Testament Damoklesa - Marcin Wełnicki
Marcin Wełnicki wyrasta na jednego z najciekawszych polskich pisarzy fantastycznych. Po debiutanckim Śmiertelnym bogu, w którym śmiało łączył elementy z mitologii Cthulhu ze scenografią drugowojenną, napisał Testament Damoklesa, jego niebezpośrednią kontynuację, tworząc kolejny wybuchowy sztafaż wypełniony intertekstualnymi odwołaniami.
Narracja w Testamencie... jest prowadzona dwutorowo – równolegle poznajemy wydarzenia rozgrywające się w latach 1967 oraz 1987. I choć na początku utrudnia to nieco lekturę, bo wątki wydają się jedynie luźno powiązane, to w miarę czytania splatają się coraz ściślej, by w zakończeniu w pełni się połączyć; struktura to jedna z największych zalet powieści, a prowadzenie w ten sposób akcji sprawia, że książka obfituje w zwroty fabularne.
Wełnicki świetnie konstruuje kolejne wątki, mieszając Cthulhu i nieznane z sensacją na tyle, by usatysfakcjonować zarówno fana Wielkich Przedwiecznych, jak i Jamesa Bonda. Wprowadza również mnóstwo nawiązań do innych tekstów (między innymi Nietzschego) oraz wielokrotnie mruga do czytelnika w trakcie przedstawiania wizji alternatywnego, Eskalacyjnego świata, w którym świat podzielił się na strefy wpływów USA i III Rzeszy (Fuhrer Margaret Thatcher, obcy z Roswell, tajny tajny wywiad USA, podryw głównej bohaterki przez Buzza Aldrina). Takich aluzji jest znacznie więcej, a każda kolejna znaleziona w trakcie lektury sprawia frajdę; pisarz nie tylko umieścił w książce sporo odwołań, ale zgrabnie wkomponował je w akcję powieści.
Jednak największym atutem Testamentu... jest to, jak konsekwentnie Wełnicki buduje uniwersum. Świat, który w Śmiertelnym bogu miał sporo luk i niejasności, w którym wiele rzeczy sprawiało wrażenie naciąganych, nabiera konkretnych kształtów – pisarz wypełnia braki, dodaje kolejne elementy układanki, i choć po namyśle wydają się one często oczywiste, to potrafią zaskoczyć. Ta z pozoru nielogiczna i anormalna wizja ludzkości, w której rozwój ingerują wszechmocne i przedwieczne istoty, zaczyna wyglądać w miarę spójnie.
Niestety dla czytających, Wełnicki ma tendencję do okaleczania i krzywdzenia bohaterów. Często jest to wynikiem zaskakujących zwrotów akcji, jednak co najmniej kilka takich momentów wydaje się niepotrzebnych. Również niektóre rozwiązania fabularne wydają się kontrowersyjne a zakończenie jednego wątku może wyglądać na bezsensowne – chyba, że ktoś zauważy, iż motyw vanitas jest dość powszechny w tym cyklu.
Testament Damoklesa jest bardzo dobrym uzupełnieniem historii opowiedzianej w Śmiertelnym bogu. Jednak choć tekst ten odpowiada na wiele nurtujących czytelników pytań, to prowokuje kolejne i zostawia sporo otwartych furtek do kontynuacji. Gdyby Marcin Wełnicki zdecydował się ją napisać, to byłaby z pewnością kolejnym oryginalnym rozdziałem w polskiej fantastyce.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Narracja w Testamencie... jest prowadzona dwutorowo – równolegle poznajemy wydarzenia rozgrywające się w latach 1967 oraz 1987. I choć na początku utrudnia to nieco lekturę, bo wątki wydają się jedynie luźno powiązane, to w miarę czytania splatają się coraz ściślej, by w zakończeniu w pełni się połączyć; struktura to jedna z największych zalet powieści, a prowadzenie w ten sposób akcji sprawia, że książka obfituje w zwroty fabularne.
Wełnicki świetnie konstruuje kolejne wątki, mieszając Cthulhu i nieznane z sensacją na tyle, by usatysfakcjonować zarówno fana Wielkich Przedwiecznych, jak i Jamesa Bonda. Wprowadza również mnóstwo nawiązań do innych tekstów (między innymi Nietzschego) oraz wielokrotnie mruga do czytelnika w trakcie przedstawiania wizji alternatywnego, Eskalacyjnego świata, w którym świat podzielił się na strefy wpływów USA i III Rzeszy (Fuhrer Margaret Thatcher, obcy z Roswell, tajny tajny wywiad USA, podryw głównej bohaterki przez Buzza Aldrina). Takich aluzji jest znacznie więcej, a każda kolejna znaleziona w trakcie lektury sprawia frajdę; pisarz nie tylko umieścił w książce sporo odwołań, ale zgrabnie wkomponował je w akcję powieści.
Jednak największym atutem Testamentu... jest to, jak konsekwentnie Wełnicki buduje uniwersum. Świat, który w Śmiertelnym bogu miał sporo luk i niejasności, w którym wiele rzeczy sprawiało wrażenie naciąganych, nabiera konkretnych kształtów – pisarz wypełnia braki, dodaje kolejne elementy układanki, i choć po namyśle wydają się one często oczywiste, to potrafią zaskoczyć. Ta z pozoru nielogiczna i anormalna wizja ludzkości, w której rozwój ingerują wszechmocne i przedwieczne istoty, zaczyna wyglądać w miarę spójnie.
Niestety dla czytających, Wełnicki ma tendencję do okaleczania i krzywdzenia bohaterów. Często jest to wynikiem zaskakujących zwrotów akcji, jednak co najmniej kilka takich momentów wydaje się niepotrzebnych. Również niektóre rozwiązania fabularne wydają się kontrowersyjne a zakończenie jednego wątku może wyglądać na bezsensowne – chyba, że ktoś zauważy, iż motyw vanitas jest dość powszechny w tym cyklu.
Testament Damoklesa jest bardzo dobrym uzupełnieniem historii opowiedzianej w Śmiertelnym bogu. Jednak choć tekst ten odpowiada na wiele nurtujących czytelników pytań, to prowokuje kolejne i zostawia sporo otwartych furtek do kontynuacji. Gdyby Marcin Wełnicki zdecydował się ją napisać, to byłaby z pewnością kolejnym oryginalnym rozdziałem w polskiej fantastyce.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Testament Damoklesa
Autor: Marcin Wełnicki
Autor okładki: Chris McGrath
Wydawca: Runa
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 16 listopada 2011
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka
Format: 125x195 mm
ISBN-13: 978-83-89595-79-9
Cena: 39,00 zł
Autor: Marcin Wełnicki
Autor okładki: Chris McGrath
Wydawca: Runa
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 16 listopada 2011
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka
Format: 125x195 mm
ISBN-13: 978-83-89595-79-9
Cena: 39,00 zł
Tagi:
Marcin Wełnicki | Testament Damoklesa