» Recenzje » Vreckless Vrestlers #3

Vreckless Vrestlers #3


wersja do druku

Wrestlingowe trzęsienie ziemi

Redakcja: Kuba Jankowski

Vreckless Vrestlers #3
Unoszący się wysoko ponad uciążliwymi "polskimi warunkami" na skrzydłach Złotego Kurczaka Łukasz Kowalczuk nie zwalnia tempa przy realizowaniu swojego imponująco ambitnego planu narysowania i opublikowania sześciozeszytowej serii komiksowej Vreckless Vrestlers w ciągu niespełna dwunastu miesięcy. Tym samym najbrutalniejsza federacja wrestlingu wszechczasów podczas jubileuszowej edycji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi przebojem weszła w fazę półfinałów, które okazały się być jeszcze bardziej niemiłosierne i jeszcze bardziej zabawne niż wszystkie wcześniejsze potyczki międzywymiarowych zapaśników razem wzięte. Dwie ostatnie części tego ordynarnie podłego cyklu zostaną wydane w postaci podwójnego zeszytu już w grudniu - idealny mikołajkowy upominek.

Kto zostanie mistrzem?

Najbardziej krwawą federacją zapaśniczą we wszechświecie kieruje jedna zasada – brak jakichkolwiek zasad. Dlatego umięśnione efekty nielegalnych eksperymentów i waleczni wojownicy o mitologicznym rodowodzie, przebiegłe dranie przybyłe z innych wymiarów i osiłkowaci przedstawiciele ludzkiej rasy, regularnie wchodzą na ring, aby ku radości zebranej w arenie gawiedzi – oraz naturalnie czytelników i samego autora – sprawiać sobie ból w najmniej wyrafinowany sposób. Pretekstowa fabuła pełna jest brutalizmu i przemocy, kolejne kadry są solidnie unurzane we krwi i wnętrznościach, a całość stanowi przepysznie niezdrową mieszankę srogiej makabry i niewybrednego humoru. Łukasz Kowalczuk – kochający twory tak złe, że aż dobre – swobodnie eksploruje najróżniejsze obszary kultury popularnej, spontanicznie spaja rozmaitej maści schematy, pozornie chaotycznie żongluje pulpowymi wątkami i kiczowatymi motywami, aby ostatecznie z demiurgiczną wręcz precyzją wykreować spójną wizję groteskowo okrutnego świata.

Dodatkowo trójmiejski twórca z niezachwianą konsekwencją stylizuje swój niezależny komiks na popularne w Stanach Zjednoczonych obrazkowe historyjki promujące limitowane edycje kolekcjonerskich action figures. Do najnowszego zeszytu serii dołączona została przypinka z portretem losowo wybranego wrestlera, a wewnątrz zeszytu – poza samym komiksem – znalazła się również fikcyjna reklama nieistniejących gadżetów promujących ligę (koszulki, czapki, figurki), niejasny opis postaci i specyfikacja dwunastokrotnego mistrza federacji Bullgoda oraz przeznaczony do wycięcia szablon maski tego czterorękiego zakapiora pochodzącego z niezidentyfikowanej czasoprzestrzeni. Tymczasem w polskim komiksowym półświatku wciąż trwają gorące dyskusje, namiętne spekulacje i emocjonujące zakłady opiewające na zawstydzająco wysokie kwoty (sam postawiłem dwa złote na mojego ulubionego zawodnika), kto zostanie mistrzem 59. Międzywymiarowego Turnieju Zapaśniczego odbywającego się w roku 3067 na planecie Excelsior pod czujnym okiem tajemniczego typa znanego jako Manager.

Półfinałowe katastrofy

W pierwszym zeszycie serii Vreckless Vrestlers zmutowany płetwonurek, po błyskawicznej operacji wymiany kończyn górnych, w bratobójczej walce pokonał swojego uzależnionego od wódki i hazardu wspólnika z Krymu, zaś fanatycznie stroniący od używek humanoidalny kot, wykorzystując klasyczny trik z linami ringu, rozprawił się bezceremonialnie z zagadkowo śmierdzącym potworem. W tomie drugim wojownicza córka Odyna, zauważając chwilę uczuciowych słabości oprycha z gdyńskiego blokowiska, w ferworze nieczystej bójki zdołała zdobyć swoje najnowsze trofeum, a jaszczurzy dowódca elitarnych szwadronów postapokaliptycznych gadów za pomocą fortelu odwrócił smoczą magię bosa chińskiego gangu przeciw niemu samemu. W wyniku tych pojedynków do starć półfinałowych przeszli The Eye i Vegan Cat oraz Barbarica i Sergeant Reptilion.

Chociaż nieskomplikowana konstrukcja scenariusza poprzednich odsłon cyklu momentalnie przywoływała wspomnienia szczątkowych fabuł typowych dla wirtualnych bijatyk spod szyldu Mortal Kombat, zaś toporne sylwetki i motoryka ruchów postaci ciągle wydają się być wzorowane pospolitych figurkach bohaterów z uniwersum Wojowniczych Żółwi Ninja czy He-Mana, to dramaturgię półfinałowych pojedynków Łukasz Kowalczuk zdaje się budować w oparciu o filmową dewizę samego Alfreda Hitchcocka. Najpierw jest trzęsienie ziemi, a potem napięcie nieprzerwanie rośnie. W tomie trzecim owym "trzęsieniem ziemi" jest nagła śmierć dwóch przypadkowych fanów oraz katastrofalne zderzenie drakkaru z opancerzonym wozem, zaś same walki nie pozostawiają absolutnie nic do życzenia: bezpodstawna przemoc zawsze znajduje uzasadnienie, wszystkie ciosy poniżej pasa są wręcz pożądane, a najmniejsze błędy bywają śmiertelnie niebezpieczne w skutkach. Atrakcji czekających na widzów jest jednak znacznie więcej, tym bardziej, że w tle zaczyna pojawiać się monstrum, z którym będzie musiał sprawdzić się zwycięzca turnieju.   

Komiksowy punk rock

Seria Vreckless Vrestlers to komiksowy hołd złożony przez Łukasza Kowalczuka wytworom popkultury lat 80. i 90., kiedy komentowane w języku niemieckim satelitarne transmisje spektakularnych gal wrestlingu, pełne praktycznych efektów specjalnych produkcje science fiction, jarmarczne plastikowe zabawki kultowych postaci z ruchomymi kończynami, brutalne w treści kreskówki o zmutowanych żółwiach czy zamaskowanych zapaśnikach, zaskakujące dynamicznymi sekwencjami walk przedruki amerykańskich komiksów przywożone zza zachodniej granicy oraz rozpikselowane wirtualne bijatyki i strzelaniny na prowizorycznych komputerach i pierwszych konsolach były nieodłącznym elementem rzeczywistości wielu dzieciaków, których data urodzenia przypadła na pierwszą połowę lat 80. Dla wielu z nich, chociaż w dniu dzisiejszym są już ustatkowanymi trzydziestolatkami, zjawiska te ciągle bywają otoczone świętością największego kultu, a – mimo że w większości zostały przepuszczone przez filtr umownej dorosłości – często stanowią niewyczerpane źródło bezpretensjonalnej rozrywki i podstawę inspiracji do działań twórczych.

W przypadku Vreckless Vrestlers te wszystkie elementy, które de facto stanowią estetyczny szkielet zapaśniczej serii, prezentowane są przez charakterystyczny dla muzycznej i graficznej twórczości Łukasza Kowalczuka undergroudowy pryzmat, w pełni wybrzmiewający w tekstach utworów trójmiejskich kapel Bilety do kontroli i Collina, a doskonale podkreślony w krótkich formach komiksowych publikowanych na łamach bezkompromisowego zina Nienawidzę ludzi. Na tej płaszczyźnie autor książki TM-Semic. Największe komiksowe wydawnictwo lat 90. w Polsce, dzięki z góry zamierzonemu wpisaniu serii w tandetną konwencję, dynamicznym sekwencjom realizowanym w specyficznie uproszczonej kresce oraz świadomej rezygnacji z dedykowania opowieści szerokiemu gronu odbiorców, wypełnia lukę w kategorii komiksów o punkowych korzeniach, które w ostatniej dekadzie ubiegłego stulecia kształtowały światopogląd stałych bywalców anarchistycznych squatów i obskurnych knajp. Łukasz Kowalczuk staje się tym samym stylistyczno-merytorycznym spadkobiercą klasyków polskiego komiksu podziemnego: Krzysztofa 'Prosiaka' Owedyka i Dariusza 'Pały' Palinowskiego, zaś jego pozbawione numerów ISBN publikacje nieśmiało wkraczają na szlak przetarty niegdyś przez legendarne ziny Prosiacek czy Zakazany owoc. Z jednej strony jego utwory manifestują respekt do tradycji światowego komiksu alternatywnego i szacunek dla jego mistrzów, z drugiej zaś podsycają otwarty bunt wobec konsumpcyjnego modelu świata bezkrytycznie przyjmującego wszechobecny szlam. Słowem: komiksowy punk rock!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Vreckless Vrestlers #3
Scenariusz: Łukasz Kowalczuk
Rysunki: Łukasz Kowalczuk
Liczba stron: 28
Format: A5
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 12 zł
Wydawca oryginału: Niezależne
Data wydania oryginału: 3 października 2014



Czytaj również

Kaijoe
Kai Joe wkracza do akcji
- recenzja
Comics That Should Happen
Komiksy, których nie było...
- recenzja
Vreckless Vrestlers #0, #1 i #2
Pulpowa wolna amerykanka
- recenzja
V MFKK Ligatura 2014
Festiwal o smaku jabłkowym
- recenzja
Złote Kurczaki 2013
Bez numeru ISBN
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.