» » Varia #32

Varia #32


wersja do druku

Zinovaria (i coś ponadto)

Redakcja: Mały Dan

Varia #32
Dziś odcinek prawie taki jak pierwsza Varia, kiedy to pisaliśmy o wyłącznie polskich publikacjach. W niniejszych wynurzeniach polski tusz nie płynie tylko w Emigracji, Fight Clubie, a z tuszami innych narodów współpłynie w City Stories. Cała reszta to polskie publikacje bardziej fanowskie, okolicznościowe, niskonakładowe i małobjętościowe niż grube albumy w twardej oprawie. Zerknijcie, może wyłapiecie w tym zestawieniu coś, co umknęło Waszej kolekcjonerskiej uwadze. Więcej tego typu publikacji trafi zapewne do odcinka poemefkowego, choć i ten zawiera jedną z tegorocznych premier łódzkich.

 

Spis treści:

  • 34 Zera #1 z 2 i #2 z 2
  • Biceps #7
  • City Stories #10
  • Dzień darmowego komiksu, Nieustraszony Szpak i Zadar sam w lesie
  • Emigracja
  • Fight Club 2: #1 i #2
  • Maia z Księżyca
  • Opowieści znad Bałtyku
  • Pancerni
  • Prestidigitator
  • Statek namiętności #2
  • Wilq Superbohater #22: Gdyby mała foczka walczyła z małą pandą

 

34 Zera #1 z 2 i #2 z 2

Piszemy teraz o pierwszym z dwóch zeszytów tej historii ze świata Ksionza, choć łączącej się bardziej z Diablo Boyem (o nim w Varia #24). Otóż dowiadujemy się skąd i po co wzięło się owych trzydziestu czterech i do czego posłużyło/posłuży. No mniej więcej. Kreska Rusta bez zaskoczeń i jeśli ktoś kupił od początku ten styl, to i tym razem będzie wniebowzięty. Dodajmy do tego narratora-gadułę z poczuciem humoru i możemy czekać na drugi odcinek, w którym...

... (dopisujemy po długim czasie ten fragment, ale po lekturze obu części na jeden raz) historia znana nam z odsłony numer jeden prawie w całości opowiedziana zostanie z drugiej strony, to znaczy z perspektywy wydarzeń dotyczących bezpośrednio Diablo Boya, a nie 34 zer. Na końcu mamy powtórkę tego, co było konkluzją pierwszego zeszytu i konkluzję zeszytu drugiego. Mniej więcej.

Druga odsłona 34 Zer ma świetną okładkę, ale niestety spada poziom zabawności narratora oraz zdecydowanie brakuje większej dawki darcia łacha z polskich hitów radiowych, a te dwa elementy stanowiły mocne filary odsłony numer jeden. Do tego jeszcze dostajemy mętne strony klubowe, w których jakieś żale mieszają się z chybionymi żartami. Czekamy spokojnie jednak na Ksionza 2.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Nota: 34

 

Biceps #7

Albo to czas, który upłynął od numeru szóstego (będzie rok!), albo lepsza selekcja, ale Biceps potężnie urósł i długo wyczekiwany numer siódmy nie zawiera ani słabej publicystyki, ani generalnie beznadziejnych komiksików. W komiksach ścina z nóg pomysłem Hipermnezja (podróż pociągiem jako całe życie przelatujące przed oczyma), daje do myślenia Gdy święci wchodzą z buciorami... (delikatna krytyka religijnej hipokryzji), bawi The Łoś Szoł (czekamy na zbiorcze wydanie tych samojlikowych kawałków o życiu leśnych ziomali, które pan Tomasz w wywiadzie dla nas zapowiadał), Polowanie na nimfy w stepie ukraińskim sprawiło, że Ziemia zadrżała (ależ wizualizacja kobiecego orgazmu!), a wśród pozostałych fikołków komiksowych też nie ma wstydu.

W publicystyce jedne z najciekawszych felietonów (m.in. siłujący się Holcman, rapujący Sztybor czy Mazur czekający na książeczkę do From Hell) oraz miły tekst wspominający 48 stron i kolejna ekscytująca odsłona o filmach xxx - tym razem kontynuacja Avengers (a tu proszę, wersja dla komiks geeków już na legalnych nośnikach!). Jest najlepiej od ostatniego numeru. No i jeszcze aż zacytujmy z relacji greckiej podróży festiwalowej redaktora Mazura fragment jak ulał dedykowany Małemu Danowi z naszej polterowej paczki: "Jako że wernisaż miał miejsce kilka dni przed Festiwalem, to dzięki temu w wesołym towarzystwie spędziliśmy w Grecji cały tydzień - część dotyczącą zwiedzania i niekomiksowych przyjemności pominę, bo chyba każdy choć raz był na wakacjach. Przejdę zatem od razu do sedna".

Nota: 7

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

 

City Stories #10

Pamiętacie prawo antologii? O tym, że w każdej znajdzie się kilka genialnych opowieści, kilka średnich i kilka słabych. Wszystko w nieidealnych proporcjach oczywiście. Autora prawa antologii nie zna chyba nikt i najlepiej przyjąć, że sformułowała je sama antologia. City Stories #10 to antologia przecząca temu prawu z dwoma wyjątkami, z których jeden w zasadzie nawet nie powinien się tutaj znaleźć, a zatem matematycznie CS #10 w 90% nie spełnia prawa antologii. Jubileuszowe wydanie City Stories postanowiono złożyć w stylu "The Best of", czyli najlepsza historia z każdej edycji plus wydanie grunwaldowe i warsztatowe (pod okiem Briana Azzarello). Na 10 wyborów dwa z nich odstają zdecydowanie in minus - czeski (dla mnie niezrozumiały) oraz dosyć banalny szort duetu Kaczmarek/Arkusiński pochodzący z warsztatów z Azzarello. A poza tym to pełno tutaj wielkich nazwisk i duetów - Komardin/Janusz, Janusz/Baranko, Sztybor/Andrade czy Timofiejuk/Czebykin. Wspaniała pamiątka oraz pozycja dla tych, którzy CS przegapili całkowicie do tej pory. Oczywiście po polsku i po angielsku oraz z podwójną okładką (cudo Adriana Madeja!) - palący papierosa kot w dzień i w nocy.

Nota: 8

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Dzień darmowego komiksu: Zin Free Zone, Nieustraszony Szpak 2.1/2015 i Zadar sam w lesie

Te trzy publikacje wspominamy razem, gdyż Nieustraszony Szpak i Zadar sam w lesie są także częścią Zin Free Zone, które zasponsorowali KPMG, UAM i BU Poznań. Wspominamy, gdyż nad poziomem nie ma zbytnio co się rozwodzić. Akurat Szpak i Zadar to jaśniejsze punkty Zin Free Zone. Przynajmniej te opowiastki zawierają jakiś zarys fabuły i pomysłu na coś w stylu opowieści komiksowej. Zadar miał jednak takiego pecha, że zadarł niestety ze składaczem zinka i strony z tej historyjki fruwają w różnych miejscach Zin Fre Zone (podobnie jak kilku innych szortów...). Osobny zeszycik Zadara zawiera dodatkowo dwie łamigłóweczki dla dzieci. Wiemy, że samego Zadara Filip Bąk ma stron więcej i być może kiedyś ujrzą one światło dzienne. Co do Szpaka 2.1, to zawiera także historyjkę Age of Ytron, która także jest częścią Zin Free Zone. A na ZFZ w zasadzie szkoda czasu... No może jeszcze Gravelands, czyli trupie paski komiksowe, może W przerwie o czytaniu szalenie interesujących komiksów w przerwie, może bez tytułu Marty Falkowskiej o malowaniu się przed lustrem... Ale to zdecydowanie za mało, żeby (parafrazując:) podarować lub pożyczyć znajomym ten zinek celem przekonania ich, że (cytując:) komiks nie zasługuje na miano gorszej sztuki. Ogólnie Zin Free Zone niestety udowadnia coś zupełnie odwrotnego.

Nota za knota: 10 podzielone na 3 to za dużo...

 

Emigracja

Wydawnictwo Widnokrąg publikuje odważnie i czasami romansując z formami zbliżonymi do komiksów lub komiksami. Pisaliśmy już o pracach małżeństwa Themersonów (Narodziny liter i Poczta), pisaliśmy też o Rejsie czy 88/89 z katalogu piaseczyńskiego wydawcy. A czas jakiś temu zaskoczono nas Emigracją duetu José Manuel Mateo (tekst) i Javier Martínez Pedro (rysunek). Jest to bardzo nietypowa publikacja opowiadająca o tym, jak to pewna rodzina musiała wyemigrować z Meksyku i jak dotarła do Los Angeles. Historia prosta, a jej nietypowość polega na sposobie przedstawienia wydarzeń. Cytując z opisu wydawcy: "Książka składa się w harmonijkę i przewiązana jest wstążką, a po rozłożeniu tworzy obraz - nawiązujący w formie do papel amate". Obok kolejnych fragmentów obrazka, który możemy oglądać w częściach, znajduje się krótki tekst, odnoszący się do tego, co po lewej stronie narysowano. Czyli prawie komiks. Prawie, gdyż forma publikacji nawiązuje do formy (właśnie papel amate) w jakiej indianie Xalitla (rysownik do nich należy) zapisywali rzeczy ważne, a do takich niewątpliwie należy los wielu meksykańskich (i nie tylko) emigrantów. Czyli bardziej jednak liberatura, prawda? No bo przecież dodatkowe znaczenia są przekazywane formą wydania. Natomiast cały rysunek towarzyszący skromnemu tekstowi jest czarno-białym, niezwykle szczegółowym malunkiem, z którym można spędzić sporo czasu dzieląc go sobie na komiksowe kadry i przypisując im fragmenty zdań. Ciekawostka śliczna edytorsko z ważnym przesłaniem.

Nota: 7

 

Fight Club 2: #1 i #2

Przegapiliśmy pilota tej serii, ale nadrobiliśmy ponownym seansem znakomitego filmu. Należy polecić takie działanie (nie przegapianie pilota, ale przypomnienie sobie znakomitej ekranizacji książki) każdemu, żeby lepiej czytało się te boleśnie (czytaj: w zbyt małej dawce) dawkowane perypetie... No właśnie, Tylera? Czy może jego nosiciela? A może Podziemnego Kręgu?

Małemu Danowi podobało się komiksowe kontynuacja wątków książkowo-filmowych (dokładnie tak, bo wygląd postaci i sławny dom, to niektóre z elementów świata przedstawionego wzorowane na filmowej wizji Finchera), wszak ocenił w recenzji ten zeszycik na 8. W sumie pomysł Palahniuka jest dosyć dziwny, no bo zamiast napisać drugą część książki o podziemnym kręgu, postanowił zrobić komiks. Zgadzamy się, że czuć tutaj potencjał, ale jest to tylko rozbieg przed kolejnymi częściami. Tyler Durden próbuje wrócić, bo żona jest niezadowolona z nudnego męża. Czyli przesłanie jest takie, że psychopatyzm to lekarstwo na kryzys związku. Odważna to i prowokująca teza. Poczekajmy co z niej wyniknie. Póki co był mały pożar (którego skutki okazały się tragiczne i zwróciły uwagę FBI) i dobry seks. Z Tylerem.

Nota: 5

 

 

 

Maia z Księżyca

Jakoś tak się składa, że komiksowe dziewczyny potrafią swobodnie wyjść poza komiks i zrobić coś, co zostanie zauważone na pewno przez większa liczbę czytelników niż choćby najgenialnieszy i najinteligentniejszy komiks od lat. Maia z Księżyca to książeczka ilustrowana/picture book Kasi Babis, który premierę miał podczas Warszawskich Targów Książki 2015 i jeśli go przegapiliście, to raczej powinniście nadrobić zaległość jak najszybciej. Wybaczcie, nie wiemy, czy nie obrażamy autorki określeniem jej pracy pojęciami w stylu książeczka ilustrowana/picture book, ale co innego można napisać o książce, którą komiksowy geek będzie czytał jak komiks, kolejne strony obejmując wyimaginowanymi kadrami, a teksty zwidując sobie w komiksowych dymkach, podczas gdy inni w tym komiksu nie dostrzegą? No nieważne. Ważne jest to, że mięciutki i cieplutki rysunek Kasi Babis wspaniale amortyzuje wszelkie strachy, płynące z opowieści o tym, jak to dziecięca wyobraźnie stara się uporać z czymś, czego nie rozumie. Maia jest siostrą Ali, którą Ala wyobraża sobie jako księżniczkę z Księżyca, istotę niedostępną, która odejdzie wkrótce na zawsze w miejsce, które człowiek może sobie tylko wyobrażać. Ani razu nie pada w tej historii słowo śmierć, choroba lub ból, ale pod delikatną pastelową powierzchnią właśnie to się czai. Ala nie zna tych określeń, dlatego opowiada tak, jak potrafi, operując pojęciami zrozumiałymi dla wszystkich. Gdyby nie to, że praca Kasi Babis jest sama w sobie wyjątkowa, można by szukać porównań do Trzech Cieni, do Mglistego Billy'ego, czy do Rycerzy świętego Wita. Ale na szczęście nie trzeba, bo Mai z Księżyca niczego nie brakuje.

Nota: 8,5

 

Opowieści znad Bałtyku

Wojciech Stefaniec, Piotr Pechert oraz wspomagający ich dobrzy ludzie opowiadają o nadmorskich historiach niezwykłych, legendach i strachach na lachy. Zawartość tej darmowej publikacji, która ukazała się przy okazji FKW 2015 to przedruki komiksów publikowanych w magazynie historycznym gazety Głos Dziennik Pomorza. Stąd też duży format gazetowy tej publikacji. Biorąc Opowieści znad Bałtyku do ręki, możemy poczuć się jakbyśmy czytali gazetę właśnie. Format sprawia, że rysunki Stefańca zyskują na atrakcyjności (niemały zachwyt wywołały te rysunki w Portugalii, gdzie zapowiadając wystawę komiksu polskiego na festiwalu w mieście Beja szykowano się bardzo na zobaczenie prac autora), a sposób opowiadania to albo klasyczne ilustrowanie, albo próba szukania bardziej syntetycznego wyrazu formy komiksowej (świetny pod tym względem jest ToNieMy o pewnym podziemnym duchu i jego skarbach), prawie zawsze wzbogacona małym epilogiem słownym, który przywołuje dłuższą formę przedstawionej w komiksie legendy lub opowieści niestworzonej. Od Tragedyji Płockiej nie było tak dobrej komiksowej reklamy regionalno-miejskiej.

Nota: 8

 

Pancerni

Klnąca wariacja na temat Czterech Pancernych, o której trudno cokolwiek napisać więcej ponadto. Lewandowski znowu wydał własnym sumptem, więc ponownie z jakością jest tak sobie, no ale skoro to samizdat, to nie ma się co czepiać. Komiks jest absurdalny, śmieszny i gra na sławkowych schematach znanych z całej serii prac autora, który postanowił zabsurdalizować chyba wszelkie gatunki - wcześniej kryminały, westerny, opowieści obyczajowe, a teraz klasykę filmu przygodowo-wojennego. Według zapisku autora c.d.n.n.n., czyli ciąg dalszy nigdy nie nastąpi, a mógłby.

Nota: 6

 

 

 

Prestidigitator

To historia człowieka, który chciał zostać magikiem i udało mu się spełnić to marzenie. Ale oczywiście pamiętajmy o tym, że czytamy komiks Sławka Lewandowskiego, więc słusznie możemy podejrzewać, że sztuczki magiczne posłużą głównej postaci do osiągnięcia niezbyt standardowego celu. Tytułowy Prestidigitator bowiem postanowił znikać pieniądze, czyli jest po prostu rabusiem. Lewandowski wydał ten komiks w kolorze (na plus) i pokombinował trochę z zawiązywaniem akcji (na ogół w jego komiksach wpadamy w sam środek pokręconych światów przedstawionych bez ostrzeżenia), co wyszło opowieści na dobre. Jest akcja, są strzelaniny, a bezkompromisowa postawa głównego bohatera oraz wykonywany zawód i fizys aż skłaniają do porównań z Szalonym Kapelusznikiem i Jokerem na przykład. Dla niefanów-do-tej-pory prac i talentu Sławka pozycja, która może ich zainteresować, a dla fanów-od-zawsze znajdzie się wszystko to, za co twórcę z Oleśnicy (matko, to jest chyba daleko od prawie wszelkich festiwali komiksowych...) uwielbiają.

Nota: 6,5

 

Statek namiętności #2

Tym, którzy obawiają się, że nie pamiętają wydarzeń z części pierwszej, napiszemy: nie lękajcie się, zrozumiecie część drugą bez pierwszej, gdyż główni bohaterowie napominają, co też się tam wyprawiało (ale gdyby jednak, to mała zapowiedź w Varia #5). Opowiedzieć się tego nie da (no, dałoby się, ale brak nam słownej inwencji bicepsowego redaktora Teo w tym temacie), to trzeba zobaczyć. Statek namiętności #2 to seks różnego rodzaju, ale zawsze z uśmiechem na ustach. To wesoły fikołek, który ma w założeniu bawić i podniecać, więc bawi i podnieca.

 

Nota: 10 w skali Beauforta :)

 

Wilq Superbohater #22: Gdyby mała foczka walczyła z małą pandą

Zapytacie, czy w numerze dwudziestym drugim Wilq jest tak zabawny jak wcześniej? Odpowiemy: jest. To niezwykły fenomen, bo w zasadzie spadków formy mały superbohater zaliczył w swojej karierze bardzo niewiele. Ten zeszyt to kwintesencja wszystkiego, co w Wilqu lubicie, a co próbowaliśmy ująć w analfabecie postaci. Prawda jest jednak taka, że tego poczucia humoru i minkiewiczowskiej pomysłowości nie podrobi nikt i nigdy. Pewna nowość - Mysłowice zastąpił Wieluń (pysznie naśmiewają się z tej terra incongnita bracia). Królem numeru jest jednak wyprawa Wilqa, Alcmana i Mikołaja do przeszłości...

Nota: 9

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Polscy superbohaterowie cz. 1
Polacy też swoich Avengers też mają
Nieustraszony Szpak #01: Oświeceni wyd. drugie
Superbohater bez ikry
- recenzja
Varia #33
Vielka Varia Timofova
Varia #31
Seria z wukakaemów
Varia #30
Co ty wiesz o komiksie brazylijskim?
Varia #29
Moje vielkie amerykańskie povakacje komiksove

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.