» Kaer Earthdawn » Opowiadania » Ser

Ser

Tygodniowy brak alkoholu w moim organizmie coraz bardziej dawał mi się we znaki. Ale przynajmniej miałem odpowiednie nastawienie do tej rozmowy.
– Midos nie będzie zadowolony, jak mu o tym powiem. A powiedzieć wreszcie muszę. – Przechadzałem się po pomieszczeniu. Żaden z wietrzniaków nawet nie zachichotał. – To już trwa zbyt długo. Choć, jak go znam, pewnie już zaczął coś podejrzewać.
– Panie Foradil... a może... może jeszcze dziś spróbujemy to sami załatwić.
– Dureks, to samo mówiłeś wczoraj i przedwczoraj. To już zaszło za daleko. Ktoś nas okrada, a my nie potrafimy tego załatwić. Krasnolud musi wiedzieć. Domyślacie się, czym to grozi. Trudno. Ale nie pozwolę, by zwykły złodziej sera zniszczył mi karierę najlepszego ochroniarza w Barsawii. Poza tym...
Wietrzniakom nie dane było dowiedzieć się, co “poza tym”. Nagle ze sklepu doleciał do naszych uszu kobiecy pisk i prawie równocześnie głośne uderzenie. Wyskoczyłem z biura i popędziłem, ile sił w stronę miejsca, skąd dochodziła wrzawa wzburzonego tłumu. Zanim doleciała grupa wietrzniaków, ja już przeciskałem się przez zgromadzone kobiety do działu z mrożonkami. Wpadłem między regały i.... podłoga nagle ujechała mi spod nóg. Gdybym nie wystawił rąk pewnie wyrżnąłbym na twarz. Szorując brzuchem po wyjątkowo śliskiej i zimnej powierzchni zdążyłem jeszcze zauważyć rosłą trollijkę, zbierającą się właśnie z ziemi oraz Copirfelda stojącego z nieszczęśliwą miną i drapiącego się po głowie. Później widok zasłoniły mi paczuszki z masłem spadające z półki na której się zatrzymałem. Zerwałem się i podbiegłem do kobiety pomóc jej wstać. Mijając maga nie zapomniałem warknąć mu “zjeżdżaj”, co ten też natychmiast wykonał.
– Przepraszam bardzo za tę podłogę. Mam nadzieję, że w ramach rekompensaty przyjmie pani bilet na najnowszą sztukę mistrza Bolkina, który mamy w ofercie na stanowisku promocyjnym. – Kobieta patrzyła na mnie podejrzliwie. – Proszę, oto kwit upoważniający panią do odbioru jednego darmowego biletu.
Uśmiechnięta klientka odczłapała w stronę stoiska. Mruczała coś pod nosem o ludzkiej gadatliwości. Wietrzniaki w tym czasie już zdążyły odgrodzić dział szarfami z napisem “chwilowo nieczynne”. Krasnolud wszystko przewidział.

* * *


– Uspokój się, Copirfeld i powiedz, co się stało.
– No, bo Pan Midos kazał mi “trochę” wydłużyć okres przydatności do spożycia co niektórych produktów. A ja nic na to nie poradzę, że jak się zwiększa siłę tego czaru zamrażającego, to jest to równoznaczne z powiększeniem jego obszaru działania.
– O Pasje! Co ten krasnolud jeszcze wymyśli!? Mało mu tego zamieszania z promocją biletów na “Pana kolczyków”?! Dochodzi do tego ten złodziej sera, a teraz jeszcze ta ślizgawka! Jak szybko możesz to usunąć?
– Za kwadrans, może krócej.... Ale gorzej z produktami. Musiałbym każdy produkt z osobna “uzdatniać”...
– Pomyślę nad tym. Na razie posprzątaj.

* * *


Wyszedłem z pracy wcześniej, niż zwykle. Byłem umówiony na spotkanie. No i w sumie też powinienem się przygotować na rozmowę z pracodawcą. Inaczej mógłby podjąć jakieś pochopne decyzje. Idąc powoli uliczkami i przeciskając się przez wielorasowy tłum, rozmyślałem nad sposobem złapania tego sprytnego złodziejaszka. Zaczynałem nawet podejrzewać, że to sprawka Midosa. Pewnie znowu jakiś genialny sposób “zaniżenia kosztów”. Dotarłem wreszcie do dwupiętrowego budynku o bogato zdobionej elewacji. Nad wejściem wisiał szyld “Mistrz Detal”. To był cel mojej wędrówki. Zanim wszedłem do środka, zauważyłem jeszcze grupę zabiedzonych dzieciaków siedzących pod ścianą i zajadających się serem. Uparli się wszyscy, czy co?

* * *


– Witam panie Foradil. Mistrz jest w siłowni. Prosił, żeby pan tam przyszedł.
– Dzięki.
Przeszedłem na zaplecze. W pomieszczeniu oprócz Detala zastałem również jego syna Ikala, który właśnie odkładał sztangę na podłogę. Chłopak miał wspaniałą muskulaturę. A ponieważ był krasnoludem, to szybciej go można było przeskoczyć niż obiec. Szkoda tylko, że jego umysł nie podążał również ścieżką rozwoju. Detal jak zwykle tłumaczył mu najprostsze rzeczy.
– ... statki powietrzne są od tego.
– Ależ ojcze, moje mięśnie mi w tym pomogą.
– N i e j e s t e ś p t a k i e m !
– Mięśnie mi w tym pomogą!
– To nie to samo!
– Mogę przeszkodzić? – musiałem się wtrącić, oni tak potrafili godzinami.
– Foradil. Witaj. Chodź ze mną. Mam to, co chciałeś – Detal ciągnął mnie za rękę w stronę drzwi. – A z tobą jeszcze nie skończyłem! – rzucił do Ikala przez ramię.

* * *


– Dalej chce latać?
– Tak i to już jutro. Może mu ziemia te pomysły wybije z głowy. Jeśli go nie zabije – krasnolud mówiąc grzebał cały czas w skrzyni. – O!, mam to, czego potrzebowałeś.
Na wyciągniętej w moją stronę dłoni leżał niewielki pasek metalu.
– Fajne. Ale jak to działa?
– Trzymaj i wyjdź przez drzwi. Jeśli ci się uda. He, he.
Wzruszyłem ramionami i z blaszką w dłoni skierowałem się do drzwi. Udało się prawie bez problemu. Problemem była moja dłoń. Coś trzymało ją tuż przed progiem. Dopiero, gdy ją otworzyłem i blaszka spadła na podłogę, dłoń mogła spokojnie do mnie dołączyć. Spojrzałem na krasnoluda w oczekiwaniu wyjaśnień.
– To magia. Otoczyłem to pomieszczenie magiczną barierą i połączyłem z tą blaszką. Tak, że nie można jej stąd wynieść. Teraz będziecie mogli w ten sposób zabezpieczyć wszystkie towary.
– No tak, tylko że nasi klienci chcieli by wziąć swoje zakupy do domu.
– To też nie problem. Przy tych waszych kasach ustawi się specjalne “odczarowywacze”. To, co zostanie zapłacone będzie mogło opuścić budynek.
– Niezłe, niezłe. Pogadam o tym z Midosem. Pewnie będzie narzekał na dodatkowe koszty, ale coś czuję, że to przejdzie. Masz jeszcze coś ciekawego?
– Mam, zobacz – Wyciągnął z kieszeni małe pudełko. W środku było pełno patyczków z jednej strony zabarwionych na żółto. Wyjął jeden z nich, potarł o bok pudełka, a ten od razu zajął się ogniem. – Nazwałem to "Iskierki".
– Hmmm... Przecież mamy zapalarki...
– A zapaliłeś kiedyś od zapalarki fajkę? Pewnie jak inni męczysz się krzesiwem i hubką. Masz. Poużywaj trochę tego i sam się przekonaj.
Podziękowałem za prezent i pożegnałem się z krasnoludem. Robiło się już późno, a miałem jeszcze z Midosem do pogadania.

* * *


Trasa wypadła mi obok teatru, gdzie właśnie schodziły się tłumy na przedstawienie. Takiego oblężenia dawno tu nie było. Podobno ta nowa sztuka Bolkina była świetna. Ale mnie na samo wspomnienie robiło się niedobrze. W sklepie mieliśmy pełno towarów związanych z tą historią. Maskotki, stroje, bilety, narzędzia i wiele innych, jak to nazywał Midos “gadżetów”. Opuściłem to miejsce bardzo szybko.

* * *


Kiedy podszedłem pod dom kupca zaniepokoiłem się. Było już ciemno, a w oknach nie świeciło się żadne światło. Czyżby gdzieś wyszedł? Pchnąłem drzwi. Otworzyły się na oścież bez problemu. Cicho wślizgnąłem się do środka z mieczem w dłoni. Kierowałem się w stronę gabinetu, gdzie o tej porze zawsze przebywał Midos. I gdzie miał wszystkie ważne papiery. Zajrzałem do środka. Jakieś ciemne kształty przesuwały się po pomieszczeniu. Wskoczyłem do pokoju i jednym uderzeniem położyłem pierwszego osobnika. Nie zabijałem. Uderzyłem płazem, ale jak się wie, gdzie uderzyć to efekt jest powalający. Rzuciłem się w stronę drugiego, jednak noga zahaczyła o coś miękkiego na podłodze. Padłem na twarz:; miecz gdzieś poleciał w ciemność. Wyrwałem sztylet z buta i błyskawicznie odwróciłem się na plecy w oczekiwaniu ataku. Ten jednak nie nastąpił. Pomieszczenie było puste. Wstałem i zacząłem szukać kaganka. Nie bardzo mi szło. Wtedy sobie przypomniałem. “Iskierki” Detala. Już po chwili w pomieszczeniu zrobiło się jasno. To jednak dobry wynalazek.
Kupiec leżał na środku zakneblowany i związany jak baleron. Podszedłem i zacząłem go z tego wszystkiego uwalniać.
– Widziałeś może, kto to był?
– Nie. Dostałem w łeb, a potem następne co poczułem to twój kopniak.
– To był przypadek. Potknąłem się o ciebie. Ale jeden oberwał. A domyślasz się kto...
– Nie. Mam zbyt wielu wrogów, żeby podejrzewać kogoś konkretnego.
– No tak. Rajcy... okoliczni sklepikarze... niezadowoleni klienci...
– Dobra starczy. Nie dobijaj mnie. Powiedz lepiej, w jakim celu chciałeś się ze mną spotkać.

* * *


Czerwona z wściekłości twarz Midosa upewniła mnie, że podejrzewanie go o udział w aferze serowej było błędem. No cóż, trzeba będzie poszukać sprawcy gdzie indziej. Za to pomysł z barierą antyzłodziejską bardzo mu się spodobał. Nawet zaproponował mi kielich wina! Szkoda, że obiecałem sobie nic nie pić, dopóki nie wyjaśnię sprawy kradzieży.

* * *


Wiecie, co? Niektórzy mówią, że poranek jest mądrzejszy od wieczora. Szczególnie, jak człowiek nie musi leczyć bólu głowy. Jednak ja twierdzę inaczej.

* * *


– Ruszajcie się szybciej!
Za pół godziny mieliśmy otwierać, a tu jeszcze nie wszystko było przygotowane. Mijający mnie właśnie troll dźwigał aż pięć palet sera. Chyba zbyt dosłownie potraktował moje poganianie.
– Tylko się nie przedźwigaj.
– Się wie, szefie. Poza tym to jest lekkieeee...
No tak. Dział z mrożonkami. Nadzorujący znowu przesadził. Ser rozsypał się na wszystkie strony. Na szczęście dwie palety wylądowały na podłodze bez szwanku. Podszedłem do trolla i zacząłem mu pomagać zbierać rozsypany towar. Schyliłem się po jedną z tych całych palet. Moje dłonie zanurzyły się w ser nie napotykając najmniejszego oporu. Chwilę gapiłem się na to zjawisko zdziwiony. Spróbowałem jeszcze raz złapać paletę i znowu nic. Sprawdziłem drugą. To samo. ILUZJA! Popędziłem do magazynu i zacząłem sprawdzać palety. Trzy czwarte były prawdziwe. Reszta to świetna iluzja. Przywołałem orka odpowiedzialnego za magazyn.
– Nortalf. Kiedy przywieźli ten ser?
– Wczoraj wieczorem. A co? – Pokazałem mu, co. Oczy mu prawie z głowy wyskoczyły. – Jak dorwę tego dostawcę to mu łeb ukręcę!!
– Spokojnie. Załatwimy to inaczej. Ale wcześniej muszę jeszcze się przygotować.

* * *


– Copirfeld, musisz coś zrobić z tym zamrażaniem.
– Staram się. Ale to potrwa.
– To załatwisz to dziś wieczorem po zamknięciu sklepu.
– Dziś!... Ale... Ja dzisiaj miałem iść do teatru....
– No cóż. Będziesz musiał zmienić plany. Wiesz, jak to jest. Pełna dyspozycyjność.
– Tylko, czy ona to zrozumie...

* * *


Dostawcę sera odwiedziłem wieczorem. Bardzo się zaniepokoił naszą opowieścią o nieistniejącym serze. Razem sprawdziliśmy jego magazyn oraz świeżo załadowany wóz z towarem dla nas. Wszystko było w porządku. Kiedy towar rozładowywaliśmy w sklepie, też było w porządku. Więc ser znikał u nas.

* * *


Siedziałem w magazynie za skrzynkami z owocami, a Dureks z resztą zasadzili się pod sufitem. Trochę im zazdrościłem, bo od podłogi ciągnęło straszliwe zimno. Siedzieliśmy już tak z dwie godziny. Od czasu do czasu słyszałem głosy zniecierpliwionych wietrzniakow, ale żaden z nich nie opuścił swojego posterunku. Wszyscy obserwowaliśmy drzwi, ale one wciąż były zamknięte. Nagle spod regałów z serem doleciał odgłos padającego ciała i głośny jęk.
– Dureks!!! Teraz!!! Koło sera!!!
Wietrzniaki błyskawicznie znalazły się na miejscu i rzuciły sieć. Opadła na ziemię. Ale nie całkiem. W środku ktoś się szamotał. Zanim dotarłem do sieci Copirfeld już zdjął czar z podłogi i poślizg mi nie groził.
– No dobra. Pokaż się.
Postać przestała się szamotać i po chwili już spokojnie zaczęła się wydostawać spod siatki. Była całkiem ładna jak na ludzką kobietę. Nie mój typ, ale władca żywiołów zaczął się wgapiać.
– No słucham. Co masz nam do powiedzenia.
– No bo ja... – zaczęła. Ale dokończyć już nie zdążyła. Przez drzwi wpadła banda małych, umorusanych, chudych dzieciaków z kijami. Zasłoniły dziewczynę i patrzyły na nas z groźnymi minami. Ja już je widziałem. Zajadały ser, kiedy szedłem do Detala. Zaczynałem rozumieć.
– Dokarmiasz je?
– Tak.
– Dlaczego....
– Bo nikt się nimi nie interesuje!! Nie mogłam patrzeć jak głodują!
– Tego się domyśliłem. Tylko, dlaczego ser. To chciałem wiedzieć.
– Bo potrafię go kontrolować. Ojciec na wsi wytwarzał sery. A jak się okazało, że mam talent do iluzji to zaczęłam ćwiczyć. No, a ser był pod ręką...
– Władza nad serem, powiadasz...

* * *


– Ma na imię Ginewra.
– A co z kosztami?
– Midos, bez obaw! Wyjdziemy na plus.
– Jesteś pewien?
– Jasne. Pamiętasz ten śmierdzący ser nomadów? Szedł jak woda. Tylko, że się szybko psuł. Pomyśl, co będzie jak ona mu spowolni tempo dojrzewania...
– Wiesz co, Foradil, chyba się zmieniłeś.
– Gdzie tam. Po prostu zależy mi na tym sklepie. A właśnie. Jutro Detal zacznie zakładać zabezpieczenia i wprowadzamy pierwszą partię “Iskierek”.
– No, to zasłużyłeś na premię. Trzymaj.
Żeby go.... Dwa bilety do teatru na “Pana kolczyków”. Złośliwy krasnolud. No, ale może ta ładna kelnerka z “Zakątka Trubadurów” się skusi. No i wreszcie mogłem się napić! Tylko, że krasnolud dziś nie częstował... Parszywiec, chyba o wszystkim wiedział.

* * *


– Cześć Detal. Co z Ikalem?
– Cały w bandażach.
– Jednak loty mu nie wyszły.
– Wyszły. Bo jak ten gamoń spał to mu trochę esencji powietrza wmontowałem w skrzydła.
– To co się stało? Tylko nie mów, że go stłukłeś.
– No co ty! Dzieci się nie bije! To je stresuje i odbija się negatywnie na ich psychice. Połamał się, bo lądować nie umiał. No i trafił w budynek...
– To na razie masz spokój.
– Nie bardzo. Chyba się za mocno w łeb walnął. Zaczął mówić coś o zjeżdżaniu z gór po śniegu na deskach.

* * *


A Copirfeld też przyszedł dziś do pracy z podbitym okiem. Widocznie nie został zrozumiany.

* * *


W tłumie oczekującym na rozpoczęcie przedstawienia zauważyłem eleganckiego elfa z wiele mówiącym siniakiem na głowie. Obserwowałem go od tej pory czekając na dogodny moment. Okazja trafiła się w toalecie. Zaryglowałem drzwi żeby nikt nam nie przeszkadzał i zadałem podstawowe pytanie.
– Dlaczego napadliście Midosa?
– Bo on zabija ducha sztuki!
– ???!
– Do tej pory wszyscy czerpali z tego siłę duchową, a on zrobił stragan z pamiątkami. Szaliczki, czapeczki, zabaweczki, otwieracze i inne bzdurne drobiazgi. Te wszystkie tandetne przedmioty udające “pamiątki”. Na dodatek jeszcze to jedzenie, sprzedawane przed spektaklem i ten żrący tłum na widowni. To tylko kwestia czasu aż ktoś przyprowadzi krowę!
– Ale dzięki temu sztuka odniosła finansowy sukces!
– Odniosłaby i bez tego.
– Pewnie masz rację. W końcu to twoje dzieło, mistrzu Bolkin. Ale musi tak zostać, a napady nic nie dadzą.
– ... Dobrze... Żadnych niegodziwych działań... już nie będzie...

* * *


Przedstawienie było świetne. Opowiadało historię niewolnika, który dzięki umiejętnościom jubilerskim mści się na swoich ciemiężycielach. Stworzył siedem kolczyków zmieniających ich użytkowników w niezdary. Sam dla siebie zrobił jeden, przy pomocy którego kontrolował pozostałe. Niestety, jego zła moc ma również wpływ na swego stwórcę. Przestaje wyrabiać nowe wzory, a jego produkty są coraz gorszymi kopiami wcześniej wykonanych ozdób. Jubiler, żeby ocalić swą duszę musi się rzucić w “Morze Śmierci”. Wtedy też zagładzie ulegają pozostałe kolczyki wraz z właścicielami.
Wychodząc z teatru zobaczyłem Copirfelda pod ręką z Ginewrą. Szybko się pocieszył. A kelnerka była zachwycona przedstawieniem. Potem zachwyciła mnie.

* * *


Trzy dni później Bolkin wyjechał do Travaru. Dowiedziałem się potem, że założył własny teatr, a jego sztuki cieszyły się dużą popularnością. Mimo to klepał biedę. Midos już się więcej sztuką nie zajmował. A ja podjąłem nowe postanowienie: przynajmniej jeden kufel piwa dziennie i to bez względu na okoliczności!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Konkurs Jubileuszowy EARTHDAWN.PL
Lista prac nagrodzonych i wyróżnionych w Konkursie
czyli Opowieść sześciu adeptów o niezwykłych sposobach walki Skrzydlatego Ludu

Komentarze


~musk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zrazil mnie pierwszy akapit. Bardzo chaotyczny, same kwestie dialogowe bez narracji, trudno sie polapac kto z kim rozmawia i o czym. Nieskladne, chaotyczne i zniechecajace.
Pozniej, w miare czytania, zrozumialem, ze to element konwencji. Im dalej w las - tym lepiej; na koniec, nie bez zaskoczenia, stwierdzilem, ze tekst mi sie bardzo podobal.
Jesli mialbym cos zmieniac, to jednak 'uczesac' troche ten poczatek, bo moze zrazic.
I nie jestem pewien, czy 'swiatlo' moze 'sie swiecic'.
20-04-2009 10:30
E_elear
   
Ocena:
+2
Znów humorystyczne opowiadanko. Trochę mi się już przejadł ten klimat (a nigdy nie byłem ich wielkim zwolennikiem, szczególnie w ED).
Co z wielkim heroizmem ED ? Gdzie wielcy bohaterzy i ich jeszcze większe legendy, które tworzą każdego dnia ? Coraz bardziej zaczyna mi tego brakować.
Zamiast tego znów jakiś sklep wielobranżowy, inne wynalazki i pomysły ze współczesności a na deser porównania do greckiej mitologi (czy uniwersum świata ED nie ma własnych legend?).
Pozdrawiam.
20-04-2009 11:02
~Muscat

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-3
Tak to bywa, gdy ktoś zazdrości,
Kiedy brak mu własnej miłości...
... a raczej własnego talentu i chęci do pracy. Lepiej skrytykować bez zrozumienia, niż samemu coś pokazać. Wielcy bohaterowie i ich legendy czekają na Ciebie E_elear, a Veers nie tworzy na Twoje zamówienie, więc może być Ci "brak" czegokolwiek, a już na pewno brak Ci przyzwoitości, skoro nie potrafisz zrozumieć, że nie każdy lubi to, co Tobie wydaje się piękne. Chcesz heroicznych opowieści? To wróć do Conana Barbarzyńcy i przeczytaj sobie wszystkie czterdzieści tomów o tym samym, skoro cokolwiek innego Cię nie zadowala!
20-04-2009 13:27
Kot
   
Ocena:
+1
@E_elear: No cóż, Licencia Poetica. Ostatnie dwa opowiadania są bardzo charakterystyczne i nawet jeśli świat ED jest tylko tłem, to i tak są ciekawym spojrzeniem.

@Muscat: Spokojnie. Każdy ma prawo do opinii.
20-04-2009 20:17
Sethariel
   
Ocena:
0
Czytało się całkiem lekko i przyjemnie, aczkolwiek poprzednie opowiadanie bardziej przypadło mi do gustu. To chyba przez te bezpośrednie nawiązania do współczesności, które w opowiadaniu Wielkie Otwarcie były chyba subtelniejsze...
20-04-2009 22:59
~Piotrek

Użytkownik niezarejestrowany
    przyjemne
Ocena:
0
Fajnie się czytało, nie nazwał bym tych opowiadań ciekawym spojrzeniem a raczej zabawą z konwencją :), ale to szczegół. A co do nawiązań do mitologii greckiej, oczywiście Ed ma swoje legendy nawet w sumie chyba grubo ponad 100 stron, ale mało kto je zna. Jeśli naładujesz w opowiadaniu odniesienia do nieznanej mitologii to nic ci to nie da, bo ludzie ich nie zauważą. ;).
21-04-2009 08:38
E_elear
   
Ocena:
+3
@Muscat : Nie za bardzo rozumiem skąd to oburzenie ?
W komentarzu zamieściłem tylko moją opinie na temat artykułu (zgodnie zresztą z jego przeznaczeniem) a inni mogą się z nią zgadzać lub nie. Samemu autorowi niczego broń Boże nie narzucam (licencia poetica) wyrażając swoje zdanie ( i mówiąc że król jest nagi). Samo opowiadanie napisane jest dobrze, ja po prostu czego innego oczekuję i tyle. Nie mam zamiaru udawać że coś mi się podoba.
Ps. Dla mnie Conan i ED to nie to samo.
21-04-2009 09:36
Veers
   
Ocena:
+2
Ponieważ to jest ostatnie opowiadanie, jakie napisałem (było to ponad 5 lat temu), chciałem podziękować wszystkim, którzy pomogli mi je wydobyć z kurzu: mojej żonie za wsparcie, aleandrze za poprawki, Vermilionie za grafiki (ptaszek w "O" jest cudowny!), MacKotkowi za to że umieścił. Dziękuję również tym, którzy przeczytali oraz tym, którzy skomentowali.
Co do humoru, to taka była moja Barsawia: radosna! Wstawał nowy dzień wraz z nowymi nadziejami na przyszłość i dla mnie bohaterami byli ci, którzy w tym świecie wygrywali z problemami dnia codziennego, ale rozumiem że dla kogoś heroizm zaczyna się dopiero od poziomu zabicia smoka. Taki jest dla niego ten świat i chwała mu za to.
A dlaczego grecka mitologia? To proste: bo ten system od podstaw jest na niej zbudowany (i na paru innych mitologiach też). Tu dowód, gdyby ktoś jeszcze nie skojarzył skąd się wzięła Thera.
http://santoryn.republika.pl/home. htm

P.S. I osobiście zdziwiony jestem, że nawiązania do mitologi greckiej oraz dzisiejszych czasów wywołały takie oburzenie, natomiast wyraźne wstawki o Tolkienie już nie. No cóż, fantasy rządzi się dziwnymi prawami :)
21-04-2009 12:17
Habib
   
Ocena:
0
Całkiem sympatyczna wariacja na temat Earthdawna. Jak dla mnie ciekawsza od części poprzedniej. ;]
24-04-2009 13:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.