» Recenzje » Stalowe szczury. Königsberg

Stalowe szczury. Königsberg

Stalowe szczury. Königsberg
Zmęczeni nieustannym czołganiem się w okopach? Lęk przed wysokością wzbrania wam wejścia na pokład wojskowego sterowca? Nie szkodzi żołnierzu, zawsze chętnie powitamy was na salonach!

Przy tworzeniu trzeciego tomu Stalowych szczurów Gołkowskiemu przyświecał inny cel, niż miało to miejsce w przypadku Błota i Chwały. Tam jego uwaga była skupiona najpierw na grupie straceńców kompanii karnej, która w oczach dowódców pełniła rolę mięsa armatniego, zaś w drugiej części skoncentrował się na świeżo odzyskanym przez grupę wojaków sterowcu, przez co akcja w dużej mierze przeniosła się z okopów w przestworza. Teraz najwięcej czasu spędzimy nie w ogniu walki, a przysłuchując się kolejnym dialogom i szukając w nich drugiego dna. Co więcej, mamy do czynienia z prequelem wcześniejszych tomów i już wiadomo, że na tym cykl o Stalowych szczurach się nie skończy.

Teodor Grossmann w 1917 roku odwiedza Königsberg. Weteran wojenny, w dodatku szczycący się Krzyżem Żelaznym, nie budzi jakichkolwiek wątpliwości znajdujących się tam żołnierzy, w tym także tych wyższych rangą. Jednak pod maską powracającego z frontu bohatera kryje się nie kto inny jak rosyjski szpieg. Na celowniku ichniejszego wywiadu znalazły się bowiem informacje o Wunderwaffe, tajemniczej broni o nieprzeciętnej sile rażenia, której posiadanie znacząco przyczyniłoby się do przechylenia wojennej szali na własną korzyść. A że poprzedni agent został zamordowany, o misji z pewnością nie można mówić w kategoriach czystej formalności.

Przy okazji dwóch poprzednich premier autorstwa Gołkowskiego, to jest Moskala i Komornika, narzekałem na znaczny spadek tempa akcji w drugich częściach obu powieści, co było szczególnie widoczne w przypadku pierwszej pozycji, której fabuła przez kilkadziesiąt stron zdawała się błądzić w oczekiwaniu na łaskawe zakończenie jej męczarni. Fakt, że tym razem sytuacja uległa zmianie, nie oznacza wszakże, że akcenty zostały równomiernie rozłożone na całą książkę. Dla odmiany w przypadku Königsbergu dopiero w drugiej połowie historia zaczyna naprawdę przyciągać uwagę czytelnika, a wcześniej miewa tylko dobre momenty, zwyczajnie nużąc mnogością dialogów i niewielką liczbą ciekawszych wydarzeń. Po mało interesującym, wręcz leniwym, początku przed zamknięciem tomiszcza powstrzymują jedynie dobrze nakreślone postacie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

I nie mowa tu jedynie o szpiegu, ale też innych, kluczowych dla fabuły bohaterach pokroju profesora Nemmersdorfa, Kellera czy Eriki. Cały tercet tworzy zbiór postaci pełnokrwistych, nakreślonych z odpowiednią dbałością o ich osobowości, a relacje między nimi występujące należy uznać za solidnie rozbudowane, okraszone dziesiątkami dialogów. Najciekawsze są udziałem profesora, kiedy to zawsze możemy doszukiwać się ukrytego znaczenia, choć częstokroć bywa ono aż za mocno wyeksponowane, nie pozostawiając miejsca na radość z samodzielnego rozwikłania słownej gierki.

Co więcej, bohaterowie drugoplanowi nie są może przesadnie oryginalnie nakreśleni, ale kilka solidnie skonstruowanych pomniejszych ról znacząco uwiarygodnia opowieść poprzez swą naturalność. Najlepszy tego dowód stanowi zwykły krawiec, który trafiając na salony, stara się przede wszystkim pozyskać przychylność dystyngowanych gości w nadziei na przyszłe lukratywne kontrakty – takich sytuacji mamy więcej.

Autor we wcześniejszych tomach uraczył nas mnóstwem dynamicznych scen akcji, lecz teraz występuje ona jedynie w pojawiających się raz na jakiś czas, i bardzo krótkich wspomnieniach z frontowych działań Teodora. Można to zrzucić na karb założeń trzeciego tomu – kompletnego odejścia od wydarzeń z pola bitwy, zastąpionych rozgrywkami natury szpiegowskiej niedającymi w omawianej powieści pretekstu do zbyt wielu dynamicznych czy widowiskowych scen, ale już do tworzenia napięcia jak najbardziej. Sęk w tym, że z tą nutką napięcia bywa bardzo różnie i czasem z żywym zainteresowaniem śledzimy konwersacje, chłonąc jak gąbka słowne wywody, a kiedy indziej przyjdzie nam się zastanowić, po co właściwie autor doprowadził do danej rozmowy, skoro nie wpływa ona w żaden sposób ani na fabułę, ani na jakiekolwiek wzmocnienie wizerunku protagonistów. Lekki styl Gołkowskiego pozwala przebrnąć i przez te nudniejsze fragmenty. A finał, który jak na powieść o szpiegach przystało, nie mógł obyć się bez zwrotu akcji, bez wątpienia satysfakcjonuje.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zwykle gdy dwa tomy przypadły komuś do gustu, a trzeci jest tylko trochę gorszy, to i tak warto polecić go fanom serii. W tym wypadku sytuacja ma się zgoła inaczej, bowiem Königsberg można czytać bez znajomości poprzedniczek, co nieczęsto się zdarza w przypadku trzecich części. Do pewnego stopnia to prequel, ale nieprzedstawiający podwalin pod wszystkie ważne wydarzenia z wcześniejszych powieści, lecz jedynie chwytający się paru ich mniej lub bardziej ważkich odnóg, pozostawiając resztę nietkniętymi. Efekt? Pozycja przede wszystkim dla ciepło wspominających wyczyny kompanii Reinhardta, choć tych raczej do sięgnięcia po kolejny tom serii zachęcać nie trzeba, i w mniejszym stopniu dla fanów lektury szpiegowskiej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Stalowe szczury. Königsberg
Cykl: Stalowe szczury
Tom: 3
Autor: Michał Gołkowski
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 18 listopada 2016
Liczba stron: 624
Oprawa: miękka
Format: 145×210mm
ISBN-13: 978-83-7964-202-1
Cena: 49,90 zł



Czytaj również

Komornik – Arena Dłużników #1
Déjà vu w czasach apokalipsy
- recenzja
Stalowe Szczury. Otto
Eksplozja czy niewypał?
- recenzja
Komornik. Kant
Komornicy łączcie się
- recenzja
Komornik. Rewers
Krocząc ciemną doliną z gladiusem u boku
- recenzja
Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Droga donikąd
Zono moja
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.