» Recenzje » Świeca na wietrze - T.H. White

Świeca na wietrze - T.H. White


wersja do druku

Nie zgaśnie nawet po lekturze

Redakcja: Michał 'M.S.' Smętek

Świeca na wietrze - T.H. White
Wszystko co dobre (i klasyczne) ma swój koniec. To jakże banalne zdanie idealnie wpasowuje się w naszą sytuację, bowiem pochylimy się przez chwilę nad Świecą na wietrze – ostatnim tomem kultowego retellingu (ileż razy pisałem już to słowo) legendy arturiańskiej, autorstwa T. H. White'a. "Jak to?!", zakrzykniecie, "toż Był sobie raz na zawsze król ma pięć tomów!". Tak, ale tylko formalnie. Tak się bowiem składa, że to Świeca na wietrze jest tomem podsumowującym sagę, a następująca po niej Księga Merlina to swojego rodzaju dodatek, skupiający się raczej na przemyśleniach Merlina niż na konkretnej akcji.

W Świecy na wietrze Artur swoje najlepsze lata ma już za sobą. Jest starym, zmęczonym życiem władcą, który na domiar złego nie jest pewien, czy wszystkie podjęte przez niego decyzje były z gatunku tych dobrych. Ponadto, pomimo tego, że król stara się jak może, jego nieślubny syn Mordred z całą stanowczością dąży do zguby ojca, ciągnąc za sobą swoich braci z klanu Orknejów. Najgorsze jest jednak to, że bastard wciąga w swoje intrygi dwójkę najbliższych Arturowi ludzi, czyli Ginwerę i Lancelota, od lat połączonych żarliwą miłością, wciąż pozornie ukrywaną przed światem.

Świeca... to zdecydowanie najmroczniejsza i – jeśli można tak powiedzieć – najbardziej
"merytoryczna" część cyklu. Akcja jest tu ważna, choć tak naprawdę wciąż jest tylko pretekstem do zaprezentowania pewnych tez autora, tym razem dotyczących przede wszystkim (ale nie tylko – swoje miejsce mają tu również rozważania nad sensem działań jednostki) wojny jako zachowania typowo ludzkiego. Konkludując trzy ważne dla sagi wątki (Artura, Lancelota i Giny), T. H. White dość sprawnie i – tym razem – wyjątkowo wciągająco wykłada swoją teorię na temat tego, co popycha ludzi do konfliktów zbrojnych.

Książce "brakuje" również tej – momentami aż śmiesznej – naiwności, charakteryzującej wcześniejsze części. Mało tego! Nawet "pozostały" humor zostaje mocno zabarwiony na czarno, a całość wizji White'a traci mocno na kolorze, tak ważnym choćby w Mieczu dla króla. Można śmiało powiedzieć, że w Świecy... autor chciał powiedzieć coś w stylu: "Ok. Pośmialiśmy się trochę, to teraz pogadamy poważnie". I jest poważnie, choć na szczęście White nie przesadził w drugą stronę.

Tyle na temat treści i przesłania. Jeśli chodzi o wydanie, to nie odstaje ono od tego, do czego przyzwyczaił nas Solaris – gruba, szyta oprawa z fenomenalną ilustracją, a cała zawartość wydrukowana na pachnącym, żółtawym papierze. Pełen klimat.

Zupełnie subiektywnie uważam Świecę na wietrze za najlepszą część cyklu. Warto pomęczyć się trochę ze stylem White'a (który nie każdemu przypada do gustu), by dobrnąć do tej książki – pełnej zrezygnowania i smutku, ale jednak dającej pewną nadzieję na lepszą przyszłość (choć dopiero na ostatniej stronie). Ponadto fabuła jest na tyle wciągająca, że – po raz pierwszy podczas lektury całego cyklu – sięgałem po powieść w każdej możliwej chwili, byle tylko dowiedzieć się, co będzie dalej. Teraz czekam na filozoficzne podsumowanie całej sagi, mając nadzieję, że będzie ono utrzymane w podobnym tonie, co część finalna.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
9
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Świeca na wietrze (The Candle in the Wind)
Cykl: Był sobie raz na zawsze król
Tom: 4
Autor: T.H. White
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Stawiguda
Data wydania: 27 stycznia 2009
Liczba stron: 220
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7590-004-0
Cena: 31,90 zł



Czytaj również

Świeca na wietrze
Rozdział 1
Księga Merlina - T.H. White
Wykład na koniec
- recenzja
Miecz dla króla - T.H. White
Powrót klasyka
- recenzja
Rycerz spod Ciemnej Gwiazdy - T. H. White
Mroczniej i poważniej
- recenzja
Wiedźma z lasu - T. H. White
Powiastka o wojnie i miłości
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.