Uczennica Maga - Trudi Canavan
Trylogia Czarnego Maga okazała się sukcesem, nie dziw więc, że w niekrótkim czasie czytelnicy otrzymali produkt uboczny, czyli Uczennicę Maga. Nikogo nie zaskoczył także fakt, iż jest to prequel – w opowieści o losach Soneii tyle się mówiło o zamierzchłych losach Sachaki i Kyralii oraz wojnach między nimi, że naturalnym posunięciem było rozwinięcie tych wątków. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, iż pani Canavan w tej powieści skopiowała samą siebie; napisała cover swojego debiutanckiego cyklu, który niewiele ma do zaoferowania fanom twórczości Australijki.
Historia Tessii, córki uzdrowiciela z położonej na obrzeżach Kyralii wioski Mandaryn, tylko na pozór różni się od perypetii głównej bohaterki Trylogii…. Podobnie jak w przypadku Soneii, zaczyna się od prostej dziewczyny, która nagle odkrywa w sobie zdolności magiczne, a pod swoje skrzydła przygarnia ją opiekuńczy nauczyciel. Początki są jak zwykle trudne, pojawia się dręczący dziewczynę uczeń, ale w końcu wszystko się jakoś układa. I gdy już robi się niemalże sielankowo, nadchodzą Sachakanie…
W sumie owa fabularna kalka mogłaby autorce ujść na sucho, bo mimo wszystko pod wieloma względami dokonano zmian (ot, chociażby nie ma klasycznej szkoły magii), gdyby jednak nie fakt, iż Canavan kompletnie poległa na polu kreacji postaci. Wszyscy, którzy czytali Trylogię Czarnego Maga, będą mieli okazję ponownego spotkania z ulubionymi bohaterami. I tak, Tessia to Sonea – nieco zahukana, nieśmiała, ale za to bardzo zdolna, empatyczna, pragnąca poświęcić życie pomaganiu innym dziewczyna, która przechodzi nawet przez te same fazy miłosne – od nienawiści do gorącego uczucia. Pojawia się także wspomniany wyżej pedagog idealny, czyli Mistrz Dakon, będący innym wcieleniem znanego i lubianego Maga Rothena. Nieco problemów przy klasyfikacji sprawił mi kolega Tessii, a zarazem drugi (starszy) uczeń Dakona, Jayan. Stanowi on swoistą mieszankę bohaterów, na którą w początkowych rozdziałach składa się Regin (prześladujący Soneę uczeń Gildii Magów), a następnie Akkarin (w wersji romantycznej, nie jako Wielki Mistrz). W tle przewijają się także różne wariacje Maga Danyla, czyli młodszego kolegi Rothena, a także alternatywne, młodsze wersje pewnego magicznego małżeństwa, które również pojawia się w Trylogii…. Ogólnie rzecz biorąc, Canavan ma wyraźne problemy z tworzeniem postaci charakterystycznych, zapadających pamięć. Przez jej powieści przewija się cały korowód odlanych z identycznych form klonów, nieszczególnie różniących się między sobą, co najwyżej z powodu przynależności do ogólnych klas, jak na przykład troskliwy imperator, okrutny złoczyńca czy wałkowany do bólu nauczyciel z powołaniem.
Ciągnąc dalej wątek "coverowania", należałoby wspomnieć także o innych powtarzających się elementach. Nie zabrakło wątku biedoty i konieczności poprawy ich warunków bytowych, emancypacji stłamszonych przez patriarchalne społeczeństwa kobiet, homoseksualizmu, moralności magów i niewolnictwa. Olbrzymim minusem było także potraktowanie po macoszemu tych szczegółów, które czytelnicy znali już z Trylogii…, a na których rozwinięcie liczyli, jak chociażby geneza krwawych kamieni i samej Gildii. Na dobrą sprawę, należycie potraktowany został jedynie wątek narodzin magii uzdrawiającej.
Niezbyt dobrze na tle Trylogii…, wypadły także magiczne pojedynki. Opisy wielkich bitw między armiami Kyralii i Sachaki sprowadzały się w zasadzie do relacjonowania stanu zapasów mocy ścierających się magów, od czasu do czasu upstrzonych lakonicznymi sprawozdaniami z kolejnych efektownych zgonów. Zdecydowanie lepiej prezentowały się pojedynki Soneii (szczególnie ten z Reginem) z Nowicjuszki, które opierały się przede wszystkim na przemyślanej taktyce i pomysłowości rywali.
Mimo tych wad, nie mam złudzeń, że książka może się podobać. Canavan do jednego kotła wrzuciła wszystkie charakterystyczne składniki ze swojej bestsellerowej trylogii, kondensując je do postaci jednego tomu. Szkoda tylko, że w tym kondensowaniu nie posunęła się o krok dalej, bo wadą jej dzieł wciąż pozostaje widoczne przegadanie. Całe zatrzęsienie niepotrzebnych akapitów, a do tego baaardzo luźno związany z historią Tessii wątek sachakańskiej rodziny, który tylko przy bardzo dobrych chęciach można uznać za niezbędny dla powieści. Pokaźne gabaryty powieści były także wyzwaniem dla drukarni – wyzwaniem, któremu nie podołała. Mój egzemplarz po krótkim czasie zaczął się rozklejać i po zakończeniu lektury kartki trzymają się w nim tylko na słowo honoru.
Reasumując, pani Canavan, niestety, nie tylko powtórzyła wszystkie swoje błędy, ale dołączyła także kilka innych, jak łamiące język imiona magów lub pomysł na kobieca utopię. Jeżeli jednak komuś w Trylogii Czarnego Maga nie przeszkadzało niepotrzebne rozdmuchanie historii, odlani z jednej formy bohaterowie oraz nieszczególnie zaskakująca fabuła, Uczennica Maga go nie zawiedzie. W zasadzie powieść tą traktować można jako tester – zamiast sięgać po całą trylogię, można przeczytać prequel i samemu zadecydować, czy warto wydawać pieniądze na kolejne tomy. Nie zmienia to jednak faktu, że po lekturze pozostał mi pewien cierpki posmak.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Historia Tessii, córki uzdrowiciela z położonej na obrzeżach Kyralii wioski Mandaryn, tylko na pozór różni się od perypetii głównej bohaterki Trylogii…. Podobnie jak w przypadku Soneii, zaczyna się od prostej dziewczyny, która nagle odkrywa w sobie zdolności magiczne, a pod swoje skrzydła przygarnia ją opiekuńczy nauczyciel. Początki są jak zwykle trudne, pojawia się dręczący dziewczynę uczeń, ale w końcu wszystko się jakoś układa. I gdy już robi się niemalże sielankowo, nadchodzą Sachakanie…
W sumie owa fabularna kalka mogłaby autorce ujść na sucho, bo mimo wszystko pod wieloma względami dokonano zmian (ot, chociażby nie ma klasycznej szkoły magii), gdyby jednak nie fakt, iż Canavan kompletnie poległa na polu kreacji postaci. Wszyscy, którzy czytali Trylogię Czarnego Maga, będą mieli okazję ponownego spotkania z ulubionymi bohaterami. I tak, Tessia to Sonea – nieco zahukana, nieśmiała, ale za to bardzo zdolna, empatyczna, pragnąca poświęcić życie pomaganiu innym dziewczyna, która przechodzi nawet przez te same fazy miłosne – od nienawiści do gorącego uczucia. Pojawia się także wspomniany wyżej pedagog idealny, czyli Mistrz Dakon, będący innym wcieleniem znanego i lubianego Maga Rothena. Nieco problemów przy klasyfikacji sprawił mi kolega Tessii, a zarazem drugi (starszy) uczeń Dakona, Jayan. Stanowi on swoistą mieszankę bohaterów, na którą w początkowych rozdziałach składa się Regin (prześladujący Soneę uczeń Gildii Magów), a następnie Akkarin (w wersji romantycznej, nie jako Wielki Mistrz). W tle przewijają się także różne wariacje Maga Danyla, czyli młodszego kolegi Rothena, a także alternatywne, młodsze wersje pewnego magicznego małżeństwa, które również pojawia się w Trylogii…. Ogólnie rzecz biorąc, Canavan ma wyraźne problemy z tworzeniem postaci charakterystycznych, zapadających pamięć. Przez jej powieści przewija się cały korowód odlanych z identycznych form klonów, nieszczególnie różniących się między sobą, co najwyżej z powodu przynależności do ogólnych klas, jak na przykład troskliwy imperator, okrutny złoczyńca czy wałkowany do bólu nauczyciel z powołaniem.
Ciągnąc dalej wątek "coverowania", należałoby wspomnieć także o innych powtarzających się elementach. Nie zabrakło wątku biedoty i konieczności poprawy ich warunków bytowych, emancypacji stłamszonych przez patriarchalne społeczeństwa kobiet, homoseksualizmu, moralności magów i niewolnictwa. Olbrzymim minusem było także potraktowanie po macoszemu tych szczegółów, które czytelnicy znali już z Trylogii…, a na których rozwinięcie liczyli, jak chociażby geneza krwawych kamieni i samej Gildii. Na dobrą sprawę, należycie potraktowany został jedynie wątek narodzin magii uzdrawiającej.
Niezbyt dobrze na tle Trylogii…, wypadły także magiczne pojedynki. Opisy wielkich bitw między armiami Kyralii i Sachaki sprowadzały się w zasadzie do relacjonowania stanu zapasów mocy ścierających się magów, od czasu do czasu upstrzonych lakonicznymi sprawozdaniami z kolejnych efektownych zgonów. Zdecydowanie lepiej prezentowały się pojedynki Soneii (szczególnie ten z Reginem) z Nowicjuszki, które opierały się przede wszystkim na przemyślanej taktyce i pomysłowości rywali.
Mimo tych wad, nie mam złudzeń, że książka może się podobać. Canavan do jednego kotła wrzuciła wszystkie charakterystyczne składniki ze swojej bestsellerowej trylogii, kondensując je do postaci jednego tomu. Szkoda tylko, że w tym kondensowaniu nie posunęła się o krok dalej, bo wadą jej dzieł wciąż pozostaje widoczne przegadanie. Całe zatrzęsienie niepotrzebnych akapitów, a do tego baaardzo luźno związany z historią Tessii wątek sachakańskiej rodziny, który tylko przy bardzo dobrych chęciach można uznać za niezbędny dla powieści. Pokaźne gabaryty powieści były także wyzwaniem dla drukarni – wyzwaniem, któremu nie podołała. Mój egzemplarz po krótkim czasie zaczął się rozklejać i po zakończeniu lektury kartki trzymają się w nim tylko na słowo honoru.
Reasumując, pani Canavan, niestety, nie tylko powtórzyła wszystkie swoje błędy, ale dołączyła także kilka innych, jak łamiące język imiona magów lub pomysł na kobieca utopię. Jeżeli jednak komuś w Trylogii Czarnego Maga nie przeszkadzało niepotrzebne rozdmuchanie historii, odlani z jednej formy bohaterowie oraz nieszczególnie zaskakująca fabuła, Uczennica Maga go nie zawiedzie. W zasadzie powieść tą traktować można jako tester – zamiast sięgać po całą trylogię, można przeczytać prequel i samemu zadecydować, czy warto wydawać pieniądze na kolejne tomy. Nie zmienia to jednak faktu, że po lekturze pozostał mi pewien cierpki posmak.
Mają na liście życzeń: 5
Mają w kolekcji: 32
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 32
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Uczennica Maga
Autor: Trudi Canavan
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Autor okładki: Steve Stone
Wydawca: Galeria Ksiażki
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 25 lutego 2009
Liczba stron: 830
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-925796-4-9
Cena: 43,90 zł
Autor: Trudi Canavan
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Autor okładki: Steve Stone
Wydawca: Galeria Ksiażki
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 25 lutego 2009
Liczba stron: 830
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-925796-4-9
Cena: 43,90 zł