Tragikomiczna opowieść o tym, jak straciłem 2,5 godziny chroniąc zdechłego dzika przed niebezpieczeństwami:
W działach: Przygody | Odsłony: 491Polskie służby cywilne. Kontakt z nimi to gwarantowany brak satysfakcji albo zwrot pieniędzy...
Jadę sobie rowerem, patrzę: w trawie leży zdechły dzik. Nieduży. W zasadzie to dziczątko. A taki dzik, nawet mały, to poważna sprawa: w końcu mógłby przecież wyrosnąć na dużego. Albo być chory. Albo skłusowany. To trzeba zadzwonić. Dzwonię więc na alarmowy.
Ja: Dzień dobry! Chciałem zgłosić, że znalazłem martwego dzika,
Oni: O! Martwy dzik! Martwy dzik nawet mały to poważna sprawa! Dobrze pan robi dzwoniąc do nas! Właśnie na takie telefony czekamy! Pan powie, gdzie pan jest, gdzie on leży my się zaraz skontaktujemy z kimś, kto się tym zajmie!
Dobra. Podałem dane. Zgodziłem się nawet pilnować zwłok do przybycia specjalisty od dzików.
Czekam, czekam i czekam. Mija pół godziny. Nagle dzwoni telefon:
Oni: Halo? Tu policja! Podobno znalazł pan martwego dzika!
Ja: Zaprawdę, znalazłem!
Oni: Martwy dzik to poważna sprawa! Gratuluje postawy obywatelskiej! Już dzwonimy po kogoś, kto się tym zajmie! Proszę czekać!
Czekam, czekam, czekam dalej! Nagle dzwoni leśniczy:
On: Policja mówiła, że znalazł pan martwego dzika! Martwy dzik to poważna sprawa, zwłaszcza, jeśli jest mały! Proszę czekać! Już kontaktuje się z kimś, kto się nim zajmie.
Czekam więc cierpliwie.
Mija już półtorej godziny od rozpoczęcia akcji. Nagle telefon dzwoni ponowni:
Oni: Halo? Powiatowa inspekcja weterynaryjna! My po tego dzika! Otóż jesteśmy w tej Ciemnotce nigdzie go nie widzimy!
Ja: Ale ja nie jestem w Ciemnotce, tylko w Pomroku! Jesteście po niewłaściwej stronie rzeki!
Oni: Pan jest tym facetem na rowerze, na skarpie, przy cerkwi?
Ja: Ja żem to!
Oni: Zaprawdę, jesteśmy po niewłaściwej stronie rzeki! Proszę czekać!
Czekam kolejne pół godziny. Zabrali dzika.