» Recenzje » WFRP II edycja » Shades of Empire

Shades of Empire


wersja do druku
Redakcja: Daniel 'karp' Karpiński

Shades of Empire
Shades of Empire to pierwszy dodatek Fantasy Flight Games, który przyszło mi recenzować. Przyznam, że niecierpliwie oczekiwałem tego tytułu, chcąc sprawdzić co zmieniło się w Wojennym Młocie pod szyldem nowego wydawcy, który dotąd słynął głównie z gier planszowych i karcianych.

Do tej pory wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Games Workshop nie do końca przemyślał oddanie licencji FFG. Fani WFRP przyzwyczajeni przez Black Industries do wysokiego poziomu dodatków, przecierali oczy ze zdumienia na widok tego, co dzieje się z ich ukochanym systemem. Oficjalna strona internetowa powstawała w bólach, a gdy w końcu ujrzała światło dzienne, okazała się być jedynie blogiem Jaya Little, osoby odpowiedzialnej za drugą edycję z ramienia FFG. Mając jeszcze świeże wspomnienie cotygodniowych aktualizacji na stronie BI: scenariuszy, artykułów, projektów, konkursów - wsparcie FFG dla Warhammera można nazwać dowcipem z brodą. Jedyne co pozostało, to czekać na nowe suplementy, które mogłyby podnieść finalną ocenę nowego wydawcy.

Gdy wziąłem do ręki swój egzemplarz Shades of Empire, stwierdziłem, że na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Miękka oprawa – za którą przyznaję duży minus – zdarzała się już za czasów poprzedniego wydawcy. To rodzimy wydawca, Copernicus Corporation przyzwyczaił nas do twardych okładek, za co należą się duże brawa.

Recenzowany suplement to w dużej mierze dzieło ekipy z Green Ronin Publishing (współpracującej wcześniej z BI), oprawa graficzna nie zmieniła się ani trochę, czcionka i układ tekstu – również. Nowy edytor nie starał się wprowadzić zmian – może to i dobrze, powszechnie wiadomo, iż dobre jest wrogiem lepszego – ale gdy wertowałem pierwszy raz podręcznik, nie mogłem pozbyć się uczucia, że FFG trochę się śpieszyło albo chciało zaoszczędzić. Już na szóstej stronie zauważymy, że początek lewej kolumny znacznie zjechał na margines, a ponad sto dwadzieścia stron nowego dodatku wizualnie nie wnosi nic nowego do serii. Bo o ile rysunek na okładce autorstwa Pata Loboyoko mi się nie podoba, choć ciężko mieć do niego jakieś poważniejsze zastrzeżenia, to w środku nie znajdziemy wielu ilustracji. Czarę goryczy przepełnia fakt, że część tych rysunków znamy już z innych podręczników do drugiej edycji. Poza tym – ramki, pergaminy i mapki Andy Lawa, fabularyzowane fragmenty, nowe profesje i wyraźny podział każdego rozdziału na część dla Mistrza i Bohaterów Gry – wszystko znane i sprawdzone, choć z drugiej strony trąci to asekuracją FFG. Przyzwyczajony do standardów drugoedycyjnych podręczników, za wrażenia wizualne wystawiam Shades of Empire ocenę dostateczną.

Ale nie oceniaj książki po okładce – głosi stara mądrość, która w tym wypadku się nie sprawdza, bowiem w kwestii treści niestety nie jest lepiej. Sam tekst to zbiór artykułów, opisujących dziewięć organizacji, które mają urozmaicić sesję w Warhammera. Poziom rozdziałów jest bardzo różny, co potęguje uczucie niespójności dodatku i wrażenie, że wszystko robione było w pośpiechu. Najgorsze jest, że wśród tych dobrych części, stanowiących niestety mniejszość, brakuje takich, które zapadałyby w pamięć na dłużej, motywowały do stworzenia scenariusza na kanwie przeczytanych materiałów albo choćby spowodowały rozdziawienie buzi na pięć minut. Co gorsza, trafiają się rozdziały pisane ciężkim piórem, po lekturze których ma się ochotę na odłożenie dodatku na półkę. Zazwyczaj nowe podręczniki do Młotka pochłaniam w noc, czy dwie, w tym jednak przypadku bardzo aktywnie poszukiwałem sobie alternatywnych zajęć i gdyby nie dbałość mojej żony o porządek, na okładce Shades of Empire zaległaby gruba warstwa kurzu.

Podręcznik zawiera dziewięć rozdziałów, z których każdy opisuje inną organizację i składa się z dwóch sekcji. Podobnie jak w Bestiariuszu Starego Świata, zastosowano podział na część dla Bohaterów Graczy i Mistrza Gry. O ile w tym pierwszym dodatku sprawdziło się to świetnie, to mam wrażenie, iż w Shades of Empire jest to zrobione na siłę. Być może w kilku miejscach ma to jakiś sens, ale lwia część informacji zawarta w podrozdziałach dla prowadzących bez problemu może być znana graczom. Wstawki fabularne, przykłady organizacji podobnych do opisywanych, plany, statystyki znaczących postaci (przedstawione w nowej formie – tylko cechy pierwszorzędne a w osobnej części dane potrzebne to stoczenia walki), nowe profesje, czary, pomysły na sesje – to wszystko urozmaica dodatek.

Dokerzy z Altdorfu (Altdorf Dockers) – to organizacja, która może umilić pobyt Bohaterów Graczy w stolicy Imperium, szczególnie gdy brak im pieniędzy, a szukają szybkiego i pewnego zarobku. Opis gangu, choć bliżej mu do związków zawodowych, na tle całego dodatku prezentuje się pozytywnie. Przyznam, że moją uwagę bardziej skupił opisany w dwóch zdaniach gang "Uraza" (The Grudge), niż cały rozdział.

Inaczej sprawa ma się w przypadku Braci Handricha (Brothers of Handrich). To raczej kula u nogi suplementu, niż jego jasny punkt. Wszystkich zainteresowanych kultem Hendricha odsyłam do Tome of Slavation (strona 119) i zapewniam, że po lekturze fragmentu o bogu zysków, wpadną wam do głowy pomysły na stworzenie barwniejszej grupy, niż ta opisana w Shades of Empire.

O Lunatykach (Dreamwalkers) uważny obserwator tego, co dzieje się w Internecie, mógł dowiedzieć się wcześniej, gdyż FFG w ramach promocji udostępniło część informacji. To generalnie dobry materiał, z ciekawym, mistycznym tłem, ale zabrakło mi w nim przysłowiowej zahaczki, czegoś oryginalnego, zaskakującego. Na duży plus zaliczam historię organizacji walczącej z wszelakimi przejawami nekromancji i z nieumarłymi, dwa zaklęcia magii kapłańskiej Morra oraz nową umiejętność: Morryckie Sny (Morrian Dreams). To jedna z tych części, która ratuje suplement przed niższą oceną, w przeciwieństwie do Wspaniałej Rewolucji Ludzi (The Glorious Revolution of the People), która nijak nie wpisuje się w mój Stary Świat. O ile organizacja walcząca z monarchią, szlachtą i systemem patriarchalnym może być ciekawym elementem sesji, to uważam, że wprowadzanie jej na skalę sugerowaną przez rozdział nie jest do końca przemyślane. Nowa kariera zaawansowana: krytyk władzy (Pamphleteer), też wydaje się być wciśnięta na siłę, wszak niedaleko mu do demagoga.

Zdecydowanie najmocniejszą częścią podręcznika jest rozdział o zakazanej magii – gusłach (Hedgefolk). Znakomicie wpisuje się w Stary Świat, tworząc swoisty konflikt między tradycją ludową, a sigmarickim porządkiem Imperium. W kategorii "pomysł na sesję", znajdziemy tu najwięcej radości: ciekawy rys historyczny, kontrast pomiędzy wiedzą akademicką, a ludową, wspomnianą waśń między tradycjami i sposobem pojmowania świata, która przekłada się również na płaszczyznę magiczną, a do tego wszystkiego nowy system kariery dla guślarzy, nowe czary i podział na specjalizacje. Organizacja będąca między młotem sigmarickim - łowcami czarownic, a kowadłem – siłami Chaosu, mająca jednak ogromne poparcie wśród prostej ludności wiejskiej, a nawet u lodowych czarownic (Hags – Realm of the Ice Queen), to doskonałe podjęcie tematu znanego z Królestwa Magii.

Kolejny rozdział, któremu postanowiłem poświęcić więcej miejsca, to Flota Imperium (The Imperial Navy) – temat tyleż oczywisty, co tajemniczy, bo choć Imperium flotę ma, to z podręczników oficjalnych nie bardzo wiadomo gdzie, ile i jaką. Mało tego, dopiero na stronach Dziedzictwa Sigmara natrafiamy na krótkie notki o portach Imperium, z których wynika, że kraj Sigmara statki morskie ma, a raczej ma mieć, tak samo jak porty pokroju Marienburga. O ile na temat żeglugi śródlądowej dostaliśmy wiele informacji (The WFRP Companion i pierwszoedycyjny Wewnętrzny Wróg), to o morskiej ledwie strzępki. Byłem wręcz przekonany, że jest to temat na odrębny suplement, a nie krótki artykuł. Już pierwsze zdanie rozdziału podnosi temperaturę – "Flota Imperium jest największa i najpotężniejsza w Starym Świecie". Ta część podręcznika bogata jest w ciekawe opisy, dostarcza wiele sytych kąsków na sesje, ale niestety wszystko streszczone w (za)małej pigułce. O ile przydatność nowej zaawansowanej kariery admirała (Admiral) jest dyskusyjna, to z pozostałych informacji w ramkach spływa przysłowiowy miód. To kolejna mocna część Shades of Empire, jednak sprasowanie i ściśnięcie tematu spowodowało, że wypłynęła z niego cała słodycz.

Kolejna opisana organizacja powstała wskutek najazdu Sułtana Jaffara na Estalię. Rycerze Magritty (Knights of Magrirtta) to doskonała odskocznia dla osób zmęczonych już imperialnym traktem, zdobywanie Arabii jest niewątpliwie dużą zmianą otoczenia. Nowa profesja kadeta (Cadet), to ukłon w stronę zmierzających na południe. Tylko czytelnik Tome of Salvation nie znajdzie w tym rozdziale wiele inspiracji - przecież o wyprawach do Arabii i warhammerowych krzyżowcach dane już było mu czytać.

Innorasowcy także otrzymali swoją organizację – Lożę Quinsberry (The Quinsberry Lodge). Przyznam się, że miło się czyta jak ciężko jest nizołkom daleko od Krainy Zgromadzenia i ciekawie jest wpleść Lożę w przygodę, ale właśnie – tylko wpleść. Rozdział ten jednak traktuję raczej w formie ciekawostki, niż materiału dla Mistrza Gry.

Niewiele więcej dobrego można powiedzieć o części poświęconej Strażnikom Dróg (Roadwarden). Niby wszystko, co trzeba zostało spisane, ale brak temu polotu, garści zaskakujących informacji. Na plus należy zaliczyć ciekawie opisane obowiązki i możliwości strażnika dróg, ale to mało w kontekście całego rozdziału.

Shades of Empire nie jest dodatkiem złym, a wręcz trafiają się w nim całkiem dobre momenty. Faktem jest jednak, że duża część z tych informacji mogłaby znaleźć się na oficjalnej stronie drugiej edycji Warhammera do pobrania za darmo. Wtedy FFG, tak jak BI wcześniej, kupiłoby moje uznanie i pozwoliło uwierzyć w świetlaną przyszłość fabularnego Wojennego Młota. Trzydzieści dolarów wydane na informacje zawarte w Shades of Empire, w dodatku w miękkiej oprawie, to stanowczo za dużo. Do tego skąpa szata graficzna i tylko trzy mocne punkty z dziewięciu możliwych, nie pozwalają na wystawienie mi wyższej oceny niż 6/10.

Dziękujemy sklepowi Rebel za udostępnienie podręcznika do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta



Czytaj również

The Enemy Within
Stary wróg w nowej szacie
- recenzja
Black Fire Pass
- recenzja
Faith of Sigmar
Drukować czy nie drukować?
- recenzja
Lure of Power
- recenzja
Creature Vault
- recenzja
The Creature Guide
- recenzja

Komentarze


Młodszy
    ...
Ocena:
0
Czyli wpadka nr.1? ... Mam nadzieję, że dużo ich nie będzie
23-05-2009 18:47
CE2AR
   
Ocena:
0
Zważywszy na ilość zapowiadanych dodatków, dużo wpadek na pewno nie będzie...
23-05-2009 19:03
~ja-prozac

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-1
Prepraszam, gdzie byla korekta artykułu? Zapiła?
23-05-2009 20:56
Raziell
   
Ocena:
0
Mam wrażenie że dodatki do WFRP od FFG są całkowicie różne jakościowo pod względem wydania i samego tekstu od dodatków do WH40K, te do Dark Heresy są świetne a tu widzę że te do WFRP są co najwyżej dobre.
23-05-2009 21:25
Viriel
   
Ocena:
+4
@ja-prozac - będę wdzięczna jesli pomożesz wyłapać ewentualne błędy, które tak cię ubodły (zapraszam via PW). Samo pisanie, że korekta zapiła niewiele pomoże.

Co do recenzji produktu - oczywiście, wolałabym poczekać na polskie wydanie (sic!), ale wychodzi na to, że jednak przyjdzie mi się zaopatrzyć w angielską wersję. Może jest to zbiór lepszych i gorszych artykułów, ale cieszę się, że idzie w nim znaleźć odrobinę informacji ubarwiających Stary Świat.
23-05-2009 22:48
triki
   
Ocena:
0
@Młodszy
Czyli wpadka nr.1?

Wszystko wskazuje na to, że Career Compendium to wpadka nr 2. Czyli na razie, skiteczność FFG to 100%.
24-05-2009 08:29
~KHil

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Szkoda, na nowy dodatek zwykle cieszę się jak dziecko. Miało być dobrze, a tu jak zwykle...ech...
Chcę się cofnąć dziesięć lat wcześniej! :P
25-05-2009 01:02
jaffar
   
Ocena:
0
Aż strach się bać co będzie dalej. Z tego co tutaj czytam pojawia mi się wizja kolejnej powolnej śmierci młotka. Mam nadzieję że się mylę ale już w przeszłości byliśmy tego świadkami (wystarczy się przyjrzeć 1 ed.).
Muszę się tutaj zgodzić z @Razielem, podręczniki do 40k są zajefajne, szkoda tylko że FFG idzie po bandzie jeżeli chodzi o podręczniki do WFRP.
Mam taką cichą nadzieje, że licencja wróci do BI.
25-05-2009 16:04
triki
   
Ocena:
0
Nie chcę być złym prorokiem - ale ja uważam, że wraz z Career Compendium nastał koniec drugiej edycji.
25-05-2009 18:03
Raziell
   
Ocena:
0
A na forum FFG pojawił się znów temat o 3 edycji i stawiane jest tam pytanie czy chcielibyśmy boxa a jak tak to co w nim. Co prawda założył go jakiś fan i się zarzeka że nie ma w planach żadnej 3 edycji ale kto wie co planuje FFG milcząc w sprawie WFRP.

To co się dzieje z 40k jest jasne, Ross Watson mnij więcej regularnie o Dark Heresy i Rogue Traderze pisze, wydano zapowiedź kolejnych dodatków a te co dotychczas opublikowano są świetne. Więc czemu tak się nie dzieje z WFRP?
25-05-2009 20:34
triki
   
Ocena:
0
Wydaję mi się, że nie jest to kwestia 2, czy 3 edycji, ot po prostu w FFG nie ma kto za młotka się wziąć. Chłopakom z Green Ronina zostało trochę materiałów, znalazło się kilka nowych rysunków, zrobiło się kilka przedruków, dopisało dwa zdania i tak powstał Shades of Empire. Potem Little Jay nacisnął parę razy ctrl+c i ctrl+v i zrobił Career Compendium. I to cały wkład FFG w WFRP. Miała być gra planszowa, może karciana, wsparcie dla erpega, a tak drugi raz na moich raminonach, a raczej oczach, umiera młotek. Rest in peace.

P.S Obym się mylił.
25-05-2009 21:03
Krishakh
   
Ocena:
0
Oj, nie bądźmy fatalistami.
Ktoś się na pewno weźmie za WFRP.
Ten świat jest za brzydki, żeby umierać ;).
25-05-2009 21:05
Raziell
   
Ocena:
+1
Jasne że ktoś się weźmie, będzie tak jak po śmierci WFRP 1. Czyli fani się wezmą za Młotka.
25-05-2009 21:10
~hallucyon

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Już się wzięli: dość spojrzeć na "Salkalten: Nadzieję Ostlandu", dzieło karpia i trikiego.
25-05-2009 23:14
Sony
    Biorąc pod uwagę popularnośc Bitewniaków
Ocena:
0
nie dziwię się, że promują bardziej WH40K niż WFRP. W bitewniakach na pierwszym miejscu 40K - a na drugim chyba LotR a Fantasy chyba na na trzecim. Na 100% na czele WH40K.

FFG więc mocny nacisk kładzie na system, który ma więcej potencjalnych klientów.

Osobiście odnoszę wrazenie, że FFG kupiłe Fantasy w "pakiecie" - bardziej im zalezało na WH40K a WFRP im "wmuszono" przy okazji. Przynajmniej tak to wynika z polityki wydawniczej.
26-05-2009 07:50
Krishakh
   
Ocena:
0
"Jasne że ktoś się weźmie, będzie tak jak po śmierci WFRP 1. Czyli fani się wezmą za Młotka."

Biorąc pod uwagę poziom "Salkalten...", nie mamy się więc o co martwić ;).
26-05-2009 09:46
jaffar
   
Ocena:
0
Fajnie, że wszyscy tutaj mają tyle wiary. Wcale się nie dziwię, bo to, co pojawia się jako fanowskie materiały nie odstaje poziomem od oficjalnych dodatków. No i chwała za to ludziom, którzy za tym stoją.
Straszne jest jednak to, że po raz kolejny odsprzedanie licencji może się skończyć przedłużającą się agonią Młotka.
Zanośmy modły do Sigmara aby się tak nie stało.
26-05-2009 10:19
~Alex

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zazwyczaj się nie czepiam, ale tym razem odniosłem wrażenie, że recenzent przeczytał książkę niedokładnie.

Rycerze Mgritty to organizacja, która powstała w czasie krucjat, ale tylko to się zgadza. To nie do końca zakon rycerski, raczej staroświatowy odpowiednik templariuszy (ale tych ze spiskowej teorii dziejów, a nie historycznych) lub masonerii. Nie działają w Estalii, tam ich akurat nie ma.

Profesja kadeta związana jest z prowadzonymi przez zakon Akademiami Wojskowymi, które oficjalnie szkolą młodych oficerów dla największych sił zbrojnych świata. Nieoficjalnie zajmują się werbunkiem do organizacji. Jedna znajduje się w Imperium, druga w Bretonii a trzecia w Tilei. Ciężko to nazwać ''ukłonem w stronę zmierzających na południe''.

No i dwie drobne kwestie językowe:

Pamphleteer to po prostu pamflecista. Po co wymyślać nazwę ''Krytyk Władzy'' dla kogoś, kto zgodnie z opisem zajmuje się pisaniem politycznych pamfletów?

Powstrzymałbym się także od tłumaczenia nazwy ''The Glorious Revolution of the People'' jako ''Wspaniała rewolucja ludzi''. To raczej ''Wspaniała rewolucja ludu'' lub ''Chwalebna rewolucja ludu''.

Pozdrawiam.
28-05-2009 13:36
triki
   
Ocena:
0
@Alex

Kolejna opisana organizacja powstała wskutek najazdu Sułtana Jaffara na Estalię.

Jeżeli przyjrzałbyś się temu co napisałem, nie powstał by dwugłos. Zakon rycerski powstał by odbić Estalie z rąk arabskich. Nie pisałem, że tam działa!

Ukłon dla zmierzających na południe - tak uważny czytelnik jak ty, na pewno sprawdził jaki jest cel organizacji (knight order - zakon rycerski) i gdzie zamierzają uderzyć. Jak dla mnie to na południe od Imperium (głównej krainy młotka), Bretonii i Tilei.

Co do translacji - dlatego podałem oryginalne nazwy w nawiasach, bo żaden ze mnie tłumacz.
28-05-2009 14:51
~Alex

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Oczywiście masz rację, ale w podręczniku powiedziane jest też wprost, że ta organizacja nigdy tam nie uderzy.

Pozdrawiam
28-05-2009 15:12

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.