Transhumanizm
W działach: życie, nałka, fundom | Odsłony: 41(Miało być o R-konie, ale na razie nie mam ochoty. Po krótce - byłem, widziałem, było fajnie, chcę jeszcze raz :-))
Transhumanizm jest w modzie. To widać wszędzie - Avatar rozważany jako manifest transhmanizmu (raczej wbrew woli twórcy, który zapewniał, żę chce stworzyć film kolorowy i proekologiczny), w RPG poszukuje się wątków z tego nurtu, choćby wyciągnięte z komentarza Lucka do wpisu Sila z wczoraja - near-future dystopian transhuman sf (określenie ciekawe). Fajnie, tylko...
Po co go aż tyle? Rozumiem, moda, mody przychodzą i odchodzą, zostawiając po sobie na ogół trochę kiczu i śmieszności. Chociaż czasem odnoszę wrażenie, że transhumanizm nie jest już modą, ale oficjalnym poglądem fandomu.
Bleh. Czy nie można było wybrać czegoś bardziej osadzonego w rzeczywistości?
Tak, bliższego. Transhumanizm, tak jak cyberpunk (na którym bazuje), militarka, konwencja kosmiczna i cały sf nie ma zbyt dużego osadzenia w rzeczywistości. Tamte mają chociaż jakieś konkretne osiągnięcia, ot, choćby lądowanie na księżycu i sondy wysyłane poza granice Układu Słonecznego. Militarka w dowolnej postaci dalej nie zauważyła kilku pięknych rzeczy stosowanych od lat, usilnie lansując swoje (niemożliwe) rozwiązania. Dla przykładu, nikt nie zauważył jeszcze, że czołgi na polu bitwy są połączone siecią lokalną i wymieniają się kompletem danych taktycznych, nie tylko komendami głosowymi.
Za to co ma transhumanizm? Eee... yyy... Pinballa sterowanego myślą!
Fakt, wiele rzeczy związanych z nurtem transhumanizmu jest teraz na topie i wiele się robi w tym kierunku, ale brak jest konkretnych, mocnych osiągnięć. Np. kuracje genowe, jak już się ktoś odważy, prędzej czy później kończą się śmiercią pacjenta na skutek akcji autoimmunologicznej organizmu (czy to jeszcze można nazwać akcją autoimmunologiczną pozostawiam do oceny mądrzejszym ode mnie). Podobnie jest z BCI (które są dużo bliższe mojemu sercu i przy którym, jeśli Bóg da, będę wkrótce waflował), cybernetyką (w dalszym ciągu nie udało się sprawić, żeby zakończenia nerwowe po połączeniu z protezą się nie degenerowały, vel żeby nie trzeba było co raz wgryzać się głębiej), sztuczną inteligencją (wysłaną do śmietnika przez Rogera Penrose'a w książce Nowy umysł cesarza w 1989 roku, dostępną w Polsce i zrozumiałą również dla zwykłych ludzi) i wieloma, wieloma innymi.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia transhumanistyczna - etyka w nauce. Mój kochany nurt ma w zwyczaju rozgrzeszać wszystko co się robi pod jego szyldem. Dzisiaj dużo rzadziej przeżywa się takie moralne katusze jak doktor Edelman przed operacją na żywym sercu, a robi się rzeczy dużo gorsze, np. klonowanie. A zanim jakiś bucek zwyzywa mnie od katoli, podam swoje czysto świeckie i równie humanistyczne uzasadnienie - co zrobić z klonem? Przystosować go do społeczeństwa, czy może trzymać całe życie w laboratorium (co już jest nie-halo)? A jak wybierzemy lepszą opcję, to co z przystosowaniem do społeczeństwa i tekstem "Synku, jesteś klonem!"? Nie miałbym odwagi zrobić czegoś takiego drugiemu człowiekowi, zupełnie abstrahując od tego, czy ma duszę, czy nie i od problemów związanych z samym klonowaniem i jego (bliską zera) skutecznością.
Osobiście, wolę cyberpunk. Jest stary, wypalony, nikt już nie przykłada do niego naukowej miarki, ani nie stara się szukać w nim zbawienia świata, jest miły i swojski. Taka kolejna bajka w nibynaukowej otoczce, z tym, że dziś oczekuje się od niej właśnie bajkowości. I przy nim pozostanę, zamiast szukać jakiejś dziwnej, podszytej szemraną filozofią nakładki.