» Blog » Tragikomiczna opowieść o tym, jak straciłem 2,5 godziny chroniąc zdechłego dzika przed niebezpieczeństwami:
18-07-2017 00:36

Tragikomiczna opowieść o tym, jak straciłem 2,5 godziny chroniąc zdechłego dzika przed niebezpieczeństwami:

W działach: Przygody | Odsłony: 491

Polskie służby cywilne. Kontakt z nimi to gwarantowany brak satysfakcji albo zwrot pieniędzy...

Jadę sobie rowerem, patrzę: w trawie leży zdechły dzik. Nieduży. W zasadzie to dziczątko. A taki dzik, nawet mały, to poważna sprawa: w końcu mógłby przecież wyrosnąć na dużego. Albo być chory. Albo skłusowany. To trzeba zadzwonić. Dzwonię więc na alarmowy.

Ja: Dzień dobry! Chciałem zgłosić, że znalazłem martwego dzika,

Oni: O! Martwy dzik! Martwy dzik nawet mały to poważna sprawa! Dobrze pan robi dzwoniąc do nas! Właśnie na takie telefony czekamy! Pan powie, gdzie pan jest, gdzie on leży my się zaraz skontaktujemy z kimś, kto się tym zajmie!

Dobra. Podałem dane. Zgodziłem się nawet pilnować zwłok do przybycia specjalisty od dzików.

Czekam, czekam i czekam. Mija pół godziny. Nagle dzwoni telefon:

Oni: Halo? Tu policja! Podobno znalazł pan martwego dzika!

Ja: Zaprawdę, znalazłem!

Oni: Martwy dzik to poważna sprawa! Gratuluje postawy obywatelskiej! Już dzwonimy po kogoś, kto się tym zajmie! Proszę czekać!

Czekam, czekam, czekam dalej! Nagle dzwoni leśniczy:

On: Policja mówiła, że znalazł pan martwego dzika! Martwy dzik to poważna sprawa, zwłaszcza, jeśli jest mały! Proszę czekać! Już kontaktuje się z kimś, kto się nim zajmie.

Czekam więc cierpliwie.

Mija już półtorej godziny od rozpoczęcia akcji. Nagle telefon dzwoni ponowni:

Oni: Halo? Powiatowa inspekcja weterynaryjna! My po tego dzika! Otóż jesteśmy w tej Ciemnotce nigdzie go nie widzimy!

Ja: Ale ja nie jestem w Ciemnotce, tylko w Pomroku! Jesteście po niewłaściwej stronie rzeki!

Oni: Pan jest tym facetem na rowerze, na skarpie, przy cerkwi?

Ja: Ja żem to!

Oni: Zaprawdę, jesteśmy po niewłaściwej stronie rzeki! Proszę czekać!

Czekam kolejne pół godziny. Zabrali dzika.

Komentarze


AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1

Jakże to tak to, bez fotki?

18-07-2017 17:41
Bakcyl
   
Ocena:
+2

Trzeba było po Obelixa posłać.

18-07-2017 21:34
earl
   
Ocena:
+1

Obelix nie je padliny tylko sam musi zabić zwierza.

19-07-2017 00:30
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+1

AdamWaskiewicz - lubisz epatowanie śmiercią? Widok św pamięci martwego dziczka pobudziłby Twe starcze zmysły? ;) 

19-07-2017 08:36
Bakcyl
   
Ocena:
+2

Ja bym go tam dla pewności wypchał siarką.

19-07-2017 10:48
bastos
   
Ocena:
+1
można było zdjąć skórę i na ławę po dwójniaka-w sam raz na dzikopolową biesiadę, ewentualnie jako zwierz do larpa o polowaniu, grając zgodnie z podręcznikowymi założeniami po godzinie nikt by nie zauważył, że się nie rusza, a wyobraźnia zrobiłaby swoje, jeśli starosta wygadany.
19-07-2017 12:53
dzemeuksis
   
Ocena:
+4
Byle starosta dzikowi nie sprosta.
19-07-2017 13:53
Kanibal77
   
Ocena:
+1

@zegarmistrz

Kolejny bzdurny przepis. Kłusownik by mięska nie zostawił, a jak padł sam z siebie, to już taka widać wola Matki Natury. 

Serio. Nie życzę sobie, żeby za moją kasę ktoś kupował wachę i ruszał w sukurs zdechłemu dzikowi.

A jeśli było to przy drodze, a skoro jechałeś na rowerze i niedaleko była cerkiew, to dedukuję, że pewnie tak, to na 90% przejście do zaświatów zwierzakowi umożliwiło jakieś autko. Sam mieszkam na wsi i jakiś czas temu widziałem jak w biały dzień, dzik, beztrosko niczym pan na włościach, przechodzi przez szosę.

Jeśli irytuje Cię opieszałość i ogólna ciamajdowatość służb egzekwujących durny, stworzony do robienia wałków przepis, dam Ci pewną wskazówkę jak zinterpretować sytuację- ludzie, którzy przez 2,5 godziny organizowali ewakuację zdechłego dzika, stali się bogatsi o niecałą 1/3 dniówki, w związku z czym oni w przeciwieństwie do Ciebie poirytowania nie odczuwali.

 

19-07-2017 20:08
zegarmistrz
   
Ocena:
+2

Kanibal77: po pierwsze źle postrzelone, np. w wyniku rykoszetu lub trafione w żołądek zwierze może żyć jeszcze nawet i kilka godzin przed śmiercią nim zdechnie, nierzadko oddalając się na znaczne odległości. Po drugie: samochody nie poruszają się ścieżkami rowerowymi. Rowery natomiast nie potrącają śmiertelnie dzików. Nawet takich niedużych. Po trzecie: nie powiem, kto jest durny, ale na pewno nie akurat ten przepis. Ty wiesz, jakie straty by były, gdyby np. okazało się, że pod bokiem mieliśmy np. niewykryte ognisko pomiotu świń? A jak chcesz sprawdzić stan zwierząt leśnych, jeśli nie badając padlinę i prowadząc odstrzał kontrolowany? Zawołać je, żeby same zgłaszały się do weterynarza?

21-07-2017 00:48
Kanibal77
   
Ocena:
+2

Tak, ogniska pomiotu świń to spory problem. Taki pomiot świń jak zorganizuje sobie ognisko, narobi syfu i ani myśli sprzątnąć paczki po szlugach i czipsach i butle po browarze.

I zawsze myślałem, że odstrzały kontrolowane zleca Weterynarz Wojewódzki kołom łowieckim PO oszacowaniu liczebności pogłowia danego gatunku zwierzyny łownej. 

A przepis jest bzdurny, skoro zamiast paru fachowców, którzy powinni trzymać rękę na pulsie, pozwala na utrzymywanie rzeszy darmozjadów.

Też sytuacja w której musisz pomagać komuś komu płacisz podatkiem jest kuriozalna. Czy jak wynajmujesz ekipę, żeby Ci otynkowali dom, wyobrażasz sobie sytuację, żeby majster prosił Cię o targanie worów z tynkiem, bo chłopakom ciężko. To byś mu wtedy rzekł ,,To wywal pan tych i zatrudnij takich, którzy te wory poprzenoszą!,, prawda?

21-07-2017 07:52
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+1

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.