» Recenzje » Spawn #39-43

Spawn #39-43


wersja do druku

Prawie jak rollercoaster

Redakcja: Michał 'ShpaQ' Laszuk

Spawn #39-43
Ala Simmonsa porzuciliśmy wczesnym latem w okolicznościach zgoła niecodziennych. Oto, choć w przeszłości nigdy nie pełnił zaszczytnych funkcji państwowych, odzyskał twarz. Mniej zorientowani zorientowali się, iż główny bohater cyklu jest Afroamerykaninem, a wierni fani przypomnieli sobie, jak wyglądała facjata głównego bohatera u zarania dziejów. Można było przypuszczać, iż akcja ruszy do przodu i zafunduje kilka ostrzejszych zakrętów. Rzecz w tym, iż regularna lektura Spawna rzeczywiście przypomina przejażdżkę rollercoasterem, lecz taką, podczas której długo sunie się pod górę, a gwałtownych zjazdów jest nieproporcjonalnie mniej.

Każdy epizod serii zeszytowej obraca się zazwyczaj wokół jednego lub dwóch wydarzeń, co pozwala streścić go w adekwatnej ilości zdań. I tak w numerze trzydziestym dziewiątym Spawn wyjaśnia Terry’emu, nowemu mężowi swojej dawnej żony Wandy, iż zamierza o nią walczyć. Potem, w numerze czterdziestym, wprowadza słowa w czyn i wkrada się do wieżowca-fortecy Jasona Wynna, by przekazać mu wiadomość, iż się go nie boi. W następnym zeszycie scenarzyści zrobili sobie wolne. Był rok 1997, na ekrany wchodził film fabularny oparty na fabule komiksu, więc cały numer poświęcono historii bohatera i zarysowaniu sylwetek głównych postaci. Pomysł, przez swoją formę opartą na całostronicowych grafikach i komentarzu narratora, jest strawny tylko dla fana starych komiksów w stylu Janosika lub kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z serią. W odcinku czterdziestym drugim tematem przewodnim jest kolejny kryzys osobowościowy piekielnego wybrańca. Dramatyczne zawieszenie akcji w numerze czterdziestym trzecim zostało poprzedzone dysputą teologiczną w wykonaniu kolegów z rynsztoka.



Wśród mielizn fabularnych serii o Spawnie narodziły się jednak byty ciekawe. Cieszy przede wszystkim częsta obecność pary detektywów - Sama i Twitcha. Ich główną zasługą nie jest zresztą wprowadzanie elementu humorystycznego, lecz prowadzenie względnie naturalnych dialogów i prostego sposobu formułowania myśli. Z misji rozbawiania czytelników o wiele lepiej wywiązują się kloszardzi, demonstrując coraz to nowe zdziwione fizjonomie czy urządzając zawody w… osiąganiu jak najdłuższej nitki śliny zwisającej z ust. W takich chwilach można odnieść wrażenie, iż Todd McFarlane ma brata bliźniaka, któremu w udziale przypadło vis comica. Styl bycia detektywów oraz codzienne życie żuli sprawiają, iż łatwiej jest potem przełknąć wewnętrzne lub zewnętrzne monologi Spawna...

…lub Coga, który dostosowuje się do konwencji narzucanej przez głównego bohatera. Al bywa irytujący w swoim patosie i nadęciu, lecz przynajmniej działa. Cogliostro, gdy już się pojawi, tylko gada. Oczywiście, zapewne próbuje być tajemniczy, ale z czasem każdy jego występ budzi rosnącą irytację. Na szczęście jest to odosobniony przypadek w galerii postaci drugoplanowych, które trzymają ostatni bastion obrony poziomu serii.

Poza niezawodnymi "chudym i grubszym" jest jeszcze Terry Fitzgerald, facet z jajami, który wie czego chce. Te sceny, w których dochodzi do jego konfrontacji ze Spawnem (z Wandą i małą Cyan w tle), to najlepiej rokujące fragmenty opowieści. Niestety, jak dotąd, Spawn ogranicza się do rzucania słów na wiatr i napinania mięśni. Prawdziwej rywalizacji brak.



Seria McFarlane'a cierpi na dwie choroby. Pierwsza, zdecydowanie bardziej przewlekła, nazywa się Al Simmons. Spawn urzekał swego czasu polskich komiksiarzy oryginalnością pomysłu i podejścia do bohatera. Antybohater z piekła rodem, nie tak lalusiowaty jak Superman czy Spiderman, a przy tym poważniejszy od parodystycznego Lobo. Był to również jeden z pierwszych przypadków, gdy świat superherosów zetknął się ze sferą sacrum.

Demoniczni przeciwnicy, biuściaste anielice, konflikt o niespotykanej dotąd skali - estetyka pozwalała przez długi czas tuszować fakt, iż główny bohater jest pusty w środku. Gdy jednak rewolucyjne pomysły się opatrzyły, okazało się, iż Al Simmons nie jest osobą, która wywołuje silniejsze uczucia. Scenarzysta zapomniał najwyraźniej, iż łatwiej utożsamić się z bohaterem, który posiada jakąś charakterystyczną cechę, która czyniła go tym, kim był. Al stracił co prawda rodzinę, ale nie sposób odnaleźć właściwości sprawiającej, iż ściskałoby się kciuki za powodzenie jego działań.

Druga, mniej poważna, ale równie uciążliwa, polega na braku zaskakujących pomysłów na zamknięte całości fabularne. Saga o piekielnym herosie toczy się swoim torem, nierozbijana na krótsze, lecz bardziej dramatyczne epizody. Oczywiście, nie zabija się kury znoszącej szeleszczące na zielono jajka, ale opieranie się na samych gwałtownych puentach poszczególnych zeszytów to droga na skróty. Tanie chwyty tego typu, zamiast tworzyć napięcie i coś zmieniać, jedynie zawieszają akcję na miesiąc i nie niosą ze sobą poważniejszych zmian.

Ostatni jak dotąd wydany epizod kończy się naprawdę mocnym strzałem, nieporównywalnie bardziej ryzykownym od tego, który wieńczył zeszyt trzydziesty ósmy. Spawn odzyskał twarz, by następnie ją stracić, a teraz ma poważniejsze problemy na głowie i… w głowie. Istnieje szansa, że kolejka szarpnie i ruszy z kopyta w dół. Oby nie okazało się, że dla McFarlane’a i Capullo szansami wybrukowane jest wyłącznie piekło.


O komiksach na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria

Spawn #43
Spawn #43
Spawn #43
Spawn #43

4.0
Ocena recenzenta
4
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Spawn #43
Scenariusz: Todd McFarlane
Rysunki: Greg Capullo
Wydawca: Mandragora
Data wydania: grudzień 2006
Liczba stron: 24
Format: B5
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 5 zł
Wydawca oryginału: Image



Czytaj również

Batman/Spawn
Piekło w Gotham
- recenzja
Władca Areny
Gra tylko dla prawdziwych mężczyzn?
- recenzja
Spawn #37-38
S jak miłość
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.