» Literatura » Czasopisma » Star Wars Komiks #23 (7/2010)

Star Wars Komiks #23 (7/2010)


wersja do druku

I choć zaginął hełm i miecz…

Redakcja: Aleksandra 'Jade Elenne' Wierzchowska

Star Wars Komiks #23 (7/2010)
Egmont od dłuższego czasu utrzymuje treść kolejnych zeszytów Star Wars Komiks w raczej mrocznym tonie. Dwa poprzednie numery zawierały raczej niewesołe opowieści z udziałem Mace'a Windu i Chewbaccy (w pewnym sensie), teraz zaś zaproponowano fanom mrok, zło i występek na całej linii. Ogólnemu odczuciu monotonii zapobiega chyba jedynie fakt, że lwia część ostatnio opublikowanych historii to gwiezdnowojenne komiksy najwyższych lotów.

Najlepszym przykładem jest tu Zbroja, przedstawiona z punktu widzenia klona-oficera nazwiskiem Bly, towarzyszącego Aayli Securze. Niby nic nowego, jednak dzięki takiemu posunięciu Bly nie robi za biernego pachołka stojącego w tle i można było "wtłoczyć" weń kilka ciekawych przemyśleń na temat wszechświata Gwiezdnych wojen i Mocy właśnie z punktu widzenia klona. Jednak ci z fanów, którzy śledzili dzieje Republic wiedzą, że główną atrakcją odcinka nie jest sytuacja klonów w ogarniętej wojną galaktyce, a konfrontacja dwójki Jedi – Quinlana Vosa i jego byłej twi'lekańskiej padawanki – na co zanosiło się w serii od dłuższego czasu. Szczerze powiedziawszy, rozwiązanie, jakie obmyślił John Ostrander ma dużo sensu i przypadło mi do gustu: cały tok fabularny jest przemyślany i spójny. Scenarzysta przedstawił relację pomiędzy dwiema postaciami bardzo wiarygodnie, umieszczając tu i ówdzie kilka niespodziewanych zwrotów w wydarzeniach, choć ostateczny rezultat przedstawionej intrygi nie jest trudny do przewidzenia.

W tym zeszycie mamy także kilka bardzo ciekawych nawiązań do innych produkcji z EU. Zdecydowanie najważniejszym z nich jest przedstawienie słynnej katastrofy na Honoghr, o której jako pierwsi dowiedzieli się czytelnicy Trylogii Thrawna w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Ostrander w bardzo zmyślny sposób "wcisnął" także do otoczenia antyczną świątynię Rakatan – rasy będącej jednym z kluczowych elementów pierwszej części gry Knights of the Old Republic.

Z grafikę w Zbroi odpowiedzialna jest (a to ci nowość) Jan Duursema, która z zeszytu na zeszyt robi się coraz lepsza. Po raz kolejny pochwalić trzeba klimat – jest mrocznie i ekscytująco. Bardzo dobrze udało się też oddać dramatyzm scen i wydarzeń, dzięki czemu komiks naprawdę robi wrażenie.

Kolejna historia, Upiory, zabiera nas 45 lat do przodu, wprost do pierwszej fazy inwazji Yuuzhan Vongów. Śledzimy losy Hana Solo pałętającego się bez celu po ruinach wokół i na Raxusie Prime. Smaczku opowieści nadają dwa elementy. Od samego początku odpowiedzialny za scenariusz Haden Blackman komunikuje czytelnikowi, że Han nie jest w najlepszym stanie psychicznym, niezbyt dobrze znosząc stratę najlepszego, włochatego przyjaciela. Tym sposobem Upiory balansują pomiędzy przemyśleniami Hana, z wolna tracącego rozeznanie w tym co widzi, a czystej wody komiksem akcji. Tu zaś wchodzi do gry drugi gwóźdź programu i jednocześnie ulubiony adwersarz kapitana Solo: Boba Fett. Akcja rozegrana jest na tyle sprytnie, że mało kto wpadnie na to, co naprawdę dzieje się przed oczami Hana, choć fabuła niekoniecznie wszystkim przypadnie do gustu – ja mam w tej kwestii mieszane uczucia.

Rysunkom Pierre'a-Andre Dery'ego nie można wiele zarzucić. Kreska jest czytelna, estetyczna, z niewielką nutką japońskiego stylu tworzenia postaci. Kolejne panele, mimo że mroczne, są barwne, żywe i kontrastowe. To samo dotyczy oddania dynamizmu w chwilach zamieszania; jedyny zauważony przez mnie mankament to sylwetka Hana, który w części kadrów zdaje się cierpieć na rodzaj ciężkiego schorzenia układu kostnego.

Podobnych problemów nie wypatrzymy natomiast w warstwie graficznej Trującego księżyca, który narysowany jest bardzo… "z grubsza". Brak detali posunięty jest do tego stopnia, że gdzieniegdzie trzeba zatrzymywać się nad kadrem, by zastanowić się, co właściwie przedstawia. Z tego właśnie powodu ciężko też narzekać na niedostatki w wizerunku czy posturze postaci, które z estetyką często wspólnego mają niezbyt wiele. Fabularnie znów optymizmu i humoru nie uświadczymy, choć w końcówce widać, iż twórcy starali się zawrzeć i ten element; wszak śledzimy krótką przygodę Anakina i Obi-Wana. Generalnie opowiastka nikogo nie porwie i spełnia tu raczej rolę zapchajdziury niż języczka uwagi.

Summa summarum jednak, lipcowy numer to jedna z najciekawszych propozycji, jakie do tej pory zaserwował nam Egmont. Z pewnością 6 zł warta by była "goła" Zbroja, tym bardziej więc wypada swoją kolekcję gwiezdnowojennych komiksów wzbogacić o lipcowy numer Star Wars Komiks.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.5
Ocena recenzenta
7.75
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Star Wars Komiks #23 (7/2010)
Redaktor naczelny: Jacek Drewnowski
Scenariusz: Michael Carriglitto, John Ostrander, Haden Blackman
Rysunki: Adrian Sibar, Jan Duursema, Niko Henrichon
Kolory: Dan Jackson, Dan Parsons
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: lipiec 2010
Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz, Maciek Drewnowski
Liczba stron: 48
Format: B5
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 5,99 zł
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics



Czytaj również

Republic #68. Armor
I choć zaginął hełm i miecz…
- recenzja
Star Wars Komiks #02 (2/2008)
Krzyżówka
- recenzja
Star Wars Komiks #09 (5/2009)
Świat piaskoczołgów
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.