Upadek Hyperiona - Dan Simmons
Hyperion to świetna powieść, którą powinni znać nie tylko fani science-fiction. Dan Simmons zadbał w niej o wszystko, czego potrzeba doskonałej lekturze: wspaniale wykreowanych (i, co ważne, mocno zróżnicowanych) bohaterów, intrygujące realia, porywającą fabułę. Całość doprawił doskonałym stylem udowadniając, że potrafi posługiwać się językiem z prawdziwą maestrią. Na każdego czytelnika przechowującego jeszcze w pamięci zakończenie tego fenomenalnego dzieła czeka prawdziwa uczta: na półkach księgarń pojawiła się jego kontynuacja – Upadek Hyperiona.
Joseph Severn zostaje mianowany nadwornym artystą Meiny Gladstone, przewodniczącej Senatu Hegemonii Człowieka. Przyjmuję tę funkcję w zgoła niezwykłych okolicznościach: Hyperion, który ma zostać przyjęty do Sieci zostaje zaatakowany przez Intruzów. Severn włada pewną nadzwyczajną zdolnością – śni o tym, co dzieje się z pielgrzymami, których poznaliśmy w pierwszej części. A jest to talent niezwykle istotny, bowiem pielgrzymka ma się ku końcowi - jej członkowie docierają do Grobowców Czasu, a fakt ten może zmienić oblicze całej wojny z Intruzami. Martin Silenus, Brawne Lamia, Fedhman Kassad, Sol i Rachela Weintraub, Lenar Hoyt oraz konsul wkraczają do królestwa Chyżwara zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie powróci tylko jedno z nich.
Dan Simmons splótł fabuły obu części cyklu w sposób doprawdy niezwykły: w Hyperionie byliśmy bezpośrednimi świadkami pielgrzymki, teraz natomiast poznajemy ją tylko ze snów Severna. Dzięki temu możemy poznać też inne, równie ważne zdarzenia: zaostrzający się konflikt między ludźmi i Sztucznymi Inteligencjami, polityczne machinacje w Senacie, czy wojnę z Intruzami, która wybuchła jeszcze w części pierwszej. Taki zabieg sprawił, że konwencja Upadku Hyperiona nieraz odbiega od tradycyjnego science-fiction w stronę fantastyki militarnej, co zdecydowanie podkręca tempo całej opowieści.
W Upadku… historia została podzielona na dużo większą ilość wątków. Simmons świetnie panuje nad wielopłaszczyznowością fabuły i nie pozwala zgubić się w niej czytelnikowi. Sprawia to, że książka jest jeszcze ciekawsza, ale znacząco odbiega klimatem od Hyperiona – w pierwszej części panowała przede wszystkim melancholia i pewne rozrzewnienie, teraz jest zaś zdecydowanie bardziej dynamicznie i interesująco.
Wydawać by się mogło, że w kwestii kreacji postaci Simmons nie mógł nic więcej polepszyć – już w Hyperionie stworzył siódemkę niepowtarzalnych charakterów, które na długo pozostają w pamięci. Jest jednak inaczej: w Upadku… dramatis personae powiększa się jeszcze o kilka intrygujących postaci. Po pierwsze – narrator, Joseph Severn: mężczyzna, który nie może się odnaleźć w otaczającym go świecie (nic zresztą dziwnego, jest bowiem rekonstrukcją artysty żyjącego dziewięćset lat wcześniej); po drugie – generał Morpurgo, straszny formalista i ucieleśnienie koszmarów wszystkich przeciwników armii. Najlepszą kreacją jest jednak Meina Gladstone, którą w Hyperionie znaliśmy jedynie z opowieści i krótkich dialogów. W Upadku… staje się ona jednym z najważniejszych bohaterów opowieści. Simmons zbudował jej charakter z prawdziwą maestrią, porównywalną tylko z mistrzowskim charakterem Martina Silenusa. Upadek… to jednak nie tylko nowe postaci – to także ewolucja już istniejących. Pogłębiające się poczucie winy u konsula, coraz mocniejsze uczucie niespełnienia u poety, czy też obezwładniający strach Sola o córkę to jedne z najlepszych wątków historii.
Styl Simmonsa chwaliłem już w pierwszym akapicie – każdy, kto przeczytał Hyperiona z pewnością to rozumie. Autor mistrzowsko posługuje się językiem – opisami reguluje tempo narracji, w dialogach zaś bez trudu można rozpoznać, kto mówi, dzięki ogromnemu zróżnicowaniu języka każdej z postaci. Pisarz bez trudu zagłębia się zarówno w zawiłe opisy z dziedziny fizyki i inżynierii, przeskakując bezpośrednio do filozofii i teologii, aby dosłownie za chwilę zaskoczyć czytelnika świetnie wplecionym wierszem Keatsa – przy tym wszystkim nie wprowadza zbędnego chaosu do narracji. Styl Simmonsa jest wręcz przeznaczony do powieści w stylu Hyperiona i jego kontynuacji –potrafi on oddać każdy wątek ogromnej historii z zadziwiającą łatwością.
Upadek Hyperiona powinien stanowić punkt obowiązkowy na waszej liście zakupów – jeśli tylko znacie pierwszą część tego wspaniałego cyklu, będziecie w pełni usatysfakcjonowani lekturą. Jeżeli natomiast jeszcze nie poznaliście losów Hegemonii Człowieka to jak najszybciej naprawcie ten błąd i pędźcie do księgarni po obie powieści.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Joseph Severn zostaje mianowany nadwornym artystą Meiny Gladstone, przewodniczącej Senatu Hegemonii Człowieka. Przyjmuję tę funkcję w zgoła niezwykłych okolicznościach: Hyperion, który ma zostać przyjęty do Sieci zostaje zaatakowany przez Intruzów. Severn włada pewną nadzwyczajną zdolnością – śni o tym, co dzieje się z pielgrzymami, których poznaliśmy w pierwszej części. A jest to talent niezwykle istotny, bowiem pielgrzymka ma się ku końcowi - jej członkowie docierają do Grobowców Czasu, a fakt ten może zmienić oblicze całej wojny z Intruzami. Martin Silenus, Brawne Lamia, Fedhman Kassad, Sol i Rachela Weintraub, Lenar Hoyt oraz konsul wkraczają do królestwa Chyżwara zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie powróci tylko jedno z nich.
Dan Simmons splótł fabuły obu części cyklu w sposób doprawdy niezwykły: w Hyperionie byliśmy bezpośrednimi świadkami pielgrzymki, teraz natomiast poznajemy ją tylko ze snów Severna. Dzięki temu możemy poznać też inne, równie ważne zdarzenia: zaostrzający się konflikt między ludźmi i Sztucznymi Inteligencjami, polityczne machinacje w Senacie, czy wojnę z Intruzami, która wybuchła jeszcze w części pierwszej. Taki zabieg sprawił, że konwencja Upadku Hyperiona nieraz odbiega od tradycyjnego science-fiction w stronę fantastyki militarnej, co zdecydowanie podkręca tempo całej opowieści.
W Upadku… historia została podzielona na dużo większą ilość wątków. Simmons świetnie panuje nad wielopłaszczyznowością fabuły i nie pozwala zgubić się w niej czytelnikowi. Sprawia to, że książka jest jeszcze ciekawsza, ale znacząco odbiega klimatem od Hyperiona – w pierwszej części panowała przede wszystkim melancholia i pewne rozrzewnienie, teraz jest zaś zdecydowanie bardziej dynamicznie i interesująco.
Wydawać by się mogło, że w kwestii kreacji postaci Simmons nie mógł nic więcej polepszyć – już w Hyperionie stworzył siódemkę niepowtarzalnych charakterów, które na długo pozostają w pamięci. Jest jednak inaczej: w Upadku… dramatis personae powiększa się jeszcze o kilka intrygujących postaci. Po pierwsze – narrator, Joseph Severn: mężczyzna, który nie może się odnaleźć w otaczającym go świecie (nic zresztą dziwnego, jest bowiem rekonstrukcją artysty żyjącego dziewięćset lat wcześniej); po drugie – generał Morpurgo, straszny formalista i ucieleśnienie koszmarów wszystkich przeciwników armii. Najlepszą kreacją jest jednak Meina Gladstone, którą w Hyperionie znaliśmy jedynie z opowieści i krótkich dialogów. W Upadku… staje się ona jednym z najważniejszych bohaterów opowieści. Simmons zbudował jej charakter z prawdziwą maestrią, porównywalną tylko z mistrzowskim charakterem Martina Silenusa. Upadek… to jednak nie tylko nowe postaci – to także ewolucja już istniejących. Pogłębiające się poczucie winy u konsula, coraz mocniejsze uczucie niespełnienia u poety, czy też obezwładniający strach Sola o córkę to jedne z najlepszych wątków historii.
Styl Simmonsa chwaliłem już w pierwszym akapicie – każdy, kto przeczytał Hyperiona z pewnością to rozumie. Autor mistrzowsko posługuje się językiem – opisami reguluje tempo narracji, w dialogach zaś bez trudu można rozpoznać, kto mówi, dzięki ogromnemu zróżnicowaniu języka każdej z postaci. Pisarz bez trudu zagłębia się zarówno w zawiłe opisy z dziedziny fizyki i inżynierii, przeskakując bezpośrednio do filozofii i teologii, aby dosłownie za chwilę zaskoczyć czytelnika świetnie wplecionym wierszem Keatsa – przy tym wszystkim nie wprowadza zbędnego chaosu do narracji. Styl Simmonsa jest wręcz przeznaczony do powieści w stylu Hyperiona i jego kontynuacji –potrafi on oddać każdy wątek ogromnej historii z zadziwiającą łatwością.
Upadek Hyperiona powinien stanowić punkt obowiązkowy na waszej liście zakupów – jeśli tylko znacie pierwszą część tego wspaniałego cyklu, będziecie w pełni usatysfakcjonowani lekturą. Jeżeli natomiast jeszcze nie poznaliście losów Hegemonii Człowieka to jak najszybciej naprawcie ten błąd i pędźcie do księgarni po obie powieści.
Mają na liście życzeń: 8
Mają w kolekcji: 38
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 38
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Upadek Hyperiona (The Fall of Hyperion)
Cykl: Hyperion
Tom: 2
Autor: Dan Simmons
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 27 czerwca 2008
Liczba stron: 656
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 135 × 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-087-7
Cena: 55,00 zł
Cykl: Hyperion
Tom: 2
Autor: Dan Simmons
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 27 czerwca 2008
Liczba stron: 656
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 135 × 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-087-7
Cena: 55,00 zł