Stratoyager R&D - wrażenia
W działach: Stratoyager, NOVA 2230, 3D | Odsłony: 481Dawno już mnie tu nie było z aktualizacjami dotyczącymi Stratoyagera. Dzieje się tak z kilku powodów, najważniejszy z nich to forum Wydziedziczonych, czyli dawne Solaris7.pl polska strona fanów Battletecha i Full Thrust. Ogólnie tam przeniosłem kwestie związane ze Stratoyagerem, tam też będziemy go wkrótce testować.
Dziś napiszę trochę o moich perygrynacjach związanych z działaniami badawczo rozwojowymi, dotyczącymi uzyskania modeli jak najlepszej jakości, bez jakiejś specjalnej hipertechnologii odlewniczej, i bez godzin niewolniczej pracy modelarzy.
Od razu powiem, że badania zakończyły się sukcesem, i udało się stworzyć (materiałowo) produkt nie ustępujący w niczym produkcjom tuzów światka bitewniakowego (bo oczywiście można się nie zgadzać, że są to najpiękniejsze figurki na świecie).
Prześledźmy jednak proces, jak doszliśmy do takich wyników, bez pokaźnej inwestycji, jako (prawie) całkowite nooby. Jako przykładem w kolejnych etapach posłużę się naszym myśliwcem "Fowler Class B", który jak do tej pory uczestniczył we wszystkich etapach testów.
Etap pierwszy: Artwork
Na tym etapie kończy się tak naprawdę najwięcej pomysłów, zwykle jeszcze przed nim. Bo co innego wyobrazić sobie coś, a co innego uwiecznić to w taki sposób, by można było taki koncept przekuć na coś realnego. Czasem brakuje umiejętności, czasem nie potrafimy tego ubrać w słowa, gdy przekazujemy swoje wyobrażenia komuś, kto je uwieczni. Tutaj miałem szczęście, że robimy ten projekt z Ciepłym, który wymyślaniem statków kosmicznych, robotów i czołgów zajmuje się zawodowo. Tak więc to Ciepły stworzył trzon naszej linii myśliwców, będzie też tworzył, oraz nadzorował kolejne (a co, rozbudowujemy się!) generacje maszyn.
Pierwotny artwork Fowlera Ciepły wykonał jeszcze chyba w XX wieku, do (zamrożonego obecnie) projektu NOVA RPG. Nie będziemy go tu już jednak pokazywać, wrzucę natomiast ostateczny concept art, na podstawie którego został wymodelowany.
Etap drugi: plany/schemat
To kolejne sito, na którym zatrzymuje się wielu entuzjastów. Czy będzie to kwestia wymodelowania w programie 3D, czy też stworzenia schematu do budowy fizycznego modelu, często jest to bariera nie do przeskoczenia. Najczęściej do tej pory ludzie rzeźbili freestajlowo w greenstuffie lub innej glinie, lepili z kawałków plastiku i kart kredytowych, a potem pokazywali swe dziecię znajomym... i na feedbacku, jaki otrzymali kończyła się ich pasja modelarska.
Praca ze schematem, czy tam planem jest o wiele prostsza, wymaga więcej dyscypliny i zwykle dostarcza lepszych wyników - zwłaszcza, gdy projektujemy obiekty "techniczne", jak czołgi, samoloty czy roboty. U nas również powstały takie plany, dzięki którym nasi modelarze mogli przejść do kolejnego etapu - modelowania 3D. Akurat jednak nie mam żadnego do Fowlera Class B.
Etap drugi-i-pół: Model 3D
Ten etap praktycznie nie występuje w analogowej, klasycznej pracy modelarskiej, ale zawiera w sobie bardzo dużo elementów etapu trzeciego przy podejściu tradycyjnym - czyli tzw "dłubaninie". To na tym etapie przekuwa się wcześniejsze plany i szkice w bryłę 3D, która (akurat w naszym przypadku) zostanie użyta jako kod źródłowy do wydruku 3D. Gruber i Wolf (a w końcowej fazie także Ciepły) obrobili rzuty 2D i dodali im trzeci wymiar, tworząc gotowe modele 3D myśliwców. Ten etap zwykle pociąga za sobą albo sporo wiedzy i samokształcenia, albo duże koszty - praca modelarza 3D nie jest ani łatwa, ani tania. Zaletą modleowania 3D jest to, że łatwiej osiągać symetrię, łatwiej naprawia się pomyłki i błędy, oraz łatwiej przenosi się 2D w 3D, niż przy knwencjonalnych metodach. Ale oczywiście ma to też ten minus, że widzi się zwykle pracę inżyniera, a nie artysty (która nie wiem czemu, ale jest uważana za mniej prestiżową).
W komputerze Fowler Class B wyglądał tak, gdy go pierwszy raz ujrzałem:
Etap trzeci: Wydruk/Rzeźba
Niezależnie, czy idziemy torem klasycznym, czy nowoczesnym, w końcu czas stworzyć model, będący matką wszystkich modeli. Analogowo oznacza to po prostu dopracowanie do perfekcji swojej rzeźby. Cyfrowo można to osiągnąć na różne sposoby, np przy pomocy frezarki (gdy robimy np formy wtryskowe, albo niektóre proste figurki), trawienia dwuwymiarowych elementów trójwymiarowej konstrukcji, plotterem laserowym, mieszanką powyższych, czy wreszcie - przy pomocy druku 3D.
Dla nas w grę wchodziło tylko to ostatnie rozwiązanie, a to z prostego powodu - mam dostęp na codzień do najlepszych drukarek profesjonalnych w kraju (i prototypowni a nich opartej), dzięki czemu mogliśmy szybko, sprawnie i umiejętnie wydrukować zestaw modeli matek. Zajęło mi to dokładnie jedną noc, którą smacznie przespałem, a rano wyjęliśmy gotowe modele z maszyny.
Nasz Fowler Class B wyglądał tak:
Etap czwarty: Produkcja
A) Wtryskarki - metoda niezwykle kosztowna (forma wtryskowa może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych), dlatego nie będziemy o niej mówić. Eksplorowałem ten temat na tyle długo, by wiedzieć, by się w niego nie pchać bez pożyczki pod zastaw domu :)
B) Odlewy żywiczne - obecnie chyba najpopularniejszy sposób małych garażowych firm modelarskich na stworzenie swojej pierwszej serii figurek. Koszt materiałowy bardzo niski, narzędzi zbyt wielu nie trzeba, no i znajdziemy mnóstwo tutoriali jak używać poszczególnych żywic. Nam jednak zależało na jakości, dlatego (dzięki Aniołowi Gniewu) znaleźliśmy profesjonalną firmę, która zna temat zarówno pod katem odlewania jak i potrzeb hobbystów. Dzięki temu udało nam się uzyskać pierwszą serię myśliwców. Wyglądała ona tak (nasz bohater drugi z lewej):
Otrzymanie takich efektów nie było jednak proste. Przede wszystkim, trzeba było dostosować model matkę do ograniczeń możliwości odlewania żywic. Na przykład ogromną bolączką są różnego rodzaju głębokie i pokręcone wcięcia, które mogą spowodować, że nie tylko nie uda się zrobić prawidłowej formy odlewniczej, to jeszcze można zniszczyć delikatny model matkę. O ile przy druku 3D taki błąd to nie problem (wzór jest zawsze do odtworzenia z pliku), o tyle przy konwencjonalnym rzeźbieniu matki może to być spora niedogodność.
Tak czy siak, musieliśmy jednak wprowadzić zmiany do modeli, które pozwoliłyby nam je bezpiecznie i szybko odlewać. Innymi słowy, modele trzeba było pociąć na kawałki, które można zaformować. Tak więc model Fowlera został pocięty na 4 części - korpus i trzy pylony (skrzydła). Zrobiliśmy to na poziomie modelu 3D, bo tak było najłatwiej, przy okazji Ciepły wymodelował też mocowania, które ułatwiają montaż gotowej figurki. Szybki rzut takiego podziału możecie zobaczyć tutaj:
Mając już to za sobą, mogliśmy wydrukować tak rozłożone modele i sprawdzić, czy wszystko pasuje. Pasowało. Więc wykonaliśmy odlewy żywiczne.
C) Odlewy metalowe - Czyli,w mowie laika, klasyczny "ołowiany żołnierzyk". Oczywiście w dzisiejszych czasach nikt już nie używa ołowiu w takich odlewach (przynajmniej nikt normalny i/lub świadomy zagrożeń dla zdrowia) - są to zwykle różnego rodzaju stopy cyny z domieszkami, najczęściej znane jako modelarski "white metal". Metal, pomimo gorszej jakości odwzorowania (większe skurcze, chropawa powierzchnia, nadlewki, niedokładność formy) ma jedną zasadniczą przewagę nad żywicą - jest dużo twardszy. Przy elementach takich jak cienkie płaty skrzydeł, stateczniki czy lufy dział, ma to znaczenie decydujące dla wytrzymałości modelu.
Przez długi czas odrzucaliśmy modele metalowe w naszym projekcie, ze względu na (zakładaną) niemożność wykonania form na bardzo kruchym i podatnym na temperaturę fotopolimerze, z którego drukwaliśmy matki. Była co prawda możliwość wydrukowania naszych myśliwców na jubilerskiej drukarce woskowej (takiej samej jakich używa Cartier do designerskiej biżuterii dla amerykańskich clebrytek), wykonanie odlewów matek w brązie lub aluminium, a potem użycie ich jako matek do formowania termicznego pod odlewy, ale nie eksplorowaliśmy tej opcji. Ostatnio jednak jeden z moich klientów zdumiał mnie, odlewając w znalu elment z naszego modelu fotopolimerowego. Okazało się, ze materiał spkojnie wytrzymał duzo więcej, niż zakładaliśmy. I tak, kolejnym logicznym etapem była próba na modelu myśliwca z gry. I właśnie dziś otrzymałem pierwszy efekt takiego eksperymentu.
Poniżej surowy jeszcze odlew Fowlera Class B w znalu (z tego materiału robi się wieczka do ozdobnych kufli, albo breloczki). Dobrze też widać sposób, w jaki model został porozcinany do odlewów.
Na razie jestem w miarę zadowolony z jakości powierzchni, najważniejsze jest to, że da się zrobić formę odlewniczą pd metal (tzw. gumę), trzeba jednak będzie popróbować na docelowym "białym metalu". Jesli się nie da, to nasze maszyny będą wyglądać jak breloczki, trudno :)
Co dalej?
Jeśli chodzi o nasze R&D, to praktycznie wszystko już mamy. Znalazł się dostawca podstawek, mamy już przygotowaną technologię i dostawców produkcji, wkrótce do drukarki wędruje kolejny zestaw myśliwców-matek i ruszamy z produkcją. Są już nawet pierwsi klienci :)
Oczywiście same figurki to nie wszystko - równolegle pracujemy wciąż nad zasadami gry na nich opartej, rozmawiamy z wydawcami i ogólnie przygotowujemy się do nalotu dywanowego na środowiska figurkowców na całym świecie. Co z tego wyjdzie? Czas pokaże.
Jeśli was zainteresowały moje wynurzenia, zapraszam do śledzenia strony Stratoyagera i jego profilu na G+