» Artykuły » Felietony » Warszawskie Targi Książki

Warszawskie Targi Książki

Coroczne Targi Książki w PKiN w Warszawie jak zawsze przyciągnęły tłumy ludzi. Serce rośnie na ten widok, wszak czytanie książek w naszym pięknym kraju chlubą w pewnych środowiskach nie jest. Mnogość stoisk, wydawnictw i atrakcji zadowolić mogła każdego – od małego do dużego. Krótko mówiąc, każdy był w stanie znaleźć coś dla siebie.

Jako miłośnik literatury wszelakiej z wielką radością odstałem swoje w kolejce, nabyłem bilecik i ruszyłem kierowany licznymi namowami hostess na poszukiwanie swojego Gralla. Prąc przez ludzkie morze niczym drakkar Vikingów, zatrzymywałem się u licznych wybrzeży wydawniczych. Dane było mi zapoznać się z najnowszym Pratchettem (Łups!), odwiedziłem znanego charakternika, imć Myszkowskiego, powołanego do życia przez Piekarę a nawet starałem się dorwać do Marcina Ciszewskiego i jego dwóch odsłon alternatywnej II wojny światowej. Nie omieszkałem także odnaleźć wydawnictwa MAG, aby w tym miejscu nasycić swe oczy fantastyczną literaturą. Wśród licznych pozycji Fabryki Słów odnalazłem także nowego Pilipiuka, niestety bez Jakuba (w wyniku czego obyło się bez autografów).

A teraz gorzkie żale. Nie wiem czemu, ale rzucało się w oczy to, że targi te wyglądały jak jedna, wielka, totalnie wymieszana stylowo biblioteka i to podczas najazdu Hunów. Tłum ten mógłby skutecznie zniechęcić nawet najwytrwalszego miłośnika literatury. Duchota, ludzie i hałas napierały ze wszech stron. Najgorszym jednak był fakt, iż wszystkie oglądane pozycje większość z zainteresowanych czytelników miała możność już dawno kupić i to po wiele atrakcyjniejszych cenach. Ja nowości nie spotkałem, choć można zrzucić to na karb tłumu, który uniemożliwiał dokładne zbadanie zawartości stoisk. Pod tym względem srodze się zawiodłem, a, nomen omen, był to zawsze główny motor mych targowych wypraw.

Targi książki nie są miejscem dla fantastyki wybitnym, przegrywa ona z resztą beletrystyki oraz książką historyczną. Nawet z bajkami... Oprócz znanych i "chodliwych" nazwisk ciężko odnaleźć coś hmmm.... interesującego "rasowego" wielbiciela gatunku. Może ja fanatykiem nie jestem, ale brakowało mi tej niszy, tego miejsca pełnego magii (i kosmitów).

Co można zapisać wobec tego in plus Targom Książki w Warszawie? Na pewno jedno – możliwość przebywania wśród takiej mnogości książek daje niesamowitą frajdę. I odrobinę wyzwolenia.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.