» Recenzje » Star Carrier: Otchłań

Star Carrier: Otchłań

Star Carrier: Otchłań
Chociaż wydawać się mogło, iż w Osobliwości poznaliśmy zakończenie historii o zmaganiach floty kosmicznej Ziemi z wrogim Imperium Sh'daar, rzeczywistość okazała się inna. Otchłań przynosi ze sobą nie tylko nowe zagrożenia, lecz również eskalację starych konfliktów – w tym także tych na "ziemskim podwórku".

Akcja powieści przenosi czytelnika dwadzieścia lat w przyszłość po wydarzeniach przedstawionych w Osobliwości. Był to czas względnego spokoju i zawieszenia broni z Sh'daar, lecz tylko niektórzy pozwalają sobie na całkowity optymizm. Dawni agresorzy nie pałają sympatią do Ziemian, ignorując wszelkie próby nawiązania kontaktów dyplomatycznych. Podczas gdy Imperium w każdej chwili może uderzyć (a wcale nie jest powiedziane, że nie pojawią się również inne, jeszcze nieznane zagrożenia), w powietrzu wisi konflikt polityczny pomiędzy ziemskimi mocarstwami. Sytuacja się zaostrza, zmuszając znanych już czytelnikowi bohaterów do działania.

Ian Douglas nie zmienił protagonistów, osadził ich jednak na zupełnie innych stanowiskach. Alexander Koenig porzucił marynarkę kosmiczną na rzecz polityki i właśnie został po raz drugi wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jest zwolennikiem zarówno większej niezależności od rządu Konfederacji w Genewie, jak i autonomii USA, co zjednało mu przychylność wyborców, lecz jednocześnie wzbudziło liczne kontrowersje oraz wywołało tarcia na gruncie politycznym. Jego poglądy, jak również niechęć wobec władzy Konfederacji czynią go człowiekiem niewygodnym, nieprzewidywalnym i niepodatnym na większość nacisków, a taka mieszanka bardzo szybko może doprowadzić do eskalacji poważnego, międzynarodowego konfliktu. Ten znany i lubiany bohater ukazany został w całkowicie nowej roli, lecz jego portret psychologiczny nie uległ najmniejszej nawet zmianie. Jego motywy pozostały takie same, mechanizmy działania również, wykorzystuje jedynie inne narzędzia do osiągnięcia swoich celów. Z kolei Trevor "Piachu" Grey to nowy dowódca "Ameryki". Dopiero teraz inaczej spojrzał na Alexandra Koeniga, lepiej zrozumiał jego niektóre pobudki i podjęte przezeń wybory, a wraz z tą wiedzą przyjął olbrzymi ciężar odpowiedzialności za los podległych członków załóg, pilotów i ludzi na Ziemi, zależnych od jego decyzji oraz działań. Koenig był bardziej doświadczony, a co za tym idzie bardziej pewny siebie; za to Grey – jak pokazał kilka razy wcześniej – to naturalny talent, o rozwiniętych zdolnościach adaptacyjnych, świetnym zmyśle strategicznym oraz umiejętności wynajdywania nieprawdopodobnych rozwiązań taktycznych. To, co potrafi zdziałać z flotą podległych mu jednostek, przypomina jego błyskotliwe akcje za sterami myśliwca – jedynie na większą skalę.

Do tej pory większość wydarzeń pokazywana była z perspektywy dowódcy i pilota, teraz doszedł jeszcze punkt widzenia polityka odpowiedzialnego za sytuację "w domu". Kiedy nastąpiła roszada funkcji protagonistów, ktoś musiał zastąpić Trevora Greya na miejscu przedstawiciela "maluczkich", wykonujących rozkazy starszych stopniem wojskowych. Tym kimś jest Donald Gregory, przypominający chwilami klona "Piachu" Greya. Podobnie jak on jest pilotem myśliwca, wyobcowanym i nie do końca akceptowanym przez pozostałych pilotów uważających się za elitę. Jego kreacja nie wychodzi przed szereg, nie zaskakuje i nie wnosi nic nowego do powieści, jednakże bohater spełnia swoją rolę, ukazując sytuację na polu walki oczami zwykłego pionka, zza sterów myśliwca i w ogniu bezpardonowej, wyniszczającej walki.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Poza masą postaci pobocznych przewijających się przez karty powieści, na uwagę zasługują przedstawiciele nowej, nieznanej wcześniej rasy obcych, zwanej Slan. Douglas świetnie pokazał diametralnie różny od ludzkiego sposób postrzegania siebie jako jednostki i części większej grupy, swojego otoczenia, świata, a nawet gwiazd i planet. Wykazał się olbrzymią wiedzą z zakresu socjologii, psychologii oraz biologii, przedstawiając istoty tak obce, że początkowo jakiekolwiek porozumienie wydaje się niemożliwe. Te najtrudniejsze pierwsze kroki prowadzące do poznania przeciwnika ukazują znaną prawdę, iż wiedza to potęga i tylko znając swojego oponenta można odnieść zwycięstwo (lub chociaż ograniczyć straty). Fragmenty dotyczące rasy Slan to niewątpliwie prawdziwa gratka dla każdego miłośnika kosmicznych cywilizacji wymyślonych przez Douglasa.

Spora część fabuły (podobnie jak w przypadku drugiej części cyklu, Środka ciężkości) zdominowana jest przez rozgrywki polityczne. Wieloletni pokój był okazją, aby do głosu doszły liczne animozje na terenie "matki Ziemi". Niepodległościowe dążenia USA starły się z działaniami politycznymi zmierzającymi do większej centralizacji władzy w Genewie, a ta "drobna różnica poglądów" grozi wojną domową.

Jak widać manewry na gruncie politycznym bardzo często prowadzą do starć militarnych, które podobnie jak w tomach poprzednich toczą się w kosmosie. Fani militarnego science fiction znajdą tu wszystko to, za co pokochali poprzednie części serii Star Carrier: dynamiczne i wyjątkowo plastyczne opisy kosmicznych bitew, błyskotliwe plany wojskowych strategów oraz nieprzewidywalne zwroty akcji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Warto jeszcze wspomnieć o poruszonym przez Iana Douglasa zagadnieniu życia rodzącego się ze sztucznej inteligencji. Już w poprzednich tomach można było znaleźć pytania o granice ewolucji technologicznej i kierunek postępu, jednak tutaj autor pokazał jeden z możliwych tworów tego rozwoju – AI o imieniu Konstantin, niezależny głos doradczy ziemskich rządów. W Otchłani pojawia się pytanie, kiedy AI staje się czymś więcej niż tylko sztuczną inteligencją... w którym momencie można mówić o jednostce żywej, samoświadomości… o osobie?

Otchłań ma wiele zalet i tylko dwie wady. Niestety, obie są poważne. Pierwsza z nich to bezkrytyczne idealizowanie Ameryki i jej mieszkańców. U Iana Douglasa USA dąży do niepodległości, lecz czyni to na drodze pokojowej i bezkrwawej. Za to władze Konfederacji są wrogie, grają nieczysto, manipulują oraz sieją dezinformację, i siłą chcą zmusić rząd Stanów Zjednoczonych do rezygnacji z suwerenności. W powieści USA to prawdziwy bastion prawości, szczytnych ideałów i honorowej walki, co może chwilami budzić pewien niesmak. Kolejną wadą są liczne powtórzenia informacji. Czytelnik ponownie pozna przyczyny wojny z Sh’daar, jak również powody zniszczenia wybrzeży Ameryki, izolowania politycznego Chin i ich niepełnego członkostwa w Konfederacji. Te wiadomości podawane są w każdym kolejnym tomie w bardzo podobnej formie, co bywa naprawdę irytujące, a wydaje się całkowicie niepotrzebne.

Czwarty tom cyklu Star Carrier to, mimo wspomnianych minusów, pozycja warta polecenia. Stanowi świetną kontynuację bardzo dobrej serii, a Ian Douglas ani przez chwilę nie obniża poziomu. Dzięki przeniesieniu akcji w przyszłość i zmianie ról protagonistów, autor zrezygnował z ogranych schematów, jednocześnie wprowadzając do Otchłani lekki powiew świeżości. Miejmy nadzieję, że Douglasowi wystarczy pomysłów na kontynuację, którą wydawnictwo Drageus zapowiada na koniec lipca.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Otchłań (Deep Space)
Cykl: Star Carrier
Tom: 4
Autor: Ian Douglas
Tłumaczenie: Justyn Łyżwa
Wydawca: Drageus
Data wydania: 12 marca 2014
Liczba stron: 432
Oprawa: miękka
Format: 125x195 mm
ISBN-13: 978-83-640-3028-4
Cena: 34,90 zł



Czytaj również

Ciemna materia
Tłoczna pustka kosmosu
- recenzja
Star Carrier: Pierwsze uderzenie
Piloci myśliwców kontra niezwyciężona rasa obcych
- recenzja
Otchłań RPG: Starter
Głębia przygód
- recenzja
Otchłań: Księga II
Wielki finał czas poznać!
- recenzja
Wieża
Zabrakło iskry?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.