» Recenzje » Rok 1612

Rok 1612


wersja do druku

Ognyjkiem i mieczyjkiem, czyli martyrologia narodu rosyjskiego

Redakcja: Adam 'Aki' Kasprzak

Rok 1612
Rok 1612, zanim trafił na ekrany polskich kin, brylował w naszych rodzimych mediach. A bo to antypolski, a bo to kłamliwy, a bo to na zlecenie Putina i kremlowskich oligarchów – żeby dzieci z rosyjskich szkół miały na co chodzić do kina i z czego uczyć się patriotyzmu. Nie powiem, żebym przed seansem nie słyszał o percepcji tego filmu w naszym kraju, ale też jak mogłem starałem się unikać wszelkich recenzji, opinii, not historyków i reporterskich materiałów (co najwyżej, kątem oka widziałem zwiastun i kilka plakatów). Chciałem iść do kina z czystą głową i na własne oczy przekonać się, jak bardzo antypolska jest ta produkcja. Po seansie muszę jednak stwierdzić, że w Roku 1612 mało było pokazywania złej, strasznej, plugawej Rzeczypospolitej, ale za to mnóstwo dumnej, nieugiętej, cierpiącej niesłuszne katusze mateczki Rosji. Bo film ten wcale nie jest antypolski, raczej po prostu prorosyjski. A że akurat na nas trafiło, gdy przyszło do wyboru czarnych charakterów? Cóż… w pierwszej połowie XVII wieku nieźle mieszaliśmy w Europie wschodniej.

Odsuńmy jednak na chwilę (niedługą, bo zaraz do tego wrócimy) całą tę politykę. Spójrzmy na Rok 1612 po prostu jak na film. Gdy przyjrzeć się mu dokładniej… nie prezentuje się zbyt różowo. Przede wszystkim, jak dla mnie scenariusz jest marną kopią naszego rodzimego Ogniem i mieczem. Świadomie, czy nie, pan Alijew nakreślił niemalże bliźniaczy do sienkiewiczowskiego wątek trójki głównych bohaterów, co najwyżej dodając gdzieniegdzie coś od siebie (i tym samym pogrążając ten film). A więc: Była sobie Helen… znaczy Ksenia, co to krasne lico miała i pierś powabną (ważne to, ważne, bo widok tychże krągłości sprawił, że zakochał się w niej Andreyka). Ciężkie życie jednak wiodła – rodzinę jej wymordowali i w niewolę wzięli, gdzie to szaleńczą miłością zapałał do niej porywczy i okrutny dowódca wojsk Kozack..., tfu!, polskich, bezimienny Hetman (ot, miana żadnego konkretnego się nie dorobił). Niedola jej trwała, niczym Wielka Smuta, w której to czasach rozgrywają się opisywane wydarzenia, aż na horyzoncie (a dokładnie to na brzegu, przykuty do innych niewolników) ukazał się jej Andriejka, prosty chłop, pałający do carewny miłością od pierwszego wzwod… spojrzenia (nie zapomnijmy, że miał przyjaciela, Kostkę – taki tatarski Rzędzian). I tak to się dalej rozgrywało, oni dwaj ją kochali, ona żadnego z nich (i tu jest różnica pomiędzy pomysłem Sienkiewicza a Alijewa). Gdzieś tam w tle wojna, walka o tron, a na koniec oblężenie twierdzy (coś jak Zbaraż).

Jednakże to nie owy a la sienkiewiczowski trójkącik najbardziej kłuł w oczy w Roku 1612. Najbardziej irytowała mnie niedorzeczność niektórych zdarzeń i fakt, iż wspomniany wyżej Andriejka – prosty chłop, niewolnik – okazał się być geniuszem artylerii, wyśmienitym strategiem, a do tego fechtmistrzem-samoukiem! Nie tylko rozłożył na łopatki trzech zawodowych żołnierzy (po szkoleniu udzielonym mu przez ducha!), ale na dodatek dowodził obroną oblężonej twierdzy, zbudował skórzano-drewniane działo i skonstruował nowy rodzaj pocisku armatniego! Że o niebywale szybkiej rekonwalescencji po srogim batożeniu i mistrzowskim podszywaniu się pod rodowitego Hiszpana nie wspomnę.

Jednak czy duet Alijew - Chotinienko ma coś na swoje usprawiedliwienie? A i owszem. Otóż, Rok 1612 nie jest filmem historycznym, raczej luźno opartą na (niektórych) autentycznych wydarzeniach baśnią. I jak to w bajce, mamy cudownego bohatera, jednorożca, dziada-proroka, księżniczkę, którą trzeba uratować i ciemiężony kraj, który pragnie wyzwolenia. Rosyjscy twórcy nie odwzorowywali przeszłości, raczej ją przefatygowali. Tu podcięli, tu podkoloryzowali, a znowuż tam coś dokleili. Ich celem było nadanie wydarzeniom z końca Wielkiej Smuty legendarnego charakteru, chcieli zmitologizować przeszłość, tak aby widz - rosyjski widz, dodajmy - miał wrażenie wyjątkowości swojego narodu.

Stąd też bardzo charakterystyczny element tego filmu: symbol, a dokładnie, całe zatrzęsienie symboli. Wspomniany już jednorożec, czyli Rosja, skradający się do niego czarny wąż (wojska hetmana), biedronka (nowy początek, nadzieja), sam Andriejka (prosty chłop, bohater ludowy), przejeżdżający na tle niewzruszonej rosyjskiej twierdzy husarz z płonącymi skrzydłami, czy też w końcu wojewoda i kniaź Pożarski – wzorowi władcy, wielcy przywódcy "Wielkiego Narodu". Symboliczne, a przez to rozumiem: wypaczone, były także postacie. Z jednej strony, krwiożerczy, nieludzko okrutny, żądny władzy Hetman, wyglądający na szalonego Dymitr Samozwaniec i pragnący siłą nawrócić Rosjan na katolicyzm papież, a z drugiej, pogrążona w cierpieniu Ksenia, rzucający przysłowiami na prawo i lewo mądry wojewoda, ciemiężony lud rosyjski, no i sam Andriejka.

Właśnie z tych nachalnych, aż nadto wyrazistych symboli w największym stopniu wyzierała motywacja kierująca twórcami. Widać było, że film ten nie powstał, jako dzieło artystów, lecz jako przemyślne narzędzie propagandowe. Miał pokazać Rosję jako naród dumnych ludzi, którzy nawet ciemiężeni nie wyrzekają się wolności i przede wszystkim wiary (również prawosławie wykorzystano jako symbol, coś, czego broni się własnym życiem). Andreyka, poprzez swój stan reprezentował lud, chłopów, zwykłych obywateli. Pokazał im, że i oni mogą być mężni, waleczni, że i oni mogą walczyć o swoją ojczyznę, o jej wolność. Szkoda tylko, że zrobił to tak nieudolnie.

De facto na planie Roku 1612 było tylko kilku aktorów, z Żebrowskim na czele. I choć nasz rodak nie zachwycał, na tle sztywnych Rosjan jawił się niczym Russel Crowe w Gladiatorze. Tak naprawdę, cały drugi plan, a częściowo i pierwszy (Petr Kislov) grał jak jacyś przymusowi ochotnicy, siłą zawleczeni z ulic Moskwy prosto przed obiektyw kamery. Najtragiczniejsze były jednak polskie kwestie. Ja wiem, że: "Polska język – trudna język", ale to, co słyszałem w kinie wprawiło mnie w osłupienie. Jedynie Żebrowski nie kaleczył naszej mowy, reszta jednakże skrzętnie za niego nadrabiała, gadając jak nakręcane kukły. A można by pomyśleć, że rosyjski do polskiego tak podobny…

Większość recenzentów, jako jedną z zalet filmu wymienia efekty specjalne. Cóż, wygląda na to, że ja pozostanę w mniejszości. Wspomniane wyżej Ogniem i mieczem, na tle Roku 1612 jawi się niczym hollywoodzka superprodukcja. Niby rosyjski film może się pochwalić ładnymi pejzażami, bardzo dobrym odwzorowaniem husarii, ale co z tego, gdy sztuczność obleganej twierdzy bije po oczach, jednorożec lata z włosami jak kucyk Pony, a skradający się do niego wąż wygląda jak zapożyczony z gry komputerowej. Twórców pochwalić można jedynie za odwzorowywanie brutalności ówczesnych bitew i krwiste ujęcia zabijanych husarzy, chociaż i to po jakimś czasie się nudzi.

Podsumowując, Rok 1612 nie powinien opuszczać granic kraju swoich twórców. Rosjanom miał przypomnieć chwile świetności, pokazać, jak wielkim narodem są i pokrzepić serca, a obywatelom innych krajów… No właśnie, co? Film wlecze się niemiłosiernie, drażni sztywnym aktorstwem, bzdurnym scenariuszem i nachalną symboliką, nieuchronnie zmierzając ku aż nadto przewidywalnemu zakończeniu. Chyba już bym wolał, żeby był naprawdę antypolski – przynajmniej wzbudzałby we mnie jakieś emocje, - a tymczasem pozostawia po sobie wrażenie, niczym niewypał: miało być wielkie bum!, a wyszło wielkie… nic.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
2.5
Ocena recenzenta
3.73
Ocena użytkowników
Średnia z 20 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: 1612: Хроники смутного времени
Reżyseria: Władimir Chotinienko
Scenariusz: Arif Alijew
Muzyka: Aleksiej Rybnikow
Zdjęcia: Ilya Dyomin
Obsada: Michaił Porieczenkow, Wioletta Dawydowska, Walerij Zołotuchin, Michał Żebrowski, Marat Baszarow, Piotr Kisłow
Kraj produkcji: Rosja
Rok produkcji: 2007
Czas projekcji: 135 min.



Czytaj również

Komentarze


Marigold
   
Ocena:
0
Proszę, proszę :), czyli jednak to naprawdę jest niedorobiony Sienkiewicz... już w zwiastunie było widać śliczny pojedynek a la Kmicic-Wołodyjowski...
18-09-2008 19:46
Malkav
   
Ocena:
0
Och jak się cieszę, że zjechałeś ten film :) Jest on tak zły, że nie zasługuje nawet na to,żeby być sciagnietym z netu.
18-09-2008 20:06
Verghityax
   
Ocena:
+1
Gratuluję świetnej i wyważonej recenzji. Na Filmwebie jest całe mnóstwo pseudorecenzyjek oburzonych Polaczków i innych patridiotów, od których aż się robi niedobrze. Fajnie, że udało Ci się ocenić film po prostu jako film. Zaś co do samego obrazu, to raczej nie mam zamiaru go oglądać, gdyż jeszcze od nikogo nie usłyszałem na jego temat pozytywnej opinii - wszyscy znajomi, którzy mieli okazję go widzieć, zjechali go jak jeden mąż.
18-09-2008 20:38
malakh
   
Ocena:
0
Pamiętam, że jednen z recenzentów Filmwebu zaskoczył mnie stwierdzeniem, iż "Rok 1612" to baśń o wielkiej Polsce. Doprawdy, zatkało mnie, bo osobiście uważam, iż Polacy pojawiają się tam tylko dlatego, że faktycznie rozrabialiśmy w XVII-tym wieku.

BTW Czy tylko ja uważam, że Andriejka na tym screenie na samym dole wygląda jakby się urwał z "Piratów z Karaibów"? xD
18-09-2008 23:02
Gerard Heime
   
Ocena:
+1
Szczerze mówiąc niezbyt zgadzam się z recenzją malakha.

Wynika mi z niej, że malakh po prostu nie lubi kina przygodowego z elementami baśni. Aktorzy grali przyzwoicie, fabuła była tak naciągana, jak na lekki film przygodowy przystało.

Mi 1612 podobało się o wiele bardziej, niż Ogniem i Mieczem. Nasz film był bliższy realizmowi, bliższy dramatowi - i przez to nudziarski (osobiście nie lubię też Sienkiewicza i nie przepadam za westernami, więc dla mnie OiM odpada). Rosjanie pokazali, że potrafią nakręcić lekki film dla szerokiej publiki (w porównaniu z 9 Rotą, tendencja rosnąca). A że nie jest to film "ambytny" na miarę Nocnej Straży? Nie mam mu tego za złe.

Aha, hetman Żebrowskiego miał chyba nazwisko. Zwał się Kibowski czy jakoś tak.
18-09-2008 23:22
malakh
   
Ocena:
0
Wynika mi z niej, że malakh po prostu nie lubi kina przygodowego z elementami baśni.

A toś trafił kulą w płot. Kto powiedział, że nie lubię? Ja po prostu nie lubię fuszerki i nachalnej symboliki.
19-09-2008 09:27
kilroy
   
Ocena:
0
"BTW Czy tylko ja uważam, że Andriejka na tym screenie na samym dole wygląda jakby się urwał z "Piratów z Karaibów"? xD"

bo wygląda :P
19-09-2008 10:33
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
+1
De facto na planie Roku 1612 było tylko kilku aktorów, z Żebrowskim na czele. I choć nasz rodak nie zachwycał, na tle sztywnych Rosjan jawił się niczym Russel Crowe w Gladiatorze

Ja się z tym np. kategorycznie nie zgodzę. Moim zdaniem prawie wszyscy aktorzy bili Żebrowskiego w każdej kategorii, a on sam był całkowicie nijaki poza może 2 scenami gdy się ładniej uśmiechnął w taki perfidny sposób. Akurat dobór aktorów moim zdaniem bardzo fajny. Same karykaturalne postacie potęgujące tą "baśniowość" przy tym naprawdę pasujące. Hiszpan, Kostka, Andriejka, Kniaź, czy nawet Dymitr z początku moim zdaniem wizualnie pasowali świetnie. Za to Żebrowski nie pasował zupełnie bo i romantyzmem daleko mu było do Domagarowa i charyzmą do Gladiatora.

A co do antypolskości to w tym filmie słowo Polska pada ze trzy razy na krzyż, a co zabawniejsze tam gdzieś podobno i Litwini się pojawiali, może więc to i antylitewski film :P
19-09-2008 17:37
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zlinczujcie mnie, ale screen pierwszy od góry (ten pod plakatem, który screenem nie jest) jest naprawdę świetny. Rozważałem wstawienie go na tapetę, ale pozostanę przy obecnej.

Bardzo udana i przyjemna recenzja. Dowiedziałem się z niej wszystkiego, czego chciałem. Dzięki.
19-09-2008 20:01
Marigold
   
Ocena:
0
Bo to chyba ładny film mimo wszystko jest :) zwiastun miał kilka ładnych ujęć..
19-09-2008 22:17
teaver
   
Ocena:
0
Dzięki za recenzję. Treściwa, a i uśmiałam się przy niej nieco (od pierwszego wzwodu? hmm...):D
20-09-2008 22:18
~Thomas Percy

Użytkownik niezarejestrowany

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.