To the Moon
Obecnie rynek gier można z grubsza podzielić na dwie grupy: do pierwszej należą produkcje nastawione na zysk, które zachwycają grafiką, wykorzystując pełnię możliwości dzisiejszych komputerów i wymagają wielomilionowych budżetów. Natomiast drugą tworzą gry indie oraz projekty powstałe dzięki crowdfundingowi (na przykład w serwisie Kickstarter). To the Moon, studia Freebird Games, należy do tej ostatniej.
Pierwszym co zwraca uwagę po włączeniu gry, to dwuwymiarowa, częściowo ręcznie malowana grafika, przypominająca tę ze starych japońskich gier cRPG – rzecz rzadko spotykana w erze hiperrealistycznych produkcji jak Crysis 3. Oprawa na pierwszy rzut oka wydaje się nietypowa, jak gdyby gracz został z powrotem przerzucony kilkanaście lat wstecz, ale wraz z rozwojem rozgrywki przestaje to mieć jakiekolwiek znaczenie – taka oprawa wystarczy, by idealnie zilustrować niezwykle emocjonalną i smutną historię. Dla częściej grających w "indyki" to w ogóle nie powinienem być problem – coraz więcej i więcej gier cRPG ma podobny wygląd.
Fabuła koncentruje się na pracy dwojga doktorów, Eve Rosalene oraz Neila Wattsa, zatrudnionych w Sigmund Corp. Zajmują się oni wnikaniem oraz ingerencją we wspomnienia swoich umierających pacjentów po to, aby pozwolić im choćby w wyobraźni spełnić największe marzenia. W To the Moon zajmują się sprawą Johnny'ego Wylesa, który pragnie… polecieć na Księżyc. Manewrując w kadrach z jego przeszłości, gracz poznaje motywacje tego bohatera i układa kolejne elementy układanki, próbując ziścić marzenie staruszka. Całość rozgrywki polega na przemieszczaniu się po małych, zamkniętych lokacjach, poznawaniu historii Johnny'ego i rozwiązywaniu prostych zagadek logicznych – to nie gra, która ma zachwycać złożonością gameplayu. Choć trzeba przyznać, że sam sposób narracji i przeżywania historii wstecz jest dość pomysłowy.
Skromny interfejs podkreśla równie oszczędna muzyka – poza nią i nielicznymi odgłosami otoczenia gracz nie usłyszy nic, ponieważ gra jest całkowicie niema, a wszystkie wypowiedzi bohaterów to przeklikiwany tekst w chmurkach. Wracając do samej muzyki: w To the Moon podkład tworzy praktycznie samo pianino. Zaledwie jeden instrument kreuje momentami dojmującą atmosferę smutku i refleksji, podkreślając wydarzenia dziejące się na ekranie. Czasami nie potrzeba olbrzymich orkiestr ani słynnych zespołów, wystarczy pomysł i dopasowanie dźwięków do sytuacji oraz nastroju – wtedy muzyka staje się potężnym narzędziem pomagającym w immersji w świat gry, co potęguje odczucia gracza. Kan Gao wykonał pod tym względem niesamowitą pracę.
Nie oznacza to jednak, że To the Moon należy do produkcji depresyjnych. Najobfitszym źródłem humoru jest tu relacja głównych bohaterów: doktorów Ewy i Neila. Obecność mnóstwa gagów sytuacyjnych, a także odwołań do innych gatunków i słynnych wytworów kultury (między innymi walka z wiewiórką, odgrywanie Son Goku przez Neila, cytaty) rozluźnia atmosferę oraz reguluje napięcie w grze. Na sporą dawkę uroku, jaką kryje ta produkcja, składają się również często absurdalne zachowania mężczyzny i jego oraz Ewy wzajemne dogryzanie. Równolegle do historii Johnny'ego i River (jego żony) autorzy przedstawiają także fakty z życia badaczy, nakreślają ich przeszłość i problemy, sygnalizując graczom elementy, które mogą zostać rozwinięte w następnym epizodzie ich przygody, A Bird Story, mającej się ukazać w połowie 2013 roku.
O ile nie zaobserwowałem problemów z grą i rozgrywką (poza kilkukrotnym przełączeniem na tryb okienkowy z niewiadomych przyczyn), to kilka słów krytyki należy się polskiemu dystrybutorowi. Opisanie polskiej wersji To the Moon jako "kinowej" jest dezorientujące – nie pojawiają się tu żadne wypowiedzi, pod które można by podłożyć napisy; jedynymi dialogami są chmurki z tekstami. Zastanawiającym zabiegiem jest również zmuszenie gracza do polskiej wersji gry – nigdzie nie ma opcji zmiany języka. Z kolei w kilku miejscach pojawia się tekst oryginalny zamiast przetłumaczonego na polski. Również do przekładu kilkukrotnie można mieć zastrzeżenia, zwłaszcza jeśli chodzi o składnię pojawiających się fraz czy dosłownie przetłumaczenie punów. To jednak bardzo drobne mankamenty, które nieznacznie wpływają na ocenę końcową.
To the Moon to jedna z niewielu tak poruszających i dopracowanych pod względem klimatu gier, z jakimi się spotkałem. Blisko jej do napakowanego uczuciami, interaktywnego filmu, w którym gracz, jako widz, przeżywa bardzo emocjonalną, choć krótką (ledwie około czterech godzin) historię, nie mogąc wpłynąć na jej przebieg.
Plusy:
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
____________________________
Graficzny oldschool
Pierwszym co zwraca uwagę po włączeniu gry, to dwuwymiarowa, częściowo ręcznie malowana grafika, przypominająca tę ze starych japońskich gier cRPG – rzecz rzadko spotykana w erze hiperrealistycznych produkcji jak Crysis 3. Oprawa na pierwszy rzut oka wydaje się nietypowa, jak gdyby gracz został z powrotem przerzucony kilkanaście lat wstecz, ale wraz z rozwojem rozgrywki przestaje to mieć jakiekolwiek znaczenie – taka oprawa wystarczy, by idealnie zilustrować niezwykle emocjonalną i smutną historię. Dla częściej grających w "indyki" to w ogóle nie powinienem być problem – coraz więcej i więcej gier cRPG ma podobny wygląd.
Fabularnie ciekawie
Fabuła koncentruje się na pracy dwojga doktorów, Eve Rosalene oraz Neila Wattsa, zatrudnionych w Sigmund Corp. Zajmują się oni wnikaniem oraz ingerencją we wspomnienia swoich umierających pacjentów po to, aby pozwolić im choćby w wyobraźni spełnić największe marzenia. W To the Moon zajmują się sprawą Johnny'ego Wylesa, który pragnie… polecieć na Księżyc. Manewrując w kadrach z jego przeszłości, gracz poznaje motywacje tego bohatera i układa kolejne elementy układanki, próbując ziścić marzenie staruszka. Całość rozgrywki polega na przemieszczaniu się po małych, zamkniętych lokacjach, poznawaniu historii Johnny'ego i rozwiązywaniu prostych zagadek logicznych – to nie gra, która ma zachwycać złożonością gameplayu. Choć trzeba przyznać, że sam sposób narracji i przeżywania historii wstecz jest dość pomysłowy.
Muzycznie wybitnie
Skromny interfejs podkreśla równie oszczędna muzyka – poza nią i nielicznymi odgłosami otoczenia gracz nie usłyszy nic, ponieważ gra jest całkowicie niema, a wszystkie wypowiedzi bohaterów to przeklikiwany tekst w chmurkach. Wracając do samej muzyki: w To the Moon podkład tworzy praktycznie samo pianino. Zaledwie jeden instrument kreuje momentami dojmującą atmosferę smutku i refleksji, podkreślając wydarzenia dziejące się na ekranie. Czasami nie potrzeba olbrzymich orkiestr ani słynnych zespołów, wystarczy pomysł i dopasowanie dźwięków do sytuacji oraz nastroju – wtedy muzyka staje się potężnym narzędziem pomagającym w immersji w świat gry, co potęguje odczucia gracza. Kan Gao wykonał pod tym względem niesamowitą pracę.
Nastrojowo-humorystycznie
Nie oznacza to jednak, że To the Moon należy do produkcji depresyjnych. Najobfitszym źródłem humoru jest tu relacja głównych bohaterów: doktorów Ewy i Neila. Obecność mnóstwa gagów sytuacyjnych, a także odwołań do innych gatunków i słynnych wytworów kultury (między innymi walka z wiewiórką, odgrywanie Son Goku przez Neila, cytaty) rozluźnia atmosferę oraz reguluje napięcie w grze. Na sporą dawkę uroku, jaką kryje ta produkcja, składają się również często absurdalne zachowania mężczyzny i jego oraz Ewy wzajemne dogryzanie. Równolegle do historii Johnny'ego i River (jego żony) autorzy przedstawiają także fakty z życia badaczy, nakreślają ich przeszłość i problemy, sygnalizując graczom elementy, które mogą zostać rozwinięte w następnym epizodzie ich przygody, A Bird Story, mającej się ukazać w połowie 2013 roku.
Słabiej dystrybutorsko…
O ile nie zaobserwowałem problemów z grą i rozgrywką (poza kilkukrotnym przełączeniem na tryb okienkowy z niewiadomych przyczyn), to kilka słów krytyki należy się polskiemu dystrybutorowi. Opisanie polskiej wersji To the Moon jako "kinowej" jest dezorientujące – nie pojawiają się tu żadne wypowiedzi, pod które można by podłożyć napisy; jedynymi dialogami są chmurki z tekstami. Zastanawiającym zabiegiem jest również zmuszenie gracza do polskiej wersji gry – nigdzie nie ma opcji zmiany języka. Z kolei w kilku miejscach pojawia się tekst oryginalny zamiast przetłumaczonego na polski. Również do przekładu kilkukrotnie można mieć zastrzeżenia, zwłaszcza jeśli chodzi o składnię pojawiających się fraz czy dosłownie przetłumaczenie punów. To jednak bardzo drobne mankamenty, które nieznacznie wpływają na ocenę końcową.
…ale to bez znaczenia
To the Moon to jedna z niewielu tak poruszających i dopracowanych pod względem klimatu gier, z jakimi się spotkałem. Blisko jej do napakowanego uczuciami, interaktywnego filmu, w którym gracz, jako widz, przeżywa bardzo emocjonalną, choć krótką (ledwie około czterech godzin) historię, nie mogąc wpłynąć na jej przebieg.
Plusy:
- świetnie opowiedziana historia
- oprawa muzyczna
- bohaterowie
- drobne wpadki dystrybutorskie
- dla niektórych: długość gry
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: To the Moon
Producent: Freebird Games
Wydawca: Lace Mamba Global
Dystrybutor polski: Techland
Data premiery (świat): 1 listopada 2011
Data premiery (Polska): 20 lutego 2013
Wymagania sprzętowe: Pentium 4 1,8 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 128 MB (GeForce 6600 GT lub lepsza), 1 GB wolnego miejsca na dysku, Windows XP/Vista SP1/7
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 19,90 zł
Producent: Freebird Games
Wydawca: Lace Mamba Global
Dystrybutor polski: Techland
Data premiery (świat): 1 listopada 2011
Data premiery (Polska): 20 lutego 2013
Wymagania sprzętowe: Pentium 4 1,8 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 128 MB (GeForce 6600 GT lub lepsza), 1 GB wolnego miejsca na dysku, Windows XP/Vista SP1/7
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 19,90 zł
Tagi:
To the Moon