» Wampir: Requiem » Recenzje » Ventrue: Lords over the Damned

Ventrue: Lords over the Damned

Ventrue: Lords over the Damned
Przegadany. To słowo najlepiej określa pierwszy z serii dodatków opisujących klany – Ventrue: Lords over the Damned. White Wolf konsekwentnie w całym dodatku odstępuje od formuły stosowanej w nowej linii Świata Mroku, powracając do bełkotu, metaplotu i przegadania poprzedniej edycji, przez co ilość ciekawych materiałów i pomysłów na przygody zawarta w ponad 120 stronach dodatku jest zdecydowanie zbyt mała. Gdyby redaktorzy z WW dotrzymali swoich obietnic ‘żadnych clanbooków w nowej edycji’ wiele byśmy nie stracili.

Nie tylko podejście do dodatku się zmieniło, zmieniło się również wydanie. Do tej pory mieliśmy solidne, ale czarno-białe dodatki, clanbooki zaś są w kolorze, jednak w miękkiej oprawie. Czemu oszczędzono na okładce trudno zrozumieć, bo jednak zdecydowanie jest to zmiana na minus, odbijająca się na trwałości dodatku. Kolor jest przyjemny, niemniej nie powiedziałbym, żeby był przesadnie nadużywany – ilustracje wypadają mniej więcej co cztery strony, część utrzymana jest w ciemnych tonacjach, niewiele różniących się od czerni i bieli. Poziom edytorski jest przeciętny jak na White Wolfa, czyli zdarza się trochę błędów, jednak (z wyjątkiem nieistniejącego Atutu i pustej kategorii w słowniku) nie przeszkadzają one w lekturze. Osobiście wolałbym twardą okładkę zamiast kilkunastu pokolorowanych ilustracji, ale jestem pewien, że część fanów będzie ze zmiany zadowolona.

Książka podzielona jest, trochę niepotrzebnie, na dwa rozdziały (mające odpowiednio 30 i 62 strony) oraz niespodziankę – 22-stronnicowy Appendix. Niespodziankę, ponieważ aż do momentu kiedy do niego dojdziemy, nie ma słowa o jego istnieniu – wyraźnie podane jest istnienie tylko dwóch rozdziałów. Trochę dziwny pomysł, niemniej na szczęście nie przeszkadza w odbiorze.

Warto wspomnieć jeszcze o dwóch rzeczach. Po pierwsze jest to posiadający chyba najmniejszą liczbę ramek dodatek do nowej linii, co odbija się na ilości oferowanych smaczków. Po drugie podręcznik (z wyjątkiem części mechanicznej) spisany jest w formie sfabularyzowanej, wszystkie informacje są przedstawione jakby była to pozycja istniejąca w świecie gry. Z tego powodu nie ma co liczyć na treściwe informacje.

Rozdział pierwszy, A History of Ventrue, to zajmująca jedną czwartą dodatku historia klanu. Niestety, tutaj autorzy najwyraźniej zechcieli nam przypomnieć Stary WoD. W związku z tym wybrali pomysł zdecydowanie nieoryginalny, sprzeczny z resztą dodatków i pozbawiony sensu. Stwierdzenie, że na następnych trzydziestu stronach możemy przeczytać "Historię Królów Brytanii" Monmoutha, gdzie ‘przodkowie książąt walijskich’ zostało zastąpione ‘Ven’ (czyli Ventrue) nie jest niestety dalekie od prawdy.

Historia jak historia. Streszczenie wydarzeń Iliady i Eneidy nie byłoby jeszcze takie tragiczne, gdyby nie końcówka wzięta żywcem z Monmoutha. Otóż Ventrue, klan polityków, wedle tej historii trafia specjalnie do Brytanii, kraju który do IV wieku jest pod rządami Camarilli (gdzie zamiast rządzenia pozostaje im rola zwierzyny łownej), po jej upadku zaś przez następne parę wieków nie odgrywa specjalnej roli politycznej. Owszem, są dopisane odnośniki do Karolingów, niespecjalnie jednak mające coś wspólnego z resztą tej historii.
Co ciekawsze, wątpliwe żeby wzmiankowana historia była w świecie gry uznawana przez Ventrue – tych należących do Invictusu stawia jako pariasów, gdyż przecież Pierwszy Stan głosi, że wywodzi się z Camarilli i podobnie jest z członkami Lancea Sanctum. Według historii klanu z dodatku zaś Ventrue nie dość że nie uczestniczyli w tworzeniu najpotężniejszych Przymierzy, to jeszcze nie mogli należeć do wybranych uczniów Monachusa, założyciela Lancea Sanctum i żaden z nich nie został Czarnym Apostołem. Mocny strzał w stopę dla klanu, który szczyci się przedstawianiem wszystkiego tak, żeby pokazywało ich w dobrym świetle. Niestety autorzy zamiast zastosować się do dobrych wzorców, które zaprezentowali w VII, woleli wrzucić jedyną wersję historii. Historii, która pomimo silnych (i być może nie do końca zrozumiałych dla kogoś, kto nie czytał dodatku) odwołań do Requiem for Rome, stoi w sprzeczności z informacjami podanymi w Fall of Camarilla. Bardzo zeszłoedycyjne.

Rozdział drugi i ostatni, The Culture of Lords, jest zdecydowanie mniej monolityczny. Podzielono go na wywiady z różnymi przedstawicielami klanu, przeplatane pseudo-artykułami tematycznymi. Wywiady mają różną długość – od strony po pięć i przedstawiają typowego lub mniej przedstawiciela oraz jego spojrzenia na klan. O ile pierwsze może posłużyć do stworzenia NPCa, choć zdecydowanie gorzej niż inspirujące rozwiązania z Damnation City, o tyle spojrzenie na klan jest często zupełnie nieprzydatnym fluffem (zwłaszcza w przypadku ‘mniej typowych’ typowych postaci, jak będący redneckiem Pan Paradise Lake). Artykuły są zdecydowanie bardziej użyteczne – spojrzenie na prawa czy Dominację może być przydatne dla graczy. Całość kończy kawałek o Malkavii – chorobie nękającej Ventrue (choć nie tylko). Jest ona przedstawiona w najmniej wodolejskiej formie i stanowi prawie gotowy materiał na przygody oraz konstrukcję postaci. Pomiędzy tym wszystkim umieszczone są klimatyczne Notatki od Martwej Dziewczynki, opowiadanie w częściach, o dość przewidywalnym finale.

Appendix-niespodzianka zawiera część mechaniczną podręcznika. Jedyna linia krwi nie zachwyca, w dodatku jest fatalnie przygotowana mechanicznie – ich wada w istocie jest zaletą (zamiast opłacać dyscypliny Siłą Woli muszą to robić przy pomocy Vitae – której każdy wampir ma więcej, łatwiej ją odzyskać i pozwala to użyć Siły Woli do wzmocnienia testu). Na szczęście jeśli ktoś koniecznie chciałby nimi zagrać to można to łatwo poprawić wprowadzając wydatek Vitae jako dodatkowy do Siły Woli. Dalej mamy cztery atuty unikalne dla Ventrue - z czego trzy są klimatyczne, ale zbyt drogie i prawie niegrywalne, zaś czwarty jest drogi ale przynajmniej przydatny (daje większą odporność na Dominację).
Następnych kilkanaście stron poświęconych jest mechanicznym efektom Malkavii oraz związanej z nią Dyscyplinie o wdzięcznej nazwie Dementation. Pomimo niedopracowanej dyscypliny to jedna z lepszych część podręcznika – nieźle napisana, z pomysłami oraz sensowną ramką. Całość zakończona jest tragicznie – dwoma przykładowymi postaciami, zupełnie bez polotu i większego sensu. Plus dwie strony zmarnowane na ich karty postaci. Zupełnie jak w staroedycyjnych clanbookach.

Ventrue: Lords over the Damned to produkt kiepski, wtórny, chaotycznie złożony i pełen metaplotu. Jest w nim strasznie dużo lania wody zamiast ciekawych pomysłów przydatnych na sesjach, brakuje erpegowego ‘mięsa’. Z niewiadomych przyczyn autorzy po brzegi wypchali go odwołaniami do Requiem for Rome oraz Fall of Camarilla i dla osób które nie zapoznały się z tymi dwoma dodatkami część clanbooka może być enigmatyczna lub niezrozumiała, zwłaszcza liczne odniesienia do Strix oraz Martwych Julii. Z kolei osoby, które owe dodatki czytały zauważą liczne rozbieżności pomiędzy nimi, a Ventrue: Lords over the Damned. Całości dopełnia kiepska część mechaniczna z dysfunkcyjną linią krwi, niedopracowaną dyscypliną oraz nielicznymi i mało efektywnymi atutami.

Osobiście poleciłbym produkt tylko kolekcjonerom, narratywistom zupełnie ignorującym mechanikę i wewnętrzną spójność świata oraz miłośnikom poprzedniej edycji.

Kup teraz:
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
2.5
Ocena recenzenta
6.33
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
Tytuł: Ventrue: Lords over the Damned
Linia wydawnicza: Vampire
Autorzy: Russell Bailey, Will Hindmarch, Chuck Wendig
Okładka: Chad Michael Ward
Ilustracje: Ed Bourelle, Robert Carter, Miguel Coimbra, Lucas Graciano, Michel Koch, Efrem Palacios, Matt K. Smith, Claudia Sutton, Mattias Tapia, Andrew Trabbold, Derk Venneman
Wydawca oryginału: White Wolf Publishing
Data wydania oryginału: 2007
Liczba stron: 128
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-1-58846-273-2
Numer katalogowy: WW25112
Cena: 19.99$



Czytaj również

czyli miłość w Świecie Mroku
Pierwsze miejsce w konkursie Ekwinocjum Wiosna 2009
Drugie miejsce w konkursie Ekwinocjum Wiosna 2009, cz.2
Drugie miejsce, cz.1
Antagonista

Komentarze


~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
De gustibus non disputandum est.

Mogę zrozumieć niechęć fana crunchu do dodatku nastawionego na fluff i eye-candy. Nie będę więc sprzeczał się z określeniami oscylującymi w kierunku "kiepskie, nudne" i tym podobnymi.

Pewne rzeczy są jednak niedyskutowalne. Albo upieramy się, że książka wypchana jest metaplotem (?!), albo narzekamy, że od metaplotu przedstawionego w FotC odbiega. Albo rybka, albo akwarium.

Crunch na końcu zaś jest w oczywisty sposób na doczepkę. To jest przecież w samym założeniu miał być dodatek dla "kolekcjonerów i narratywistów ignorujących [w ogóle, albo na potrzeby tego zakupu - KK] mechanikę"!

Apogeum braku zrozumienia występuje zaś u mnie gdy zarzutem wobec wampirzej linii krwii staje się jej "dysfunkcyjność" (sic!), a recenzent liczy na efektywność, a nie efektowność Atutów z tego rodzaju podręcznika. Są w/g niego "klimatyczne, ale za drogie i niegrywalne". Jakim cudem dobre bądź złe pochodzenie postaci, albo zdolność wyczuwania niuansów smaku krwi, mogą być niegrywalne? Recenzent nie ma pomysłu jak skorzystać z nich na sesji?

Jakim cudem, również, Vitae ma być łatwiej osiągalna od Siły Woli, uzyskanie jej od odzyskania SW na drodze ulegnięcia własnej Skazie? Udane zapolowanie na przynajmniej 1V jest prostsze i bezpieczniejsze od wybuchu gniewu, agresji psychicznej albo społecznej, od oddania się jakiejś ze swych namiętności lub słabości? Może jeśli sesja przypomina Blade'a.

Pewne światło rzuca na sprawę ocena czwartego z Atutów. Jest mianowicie "dobry", bo daje odporność na coś (tu: Dominację). Podobnie, nieustanne pejoratywizowanie fluffu, poddawanie analizie głównie słabo (i słusznie!) reprezentowanej w podręczniku strony mechanicznej, oraz czepialstwo względem "chaotycznego" składu podręcznika (SIC! przecież ten podręcznik to są chaotycznie pozlepiane notatki!) znamionują niewłaściwą osobę na fotelu recenzenckim.

Nic dziwnego, że recenzja kończy się zrzędliwym werdyktem niezadowolonego rezenzenta, skoro typowo "narratywistyczno-kolekcjonerski" podręcznik oddano do recenzji osobie, która sama określała się jako preferująca przede wszystkim "munch i crunch". Powtarza się historia tak samo i przez tego samego recenzenta niezrozumianego podręcznika, jakim była swego czasu Book of Spirits. Tym razem jednak, dysonans jest jeszcze bardziej jaskrawy, bo crunchu tu faktycznie niczym kot napłakał - taki jednak był zamiar i takie przeznaczenie podręcznika.

Jak można z tego robić aż tyle zarzutów? Nie wiem. Mam jednak dość zabawne przeświadczenie, iż tak jak w przypadku BoS, jest to kolejna "kontrrecenzja". Po entuzjastycznej recenzji podręcznika skupiającego się głównie na fluffie i narracji, dokonanej przez osobę znajdującą się mocno "w targecie", ten zostaje zmasakrowany recenzją turlacza/matematyka, który z kolei, per analogiam, ignoruje fluff na korzyść hegemonii Jaśnie Zrównoważonej I Efektywnej Mechaniki.

Jest jednak kilka powodów dla których nie biorę się za recenzowanie podręczników do nMaga. Z tych samych powodów nie brałem się też za głębsze niż oględne ocenianie stabilności i zbalansowania mechaniki w poszczególnych systemach. Zapewne też byłbym w stanie włomotać dowolnej nWoDowej mechanice, tylko z innego punktu widzenia, np. za to, że nie wspiera mi w 100% (ani nawet w 50%) toku narracji i nie rozwija fabuły.

Wszyscy jednak powinni sobie odpowiedzieć, co miałoby to na celu. Na pewno bowiem nie rzetelną ocenę treści i jakości podręcznika. Nie woła się hydraulika gdy trzeba dobrać kolor farby do ścian i materiał na zasłonki, ani też dekoratora wnętrz gdy przychodzi do oceny fundamentów i instalacji elektrycznej.
29-12-2008 23:35
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-2
EDIT: "To jest przecież w samym założeniu miał być"

-"miał być"
29-12-2008 23:38
Onslo
    KK
Ocena:
+9
Fluff, eye-candy, crunch...Litości pisz po polsku bez angielskich wstawek. Dziękuje.

Poza tym nie zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o zarzuty wobec złośliwej kontrrecenzji. Gdyby taka była, to powstałaby zaraz po Twojej recenzji. Szczur opisał własne wrażenia po przeczytaniu podręcznika. Kolega ma własne zdanie o V:LotD i już.
30-12-2008 00:04
Gruszczy
   
Ocena:
+10
Myślę, że nie warto przykładać aż takiej wagi do swoich "dzieł". Tutaj doprawdy nikt nie czyha tylko na to, by napisać kontrrecenzję albo polemikę. Jak ktoś ma akurat dodatek i chęć, to pisze :)
30-12-2008 00:27
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Onslo, znajdź proszę polskie odpowiedniki tych terminów, a cię ozłocę. Nie słowa, których przy duuuużej dozie dobrej woli można byłoby użyć, tylko terminy tożsame znaczeniowo. Zwłaszcza, że to, czym są fluff i crunch nie jest do końca dla wszystkich jednoznaczne - granica jest dość płynna.

Poza tym, jakoś gdy koledzy z rpg.polter.pl korzystają z takiej terminologii w artykułach, nie widać protestów. Bez przesady.

Co do kontrrecenzji, powiem tak - zastrzeżenia znów te same, co przy BoS. Książka głównie fluffowa i do narracji oraz klimacenia, a recenzent marudzi na jej stronę mechaniczną. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Między moją recką BoS, a Szczurową, minęły aż trzy miesiące. Tutaj, po prostu kilka więcej. Schemat jednak jest powielony.

Szczerze powiedziawszy, mam w nosie złośliwość, bo mnie nie jest w stanie dotknąć. Strasznie mi szkoda po prostu ludzi, którzy nie kupią sobie fajnego podręcznika o kolorowych zasłonkach i pastelowych farbach do ścian. Odstraszy ich bowiem recenzja spisana przez hydraulika dla którego ściany powinny wszystkie być białe, a zasłonki bure, bo najważniejsze przecież żeby w rurach nie bulgotało i wszystkie rury w pionie były tego samego typu.

Kaman, podręcznik na wskroś przesycony klimatem, kolorytem, a padają przeciw niemu argumenty w rodzaju "bo Atut ma obok nazwy o jedną czy dwie kropki za wiele"? Litości. To nie jest gust recenzenta, to jest niewłaściwy recenzent - z góry uprzedzony i nie w temacie, a w dodatku ewidentnie piszący tekst "przeciw" wcześniejszej recenzji "ignorującego mechanikę narratywisty" (no, wybacz, przecież to jest cytat ze mnie broniącego mojej oceny Book of Spirits - masz jeszcze jakieś wątpliwości? Bo ja jestem tylko zażenowany tym, że wod.polter uprawia tego rodzaju prywatę).
30-12-2008 00:31
Gruszczy
   
Ocena:
+3
Ostatnio czytam sobie o trochę o środowiskach kulturalnych w carskiej Rosji i tam właśnie non stop się pojawiają takie polemiki, ośmieszające kogoś powieści lub krytyki. Ale myślę, że to jeszcze nie ten poziom :-) Trzeba po prostu wrzucić na luz - potencjalny klient może przeczytać zarówno Twoją recenzję, jak i Szczura. Jeśli jest narratywistą, to skupi się na tym, co wskazałeś jako zalety, jeśli symulacjonistą, to na tym, co Szczur wskazał jako wady. I tyle - wszyscy powinni być zadowoleni :-)
30-12-2008 00:36
Faviela
   
Ocena:
+2
Kontrrecenzja? Po pierwsze byłaby spóźniona o osiem miesięcy, a po drugie sądzę, że różne spojrzenia na ten sam dodatek są przydatne dla czytelników.
30-12-2008 00:41
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-3
Nie, Gruszczy.

Szczur, jako zagorzały symulacjonista-fanatyk, po prostu nie ma narzędzi do oceny tego rodzaju tekstu. Jeśli White Wolf wypuści tekst w 90% składający się ze złożonej mechaniki, to odpuszczę sobie recenzowanie go - z tego samego powodu, bo nie mam do tego narzędzi. Dla mnie dodatek bez znacznej dawki sugestywnego fluffu nie działa. Dla Szczura nie działa najwidoczniej dodatek bez znacznej dawki spójnej i zbalansowanej mechaniki. Po co więc zabiera się za recenzowanie czegoś takiego, skoro wiadomo z miejsca, że to odrzuci w 90%?

Czytelnik zaś zobaczy głównie kilka mocno naciąganych (lub, powiedzmy otwarcie, bzdurnych i kłamliwych) oraz wewnętrznie sprzecznych argumentów (czego sam nie odgadnie, bo nie wie, że recenzent go oszukuje), a także to, że na ich podstawie podręcznik dostał bardzo niską notę. Nie od dziś wiadomo zaś, że recenzja krytyczna uchodzi często za bardziej wiarygodną i "merytoryczną" od pochwalnej, a nawet neutralnej.

Wskutek tego, podręcznik jest skreślony, bo "ma przecież wady". To, że recenzent nie jest w stanie się zdecydować, czy metaplot jest, czy go nie ma, jest nie do wychwycenia dla osoby nie oblatanej we wszystkich podach. Niby czemu akurat FotC ma być częścią metaplotu? Jako jedyna tak długa fabuła? Albo wzmianki o sowach pojawiające siew trzech czy czterech podach na krzyż - czemu mają być sztywno z FotC związane, a nie luźno i toolboxowo? Skoro zaś luźno, to nie ma metaplotu! Jeśli z kolei sztywno, a są w clanbookach jakieś sprzeczności, to również nie ma konsekwentnego metaplotu. QED, w Requiem metaplot nadal nie istnieje, jest mnóstwo wersji do wyboru i interpretacji. Materiały z clanbooków obciążone są jeszcze piętnem relacji in-character, zabarwionej przekonaniami i wiedzą NPCów. Tego jednak również recenzent nie raczy wspomnieć.

I tak dalej, ad mortem defecatum... Owszem, można tak, ale wolałbym uczciwą kontrrecenzję, celną i merytoryczną, a nie programowo złośliwą i negatywową.
30-12-2008 00:58
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Faviela
Różne spojrzenia, tak. Ale, jak pisałem, osób zdolnych oceniać zawartość takiego podręcznika. Osób będących jego adresatami. W tym konkretnym przypadku, osób zainteresowanych fluffem.

Można oceniać czy to jest dobry fluff, czy zły fluff - czy jest dobrze podany, czy źle. Czy nuży, czy bawi - czy łatwo będzie z niego skorzystać na sesji, czy nie (o, padło w recenzji, ale tylko jako stwierdzenie - nie wiemy czemu Szczurowi trudno skorzystać z materiału na sesji i uznaje, że "mało mięsa").

"Mechanika jest słaba i niekonsekwentna, a skład podręcznika chaotyczny", jednak, to nie jest ocena tego podręcznika. To próba oceny wartości artystycznej obrazu po ramie w jaką jest oprawiony. Porażka recenzencka jak się zowie, przykro mi.
30-12-2008 01:03
Faviela
    Kastorze
Ocena:
+4
Dlatego zarejestrowani użytkownicy mają funkcję głosowania na podręcznik, co umożliwia czytelnikom zauważenie, że są różne podejścia, ponadto ogólne komentarze można rzucać pod recenzją lub właśnie pod odpowiednią notą. Nikt nie jest ograniczony do jednej opinii, może dorzucić własną i wierzę, że jeden tekst jednej osoby nie zaważy o ewentualnym kupnie, zwłaszcza gdy omówione/skrytykowane są czynniki które odbiorca uważa za drugorzędne :)

Zachęcam Cię do zaopiniowania tutaj i pozdrawiam :)
30-12-2008 01:46
Kot
   
Ocena:
+2
Dobra, krytyczna recenzja. Nic dodać, nic ująć. No, może nie nic, ale w każdym bądź razie nie jest to warte wspomnienia.
30-12-2008 09:18
~Matylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+7
@Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki:

Zgadzam się z Onslo. Używasz niezrozumiałych terminów, ciężko jest mi zrozumieć co chciałeś w swoich tekstach przekazać. Nie wierzę, że nie jesteś w stanie oddać znaczenia słów w języku polskim.
30-12-2008 11:17
Gerard Heime
   
Ocena:
+4
Cytując za katalogiem White-Wolfa:

Ventrue: Lords over the Damned includes:
• Learn the true, secret history of the Ventrue — the clan that always wins.
• Be there for the return of the Malkavians: Vampires driven insane by a supernatural plague.
• See what the Ventrue look like first-hand, from accounts written by Kindred from across the globe. This is a rich, vivid, and frightening tour through the World of Darkness for players and readers alike.
• New Merits, bloodlines, Discipline powers, and clan secrets that every Vampire: The Requiem player will want to have.


W podręczniku miały się znaleźć linie krwi i dyscypliny (liczba mnoga). Z tego, co napisałeś, Szczurze, wynika, że dyscyplina jest jedna i linia krwi również jedna. Wydaje mi się, że to mocno niesprawiedliwy wobec fanów chwyt reklamowy .

30-12-2008 11:39
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-4
Przykro mi, Matyldo, Onslo i wszyscy pozostali, ale to są erpegowe terminy "fachowe".

Część z nich pada zresztą w recenzji ([...] o tyle spojrzenie na klan jest często zupełnie nieprzydatnym fluffem [...], czy na przykład niezdefiniowany nigdzie metaplot - czy i skąd wiecie w 100% co oznacza ten termin?), a jednak wobec recenzenta nie ma zastrzeżeń. Są to również terminy powszechnie używane w artykułach tego serwisu, a także we wpisach blogowych i na forum. Można więc spodziewać się, że społeczność zna je i rozumie.

Do tego, jak pisałem, nie istnieją polskie zamienniki. Nie ma nawet utartych fraz zbliżonych znaczeniowo. Nie uważam zaś, by z samego językowego puryzmu należało wyważać otwarte drzwi i omówieniami obchodzić rdzeń znaczenia, skoro można weń trafić jednym słowem, ani też tworzyć jakichś nowotworów językowych wyłącznie na potrzeby kilku komciów.

Fluff to fluff, crunch to crunch, metaplot to metaplot. Kto zna się na temacie, wie o czym mowa. Kto się nie orientuje, dla tego google. Nawet z czysto słownikowych definicji "trocin / waty" oraz "to crunch numbers" można wywnioskować w czym rzecz. Metaplot jest zaś wręcz definiowany przez Wiki i słowniki terminologii literackiej.

Przepraszam za brutalność, ale moim zdaniem nic nie usprawiedliwia umysłowego lenistwa. Jeśli czegoś nie rozumiem, pytam albo szukam informacji, a nie narzekam, że ktoś używa trudnych słów.
30-12-2008 11:42
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-2
Psiakość, zawsze ktoś pisze równo ze mną :D

Gerard, wydaje mi się że zmiany blurba nie idą czasem równo ze zmianami zawartości i czasem się to rozjeżdża. Blurb nie jest odświeżany na koniec czasami, gdzieś Ethan za to przepraszał już raz AFAIR. Poza tym, minimum dobrej woli pozwala zobaczyć tam mnogie linie krwi, choć nie opisane mechanicznie (choćby przedstawionych obrazowo obżartuchów Macellarius). Co do Dyscyplin, to mnogie jest powers. Nawet jedna Dyscyplina ma wiele mocy, więc tu WW się upiekło ;)

Nie urządzałbym polowania na marketingowe czarownice, to raczej wynik nie zweryfikowania blurba z ostateczną zawartością podręcznika. Zauważ, że zawsze są odbijane od sztancy, dość wcześnie, a potem nikt się raczej nimi nie przejmuje. Już gdzieś widziałem rozbieżności wcześniej.

PS: [i]Blurb[/b] to krótkie streszczenie książki, zamieszczane przez wydawcę na ostatniej stronie jej okładki, oraz w materiałach wydawniczych. To, co wkleił kursywą Gerard. Tak, jest to termin używany przez polskich wydawców. ;)
30-12-2008 11:49
~Alhazred

Użytkownik niezarejestrowany
    Dylematy, dylematy...
Ocena:
+2
Kupic ten szmatlawy dodatek za 79zł czy doplacic szostaka i miec Requiem for Rome? Albo bez doplacania kupic sobie VII, Blood lub Ghuls?

Naprawde trudny dylemat :p

30-12-2008 12:02
~Slann

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
Cóż, szczur napisał że jest meta plot, ale jakby go nie było. Jest opisana szczegółowo przeszłość klanu czego miało w nwod nie być, ale jest tak napisana, że nie łączy się z innymi pozycjami zwodu.
Kastor, bez obrazy, ale moim zdaniem prościej by było, gdybyś napisał „nie lubię szczura”, bo tak moim zdaniem można streścić twój post. Wiem, że szczur jest użytkownikiem piszącym dosyć apodyktycznie, ale źle wyglądają na stronie wasze wzajemne animozje
Jeśli chodzi recenzję, to do zarzucenia mam tylko to, że zarzuty „Bo jak w owod” są dosyć bezzasadne. To nie był przecież jakiś tragiczny system, a ja go nawet wolę od zwodu
Z wyrazami szacunku
Grzegorz „Slann” Knychała
30-12-2008 12:06
~Matylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+5
@Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki:

Przykro mi, Matyldo, Onslo i wszyscy pozostali, ale to są erpegowe terminy "fachowe".


Kto zna się na temacie, wie o czym mowa.

Fiu fiu ale Ty mądry. Recenzję przeczytałam, bo byłam ciekawa o czym jest podręcznik i czy warto go kupić. Miałam nadzieję, że doczytam też w komentarzach co inni sądzą ale przeczytałam tylko jakiś bełkot.
30-12-2008 12:09
Gerard Heime
   
Ocena:
+2
@Slann

Szczur sam jest staroedycyjnym wodziarzem, więc chyba nie potępia oWoDu w czambuł... :P

Raczej chodzi o to, że sam WW na początku bardzo się odcinał od metaplotow i innych oWoDowych zjawisk, które nazwać możemy śmiało patologiami. A tu się okazuje, że starych przyzwyczajeń nie da się tak łatwo wykorzenić.

Wystarczy spojrzeć na Fall of Camarilla - sam miałem bardzo mieszane uczucia co do reintrodukcji metaplotu (choć w porównaniu z owodem to i tak niebo a ziemia), ale przekonało mnie solidne wykonanie podręcznika.

Ale jeśli WW wraca do starego zwyczaju przeczenie sobie nawzajem w dodatkach, to zaczyna się robić bardzo niefajnie.
30-12-2008 12:19
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-3
@Alhazred
Z wymienionych? Jeśli tylko wampirze ghule mają odgrywać rolę większą od postaci głębokiego tła z gatunku "przynieś-zanieś-pozamiataj", to zdecydowanie Ghouls. Bardzo dobry i poruszający podręcznik.

@Slann
Moje lubienie albo nie Szczura nie ma tu nic do rzeczy. Nie lubię jak pod pretekstem recenzji wtyka się ludziom ciemnotę. Z kilkoma zarzutami zgadzam się w całej rozciągłości, np. marnowania miejsca na końcu podręcznika na bzdurnych NPCów i ich karty (co zresztą napisałem w swojej recenzji, na Oneirosie). Parę rzeczy jednak jest wyssanych z palca, wyłącznie po to, by było za co dobremu podręcznikowi przywalić. Szczur w tej recenzji idzie do mięsnego i narzeka, że nie ma świetlówek na półkach, a w dodatku te zamocowane pod sufitem mrugają. Świetnie, ale może jednak sklep mięsny powinien recenzować ktoś, kto jest zainteresowany kupnem pół kilo szynki, pęta kiełbasy i steku na grilla?

@Matylda
Recenzję przeczytałam, bo byłam ciekawa o czym jest podręcznik i czy warto go kupić.

O opinię na temat wyboru dostawczaka dla firmy też zapytasz osobę, która zna i lubi tylko samochody sportowe? Dowiedziałaś się z tej recenzji tylko tyle (za ostatnim ustępem recenzji), że podręcznik może przyda się wszystkim, którzy mają zestaw preferencji radykalnie odmienny od recenzenta. Krótko mówiąc, nie dowiedziałaś się praktycznie niczego.

Miałam nadzieję, że doczytam też w komentarzach co inni sądzą ale przeczytałam tylko jakiś bełkot.

Przykro mi, że uważasz za stosowne obrażać kogoś tylko dlatego, że nie zrozumiałaś jego wypowiedzi.
30-12-2008 12:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.