» Film » FanFilmy » Spirits of the Force

Spirits of the Force

Spirits of the Force
Dla Nowej Republiki i Zakonu Jedi nastały czasy pokoju. Wkrótce jednak zostaje on zakłócony przez tajemnicze sny, które nagle nawiedzają wszystkich rycerzy i uczniów w Akademii Jedi Luke’a Skywalkera na Yavinie IV, potęgując się zwłaszcza u Jainy Solo. Tymczasem, nie wiedząc, iż mistrz Skywalker znajduje się na Coruscant, do Akademii przybywa Kyle Katarn, by zasięgnąć rady w sprawie dziwnego zakłócenia w Mocy, które zaczął wyczuwać...

Kyle Katarn to jedna z najpopularniejszych i najbardziej znanych nie-filmowych postaci z uniwersum Star Wars. Aż dziw bierze, że do tej pory żaden z twórców gwiezdnowojennych fanfilmów nie zainteresował się wprowadzeniem jej do swojej produkcji (parosekundowy epizod w The Dark Redemption się nie liczy). Pewnie, trzeba znaleźć właściwego aktora, załatwić właściwy strój i do tego napisać scenariusz tak, aby fanowski Kyle Katarn zachowywał się jak kanoniczny Kyle Katarn znany z serii gier komputerowych Jedi Knight – ale to przecież drobnostki, prawda?

Żarty na bok, bo w 2005 roku naprawdę odnalazł się ktoś wystarczająco dzielny i zuchwały, aby podjąć się zrobienia nie tylko jednego fanfilmu, ale całej trylogii (!) o naszym słynnym rycerzu Jedi. A najlepsze w tym wszystkim jest, że osoba ta, aktor teatralny Joel Cranson, sama wcieliła się w główną rolę, jednocześnie obejmując stołek producenta i reżysera całego cyklu pod tytułem Spirits of the Force (Duchy Mocy).

Katarn to jednak nie jedyny kanoniczny bohater, który występuje w Spirits of the Force (pierwsza część nosi taki sam tytuł, co cała trylogia). Są tu także: córka Hana Solo i Lei Organy, Jaina, towarzyszka życia Kyle’a, Jan Ors oraz jego dawny oponent, Lord Jerec, który pojawia się w fanfilmie w formie tytułowego ducha Mocy. I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie dwie rzeczy: aktorzy i ich zdolności. Kyle Katarn jest zdecydowanie za młody, Jerec odrobinę za gruby, Jaina Solo zbyt ślamazarna i średnio urodziwa, natomiast Jan Ors... powiedzmy, że nie jest nawet w jednej dziesiątej tak piękna, jak powinna być. Pewnie, to tylko fanfilm i o żadnym castingu nie mogło być mowy, niemniej pozostaje wrażenie, że doborem twarzy utracono nieco potencjału. Aktorstwo, ból wszystkich filmów fanowskich, także i tu nie robi dobrego wrażenia. Mimo posiadania pewnego doświadczenia, aktorzy ruszają się i wypowiadają swoje kwestie jakby połknęli kije, w czym przoduje Hal Semmens wcielający się w mistrza Bendeena. Sam Joel Cranson także nie błyszczy, w przeciwieństwie do Kevina Herrmanna w epizodycznej rólce ucznia Jedi, Kita Parsona – jego występ w SotF jest najbardziej przekonywujący, a że chłopak ma talent, można się przekonać w drugiej części trylogii.

Na pierwszy plan wybijają się postacie, ale nie można zapominać o elemencie bodaj najważniejszym, czyli fabule. Sam pomysł opętania Jedi przez ducha jakiegoś użytkownika Ciemnej Strony Mocy nie jest specjalnie oryginalny (pamiętacie Jedi Academy i Markę Ragnosa, który przejmuje władzę nad ciałem Tavion?) i mógłby zostać znacznie lepiej wykorzystany, ale całość prezentuje się nienajgorzej. Sporą w tym zasługę mają dialogi, które w ustach lepszych aktorów mogłyby brzmieć świetnie, ale mimo to dobrze budują klimat opowieści i nadają bohaterom wiarygodności. Do plusów SotF można również zaliczyć efektowny sen Jainy Solo, w którym widzimy alternatywną wersję końcówki gry Jedi Knight, z pojedynkiem Kyle versus Jerec włącznie.

Technikalia to niewątpliwie spory atut Spirits of the Force. Do kostiumów nie można się przyczepić, bo prezentują wysoki poziom, chociaż wydaje się nieco dziwnym fakt, że Jaina Solo chodzi w stroju Padmé z Ataku klonów. Miejsce w którym nakręcono film – piękne dziedzińce Arizona State University – niespecjalnie pasuje do atmosfery i architektury Yavina IV, ale da się to przeżyć, tym bardziej że SotF to jeden z niewielu fanfilmów, w których nie ma żadnego lasu. Odrobinę gorzej wyglądają wnętrza różnych pomieszczeń, które stworzono od podstaw, choć warto podkreślić, że są ładnie wystrojone. Dźwięk i muzyka to klasyka Star Wars, a że montaż jest w porządku, to zapewniam, że uszy nikomu nie odpadną.

Zostały jeszcze dwie sprawy, o których należy wspomnieć. Pierwszą są efekty specjalne. Nie ma ich wiele i pewnie między innymi z tego powodu wykonano je bardzo dobrze. Miecze świetlne, "Raven’s Claw", tła na Yavinie i w Dolinie Jedi, błyskawice Mocy, strużki dymu, hologramy – wszystko to przedstawia się nader ładnie i jest pozbawione tej charakterystycznej komputerowej sztuczności, jaką często możemy zaobserwować w wielu fanowskich dziełkach. Drugą rzeczą są pojedynki na miecze świetlne. Nie olśniewają i nie zachwycają. Ot, są. Dobrze wypada jedynie starcie Kyle’a Katarna z Jerecem, które jest dość dynamiczne, żywe i nie pozostawia po sobie wrażenia, że coś jest nie tak. Reszta walk to zupełnie inna bajka. Wspomniałem już, że ruchy niektórych aktorów są drewniane? W scenach akcji dobrze to widać. Choreografia ogranicza się niestety do kilku prostych (do tego zbyt wolnych) ciosów mieczem świetlnym i niezbyt sprawnej pracy stóp.

Ogólne wrażenie jest mimo wszystko pozytywne. Różne błędy można wybaczyć tym łatwiej, że to dopiero pierwsza część trylogii i widać, że potencjał drzemiący w zaangażowanych w projekt ludziach jest spory, ale na wykorzystanie go w pełni potrzeba nieco czasu. Czy twórcy Spirits of the Force wyciągnęli wnioski z niedociągnięć wychwyconych w trakcie produkcji fanfilmu? O tym możemy się przekonać podczas oglądania drugiej części cyklu, czyli Fool’s Errand, do czego gorąco zachęcam każdego, komu spodobał się ten odcinek.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7.67
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Spirits of the Force
Reżyseria: Gregory Scott Allen Jr., Joel Cranson
Scenariusz: Joel Cranson
Obsada: Joel Cranson, Jessica Bishop, Nathan Blaine, Hal Semmens, Kevin Herrman, Brenda Glenn, Webb Pickersgill
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2005
Czas projekcji: 22 min.
Strona internetowa: www.spiritsoftheforce.com/films/spi...



Czytaj również

Fool's Errand
- recenzja
Fool's Errand
- recenzja
Forced Alliance
- recenzja
How the Sith Stole Christmas
No i święta Sithowie wzięli...
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.