» Recenzje » Temeraire - Naomi Novik

Temeraire - Naomi Novik


wersja do druku

Nie do końca przygoda

Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Temeraire - Naomi Novik
Wojny Napoleońskie to jeden z moich ulubionych okresów historycznych. Kroniki wojskowe i polityczne opisujące rzeczywiste wydarzenia z tego okresu bledną w zestawieniu z perypetiami fikcyjnych bohaterów powieści awanturniczych, których akcja rozgrywa się w tych burzliwych czasach. Ponieważ historię piszą zwycięzcy, większość tych historii opiewa dzielnych oficerów angielskich walczących z niecnymi Francuzami. Powieści Patricka O’Briana (cykl o kapitanie Jacku Aubreyu), Bernarda Cornwella (kampanie Richarda Sharpe’a) i Cecila S. Forestera (cykl Hornblowerowski) zaliczam do klasyki tej odnogi literatury, nazywanej przeze mnie "dżentelmeńską powieścią przygodową". Pomimo elementów fikcyjnych, np. występujących w nich bohaterów, książki dość wiernie oddają mentalność i obyczaje ludzi tamtej epoki.

Kultura angielska silnie czerpie z historii tamtego okresu, począwszy od nazewnictwa (np. Trafalgar Square), poprzez powieści Jane Austen (np. Perswazje) skończywszy na marynistyce (duża część szant pochodzi z tego okresu np. Spanish Ladies). Wpływy epoki napoleońskiej widoczne są nawet w SF (cykl Honor Harrington silnie wzorowany na Foresterze). Fantasy brytyjskie zaczęło ostatnio wracać do tej tradycji. Szlaki przetarła Susannah Clarke, łącząc okres wojen napoleońskich z okultyzmem i magią w powieściJonathan Strange i Pan Norell (nagroda Hugo w 2005 roku).

Jednak kiedy w moje ręce trafił cykl Temeraire autorstwa Naomi Novik miałem mieszane uczucia. Z jednej strony kusiły mnie realia, z drugiej obawiałem się naśladownictwa książek pani Clarke. O zakupie pierwszego tomu zadecydowała nazwa cyklu, odwołująca się do angielskiej tradycji marynistycznej (obraz Turnera i kilka historycznych pieśni morskich).

Dotychczas w Polsce ukazały się trzy tomy cyklu: Smok Jego Królewskiej Mości, Nefrytowy Tron i Wojna Prochowa. Wszystkie książki opowiadają o przygodach smoka i jego kapitana pozostających w służbie Korony brytyjskiej. Nie przesłyszeliście się – to rasowa historia alternatywna, w której napis na mapie "tu żyją smoki" nie jest metaforą.

Pominąwszy obecność kilku ras latających, gigantycznych jaszczurów wszystko przebiega zgodnie z naszą historią. Mamy więc Europę zajętą przez wojska Napoleona i angielskich oficerów-dżentelmenów walczących ku chwale Union Jacka.

Punkt wyjścia fabuły jest interesujący: kapitan Królewskiej Marynarki Wojennej, William Laurence, przechwytuje francuski okręt, wiozący jajo drogocennego smoka. Zanim jednak ładunek zostaje dostarczony na brzeg, smok wykluwa się, zaś nasz dzielny oficer zostaje jego opiekunem. Tym samym zostaje członkiem korpusu awiatorów – czyli żołnierzy brytyjskich sił powietrznych. Jako kapitan smoka dostaje pod komendę malowniczą zgraję, z której (po długim i mozolnym treningu) powstaje załoga smoka Temeraire. Pierwszy tom kończy się napoleońskim wariantem bitwy o Anglię – brytyjskie smoki próbują powstrzymać desant wojsk Małego Korsykanina.

W drugim tomie dzielna i zaprawiona w bojach załoga wyrusza z misją dyplomatyczną do Chin, próbując zapobiec wybuchowi wojny pomiędzy Chinami i Anglią. W trzecim tomie ekipa przebija się do Turcji, następnie zaś ląduje (dosłownie) w środku Kampanii Pruskiej. Po bitwie pod Jeną trafiają do oblężonego Gdańska.

Historia przedstawiona w cyklu jest bardzo nierówna. Po bardzo dobrym wprowadzeniu (wyklucie smoka i szkolenie) akcja trochę zwalnia, skręcając trochę w stronę powieści szpiegowskiej. Niestety ta część historii nie przypadła mi do gustu – bohaterowie nie grzeszą przebiegłością (ani nawet zdrowym rozsądkiem) toteż intryga jest przewidywalna i mocno sztampowa. Oprócz wątku szpiegowskiego, rozwija się tutaj trochę część obyczajowa. Niestety – również stosunkowo kiepska. Dla osoby znającej nieco realia towarzyskie tamtego okresu (choćby na podstawie powieści Jane Austen czy Patricka O’Briena) kilka elementów może wystawić zawieszenie niewiary na zbyt wielką próbę. Innymi słowy – chwilami bohaterowie zachowują się niezgodnie z realiami swojej epoki (np. niesubordynacja Laurence’a uchodzi mu płazem stanowczo zbyt łatwo).

Pod koniec pierwszego tomu akcja znowu nabiera tempa, zaś Naomi Novik pokazuje swój smoczy pazur – bitwy z udziałem latających bestii sprawiają wrażenie wiarygodnych, taktyka działania eskadr i współpraca lotnictwa z marynarką są możliwe do przełknięcia nawet dla umiarkowanego militarysty. Nie ma tu mowy o radosnym fantasy, tłumaczącym wszystkie wpadki magią. (jak np. w cyklu Jeźdźcy Smoków).

Drugi tom cyklu najmniej przypadł mi do gustu. Podróż do Azji, zajmująca większość książki obfituje w dłużyzny i niepotrzebne fragmenty. Niestety mordęga nie zostaje nagrodzona, intrygi polityczne w Chinach przypominają wątek szpiegowski z pierwszego tomu. Rozwiązanie intrygi jest również niezbyt satysfakcjonujące, sprawia wrażenie skróconego na siłę, jakby autorka źle zaplanowała fabułę. Nie wymagam od książek przygodowych zbyt wysublimowanych intryg (poziom Trzech muszkieterów mi wystarczy), jednak słabe części polityczne zbyt mocno kontrastują z wiarygodnością części militarnych.

W trzecim tomie autorka wraca do formy z pierwszego. Mniej w nim polityki, więcej za to przygód godnych Aubreya i Sharpe’a. Znakomity fragment "uprowadzenia z Seraju" to chyba najlepszy epizod cyklu – dynamiczny, awanturniczy i trzymający w napięciu, nie powstydziłby się go chyba Alexander Dumas(ojciec).

Niestety – w momencie, gdy taktyka pojedynczych smoków staje się strategią armii, książka nieco "siada". Zmiana skali źle wpłynęła na tempo akcji i opis bitwy pod Jeną mnie rozczarował. Zabrakło mi w nim napięcia i zaskoczenia. Jak na potrzeby laika jest w nim także za dużo zbędnych szczegółów, które dla miłośnika epoki mogą być za mało wiarygodne.

Podsumowując: pierwszy tom pozostawił niedosyt, drugi niesmak, zaś trzeci - niezdecydowanie.

Nierówna fabuła odbija się na języku, jakim napisano książkę. Opisy przygód czyta się z przyjemnością, zwłaszcza, że autorka stworzyła spójną terminologię opisującą działanie załogi smoka (np. bellman to określenie awiatora zajmującego w trakcie walki stanowisko pod brzuchem gada). Drobne detale marynistyczne czy wojskowe nie powinny sprawić problemów laikom. Niestety, w momencie, gdy bohaterowie biorą się za politykę dopada mnie dysonans poznawczy. Dialogi kuleją, wiele informacji jest niepotrzebnie powtarzanych, chwilami trzeba przerywać lekturę, aby zrobić sobie "detoks intelektu", aby zredukować stężenie naiwności w otoczeniu Czytelnika.

Ciężko mi powiedzieć czy kłopoty z płynnością lektury wypływają z oryginału, tłumaczenia czy redakcji tekstu. Niektóre zdania mają "chropowatą" składnię, kilka razy zdarzyło mi się czytać jakiś fragment kilka razy, aby zobaczyć "co autor miał na myśli", co w przypadku książki przygodowej jest dla mnie sporą wadą Problem ten najmocniej przeszkadza w drugim tomie, w pierwszym tempo akcji wynagradza niezręczności językowe, w trzecim jest ich zdecydowanie mniej. Mam wrażenie, że całość serii mogłaby być dużo krótsza, co wyszłoby na zdrowie Czytelnikowi.

Ocenienie cyklu Temeraire sprawia mi trochę kłopotu. Z jednej strony mamy dłużyzny fabuły i kulejący język powieści, z drugiej atrakcyjne realia i dobrze oddane detale. Książki są bardzo nierówne, w momencie, gdy zirytowany i znudzony miałem ochotę odłożyć lekturę, pojawiał się wciągający epizod, zachęcający do dalszej lektury.

Ciężko mi powiedzieć kto jest adresatem tej książki – miłośników historii mogą zirytować mało wiarygodne wątki polityczne. Laik, niezbyt zainteresowany epoką, może być znudzony nadmiarem detali i wojskowości. Młodszy Czytelnik polubi sympatycznych bohaterów, zwłaszcza, że zdarzają się niezłe wątki humorystyczne (szczególnie w pierwszym tomie). Z drugiej strony chropowaty język może skutecznie zniechęcić do lektury. Miłośnik Jane Austen będzie rozczarowany kiepską wiarygodnością psychologiczną bohaterów, a wielbicielka przygód Jacka Aubreya odczuje niedosyt z powodu dłużyzn i małej ilości akcji.

Pomimo tych wad nie żałuję czasu poświęconego na lekturę pierwszego i trzeciego tomu. Nie były to może najlepsze książki przygodowe jakie czytałem, jednak po śmierci O’Briena (2000) trzeba ratować się erzacem. Książki Naomi Novik były nominowane do kilku prestiżowych nagród (Cambbell, Hugo), Peter Jackson planuje ich ekranizację, a dla mnie pozostają daleko w tyle za klasyką niefantastycznej literatury przygodowej ("Jak to zachwyca, skoro mnie nie zachwyca").

Jeśli przegryźliście się przez wszystkie książki wymienione przez mnie we wstępie, macie dużo dobrej woli i nadal pragniecie więcej fabuł osadzonych w podobnych realiach – możecie sięgnąć po cykl Novik. Jeśli zaś chcecie zacząć przygodę z literaturą tego typu – lepiej poszukać innej szansy.
Bo (jak to mawiają smoki) nie wszystko złoto, co się świeci.

Smok Jego Królewskiej Mości Ocena: 3/6
Nefrytowy tron Ocena: 2.5/6
Wojna prochowa Ocena: 4/6

Tytuł: Smok Jego Królewskiej Mości (His Majesty’s Dragon)
Cykl: Temeraire
Tom: 1
Autor: Naomi Novik
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Wydawca: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 24 kwietnia 2007
Liczba stron: 352
ISBN-13: 978-83-7301-942-3
Oprawa: miękka
Wymiary: 132 x 202 cm
Cena: 27,90 zł

Tytuł: Nefrytowy Tron
Cykl: Temeraire
Tom: 2
Autor: Naomi Novik
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Wydawca: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 31 lipca 2007
Liczba stron: 412
ISBN-13: 978-83-7301-943-0
Oprawa: miękka
Wymiary: 132 x 202 cm
Cena: 27,00 zł
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Smok Jego Królewskiej Mości
Smok w służbie króla
- recenzja
Wojna prochowa - Naomi Novik
Smoki nad Gdańskiem!
- recenzja

Komentarze


Saise
   
Ocena:
0
A mi się bardzo podobały, choć nie neguję oceny. Cykl Naomi Novik jest czytadłem - wyjątkowo lekkostrawnym literackim daniem, które gładziutko się czyta, które wciąga i które trzyma "akcję" na w miarę sensownym poziomie. Jest to czytadło, ale wysokiej klasy. Z wielką radością przegryzłem się dwukrotnie przez trzy tomy i z niecierpliwością oczekuję czwartego.
11-07-2008 23:06
SolFar
    Dzięki za recenzje
Ocena:
0
Czytałem pierwszą część i mam podobne wrażenia (chociaż ja bym dał 2/6, bo mi się bitwy nie podobały). Utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że nie powinienem zaglądać do pozostałych.
12-07-2008 14:17
earl
   
Ocena:
0
Dwie uwagi:

1) Nie wszystko przebiega zgodnie z naszą historią. Po pierwsze - istnieje cały czas Imperium Inków, które w końcu zostało zniszczone w połowie XVI wieku. Po drugie - Chiny wcale nie były potęgą militarną i gospodarczą jak jest napisane w książce a do tego wcale nie utrzymywały stosunków politycznych z krajami europejskimi, tak jak tutaj z Francją.
2) Problem niesubordynacji kpt. Laurence'a można dość łatwo wytłumaczyć. Był on synem lorda Allendele'a, jednego z najbardziej wpływowych polityków brytyjskich. W armiach ówczesnych, od Anglii po Rosję, nie zawsze o znaczeniu decydował stopień wojskowy tylko pozycja społeczna oficera. Zdarzało się nieraz, że kapitan czy pułkownik, noszący tytuł hrabiego czy księcia i pochodzący z bogatej rodziny, miał większe znaczenie dla dowództwa od generała czy admirała, pochodzącego z mniej znaczącego rodu. Dlatego artystokratyczne pochodzenie kapitana (wywodzącego się po kądzieli od Plantagenetów) mogło mieć znaczący wpływ na to, że nie ukarano go za niewykonanie rozkazów.
13-07-2008 18:37

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.