Rzuć pracę, zostań ninja!
W działach: finanse | Odsłony: 721Finansowym ninja, dodajmy.
Dzisiaj bardzo niefantastycznie. Zapraszam do przeczytania mojej recenzji książki Finansowy ninja Michała Szafrańskiego.
Wielu z nas (jeśli nie wszyscy) marzy o byciu tak bogatym, żeby nie musieć już nigdy pracować na etacie i móc poświęcić się rodzinie oraz swojemu hobby (np. RPG). Jak to osiągnąć?
„Jest to dużo prostsze niż myślimy. Zwizualizuj sobie kwotę, którą chcesz posiąść. Napisz ją sobie na kartce. Wypisz listę pomysłów, jak ją zarobić. Codziennie powtarzaj sobie, że już tę kwotę masz. Po dziesięć, dwadzieścia i trzydzieści razy rano i wieczorem. Programuj swój umysł na to, że te pieniądze już masz…”
Mam nadzieję, że nie przestaliście czytać w tym miejscu, bo chciałem pokazać, czego w książce Finansowy ninja Michała Szafrańskiego nie znajdziecie.
Ale po kolej. O książce dowiedziałem się od mojego dobrego znajomego i, ponieważ interesuję się tematyką finansów osobistych, postanowiłem ją zakupić.
Autor od wielu lat prowadzi bloga: jakoszczedzacpieniadze.pl. Swego czasu blog zdobył taką popularność, że Michał mógł pozwolić sobie na zrezygnowanie z pracy na etacie (podobno dobrze płatnej). Książka jest swego rodzaju uwieńczeniem blogowej działalności i kompendium zbieranej przez wiele lat wiedzy (przy czym blog funkcjonuje dalej).
W Finansowym ninji znajdziemy szeroki zakres informacji w różnych aspektach mających wpływ na nasze finanse – od sposobu układania budżetu domowego i podejścia do codziennych wydatków, poprzez negocjacje, dostępne na rynku produkty finansowe i zarządzanie czasem, aż do kredytów hipotecznych, optymalizacji podatkowej i tematu inwestowania np. na giełdzie (ten ostatni został zaledwie liźnięty, jednak autor podpowiada zainteresowanym kolejne lektury). Wszystko poparte własnymi doświadczeniami i zobrazowane symulacjami na hipotetycznych przykładach, ale i na bardzo konkretnych wyliczeniach.
Bądźcie też pewni, że Michał Szafrański nie ściemnia i nie unika trudnych tematów – boleśnie wylicza np. jaką kwotę musielibyśmy miesięcznie odkładać, żeby w wieku 65 lat nie musieć już pracować (i nie liczyć na ZUS). Niektóre liczby były dla mnie osobiście nieco przytłaczające, ale właśnie to sprawiło, że autor przekonał mnie do siebie bez reszty. Po prostu widziałem, że nie ściemnia.
Bardzo przemówiło też do mnie zdanie, które pojawiło się już na samym początku: „Finansowy ninja wie, że sam jest odpowiedzialny za swoje finanse”. Dokładnie – zrzucić winę na rynek, pracodawców, złego doradcę finansowego jest niezwykle łatwo. Prawda jest jednak taka, że odpowiedzialność za nasze złe decyzje finansowe poniesiemy tylko i wyłącznie my sami no i ewentualnie nasi bliscy. Ponadto żaden doradca finansowy nie zna lepiej naszych celów i potrzeb niż my sami. Warto mieć tego świadomość.
Swoją drogą, bardzo podobał mi się zastosowany wielokrotnie przez Michała chwyt: „finansowy ninja wie, że …” / „finansowy ninja rozumie, że…” Tak formułowane zdania sprawiają, że nie czujemy, iż autor zsyła na nas dogmaty i prawdy objawione, które musimy bezwzględnie zastosować w swoim życiu, żeby być bogatymi. Raczej sugeruje tylko, jak jego zdaniem zachowuje się ktoś, kogo nazywa finansowym ninja, a to czy nim jesteśmy lub chcemy zostać pozostawia pod rozwagę nam – czytelnikom. Mi ten ton wypowiedzi Michała bardzo przypadł do gustu.
Książka wciągnęła mnie już od samego początku, w którym było banalne ćwiczenie. Polegało na tym, że czytelnik ma za zadanie wypisać na liście swoje marzenia. A potem zdecydować, które z nich chciałby zrealizować, gdyby się dowiedział, że zostały mu dwa lata życia (w dużym uproszczeniu). W moim przypadku poskutkowało to niezwykłą refleksją – do realizacji moich marzeń brakuje mi czasu, nie pieniędzy – i była ona dla mnie bardzo inspirująca.
No cóż, reszta recenzji na blogu zewnętrznym - zapraszam.