» Recenzje » Toromorze

Toromorze


wersja do druku
Toromorze
Jeżeli zastanawialiście się, co mogło wyniknąć z połączenia pociągów i wielkich, przypominających zbyt mocno wyrośnięte szczury kretoryjów, to nie mogliście trafić lepiej – China Miéville zaprasza do zaskakującego świata Toromorza.

Sham przypadkiem – ani szczególnie szczęśliwym, ani szczególnie pechowym – trafił na pokład Medesa, kretownika, który wyruszył na kolejne polowanie. Chłopiec jest pomocnikiem lekarza, ale wie, że droga medyka nie jest dla niego. Zastanawia się, kim chciałby zostać: może harpunnikiem? Może odzyskiwaczem? Nie wie jeszcze, że jego losy pogmatwają się tak bardzo, iż to nie on będzie podejmował tę niezwykle ważną decyzję.

Prawdopodobnie największą zaletą Toromorza jest spójność wizji, jaką China Miéville dzieli się z czytelnikami. I nie chodzi o to, że fabuła rozwija się zgodnie z wewnętrzną logiką stworzonego przez pisarza świata (tak jest w istocie, ale to zaledwie czubek góry lodowej), czy o bohaterów postępujących zgodnie z czytelnymi dla odbiorcy kodeksami. Autor Blizny zadbał o wzajemne dopasowanie wszystkich najmniejszych elementów swojego najnowszego tekstu – Toromorze to obraz kompleksowy i zamknięty. Miłośnikom prozy Miéville'a prędzej przywiedzie na myśl mroczne, doskonale rozplanowane Miasto i Miasto niż szalonego, nieuporządkowanego Krakena.

Zacznijmy od tego, co porazi czytelnika na samym początku, czyli tytułowego morza torów. Świat stworzony przez pisarza okazuje się mroczną wizją przyszłości: ogromne pustynne połacie ziemi zamieszkują zmutowane kretoryje i kretoszczury, a ludzie mogą żyć tylko dzięki polowaniu na nie. Te nieskończone łowy umożliwiają rozsiane wszędzie gęste sieci torów kolejowych – kapitanowie kolejnych pociągów rekrutują doświadczonych harpunników i raz po raz wyruszają w bój. Miéville doskonale połączył w Toromorzu dwa przeciwstawne prądy estetyczne: obraz potężnych maszyn mknących w dal, które od lat fascynują zarówno małe dzieci, jak i dorosłych miłośników kolei, zestawił z wątkiem pierwotnych drapieżników-olbrzymów. W efekcie otrzymał krainę tyleż piękną, co niebezpieczną, a przy tym bardzo oryginalną – jedyną powieścią jaką sobie przypominam, w której wykorzystanie banalnych w gruncie rzeczy rekwizytów dało tak spektakularny rezultat jest Vertical (u Miéville'a są to tory, u Kosika pionowe liny).

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zresztą tytuł tej doskonałej polskiej książki przywołałem nie bez powodu – chciałem zwrócić uwagę na to, że u Kosika fabuła pozostaje w idealnej symbiozie ze światem przedstawionym. Ciężko mówić w przypadku Verticalu o sztafażu – historia i uniwersum splecione zostały w uścisku symbiozy tak głębokim, że próba jego rozerwania pozbawiona byłaby jakiegokolwiek sensu. Słynna brzytwa Lema nie znalazłaby użycia. To samo rozumowanie można odnieść do Tormorza. Miéville w ramach wykreowanego świata osadził kilka opowieści, które doskonale z nim harmonizują: wkraczający powoli w dorosłość chłopiec poszukuje własnej drogi przemierzając kolejne kilometry i podejmując decyzje na moment przed zwrotnicą, dwójka dzieci kontynuuje misję rodziców i próbuje odnaleźć początek – lub koniec – otaczającego je bezkresu torowisk, a ambitna pani kapitan w ahabowskim wątku podąża za swoim olbrzymim kretoryjem. Dzięki doskonałemu rozplanowaniu fabuły i dopasowaniu jej do realiów Toromorza czytelnik poznaje najnowszy świat Miéville'a bez przydługich wykładów na temat jego historii – jego opis jest opowieścią sam w sobie. Opowieścią, dodajmy, intrygującą i ciekawą.

Warto wspomnieć o tym, że najnowsza powieść Miéville prawdopodobnie najwięcej frajdy sprawi nieco młodszemu czytelnikowi. Najważniejsi bohaterowie to dzieci, jedną z postaci pobocznych jest oswojony odważny nietoperz Dzionek, a opisy pełnych emocji potyczek z piratami z pewnością będą najbardziej ekscytujące dla tych odbiorców, którzy jeszcze niedawno sami marzyli o zostaniu postrachem mórz. W Toromorzu jest kilka mocniejszych scen (przyjaciołom Shama zdarza się nawet upić), ale generalnie rzecz biorąc Miéville nie epatuje przemocą. Nie oznacza to jednak, że dojrzały czytelnik nie znajdzie tutaj nic dla siebie: tylko on będzie w stanie osadzić powieść w nieco szerszych ramach (porównując wątek kapitan Naphi z głównym wątkiem Moby Dicka, czy rozkoszując się scenami, w których kretoryje wyłaniają się z ziemi niczym czerwie z Diuny) i docenić jeden wyjątkowo ciekawy pomysł światotwórczy (filozofie, które stają się sensem życia dla dowódców kretowników).

Toromorze to powieść, która ugruntowuje pozycję Miéville'a jako autora rzeczy niezwykłych, oryginalnych, zapadających w pamięć. I choć nie poraża ani szczególnie skomplikowaną fabułą, ani wielowymiarowymi bohaterami, to zdecydowanie warto ją przeczytać – choćby dla niezapomnianych wrażeń estetycznych.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Toromorze (Railsea)
Autor: China Miéville
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: 24 listopada 2014
Liczba stron: 421
Oprawa: miękka
Format: 135x205 mm
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Ambasadoria
Słowo "język" znaczy "świat"
- recenzja
La Revolution
Wyróżnienie w konkursie Quentin 2011
Kraken - China Miéville
Bóg zakonserwowany w formalinie
- recenzja
Kraken - China Mieville
Dwie londyńskie apokalipsy
- recenzja
Miasto i Miasto - China Mieville
Absurdalny realizm czy realistyczny absurd?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.