» Recenzje » Wszystkie » The Mutant Epoch: One Day Dig 8

The Mutant Epoch: One Day Dig 8


wersja do druku
The Mutant Epoch: One Day Dig 8
Choć nie ukrywam, że ponad erpegowe jednostrzały zdecydowanie przedkładam rozbudowane kampanie, to pojedyncze przygody także mają wiele zalet, które dostrzegam i doceniam.

Możliwość wypróbowania niestandardowych postaci i wyjątkowo morderczych przeciwników albo niezwykle szczodrego obdarowania bohaterów mocami czy sprzętem zdecydowanie lepiej sprawdza się w jednorazowych rozgrywkach, w których równowaga gry czy ryzyko zgonu postaci nie są tak poważnymi kwestiami jak w długiej kampanii. Innym zadaniem, w którym jednostrzały sprawdzają się lepiej od rozbudowanych kronik, jest zaznajomienie graczy z nowym systemem, wprowadzenie do nieznanych realiów i uczenie mechaniki gry.

Do postapokaliptycznego systemu The Mutant Epoch, wydawanego przez kanadyjską firmę Outland Arts oprócz płatnych, drukowanych suplementów wyszło także kilka bardziej ekonomicznych przygód, stworzonych właśnie z myślą o prowadzeniu nowym graczom – czy to w domu, czy na konwentach. Ukazujące się w serii One Day Digs scenariusze dostępne za dowolną kwotę przynoszą nie tylko prostą fabułę, ale także nowe potwory i zestawy map – wszystko, czego można sobie życzyć, poza zestawem gotowych postaci, a jako że tworzenie bohaterów w Epoce Mutantów jest procesem skomplikowanym i czasochłonnym, te byłyby szczególnie cenne.

Ósmy scenariusz z cyklu, zatytułowany Baby Bupu, otwiera zahaczka dość standardowa – postacie przybywające do niewielkiej osady zostają wynajęte przez jej mieszkańców do zaradzenia problemowi, jaki niespodziewanie na nich spadł. Z niewiadomych przyczyn mieszkający nieopodal ruinowy troll, zwany przez miejscowych "Harry", stał się agresywny, a niszcząc uprawy i uszkadzając budynki zagraża ich bezpieczeństwu i wręcz przetrwaniu osady. Jego zabicie zleceniodawcy bohaterów potraktują jednak jako absolutną ostateczność – obecność monstrum skutecznie odstrasza bandytów i potworne humanoidy będące plagą podobnych niezależnych osiedli. Zadaniem poszukiwaczy będzie więc ustalenie przyczyny nietypowego zachowania Harry'ego i przywrócenie go do normalności.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Wizyta w legowisku trolla szybko pozwoli ustalić powód nagłej agresji stwora – postacie odnajdą tam ślady niedawnego porodu i uprowadzenia noworodka przez ludzi. Bohaterowie z łatwością będą mogli połączyć te fakty z uzyskanymi w wiosce informacjami o grupie poszukiwaczy, jaka przejeżdżała tędy kilka dni temu – pozostaje im tylko wytropić porywaczy i odzyskać trollowego oseska nim jego zrozpaczona matka obróci wioskę w perzynę.

Taki rozwój fabuły wypada pochwalić z przynajmniej kilku powodów, które sprawiają, że Baby Bupu wyróżnia się na tle pozostałych przygód z serii One Day Digs. Pierwszym jest fakt, że nie mamy do czynienia z kolejnym dungeon crawlem; to chyba pierwszy, i jak dotąd jedyny spośród systemowych scenariuszy, który w całości rozgrywa się na powierzchni, i w którym nie znajdziemy eksplorowania wiekowych ruin. Owszem, w poprzedniej przygodzie z cyklu, Ascent, postacie też nie schodziły pod powierzchnię, ale tam mieliśmy z kolei do czynienia z podziemiami a rebours, bohaterowie eksplorowali bowiem coraz wyższe piętra zrujnowanego drapacza chmur. Drugi to niezwykle mała ilość walk – na dobrą sprawę scenariusz można z powodzeniem zakończyć ani razu nie sięgając po broń. Walka z trollicą dla początkujących poszukiwaczy byłaby de facto samobójstwem, także poszukiwacze są przynajmniej równorzędnymi przeciwnikami dla bohaterów graczy i walka z nimi byłaby co najmniej ryzykowna – sprytni gracze mogą jednak zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo, a łupy zdobyte na konkurencyjnej drużynie przewyższać będą wartością nagrodę oferowaną przez wieśniaków. Ostatnim plusem jest ukazanie dość standardowego potwora jako czegoś znacznie więcej niż tylko przeciwnik do pokonania i złupienia. O ile humanoidalne stworzenia mogliśmy już oglądać w oficjalnych przygodach do The Mutant Epoch jako członków małych społeczności, wychowujących dzieci i na dobrą sprawę nie różniących się specjalnie od ludzi, o tyle istota klasyfikowana stricte jako potwór po raz pierwszy ukazana jest w roli troskliwej matki. Oczywiście nie jest to nic, z czym nie mogliśmy zetknąć się już w innych systemach (że wspomnę choćby scenariusz Ties That Bind w przeznaczonej do Zewu Cthulhu antologii Doors to Darkness), niemniej jednak wyjście poza oczywiste ukazanie potwora jako bezmyślnego monstrum zawsze zasługuje na pochwałę.

Pomimo swoich niewątpliwych zalet, Baby Bupu nie jest także pozbawione minusów. Pierwszym z nich jest nazbyt jak na mój gust uproszczona fabuła. Mam świadomość, że jednostrzał dostępny za "co łaska" nie będzie raczej powalał wielowątkową intrygą, ale dostajemy de facto zupełnie liniową drogę od punktu A (wioska) przez B (leże trolla) do C (porywacze), a zamieszczenie w przygodzie, opcjonalnych, dodatkowych lokacji w praktyce niczemu nie służy. Nie ma bowiem co liczyć na to, że postacie będą miały czas i ochotę zajmować się nimi w sytuacji, gdy porywacze z każdą chwilą się od nich oddalają. Irytujące są także wręcz nachalne odwołania do systemowych dodatków. O ile nie przeszkadzały mi pomysły potraktowania przygody jako kontynuacji scenariusza The Mall of Doom (choć po jego zakończeniu bohaterowie powinni być znacznie powyżej pierwszego poziomu) ani sugestie, gdzie na oficjalnej settingowej mapie (z dodatku Crossroads Region Gazetteer) można umiejscowić napotkaną wioskę, o tyle powtarzane odniesienia do bestiariuszy w którymś momencie zaczynały stawać się uciążliwe, wręcz niepoważne – opcjonalne "spotkanie" polegające na ujrzeniu w oddali kolosalnego, monstrualnego mutanta opisanego w dodatku, w żadnym razie nie jest dla mnie wystarczającym uzasadnieniem do namawiania do kupowania odrębnego suplementu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Słabiej niż w innych systemowych suplementach muszę także ocenić oprawę graficzną dodatku. Choć nie brakuje w nim ilustracji, to pomijając okładkę i wizerunki potwornej trollicy i jej potomka, wszystkie one są małe i nieszczególnie atrakcyjne, pozytywnie pod względem jakości, choć nie rozmiaru, wyróżniają się tylko portrety BN-ów, dobrze oceniam także poglądowe mapy dwóch najistotniejszych lokacji pojawiających się w przygodzie.

Chociaż jednak nie oceniałbym Baby Bupu równie wysoko jak Ascent czy Hunt in the Dark, to mimo wszystko osoby szukające niezbyt długiej i rozbudowanej przygody do poprowadzenia w realiach systemu firmy Outland Arts mogą rozważyć sięgnięcie po ten scenariusz, zwłaszcza jeśli wykorzystały już wcześniejsze pozycje z serii One Day Digs.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
6
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
Linia wydawnicza: The Mutant Epoch
Autor: Tim Schuster
Ilustracja na okładce: William McAusland
Ilustracje: William McAusland
Wydawca oryginału: Outland Arts
Data wydania oryginału: 2 lutego 2018
Miejsce wydania oryginału: USA
Liczba stron: 14
Format: pdf
Numer katalogowy: ODD8
Cena: Co łaska



Czytaj również

The Mutant Epoch: One Day Dig 7
Gwiezdne dzieci
- recenzja
The Mutant Epoch: One Day Digs 3 & 4
Skok w zmutowany bok
- recenzja
The Mutant Epoch: One Day Digs 1 & 2
Wykopki na raz
- recenzja
The Mutant Epoch: One Day Digs 9
Zamek zmutowanego czarodzieja
- recenzja
The Mutant Epoch: Excavator Monthly Compendium
Zmutowany magazyn
- recenzja
The Mutant Epoch Quick Start Rules
Epoka odchudzonych mutantów
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.