» Recenzje » The Last of Us: Remastered

The Last of Us: Remastered


wersja do druku

Ostatni będą pierwszymi

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska

The Last of Us: Remastered
The Last of Us to tytuł, który okrzyknięto najlepszą grą wydaną na PS3, a niektórzy twierdzą nawet, że na całą poprzednią generację konsol. Nie mogło nikogo zdziwić, że rok po premierze podstawowej wersji pojawiła się nowa, odświeżona i przystosowana do nowej konsoli Sony. Czas ocenić, czy nie straciła nic ze swoich zalet.

Stare, a jednak nowe

Ludziom z Naughty Dog udało się stworzyć postapokaliptyczny świat opanowany przez zombie, w pewnym sensie odkrywając na nowo ten mocno eksploatowany motyw. Tym razem nie mamy do czynienia z otwarciem się bram piekieł czy pokłosiem szalonych eksperymentów, a ze swoistą zemstą natury. Scenarzyści zadali sobie pytanie: co by się stało, gdyby powstał nowy grzyb z rodziny Ophiocordyceps, obecnie zabójczy tylko dla owadów, pasożytujący na ludziach?

Akcja TLoU rozgrywa się 20 lat po tym jak grzyb zamieniający ludzi w bezmyślnych zabójców zdziesiątkował ludzkość, doprowadzając ją na skraj unicestwienia. Ocaleni egzystują w nielicznych rządowych strefach kwarantanny lub w małych społecznościach, po prostu próbując przeżyć kolejny dzień. Żadna z tych opcji nie wydaje się dobra – w placówkach rządowych z uwagi na rygor i trudne warunki życia, wszędzie indziej z uwagi na zarażonych i jeszcze gorszych od nich bandytów. Pośrodku znajdują się Świetliki, grupa wywodząca się ze zbuntowanych oddziałów specjalnych walczących zarówno z wojskiem, jak i bandytami, oficjalnie nadal szukając leku na zarazę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Wkraczając w ten ponury świat, poznajemy historię Joela, zgorzkniałego przemytnika, który wraz ze wspólniczką Tess stara się przetrwać w strefie bezpieczeństwa w dawnym Bostonie. Chęć odzyskania skradzionego towaru prowadzi ich do kolejnego zlecenia – przemycenia z miasta czternastolatki imieniem Ellie. Szybko staje się jasne, że zadanie nie będzie tak proste, jak wydawało się na początku. Okazuje się, że ich podopieczna jest odporna na grzyb, a jej prawdziwym celem jest dotarcie do ośrodka badawczego Świetlików. Tak rozpoczyna się długa podróż przez ruiny USA.

Liczy się podróż, nie cel

Opowieść, jaką roztaczają przed nami twórcy, nie wydaje się niczym specjalnym. Każdy z jej elementów został wykorzystany już dziesiątki, jeśli nie setki razy. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak jest małe „ale”. Cel, jaki widnieje na horyzoncie, jest jedynie pretekstem, niczym więcej. Im dalej posuwamy się w głąb kraju, tym mniej obchodzi nas finał podróży. Zależy nam na tym, co jest tu i teraz, zależy nam na Joelu i Ellie, na tym, żeby przeżyli, żeby im się po prostu poszczęściło. Obserwujemy, jak ewoluują ich relacje, jak inni ludzie oddziałują na to, co się między nimi tworzy. W tym tkwi największa siła The Last of Us i to czyni tę grę tak wyjątkową.

Scenarzystom udało się stworzyć jeden z najlepszych, najbardziej autentycznych scenariuszy jakie kiedykolwiek poznałem w historii gier wideo. Mało tego, jest on tak dobry, że przebija większość tego, co serwują nam obecnie studia filmowe oraz telewizyjne pod względem opowieści, dialogów i kreacji postaci. Efektem tego jest chęć nakręcenia przez Sony filmu na jego podstawie – budzi to równocześnie moje największe nadzieje, jak i obawy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Kilka słów należy się, oczywiście, samym bohaterom. Przez wszystkie godziny, jakie spędziłem z padem w ręku, nie spotkałem ani jednej zbędnej postaci. Wszyscy zdają się być na swoim miejscu i wzbudzają całą paletę uczuć – obok nikogo nie można przejść obojętnie. Zaczynając od Tess, która jest genialnym uzupełnieniem Joela i jednym  z najmocniejszych kobiecych charakterów, na jakie natrafiłem od dłuższego czasu. Rzecz jasna, jej wspólnik to prawdziwie skomplikowana osoba budząca na równi sympatię, współczucie i strach.

Jednak prawdziwą gwiazdą niewątpliwie jest Ellie. Sądzę, że to jedna z najlepiej stworzonych postaci, jakie spotkałem podczas podróży przez wirtualne światy. Ta niepozorna nastolatka w żadnym razie nie jest typową damą w tarapatach, którą trzeba eskortować i pilnować jak niemowlę. To prawdziwa charakterna osoba, z którą należy się liczyć, potrafiąca pokazać pazurki. Jest przy tym niesamowicie sympatyczna i zabawna. Jeśli trzeba, potrafi też zabijać równie skutecznie jak jej towarzysz. Panowie, czapki z głów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Końcowy efekt nie jest, rzecz jasna, wyłącznie zasługą twórców scenariusza. Genialną pracę wykonali wszyscy aktorzy. Oczywiście na jednym z czołowych miejsc należy postawić Troya Bakera w roli Joela, ale szczególne brawa należą się Ashley Johnson wcielającą się w Ellie – gdyby za dubbing można było nominować do Oscara, ona bez dwóch zdań powinna go otrzymać. Polska wersja językowa, jak zwykle w produkcjach Sony, stoi na wysokim poziomie i warto ją poznać, ale mimo wszystko jest o klasę gorsza od oryginalnej.

Im wyżej wejdziesz...

Kolejny element, który wyróżnia grę Naughty Dog, stanowi klimat. Otaczający nas świat jest mroczny i morderczy. Im głębiej w niego brniemy, tym bardziej dostrzegamy to, jak nisko upadła nasza cywilizacja, o ile o takowej można jeszcze mówić. Owszem, wszystko zapoczątkował grzyb, a zarażeni stanowią realne zagrożenie, ale tak naprawdę to był tylko katalizator. To, co później zrobiliśmy sami sobie, okazało się jeszcze gorsze. Jeśli dodamy do tego brak środków i materiałów potrzebnych do życia, obraz staje się wręcz rozpaczliwy.

Na naszej drodze spotykamy wiele przeciwności losu. Opuszczone, zdewastowane, pełne wraków, walących się budynków miasta i miasteczka nie ułatwiają podroży. Wszędzie można napotkać zarażonych i bandytów, przy czym ci drudzy zdają się dużo gorsi – o ile często da się uniknąć walki z zarażonymi, o tyle w przypadku ludzi jest to praktycznie niemożliwe. Cały czas musimy oglądać się za siebie i wyczekiwać zasadzek.

Gdy uświadomimy sobie, jak nisko upadł nasz gatunek, okazuje się, że tak naprawdę podróż, jaką odbywamy, nie polega już tylko na dotarciu do celu. Przede wszystkim chodzi o przeżycie kolejnego dnia i walkę o to, kim naprawdę jesteśmy. Zadajemy sobie też pytanie o to, jak daleko można się posunąć, aby przeżyć. Dzięki temu zarówno Ellie i Joel, jak i gracze, zaczynają doceniać piękno małych, na pozór nic nie znaczących rzeczy. Jest to jedno z najwspanialszych osiągnięć The Last of Us.

Taktyka przetrwania

Aby móc cieszyć się z małych sukcesów, trzeba walczyć, a ten element wymaga myślenia. Starcia z przeciwnikami należy traktować z należytym szacunkiem. Każde z nich wymaga obmyślenia odpowiedniej taktyki oraz oszacowania naszych możliwości.

Pierwszą rzeczą, jaka determinuje podejście, jest ekwipunek. Sposób, w jaki wykorzystamy znalezione materiały, decyduje o naszym życiu lub śmierci. Dotyczy to szczególnie rozgrywki na wyższych poziomach trudności, gdzie rzeczy, z których możemy wytwarzać elementy ekwipunku, występują bardzo rzadko. A decyzja, czy potrzebujemy koktajlu Mołotowa, czy lepiej mieć dodatkową apteczkę, bywa bardzo trudna. Szczególnie, że Joel każdy z tych przedmiotów tworzy w czasie rzeczywistym, więc wykonywanie ich na polu walki jest co najmniej ryzykowne.

Kolejny zasób, jaki zawsze należy mieć na uwadze, to ilość amunicji, która w tym świecie jest jednym z najwartościowszych towarów. Nie raz i nie dwa zawahamy się, czy użyć broni, czy jednak zaryzykować podkradnięcie się. Oczywistym jest też, że wdanie się w bezpośrednią i otwartą walkę często kończy się tragicznie. Nawet gdy dojdzie już do konfrontacji, często lepiej wziąć nogi za pas, ukryć się i zaatakować ponownie w innym miejscu, najlepiej eliminując kolejno przeciwników, gdy rozdzielą się podczas poszukiwań.

Inną rzeczą są spotkania z zarażonymi. Tutaj naszą główną bronią jest ciche przemykanie między osłonami i unikanie walki, kiedy tylko się da. Na szczęście w wielu miejscach jesteśmy w stanie to osiągnąć, choć nie zawsze. Nie da się ukryć, że stawanie w szranki z zainfekowanymi potrafi przyśpieszyć puls, szczególnie gdy w grę wchodzą, przyprawiający o dreszcze i ciarki na plecach, klikacze lub purchlaki. Takich potworów nie powstydziliby się twórcy największych horrorów.

Warty wzmianki jest również sposób w jaki stworzono system walki wręcz. Z uwagi na małą ilość amunicji wielu przeciwników będzie posługiwało się tylko pięściami lub improwizowaną bronią białą. Wielokrotnie zostaniemy zmuszeni do takiej taktyki, czy to z uwagi na brak amunicji, czy chęć jej oszczędzania. Sposób, w jaki to zaimplementowano – dźwięki i dokładność animacji – jest niesamowity. Czujemy każdy cios, zarówno zadany, jak i otrzymany. Wszystko jest płynne i momentami bardziej prawdziwe, niż byśmy sobie tego życzyli.

Naturalne piękno

Wszystko to zostało okraszono piękną grafiką. TLoU była najpiękniej wykonaną grą na PS3, a jej nowa wersja zachwyca równie mocno. Oczywiście widać, że nie jest to produkt tworzony z myślą o PS4 i pod tym względem lekko odbiega od tytułów takich jak inFamous: Second Son, ale nie przeszkadza to w najmniejszym stopniu. Obraz natury ponownie przejmującej świat w swoje posiadanie potrafi zaprzeć dech w piersiach.

W porównaniu do pierwowzoru poprawiono szczegółowość większości tekstur, a animacje są o wiele płynniejsze. Gra obsługuje obecnie 60 klatek na sekundę i różnica rzeczywiście jest odczuwalna. Za to sposób, w jaki przeniesiono postacie, a w szczególności to, jak wiernie odwzorowano mimikę, powinien być stawiany za wzór innym twórcom.

Również sposób w jaki zaprojektowano lokacje jest wart uwagi. Choć jest to gra jak najbardziej liniowa, przez większość czasu mamy wrażenie, że możemy obrać więcej niż jedną ścieżkę, aby osiągnąć cel. Ilość różnych zakamarków, przejść i budynków daje całkiem duże pole do popisu jeśli chodzi o eksplorację. Zawsze znajdzie się też coś, co warto obejrzeć i nigdy nie wiadomo, co znajdziemy za rogiem. Tutaj naprawdę warto myszkować.

Myśliwy i zwierzyna

Wszystko to, co zaprezentowano w podstawowej kampanii, można również naleźć w trybie wieloosobowym. Mecze, w których czwórki graczy walczą ze sobą o zasoby oraz dominację, są równie wciągające jak zmagania Joela i Ellie. Starcia oparte są głównie na skradaniu się i cichej eliminacji przeciwników, wymagają dobrego rozplanowania, a przede wszystkim pracy zespołowej. Różnica między nieźle zgranymi graczami a zbieraniną obcych sobie ludzi jest widoczna na pierwszy rzut oka, ale, na szczęście, nie stawia tych drugich na z góry przegranej pozycji.

Ciekawym elementem tej kampanii jest tworzenie wirtualnych społeczności, które w miarę naszych postępów oraz zebranych surowców rosną w siłę. Rzecz jasna, jeśli nie jesteśmy w stanie dostarczyć, czyli zdobyć w trakcie meczów, odpowiedniej ilości zapasów, owe społeczności zaczynają chorować, degradować się i ginąć. Rozbrajającym motywem jest za to możliwości zaimportowania swoich znajomych z Facebooka, dzięki czemu zamiast generowanych losowo imion i nazwisk widzimy w naszym małym klanie znajomych ludzi. Niby nic wielkiego, ale miły dodatek.

Werdykt może być tylko jeden

Nowa wersja The Last of Us nie straciła nic na świeżości i jest nadzwyczajnym, genialnym tytułem.To wręcz najlepsza gra, jaką można obecnie kupić na nową generację konsol, a ponadto tytuł obowiązkowy dla każdego gracza. Ta wspaniała, mroczna i dojrzała opowieść jest czymś, obok czego nie można przejść obojętnie. Warto sięgnąć po ten tytuł ponownie, nawet jeśli poznało się tę historię na PS3.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
8.8
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: The Last of Us
Producent: Naughty Dog
Wydawca: Sony Computer Entertainment
Dystrybutor polski: Sony Computer Entertainment Polska
Data premiery (świat): 11 czerwca 2013
Data premiery (Polska): 14 czerwca 2013
Platformy: PS3
Strona WWW: www.lastofus.com/



Czytaj również

The Last of Us Part II
Najbrutalniejsza gra generacji
- recenzja

Komentarze


Senthe
   
Ocena:
0

***SPOILERZ***

IMHO trochę przesadzasz z pochwałami scenariusza w momencie, gdy cała jego fabuła oparta jest na schemacie "idziemy do celu - doszliśmy - oh nie Fireflies już tu nie ma - well, no to idźmy dalej". Nie przeczę, że dramat jest poprowadzony dość sprawnie, ale ten schemat po jakichś trzech powtórzeniach zaczął mnie naprawdę uwierać.

***END OF SPOILERZ***

29-08-2014 14:46
Qrchac
   
Ocena:
0

Wydaje mi się, że nie. Z resztą napisałem na samym wstępie, że wszystko to co jest główną osią fabuły jest wtórne, a główny wątek jest tylko pretekstem, żeby pokazać całą resztę. Jego genialność polega na postaciach, dialogach i tych małych rzeczach, które zazwyczaj w grach są pomijane albo przemilczane.

29-08-2014 15:15
Senthe
   
Ocena:
0

Ah, czyli mówiąc o fabule masz na myśli AGENCY. : >

(Patrz dyskusja tu.)

29-08-2014 15:19
Gawk
   
Ocena:
0

The Last of Us z pewnością jest tytułem godnym uwagi. Jego głównymi zaletami są relacje międzyludzkie i konsekwencje podjętych działań, które nie pzostają bez echa. W grze słusznie skupiono się na dwójce bohaterów, zręcznie manipulując przez to graczem, który się z nimi zżywa. Okazuje się jednak, że oprócz nich są jeszcze inni ludzie, którzy także chcą przeżyć. Mimo wszystko, czasami odnosi się wrażenie, że w pewnych momentach odrobinę za słabo to zaakcentowano.
Niemniej, ta recenzja przypomina raczej hymn. Jest od początku do końca nieobiektywna. Z każdym kolejnym akapitem coraz bardziej bolą zęby od tej słodyczy, którą autor ją nafaszerował. Tego rodzaju wpis nadaje się na blog, nie na główną.

 

To prawdziwa charakterna osoba, z którą należy się liczyć, potrafiąca pokazać pazurki. Jeśli trzeba, zabija równie skutecznie jak jej towarzysz. Jest przy tym niesamowicie sympatyczna i zabawna. Panowie, czapki z głów.

Trochę bardzo niezbyt fortunnie sformułowana wypowiedź. Wynika z niej, że czternastoletnia Ellie jest charakterna, ponieważ zabija równie skutecznie co jej towarzysz, który jest przeszło trzydziestoletnim przemytnikiem. A przy tym zabijaniu jest jest niesamowicie sympatyczna i zabawna.

Owszem, wszystkiemu winny jest grzyb, a zarażeni stanowią realne zagrożenie, ale tak naprawdę to był tylko katalizator.

Więc ten grzyb jest winny czy był jedynie katlaizatorem reakcji dla ludzi, by ci pokazali swoje prawdziwe oblicze?

Zadajemy sobie też pytanie o to, jak daleko można się posunąć, aby przeżyć. Dzięki temu zarówno Ellie i Joel, jak i gracze, zaczynają doceniać piękno małych, na pozór nic nie znaczących rzeczy. Jest to jedno z najwspanialszych osiągnięć The Last of Us.

Wypadałoby to poprzeć przykładem z gry.

 

29-08-2014 18:11
Qrchac
   
Ocena:
0

@Senthe: no mniej więcej. Ogólnie chodzi o scenariusz ;)

@ Gawk: Z zasady recenzje nie są obiektywne. Pomijam, że nie istnieje coś takiego jak obiektywizm w dziennikarstwie jeśli chodzi o cokolwiek innego niż podanie suchych faktów typu "o 6.15 w Puszczy Zielonce przewróciło się drzewo". Poza tym jeśli daję grze najwyższą możliwą notę to raczej jedyne co mogę jej wystawić to laurkę, prawda?

W pierwszym przypadku zmieniłem kolejność zdań i już nie powinno być tak niefortunnie. W drugim zamieniłem "winny jest" na "zapoczątkował" i też powinno brzmieć lepiej. Co do trzeciej uwagi to raczej nie - lepiej jak gracze samo odkrywają takie rzeczy - inaczej można popsuć komuś część zabawy. Ale dzięki za uwagi.

@Malaggar: Widzę, że ktoś ma problem z wysokimi notami w grach :>

29-08-2014 19:00
Gawk
   
Ocena:
0

Zatem nie masz pojęcia - ani o recenzjach, ani o dziennikarstwie.

Nie musisz zdrzdzać wszystkiego, ale wystarczy wspomnieć o pewnych rzeczach, by zaznaczyć mocne lub słabe strony tytułu.

29-08-2014 19:03
Qrchac
   
Ocena:
+1

Może i nie, ale to oznacza, że również moi wykładowcy, szczególnie wykładowca z gatunków dziennikarskich, nic o tym nie wiedzą. Obiektywizm jest ideą, nieosiągalnym stanem, do którego oczywiście należy dążyć, ale realnie nieistniejącym. Szczególnie obecnie, kiedy w większości przypadków serwuje się nie tylko fakty ale i "odpowiednie" wytłumaczenie tych faktów. Ale co ja tam wiem.

29-08-2014 19:23
Gawk
   
Ocena:
0

Jednak nikt nikomu nie każe serwować propagandy, jako jedynych słusznych wytłumaczeń. wystarczy podkreslić, że to jedynie czyjaś opinia na dany temat.

Obiektywizm jednak jest możliwy, chociaż rzadko zdarza się, żeby był taki zupełnie nieskarzony okolicznościami.

29-08-2014 19:35
Qrchac
   
Ocena:
+1

I tym optymistycznym stwierdzeniem (z którym się nie zgadzam ;) ) skończmy ten off topic

29-08-2014 19:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.