» Opowiadania » Spór – Kij Johnson

Spór – Kij Johnson


wersja do druku

(Spar)

Redakcja: lemon
Ilustracje: ---- 'WekT' ----

Spór – Kij Johnson

Uwaga: poniższy tekst zawiera wulgaryzmy.
 

***

Ona i obcy pieprzą się w malutkiej szalupie. Bez końca, bez chwili wytchnienia.

***

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Oboje mają Wejścia i Wyjścia. Jej Wejścia są typowe: oczy uszy nozdrza usta cipka dupa. Jej Wyjścia też są zwyczajne: palce i dłonie i stopy i język. Ręce. Nogi. Coś, co można wepchnąć w coś innego.

Obcy nie przypomina człowieka. Nie jest dwunożny. Ma rzęski. Nie ma kości, a może i ma, ale ona ich nie czuje. Mięśnie, czy też to, co można nimi nazwać, mają kształt pierścieni a nie pasm. Skóra ma kolor zmierzchu i jest pokryta cienką warstwą przezroczystego śluzu, który smakuje jak smarki. Nie wydaje on żadnych dźwięków. Zdaje się jej, że pachnie jak mokre liście zimą, ale po pewnym czasie nie potrafi sobie przypomnieć tego zapachu... ani liści, ani zimy.

Wejścia i Wyjścia obcego zmieniają się. Ma ciemne szramy i trwałe guzy, które czasem nabrzmiewają, ale zawsze wypuszcza nowe Wyjścia, drąży nowe Wejścia. Robi to bez trudu – sobą i sobie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Penetruje ją na tysiąc sposobów. I ona go penetruje.

***

Szalupa nie jest przeznaczona dla ludzi. Powietrze jest zbyt gorące, światło nie dość jasne. Jest zbyt mała. Nie ma żadnych ekranów, książek, ostrzeżeń, komunikatów, żadnego łóżka, krzeseł, stołu ani panelu sterowania, toalety, lampek ostrzegawczych i zegarów. Jej szum się nie zmienia. Nic się nie zmienia.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jest ciasno. Nie da się uciec od dotyku. Wdychają wzajemnie swoje oddechy – o ile to w ogóle oddycha. Zawsze jest jakieś Wejście i Wyjście, coś owinięte wokół czegoś innego, ciało zwija się i rozwija. Tworzy miejsca. Robi miejsce.

Jest bez przerwy wilgotna. Nie wie, czy to od śluzu z jego skóry, od łoju i potu z jej własnej, jej wydychanego powietrza, od powietrza w szalupie. Czy od ejakulatu.

Coś z niej wycieka. Gdy tylko może, pozwala myślom uciec. Ale nic poza tym, a gdy umysł jest wolny, to myśli za dużo. To znaczy: w ogóle myśli. Pieprzenie się z obcym nie jest tak okropne.

***

Nie pamięta pierwszego razu. Woli myśleć, że została zmuszona.

***

Zderzenie było przypadkowe: kosmiczna kolizja dwóch statków, statystyczna niemożliwość i fakt zarazem. Ona i Gary zdążyli uruchomić nadajnik awaryjny i wcisnąć się w kombinezony, gdy statek został przecięty na pół. Ich szalupa odleciała za daleko. Jej magnetyczne buty przywarły do części wraku. Jego nie. Oddalili się od siebie.

Jeden z odłamków przeciął nogawkę kombinezonu Gary'ego aż do kości, przeciął kość. Ona krzyknęła. On nie. Z kombinezonu w próżnię wylały się krew, tłuszcz i mięśnie. Wyjście.

Pojazd obcego także rozpadł się na kawałki, a szalupa się odczepiła. Zdalne manipulatory rozłożyły się i wciągnęły ją przez śluzę. Wejście.

Dlaczego została uratowana? Kodeks kosmiczny? Wydaje jej się, iż obcy nie wie, że ona żyje. Jeśli byłoby inaczej, spróbowałby nawiązać kontakt. Jest całkiem prawdopodobne, że ona nie jest uratowanym rozbitkiem. Jest złomem, szczątkiem.

***

Wysysa pożywienie z jednej z dwóch twardych wypustek niczym niewyróżniającej się szalupy, z twardej rurki. Druga wypustka zabiera wszystko, co ona wydzieli – gówno, mocz i wymiociny. Ale nie te soki, którymi aż po kolana wysmarowane są jej uda.

Często się dławi. Obcy nie ma wyczucia głębokości jej gardła. Wejścia i Wyjścia.

Czasem krzyczy tak głośno, że jej gardło zaczyna krwawić.

***

Stara się uczyć go słów.

– Pierś – mówi. – Palec. Cipa.

W tej sytuacji ma ograniczony zasób słownictwa.

– Posłuchaj mnie – mówi. – Posłuchaj. Mnie.

Czy to w ogóle ma uszy?

***

Pieprzenie nigdy nie jest ani lepsze, ani gorsze. Obcy nie uczy się niczego o zaspokajaniu jej. Ona nie uczy się niczego o zaspokajaniu jego: gdyby mogła, to i tak by tego nie robiła. A po co? Jak zadowolić trawę i dlaczego to robić? Nagle przypomina się jej trawa, jej wyraźny zapach i doskonała zieleń, chłodne, gładkie i delikatne uczucie pod jej dłońmi.

Myśl o dotknięciu trawy gołymi rękami pobudza ją, bo jest to jedyna od dawna rzecz, o której pomyślała, a nie był to obcy, Gary, Wejścia ani Wyjścia. Ale może delikatne źdźbła między jej palcami byłyby podobne do rzęsek obcego? Umiejętność porównania czegoś do czegokolwiek innego wymyka się jej, gdyż nie ma z czym porównywać.

***

Czuje obcego wszędzie w sobie, jego wici poruszają się w jej nosie, rozpychają się w uszach, zwijają się obok oczu. A ona chowa się w nim.

Gdy jedno z Wyjść wpełza w nią i dotyka pewnych miejsc, ona odchyla głowę i jęczy. Udaje, że to nie przypadek. To Gary, on mnie kocha, to mnie kocha, to jest Nim. Nie jest.

Komunikacja to podstawa, tak sądzi.

***

Nie może się z nim porozumieć, ale stara się choć zrozumieć jego działania.

Czym ona jest dla obcego? Seksualną zabawką czy rośliną doniczkową? Norweskim rozbitkiem toczącym spór z nie znającym języków Portugalczykiem? Towarzyszem? Nawykiem, takim jak obgryzanie paznokci lub nałogowa masturbacja? A może seks jest formą komunikacji, a ona po prostu jeszcze nie zrozumiała języka?

A może po prostu nie ma żadnego Tego? Problem nie w tym, że nie mogą się porozumieć, w jej braku zdolności. Chodzi o to, że obcy nie ma świadomości, która mogłaby się komunikować. To on jest zabaweczką, rośliną, nawykiem.

***

Na statku kosmicznym, którego nazwy już nie pamięta, Gary czytał jej książki na głos. Science fiction, Melville'a, poezję. Nie kojarzy żadnej fabuły, żadnych słów. Pamięta tylko kilka linijek sonetu: "Zdrady są w związku dusz wiernych nieznane" – coś tam, coś tam – "wzniesiona nad burzy bałwany latarnia morska, gwiazda niewzruszona. Mknie ku niej każdy okręt zabłąkany..."[1]. Recytuje słowa uśmierzające ból aż do momentu, gdy tracą znaczenie. Wypowiedziała je już tyle razy, że wyślizgnęły się z jej głowy. W końcu zapomina nawet ich brzmienie.

Jeśli kiedykolwiek przypomni sobie choć linijkę, obiecuje sobie, że nie zmarnuje jej tak samo. Będzie ją szanować. Może już kiedyś sobie to obiecała, ale zapomniała.

Nie pamięta głosu Gary'ego. A zresztą – pieprzyć Gary'ego. On nie żyje, a ona jest tutaj z obcym rozpychającym się w jej macicy.

***

Pokryty jest śluzem. Myśli, że (tak jak u ropuch) śluz może być słabym psychotropem. Skąd miałaby wiedzieć, że ma halucynacje? Jakby to miało wyglądać w tym świecie? Jak słoneczniki na biurku, jak Gary pochylający się nad koszem piknikowym, żeby karmić ją świeżym chlebem. Ten chleb to pierwsza rzecz, która ma czysty smak. A nie jest nawet prawdziwy.

Gary karmi ją chlebem i śmieje się. Po pewnym czasie smak chleba staje się "smakiem chleba", a potem słowa stają się tylko dźwiękami i tracą wszelkie znaczenie.

Nie licząc specjalnie, że to coś zmieni, przesuwa językiem po jego rzęskach, bierze je do ust i wylizuje do czysta. Nie ma pojęcia, czy robi to jakąś różnicę. Od zawsze tkwi w tym cuchnącym, niekończącym się ruchaniu.

***

Czy na statku obcego był ktoś jeszcze? Czy był tam jakiś Gary, który odpłynął w przestrzeń? Czy obcy jest w żałobie? Czy pieprzy ją, żeby zapomnieć, czy dlatego, że nie pamięta? Albo żeby ukarać siebie za to, że przeżył? Albo tego drugiego za to, że zginął?

A może to ona?

***

Gdy nie ma u niej dość Wejść dla jego Wyjść, obcy tworzy nowe. Ona krwawi przez jakiś czas, a potem rana goi się. Udaje, że to gwałt, bo gwałt można chociaż zrozumieć. Gwałt to interakcja. Wymaga intencji. Sugerowałby, że obcy nienawidzi, boi się, pożąda. Gwałt oznaczałby dla niej, że jest więcej niż napełnianym naczyniem.

To działa w dwie strony. Czasem to ona go zmusza. Jej ręce zmieniają się w ostrza, które wydzierają nowe Wejścia. Jej złość uderza obcego tak długo, aż czuje pod pięściami nowe zagłębienia, zupełnie jakby kości, mięśnie i chrząstki przemieniły się w coś bardziej miękkiego.

A gdy ona narzuca się obcemu? To, co robi, jest przynajmniej gwałtem, a raczej byłoby, gdyby obcy coś odczuwał, reagował w jakiś sposób. Najczęściej przypomina to uderzanie w mur.

***

Wkłada palce w siebie, bo swoje zamiary chociaż zna.

***

Czasem przygląda się temu, jak obcy ją pieprzy, temu dziwnemu zwijaniu się jego Wyjść przypominającemu falę uderzeniową skierowaną w jej ciało. Podnieca i przeraża ją to zarazem, ale przynajmniej nie jest to Gary. Gary, który zostawił ją tu z tym, zostawił ją tu, zostawił ją.

***

Pewnego razu czuje, że coś odrywa się wewnątrz obcego, ale zaraz zostaje wciągnięte poza jej zasięg. Kiedy próbuje to sięgnąć i pochwycić, na jej nadgarstku zatrzaskuje się zwieracz. Ręka zostaje wypchnięta. Przez tydzień czy dwa ma siną bransoletkę wokół przegubu.

Ciągle dotyka tego siniaka. Obcy mógł w dowolnej chwili zatrzymać jej pięść. A to oznacza, że nie chce jej powstrzymywać, nawet jeśli czasem uderzeniami rozgniata jego wnętrzności na miękko.

Była to jedyna zrozumiała dla niej odpowiedź. Akcja: reakcja. Wiele razy próbuje wymusić kolejną. Wpycha się w obcego, kopie, próbuje wyrywać rzęski zębami, orze skórę brudnymi, nierównymi paznokciami. Ale nigdy nic więcej się nie odrywa, nie dostaje więcej bransoletek.

***

Próbuje mierzyć upływ czasu siniakami, które sama sobie nabija. Uderza nogą o rurkę karmiącą, a gdy siniak schodzi, robi to znowu. Zakłada, że goi się przez dwanaście dni. Po pewnym czasie przestaje, bo nie pamięta już, ile ich było.

***

Marzy o ratunku, ale nie wie, jak by to miało wyglądać. Cudownie ocalony Gary ratuje ją, oczy pełne łez, kocham cię mówi, jego usta na jej powiekach, jego pocałunek, jego język w jej ustach w jej rękach w nim. Ale to przecież obcy. Gary nie żyje. Wybrał Wyjście.

Czasem myśli, że ratunek to otwarcie kapsuły na próżnię, ale nie potrafi uruchomić śluzy.

***

Jej złość nie ma końca, nie daje wytchnienia.

To Gary ją tu sprowadził, potem odszedł i zostawił ją z tym czymś, co nie mówi albo nie potrafi mówić, albo nie chce mu się mówić, albo uważa ją za niewartą rozmowy.

Na trzeciej randce poszła z Garym do pustego parku: wino, ser, świeży chleb w koszyku. Słońce i chłodne powietrze, trawa i koc do leżenia. Zabrał ze sobą Szekspira.

– Na pewno ci się spodoba – oznajmił, i zaczął czytać.

Przerwała mu pocałunkiem.

– Porozmawiajmy – powiedziała. – O czymkolwiek.

– Ale przecież rozmawiamy – odpowiedział.

– Nie, ty czytasz. Przepraszam, nie przepadam za poezją.

– To dlatego, że nikt ci nigdy jej nie czytał – odrzekł.

Powstrzymała go w końcu, wyjmując mu książkę z rąk i popychając do tyłu, kładąc dłonie na trawie; a on w nią wszedł. Później i tak jej czytał.

Gdyby tylko tyle.

To nawet nie jego słowa, a teraz nic nie znaczą, nie są nawet dźwiękami w jej głowie. Teraz jeszcze ten obcy, który jej nie słyszy lub nie chce słuchać. Przez to ona rezygnuje i ogranicza próby kontaktu do tłuczenia siebie i obcego, żeby wywołać reakcję, jakąkolwiek reakcję.

– Kurwa, jak ja cię nienawidzę – mówi. – Nienawidzę się z tobą pieprzyć.

***

Szalupa zwalnia. Metal trze o metal. Uszczelki się zaciskają.

Nad nią otwiera się śluza. Światło. Nie może powstrzymać łzawienia i wszystko się zamazuje. Widzi tylko niewyraźne, ciemne kształty. Powietrze jest suche i zimne. Odrzuca ją.

Obcy nie reaguje ani na światło, ani na ostre powietrze. Pozostaje w niej i wokół niej. Zawinięci w siebie. Penetrują się na tysiąc sposobów. Tu jest jej ciepło, a przynajmniej nie zimno – na wpół zagubiona w jego ciele, mokra od swoich Wejść i jego Wyjść. Tu nie jest zbyt jasno.

W przejściu widzi jakiś ciemny kształt. Dwunożny. Wydaje z siebie dźwięki, które są słowami. Czy to człowiek? Czy ona jest człowiekiem? Czy nadal ma kości, głos? Tak dawno z nich nie korzystała.

Należy do obcego, obcy do niej. Nic się nie zmienia.

Nie. Wyrywa się z jego objęć i brnie. Do Wyjścia.


Pierwotnie opublikowano po angielsku w magazynie Clarkesworld, wrzesień 2009
Opowiadanie otrzymało nagrodę Nebula 2009, było nominowane do Hugo 2010 i Locusa 2010


[1] William Szekspir, Sonet CXVI, fragment w przekładzie Macieja Słomczyńskiego

Kij Johnson

Urodzona w 1960 r. amerykańska pisarka fantasy oraz redaktorka współpracująca m.in. z Tor Books, Wizards of the Coast/TSR i Dark Horse Comics. Znana ze swoich adaptacji mitów japońskich, napisała trzy powieści i ponad trzydzieści opowiadań. Laureatka nagrody im. Theodore'a Sturgeona (za opowiadanie Fox Magic), nagrody im. Williama L. Crawforda (najlepszy debiut), World Fantasy Award (opowiadanie 26 Monkeys, Also the Abyss) oraz Nebuli (publikowany powyżej Spór), była też wielokrotnie nominowana do Hugo, Nebuli i World Fantasy Award. Jest wicedyrektorką Centrum Badań Fantastyki Naukowej na Uniwersytecie Stanowym w Kansas, zasiada w jury nagrody im. Theodore'a Sturgeona.

W Polsce opublikowano wcześniej cztery z jej opowiadań: Kucyki, Opowieść Crovaxa (w antologii Burza nad Rath), Złodzieje koni (NF 11/2000), Ewolucja opowieści o triksterze wśród psów z Parku Północnego po Zmianie (NF 06/2009).

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


27383
   
Ocena:
0
Wow, dziwne. Ale dziwne w taki zaskakujący i w gruncie rzeczy ładny sposób.
29-02-2012 21:10
Eva
   
Ocena:
0
"Ładny" to nie jest słowo, którego bym użyła.
29-02-2012 23:47
27383
   
Ocena:
0
Wolałabyś użyć któregoś z synonimów słowa "odrażający"?
29-02-2012 23:51
Eva
   
Ocena:
0
W sumie też nie, jakkolwiek byłoby bliżej.
29-02-2012 23:58
27383
   
Ocena:
0
No to czekam na to, abyś określiła swoje odczucia. Mam nadzieję, że będziesz miała chwilkę czasu aby napisać więcej niż jedno zdanie.
01-03-2012 00:06
Eva
   
Ocena:
0
Czas nie stanowi problemu. Dobór słów owszem. Twoje "dziwne" było najbliżej.
01-03-2012 00:26
Senthe
   
Ocena:
+1
Jak dla mnie pomysł trochę zmarnowany irytującym brakiem wiarygodności. Jak można spędzić tygodnie z Obcym rozpanoszonym w macicy i uważać to za seks, traktować jakikolwiek widok jako podniecający czy mieć jakąkolwiek ochotę by wkładać palce w siebie? Nie mówiąc już o jakimś tam chorowaniu czy krzyczeniu z bólu :P Autorka w jednym zdaniu pisze w stylu odrażająco-realistycznym, by w drugim zupełnie porzucić realizm sytuacji na rzecz dramatyzmu.

Przypomina mi to opka domorosłych pisarek, analizowane np. tu, których bohaterki z upodobaniem przygryzają czubek penisa, nie mówiąc już o symulowaniu członków ;)
01-03-2012 10:42
Scobin
    @Senthe
Ocena:
0
Stymulacja sfer erogennych może pobudzać seksualnie, nawet jeżeli dana osoba uważa to za coś odrażającego. Poza tym, o ile pamiętam, tekst nie sugeruje jednoznacznie, że obcy spędził całe tygodnie rozpanoszony w macicy bohaterki (np. cytat z początku: "Wejścia i Wyjścia zmieniają się").
01-03-2012 10:55
Jingizu
   
Ocena:
+1
Nie podobało mi się opowiadanie o dziewczynkach i kucykach, nie podoba mi się też to. Nie lubię, kiedy dzieło oparte na tanim chwycie - szokowaniu - powoduje ochy i achy, jest uważane za sztukę i dostaje nagrody.
01-03-2012 12:54
lemon
    @Jing
Ocena:
+2
Czyli uważasz, że szokowanie automatycznie dyskwalifikuje utwór jako sztukę i taka twórczość nie powinna być nagradzana?
01-03-2012 13:14
Repek
   
Ocena:
+1
A co tu szokującego, obcy i kobieta seks uprawiają.

Pzdr.
01-03-2012 13:38
Eva
   
Ocena:
+3
Jingizu, kiedy mnie ten tekścik nie szokuje za specjalnie.
W ogóle to jest chyba w nim... Eee... Fajne z braku lepszego słowa. Bo on jest (dla mnie) w sumie aseksualny dość mimo wszystko i chyba o to autorce chodziło, oderwanie procesu wkładania i wyjmowania od całej otoczki. W ogóle piszę komcia i mi się bogactwo interpretacyjne otwiera, od pokazania obcości (chyba dość nowatorskiego) po alegorię pornografii. I to, o czym pisze Senthe - że to jest dziwnie poprowadzone, że bohaterka właściwie myśli o tym jak o seksie żeby zaraz się od tego zupełnie oderwać jest dla mnie plusem tego kawałka - znaczy, ta kobieta zupełnie nie może się odnaleźć w sytuacji, próbuje ją ciągle dopasować do znanych sobie schematów i ciągle jej nie wychodzi. Wydaje mi się, że o taki wydźwięk mogło chodzić. Też.
01-03-2012 13:43
Jingizu
   
Ocena:
+2
@Imn:
Nie, nie uważam tak. Napisałem, że nie lubię kiedy nagradzane jest dzieło oparte na szokowaniu - tzn. kiedy ten szok jest jego główną siłą, przesłaniającą wszystko inne.
Używając modnych ostatnio kulinarnych metafor: szok jest jak chili. Lubię je, mniejszy lub większy dodatek może poprawić smak posiłku, ale nie nadaje się na główny składnik potrawy.

@repek, Eva:
Wiadomo, fandomu nic nie zaszokuje, nie takie rzeczy widział ;) Jasne, opowiadanie jest lepsze od kucyków i spółki. Zostawiło jakieś przemyślenia, wrażenie dotknięcia czegoś naprawdę obcego - tak obcego, że nie da się nawiązać kontaktu, ani nawet zrozumieć jego działań. Ale autorka przedobrzyła z pieprzeniem i obrzydliwością, wywołując, jak napisał Senthe, "irytujący brak wiarygodności". Zepsuła potrawę, która przy ostrożniejszym dawkowaniu tego nieszczęsnego chili mogłaby mi całkiem smakować.
01-03-2012 14:07
Senthe
   
Ocena:
+1
@Imn
Problem w tym, że szokowanie jako zabieg artystyczny w naszych czasach jest bardzo popularne. Myślę, że w ostrożnych odbiorcach kultury może to powodować automatyczny dystans i uczulenie na nieuzasadnione użycie tanich (powiedziałabym, że potaniałych obecnie) chwytów.
Czy tutaj użycie jest nieuzasadnione, a chwyty rzeczywiście tanie, to już sprawa dyskusyjna.

@Jingizu
Tak w ogóle to jestem dziewczyną. ;)
01-03-2012 14:20
Qbuś
   
Ocena:
+2
W kwestii szokowania zgadzam się z Jingizu - uważam, że autorka dodała nieco za dużo 'pieprzu'. Rozumiem potrzebne mocnego otwarcia i zaakcentowania fizyczności, ale chyba trochę jednak za mocno.

Opowiadania oceniam mimo wszystko dobrze ze względu na warstwę językową oraz za tę obcość. Bohaterka gubi się we własnych wspomnieniach, zapomina nie tylko słowa wiersza, ale i doznania. Razem z nią gubi się i czytelnik sprawnie prowadzony.

Całkiem ciekawie wkomponował się też i Szekspir.
01-03-2012 14:58
~nuda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Co za nędza. Nie mogę uwierzyć, że ta grafomania zdobyła jakąś nagrodę. Jakby autorką była dojrzewająca 14-latka, no to jeszcze by uszło...
01-03-2012 19:58
~Ruslan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Opowiadanie brzmi jak mokra fantazja jakiegoś popieprzonego miłośnika anime spod znaku scen pornograficznych z obcymi. Po odrzuceniu tych wszystkich obrzydliwych opisów tak naprawdę nie zostaje nic - fabułę można streścić jednym zdaniem a przesłania brak.
02-03-2012 07:55
~Iris

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
A jak na moje, to jedyną obrzydliwą rzeczą w tym tekscie, są te grafiki. Ludzie, kto takie bzdury tworzy do tekstu na 2 strony. I to jeszcze paskudne pod każdym względem.

Taaakk...skoro wam się to kojarzy z "anime" czy "mangą" czy innymi azjatyckimi bezeceństwami, to może albo:
a) przestańcie je oglądać, to kojarzyć się przestanie.
b) dołączcie do Krakowskich protestów przeciw konwentom.
Purytanie na polterze się znaleźli.

Nawet gdyby, to ironią jest to, że nawet tak bzdetny koncept jak seks z obcym, można obrócić w coś wartościowego.

Aaa...dla tych co myślą, że tekst jest o niczym gratuluje intelektu. Jest o komunikacji, o związku, o spotkaniu z obcą rasą i brak zrozumienia jej, o deprawacji sensorycznej i walce z nią....o wieluuu rzeczach, w tak krótkim tekscie.

Haters gonna hate...
02-03-2012 09:46
~Rusłan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Do każdej pisaniny można dorobić ideologię i twierdzić, że jest o czymś. "Zmierzch" jest przecież o miłości, poświęceniu, rozterkach itp. co nie znaczy, że to wartościowa lektura. Podobnie jest w przypadku tego utworu.
@Iris -> burzysz się, że porównałem to do anime a wcale tak nie było. Napisałem "anime spod znaku scen pornograficznych z obcymi". Nie wrzucam do jednej szuflady takiego np."Ghost in the Shell" z animowanymi pornolami, w których występują stwory z niezliczoną ilością macek.
O spotkaniu z obca rasą to wolę czytać w "Solaris", "Ślepowidzeniu" czy "Historii twojego życia". Tam nie są potrzebne duże ilości śluzu, wypustków i otworów.
02-03-2012 12:19
Scobin
    @Rusłan
Ocena:
0
Twoi przedpiścy podali sporo argumentów na rzecz tego, że to nie jest mokra fantazja. Na przykład Eva napisała, że tekst ma dla niej w znacznej mierze charakter aseksualny (można się tutaj odwołać np. do fragmentów, które przedstawiają interakcję bohaterki z obcym jako walkę, co zresztą sygnalizuje już sam tytuł opowiadania).
02-03-2012 12:39

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.