Zbrojni stali nieruchomo obok wyjścia.
- Chwała Jedynemu, zaiste – odezwała się w końcu – a śmierć sługom Kusiciela!
Oderwała w końcu wzrok od de Vegi i zaczęła powoli obchodzić krąg i siedzących w nim, mijając przy tym trupy wilków.
- Pani Karolina de Vega – mówiła równie powoli jak się poruszała, jakby delektowała się każdym swym słowem. – Pani baronessa Karolina de Vega, jeśli mnie pamięć nie myli...
De Vega drgnęła.
- Starszy Inkwizytor Egzorcysta – stanęła ponownie naprzeciw Karoliny i spojrzała ponownie w jej oczy. – Powinnam dodać... były inkwizytor? Jeśli mnie pamięć nie myli...
Tym razem podeszła do Milića.
- I pan pułkownik Olo Milić oskarżony jakiś czas temu o czarostwo. Jeśli mnie pamięć nie myli za pierwszym razem uniewinniony z powodu braku dowodów. A to... – kopnęła czubkiem buta martwego zwierza.
- Nie byłem i nie jestem niczemu winien! – krzyknął nagle Milić – I dobrze o tym wiecie!
Inkwizytorka odwróciła się na pięcie w stronę pułkownika. Na jej twarzy zagościł uśmiech. Karolina wyczytała w nim zadowolenie z siebie, ironię i politowanie.
- Tak twierdzi pan, panie pułkowniku. Były pułkowniku jeśli mnie pamięć nie myli... Mógłby nam pan przypomnieć za cóż to został pan zdegradowany?
Olo Milić zagryzł wargi. De Vega widziała jak ze sobą walczy. W tej chwili siedząc obok swego syna wyglądał jak zaszczute zwierzę.
Gracz1 [Karolina de Vega] "Nie powiedział wszystkiego…" - przemknęło przez myśl Karolinie. Wczoraj nie dopytywała i nie weryfikowała jego słów, bo czasu, aby uratować dziecko, miała mało, a do przeprowadzenia egzorcyzmów na Mateuszu wiedziała wystarczająco dużo. Choć z drugiej strony w obliczu strachu skazani mówili wszystko, co tylko zadowoliłoby inkwizytora, aby tylko zakończył przesłuchiwanie, aby odjął już rozżarzone szczypce od obranych ze skóry stóp. Karolina zdawała sobie sprawę, że ten lęk mógł objąć teraz pułkownika.
Czekała, co powie Milić. Zastanawiało ją, co ukrył, a co zamierzał powiedzieć dopiero w obliczu kary w podziemiach Czarnego Pałacu. Teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo trudną drogę obrała. Drogę bez zaplecza w postaci śledczych, sal tortur w Czarnym Pałacu, gniewu Kardynała i całej mocy, jaką dawała przynależność do organizacji.
Czekała. Na razie uwaga śledczej spoczywała na Miliciu. Ale Karolina wiedziała już, jak to rozegrać. Czekała tylko na stosowny moment, kiedy śledcza wreszcie nasyci się swoim sukcesem i uspokoją się pierwsze, obłędne emocje, euforia, która towarzyszy złapaniu zwierzyny.
Głęboko w duszy rozpoczęła żarliwą modlitwę do Jedynego, aby dał jej siłę i mądrość.