» Recenzje » Tom Clancy's EndWar

Tom Clancy's EndWar

Tom Clancy's EndWar
Kiedy Ubisoft zapowiedział rozpoczęcie prac nad nową grą sygnowaną nazwiskiem Toma Clancy’ego, branżowe portale i czasopisma regularnie donosiły, że nadchodzący tytuł będzie - według zapewnień twórców, rzecz jasna - produkcją przełomową i rewolucyjną. Obiecywano naprawdę wiele, rzec by można, że przysłowiowe „cuda na kiju”. W EndWar mieliśmy ujrzeć pierwszy sprawnie działający system sterowania grą za pomocą głosu, podziwiać piękną grafikę, dać się porwać wykreowanej przez popularnego pisarza, wciągającej fabule oraz doświadczyć rozgrywki najwyższych lotów. Całkiem sporo zachęcających obietnic, czyż nie? Pojawia się jedno ważne pytanie – czy autorom gry udało się podołać wszystkim postawionym przez sobą wyzwaniom oraz spełnić wszystkie obietnice?

W (nie)odległej przyszłości, w (nie)odległej krainie…

Na pierwszy ogień pójdzie to, co najbardziej rzuca się w oczy podczas szybkiego spojrzenia na grę – nazwisko znanego amerykańskiego pisarza powieści sensacyjnych, niejakiego Toma Clancy’ego, w tytule oraz charakterystyczne logo w postaci ludzika dzierżącego giwerę. Pisarz ten na rynku elektronicznej rozgrywki obecny jest od 1996 roku, a znany jest z tworzenia teł fabularnych do produkcji, takich jak na przykład serie: Rainbow Six, Ghost Recon, Splinter Cel.

Od gry, która jest sygnowana nazwiskiem człowieka mającego duże doświadczenie w pisaniu ciekawych, intrygujących historii oczekiwałem naprawdę solidnej, wciągającej fabuły. Tymczasem jest zupełnie inaczej.

Przenieśmy się w czasie o dekadę w przyszłość. Jest rok 2020. Świat zostaje podzielony na wpływy trzech mocarstw – Stanów Zjednoczonych, Federacji Europejskiej oraz Rosji. Sytuacja jest bardzo napięta, gdyż wyżej wspomniane państwa, delikatnie mówiąc, nie darzą się zbytnią sympatią. Na domiar złego, kilka lat wcześniej, w roku pańskim 2016, miał miejsce atak nuklearny na Arabię Saudyjską, w wyniku którego sześć milionów ludzi zakończyło żywot, a, co gorsza, zapasy ropy naftowej się skończyły. Cena za baryłkę podskoczyła horrendalnie.
Znamy już przyczynę niechęci trzech stron konfliktu – jak zwykle poszło o pieniądze. Wróćmy więc do tematu przyszłości, czyli 2020 roku. Wrogie nastoje sięgają zenitu. Aby rozpętała się wojna, wystarczył impuls. Tak się niefortunnie złożyło, że amerykański prom kosmiczny, biorący udział w kosztownym projekcie „Gwiazda Wolności” został zniszczony podczas startu. To była iskra powodująca gwałtowny wybuch. Wybuch III Wojny Światowej.

Mało oryginalne, nie sądzicie? Temat III Wojny Światowej był wałkowany już wiele razy, a Tom Clancy w swoim EndWar nie wyciska z niego nic naprawdę świeżego. Szkoda też, że wszystkie wydarzenia fabularne rozgrywają się podczas kilku pierwszych misji, pełniących rolę samouczka (ta część gry zatytułowana jest „Preludium Wojny”). Właściwa kampania („III Wojna Światowa”) to tylko następujące jedna po drugiej potyczki, dla których fabuła gry stanowi jedynie tło, a posklejane są z nią za pomocą narracji komentującej sytuacje na mapie. Owa narracja wciąga jak odkurzacz. Jak trzydziestoletni, rozklekotany, rozlatujący się, radziecki odkurzacz.

StartWar


Będąc już w temacie kampanii, trzeba skupić się na samym prowadzeniu wojny oraz elementach składających się na rozgrywkę w EndWar.

Swoje batalie w III Wojnie Światowej rozpoczniemy od wyboru strony konfliktu. Oto krótka charakterystyka grywanych armii.


  • Joint Strike Force (Połączone Siły Uderzeniowe – armia Stanów Zjednoczonych) – oddziały powstałe z najlepszych, świetnie wyszkolonych jednostek marines. Żołnierze JSF są mistrzami w kamuflażu – ich technologia zwana „stealth” pozwala być im niemal niewidzialnym. Ponadto mogą poszczycić się niezłymi robotami bojowymi.
Ich motto to: „Wysoka skuteczność. Niska wykrywalność”, czyli wybuchowe połączenie.

  • Enforcers Corps (siły Federacji Europejskiej) – elitarne jednostki składające się w oddziałów wszystkich krajów Europy. Ci opanowani i dokładni żołnierze świetnie radzą sobie w warunkach miejskich. Posiadają też technologie wojny elektronicznej i energetycznej. Korpusy Enforcers są najszybciej przemieszczającymi się jednostkami w świecie EndWar.


  • Brygada Gwardii Specnazu – zdeterminowani, zabójczy, bez skrupułów. Skupiają się na ciężkiej broni. Ich cechą charakterystyczną jest ruska myśl techniczna, która przejawia się w tym, że kreatywni Rosjanie modyfikują swoje maszyny wedle własnego widzimisię, sprawiając, że są naszpikowane wszelkiego rodzaju karabinami, a przez to jeszcze bardziej zabójcze.


Gdy przyszło mi wybierać stronę konfliktu, którą wspomogę moim strategicznym „geniuszem”, wybrałem Rosję. Dlaczego? Podczas misji samouczka rozbawiły mnie komentarze moich wirtualnych towarzyszy, a także przypadł mi do gustu pomysł rosyjskiej myśli technicznej. W rzeczywistości wybór armii prawie na nic nie wpływa. Co prawda w teoretycznym opisie każda strona prezentuje się inaczej, lecz w praktyce gra nimi jest niemalże identyczna. Jeśli komuś przyszło go głowy, że próbując gry każdą armią wydłuży i odświeży sobie rozgrywkę, muszę uprzedzić, że działanie to nie przyniesie wielkich rezultatów.

Jednostki


Każda z armii posiada takie same jednostki, których łącznie jest siedem: strzelcy, saperzy, czołgi, wozy pancerne (BWP), artyleria, śmigłowce oraz wóz dowodzenia. Zależności między nimi są bardzo sztywne i nic nie sprawi, że to się zmieni. Realizm rozgrywki mocno na tym cierpi. Helikopter zawsze pokona czołg, ale oberwie od pancernika BWP, natomiast pancernik zostanie pokonany bez problemu przez saperów, którzy zostaną wykoszeni ogniem strzelców. Artyleria jest skuteczne przeciw wszystkim rodzajom przeciwników (poza śmigłowcami), jednakże sprawdza się tylko na długich dystansach. Z bliska jest wrażliwa na ogień nieprzyjaciół. Wóz dowodzenia daje sobie radę z latadłami, lecz z bliska jest podatny na ostrzał.

Oprócz standardowych jednostek możemy wezwać jednostki wsparcia, lecz one pozostają poza kontrolą gracza.

Ciekawym bajerem jest Broń Masowego Rażenia. Kiedy zdolności bojowe którejś armii się osłabiają, do akcji wkracza BMR. Przegrywający używa BMR, która dosłownie zmiata przeciwnika z powierzchni ziemi. Widoczne objawy użycia tej potężnej zabawki to wrażenie, że cały świat się rozpływa i ucieka nam sprzed oczu, a gdy obraz już się ustabilizuje – obfite żniwa białego pana z kosą.

Misje


Na samym początku muszę wyjaśnić pewne pojęcie, wokół którego kręci się większość misji – Stacja Przekaźnikowa. Owo ustrojstwo pojawia się na każdej mapie w liczbie kilku sztuk. Albo bezpośrednio stanowi obiekt, o który toczy się walka, albo jest tylko swego rodzaju „bonusem”. Za pomocą stacji przekaźnikowych można wzywać wsparcie w postaci zwiadu, nalotu lub broni elektronicznej, unieruchamiającej pojazdy.

Zadanie, jakie przed graczem stawia EndWar możemy podzielić na cztery kategorie:
  • szturm – zwyczajna eksterminacja przeciwnika;

  • oblężenie – jedna ze stron przejmuje główną stację przekaźnikową i usiłuje ją utrzymać, a strona atakująca robi wszystko, aby ją odbić;

  • sabotaż – należy zniszczyć ponad połowę celów, które druga strona konfliktu, próbuje je za wszelką cenę ochronić;

  • podbój – przejmij i utrzymaj ponad połowę stacji przekaźnikowych.


Wykonując misje na pewno zauważysz, że sterowanie wojskiem jest bardzo uproszczone i ogranicza się do kilku prostych, raczej podstawowych komend. Co więcej, liczba jednostek, które mogą rezydować na Twoim wirtualnym polu bitwy jest mocno zminimalizowana. Maksymalnie gra pozwala mieć dwunastu podwładnych. Tutaj nie ma miejsca na skomplikowane taktyki, godne Napoleona. Zagorzali maniacy gier strategicznych będą pluć sobie w brodę, że często nie będą w stanie zrealizować swojej własnej strategii, lecz będą zmuszeni do rozgrywanie bitw tak, jak życzyli sobie tego twórcy.

Teatr Wojny


Oprócz kampanii twórcy gry przygotowali dla nas jeszcze dwa (a właściwie można powiedzieć, że trzy) tryby gry.

Pierwszy z nich to tradycyjna potyczka. Możemy walczyć na dowolnej mapie bez obaw, że jeśli przegramy, nasza potęga ucierpi. W potyczce postrzelamy do sztucznej inteligencji komputera oraz do żywych przeciwnikaów przez Internet, więc tak jakby 2in1. Gra przeciwko AI jest praktycznie tym, co kampania. Nie uświadczymy tu tylko przerywników, próbujących skleić batalie z marną fabułą.

Drugim, ciekawszym trybem multiplayerowym jest Teatr Wojny. Praktycznie walka w dalszym ciągu jest taka sama, lecz tym razem wyniki bitew zapisywane są w rankingach.

Oprawa audio-wizualna


Trudno mi jednoznacznie ocenić dźwięki w grze. Z jednej strony, tak jak już wcześniej napisałem, komentarze narratora między misjami są nudne i próbują skleić misje w fabułę. W dodatku, gdy po którymś z kolei zwycięstwie nad amerykańskimi Joint Strike Force usłyszałem znów ten sam komentarz: „Oto amerykański sen. Prawdziwy koszmar” (wypowiedziane z dźwięcznym rosyjskim akcentem) lekko mnie to zirytowało, ale nie stanowi jakiegoś poważnego defektu. Z drugiej strony, kiedy używamy systemu kontroli jednostek głosem, (o którym troszkę później) meldunki wirtualnych podkomendnych sprawiają, że w ogniu walki czujesz się jak prawdziwy generał (jednostka mówi, jaka jest sytuacja, gracz jej odpowiada).

Do grafiki w Tom Clancy’s EndWar nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Jest to bardzo ładnie wykonane 3D. Podoba mi się praca kamery. Nie jest to tradycyjny widok z lotu ptaka, jaki zazwyczaj stosowany jest w grach strategicznych. W EndWar pole bitwy obserwujemy z perspektywy wybranej jednostki, co w połączeniu ze starannie wykonanymi modelami, ładną animacją, efektownymi wybuchami wygląda naprawdę super. Spowodowanie i oglądanie w tak ładnej grafice „małego” zamieszania walkami zbrojnymi przed Białym Domem w Waszyngtonie to naprawdę przyjemna rzecz. Jak dla mnie bomba (atomowa, gwoli ścisłości).

Szeregowy komputer! Czterdzieści pompek!


Na koniec zostawiłem sobie opis systemu Fonix, sterowania głosem, zapowiadanego jako rewolucja na rynku gier komputerowych. Odpowiedź na zadane na początku artykułu pytanie brzmiące „Czy Fonix działa?” odpowiedź brzmi „Tak, zazwyczaj działa”. Sterowanie głosem funkcjonuje całkiem nieźle, lecz czasem myli komendy, numery jednostek. Używanie Fonixa jest bardzo proste i intuicyjne. Wciskasz spacje, a na ekranie pojawiają się dostępne rozkazy. Nie jest ich zbyt wiele, dzięki czemu trudno się pogubić. Wydawanie rozkazów swoim wirtualnym towarzyszom broni to świetna zabawa. Możesz się poczuć jak prawdziwy dowódca, gdy żołnierze wykonują dokładnie to, co powiesz. Możesz się także poważnie zirytować, gdy w decydującym momencie pomylą rozkazy, a to zdarza im się dość często.

System Fonix ma w sobie bardzo duży potencjał. Co prawda, obecnie jest zawodny, lecz jeśli nie zostanie porzucony, a rozpoczną się prace mające go dopracować, za parę lat będziemy, być może, mogli zagrać w naprawdę dobre gry sterowane głosem.

End(of)War – podsumowanie


Reasumując – Tom Clancy’s EndWar od strony technicznej jest naprawdę bardzo dobry. Posiada ładną grafiką, ze szczegółowymi modelami, efektownymi wybuchami, dokładnymi animacjami. Mapy też są niczego sobie, a wspomniana wyżej walka w realistycznych lokacjach, tak jak Biały Dom w Waszyngtonie, Paryż bądź Moskwa liczą się grze tylko na plus.

System sterowania głosem (Fonix) sprawia, że Tom Clancy’s EndWar potrafi dać bardzo dużo satysfakcji i pozwala nam się wczuć w prawdziwego dowódcę wojskowego. Co prawda, czasem zawodzi i myli komendy, co potrafi zirytować, lecz mimo to daje dużo frajdy.

Gra gorzej prezentuje się w aspekcie merytorycznym, czy zawartości strategii w RTSie. Jest mocno uproszczona. Do dyspozycji mamy ograniczoną liczbę wirtualnych podkomendnych, nad którymi sprawujemy kontrolę za pomocą niezbyt rozbudowanej listy krótkich komend.

Relacje między jednostkami są ściśle ustalone, na czym cierpi realizm rozgrywki. Na polu bitwy często nie ma miejsca na własną strategię. Trzeba rozegrać batalię mniej więcej tak, jak zażyczyli sobie tego twórcy. Zapaleni fani gier RTS mogą być zawiedzeni i czuć niedosyt.

Na koniec chciałbym jeszcze ponarzekać na wydanie (co nie wpłynie na oceną końcową): zwykłe pudełko DVD i czarnobiały świstek (pełniący rolę instrukcji) to chyba nie najlepsze opakowanie dla gry określanej jako przełomowa.

Pomimo wypisanych tutaj wielu wad i uproszczeń, Tom Clancy’s EndWar to dobra gra, która dostarczyła mi wiele rozrywki. Pod względem samej rozgrywki oceniłbym ją na 6, lecz ratuje ją system sterowania głosem (+1 pkt.) oraz należy się jej plus za ładną grafikę.


PS. Spragnionym wydawania rozkazów głosem, którym nie wystarczy Tom Clancy’s EndWar z pomocą może przyjść program Say 2 Play: Weapon of Voice. Narzędzie to obsługuje obecnie ponad 150(!) tytułów gier. Co prawda, jest mniej dokładne od Fonixa, lecz spróbować zawsze warto. Listę obsługiwanych gier oraz darmowy, 7-dniowy trial znajdziecie na stronie http://www.say2play.com.

A oto nasz Polterowy gameplay z gry:



Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.5
Ocena recenzenta
5.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Tom Clancy's EndWar
Producent: UbiSoft
Wydawca: UbiSoft
Dystrybutor polski: UbiSoft
Data premiery (świat): 3 kwietnia 2009
Data premiery (Polska): 3 kwietnia 2009
Wymagania sprzętowe: Core 2 Duo 2.4 GHz, 2 GB RAM, karta graficzna z 512 MB, 10 GB HDD, Windows XP/Vista
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: endwargame.us.ubi.com/
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 99,90 zł



Czytaj również

Tom Clancy's EndWar
Konsolowe starcie mocarstw
- recenzja

Komentarze


Gruszczy
   
Ocena:
0
Kurde, w gry nie grywam, ale jestem pod wrażeniem częstotliwości aktualizacji w dziale. Tak trzymać chłopaki :-)
01-06-2009 20:06
ashmourne
   
Ocena:
0
staramy się :-]
01-06-2009 21:50
Czarny
   
Ocena:
0
Dziękujemy ;).

Miło, że ktoś to docenia.
02-06-2009 11:53

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.