» Film » FanFilmy » Treasure of the Shadows

Treasure of the Shadows


wersja do druku

Drzewka i trawka odeszły w cień

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Treasure of the Shadows
Zdecydowanie nie zaliczam się do ekspertów w temacie polskich produkcji fanfilmowych, jednak na podstawie tego, co udało mi się obejrzeć mogę stwierdzić, że ciężko wyłowić spośród rodzimej twórczości film, który stałby się kandydatem do podboju świata. Krypta się nie liczy.

W poniedziałek swoją premierę miał zapowiadany od jakiegoś czasu kolejny polski film fanowski, zatytułowany Treasure of the Shadows. Społeczność ostatnimi czas do wieści o powstawaniu kolejnych fanfilmów podchodzi dość sceptycznie, z uwagi na kilka kolejnych produkcji, które ostatecznie do skutku nie doszły (pomijając już aferę ze wspomnianą wcześniej Kryptą). Tym razem jednak informacja została odebrana z umiarkowanym i zdystansowanym optymizmem i mimo kilku obsuw podczas produkcji, autorom udało się nie zrazić do siebie fanów przed premierą.

Co do samego filmu mam mieszane uczucia. Akcja dzieje się 100 lat po Bitwie o Ruusan, z uwagi na to, jak twierdzą autorzy, że jest to okres w chronologii Gwiezdnych wojen jeszcze nie zapełniony. To dobrze, gdyż Treasure of the Shadows nie będzie, przynajmniej na razie, wcinał się w już istniejący kanon Star Wars. I tak dwóch Jedi wyrusza na nieznaną planetę by zbadać przyczynę pojawienia się w galaktyce nieznanych Republice statków. Zatem przybywają i wpadają na... zgadnijcie kogo.

Konstrukcja filmu nie jest niestety rewelacją. Przedstawione wydarzenia nie są całkowicie jasne, a twórcy widocznie postawili na to, że fani "będą wiedzieć" i jakoś zrozumieją. Efekt jest taki, że co mniej fanatyczni miłośnicy SW mogą się zgubić. Przydałoby się też nieco więcej własnej kreatywności, gdyż motywów zaczerpniętych z kanonicznych produkcji spod znaku Gwiezdnych wojen jest sporo, choć nie razi to przesadnie.

Występujących w TotS postaci jest kilka – wymyślone są na potrzeby filmu (widzowie nie doszukają się raczej nikogo z EU) i standardowo mamy tu dwóch Jedi (mistrza i ucznia) oraz dwóch Sithów (analogicznie). Na planie przewija się także kilku mistrzów Jedi oraz jeden interesująco, (w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu) zrobiony zielono-skóry obcy. Aktorom przydałby się co prawda choć skrócony kurs aktorski, gdyż gra była miejscami nieco sztywna, całość jednak wypada całkiem nieźle i można powiedzieć, że mieści się w normie.

Jako że postawiono sobie za zadanie omijania szerokim łukiem stereotypu fanfilmu Star Wars (naparzanina na lokalnym łonie przyrody), efektów specjalnych jest sporo, zaś zastosowania blue boxa na taką skalę jeszcze w polskich produkcjach nie widziałem. Naturalnie, nie jest to poziom ILM, jednak jak na film amatorski rezultat jest godny podziwu. Błędy są co prawda widoczne – prześwitujące postaci, drgania obrazu itp. – jednak na tym poziomie nie psują one ogólnego wrażenia, które jest pozytywne. Miecze oczywiście wykonane są wzorcowo, ale one przestały być już bolączką starwarsowych filmowców. Nadmieńmy, że walki wyglądają nieźle, choć składają się z raczej popularnych elementów, a miejscami są niestety ciut zbyt wolne – na pokazie na żywo nie zrobiłoby to wielkiej różnicy; w filmie niestety jest dość wyraźnie widoczne. Bez wątpienia w odbiorze zarówno walk, jak i całości filmu pomagają świetnie przygotowane kostiumy.

Dużo gorzej jest z dźwiękiem, co do realizacji którego można mieć spore zastrzeżenia i który niejednokrotnie utrudnia zrozumienie dialogów. Bardzo dobrze za to została dobrana muzyka – pasująca charakterem i klimatem.

Co ciekawe, Treasure of the Shadows zrealizowany został w języku angielskim, który to piękny anglosaski język kaleczony i masakrowany jest na niemal całej długości filmu. Doprawdy nie potrafię sobie wyobrazić powodów, dla których produkcja nie powstała w naszej słowiańskiej mowie – może poza przerostem ambicji. Czyżby autorzy celowali w publiczność międzynarodową? No cóż, w obecnym kształcie film z jednej strony jest trudniejszy w odbiorze dla polskich fanów, z drugiej zaś wywoła raczej pobłażliwy uśmiech na twarzach widzów spoza granic naszego kraju, jako że poprawna gramatyka i wymowa (o właściwym kładzeniu akcentu w słowach nawet nie wspominając) pozostają dla aktorów w sferze tajemnic jeszcze nie zgłębionych... Możliwe, że zabrakło funduszy na usługi anglisty (które to do najtańszych nie należą), gdyż budżet podobno i tak oscylował w granicach 7 tyś. złotych.

Ciężko jest tu wystawić jednoznaczną ocenę. W zależności komu na czym zależy, Treasure of the Shadows zostanie odebrany lepiej lub gorzej. Pomijając wymienione (jak i nie wymienione) mankamenty mi się film ogólnie rzecz biorąc podobał, choćby dlatego, że został zrealizowany odważnie i (na tyle na ile to możliwe) z rozmachem. Miejmy nadzieję, że grupa skierniewickich fanów będzie się dalej filmowo rozwijać.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Star Wars. Treasure of the Shadows
Reżyseria: Piotr Lisek, Krzysztof Stróżek
Scenariusz: Piotr Lisek, Krzysztof Stróżek
Obsada: Kamil Gackowski, Łukasz Grabczyński, Krzysztof Jagoda, Piotr Lisek, Wojciech Polec, Krzysztof Stróżek, Marcin Tokarski, Piotr Wasiak
Muzyka: John Williams, Jeremy Soule, Mark Griskey
Kraj produkcji: Polska
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 18 lutego 2008
Czas projekcji: 22 min.
Strona internetowa: www.tots.yoyo.pl/



Czytaj również

Fool's Errand
- recenzja
Fool's Errand
- recenzja
Knightquest
- recenzja
- recenzja
Harry Potter i Książę Półkrwi
Dwa w jednym to już tłok
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.