Republic #67. Forever Young
Wojny Klonów to temat–rzeka dla fanów Star Wars oraz nieustające źródło dochodów ludzi związanych z rozrywkowym imperium Lucasa. W tym fragmencie dziejów odległej galaktyki osadzono akcję kilku książek, niezłej gry komputerowej, opowiadań i komiksów – takich jak opisywana w poniższym artykule Republika.
Fabuła dotyczy misji wojsk wiernych Kanclerzowi na odległej planecie Zaadja, na której Geonosianie i separatyści wybudowali nowe centrum produkcyjne droidów bojowych. Do dwójki najsławniejszych bohaterów wojny: Anakina Skywalkera (jeszcze padawana) i Obi-Wana Kenobiego dołącza młodziutka, ale bardzo uzdolniona mistrzyni Jedi – Tohno. Owe szacowne trio dowodzi oddziałem klonów, który ma za zadanie zniszczyć wspomnianą już fabrykę droidów.
Całkiem ciekawie przedstawia się wzajemna relacja Anakina i jego mistrza. Obi-Wan wyraźnie nie ufa swojemu utalentowanemu podopiecznemu i jego umiejętnościom, z kolei Anakin za wszelką cenę pragnie udowodnić, że jest niezastąpiony. Zwraca uwagę również postać Tohno – mimo młodego wieku jest znakomicie wyszkolona, świadoma wagi swej misji i wszystkich jej możliwych konsekwencji.
Ładna, staranna kreska nie pozostawia wiele do życzenia. Kolorystyka jest utrzymana w stonowanych barwach (z wyjątkiem promieni laserów). Spoglądając na kadry, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że kiedyś już widziałam coś podobnego. Po chwili zrozumiałam, w czym rzecz: za rysunki w Republice odpowiada Brandon Badeaux, twórca szaty graficznej opisywanych poprzednio przez mnie Więzów krwi. Wprawdzie Anakin mógłby nieco bardziej przypominać Christiensena, a miecz świetlny nie zachowywać się jak pochodnia, ale możliwe, że to tylko moje fanaberie.
Wydaje się też, że Badeaux stworzył dwie wersje noszonego przez Tohno diademu i nie mógł się do końca zdecydować na jedną – w efekcie opaska raz jest prosta, a raz ozdobiona koralikami. Nie mam jednak zastrzeżeń co do samego wyglądu młodej Jedi – widać, że naprawdę "jest piękną dziewczyną".
Republika, podobnie jak inne komiksy z okresu Wojen Klonów, została w naszym kraju wydana przez Mandragorę. Niestety, tłumacz (Kacper Roch) na wyżyny swoich możliwości się nie wspiął i w tekście pojawiają się pewne "kwiatki". W jakim celu spolszczono "Geonosian" na "Geonozian"? (Analogiczna sytuacja miała miejsce w przypadku Więzów krwi – tam doskonale znany wszystkim Yoda został przerobiony na jakiegoś "Jodę".) W polskiej edycji Republiki drażni mnie też tytułowanie Tohno "mistrzem" – wszak jest ona niewątpliwie przedstawicielką płci pięknej, ergo: należy używać żeńskiej formy tego słowa, tj. "mistrzyni". Może warto przy tłumaczeniu komiksu sięgnąć po słownik języka polskiego? Zawsze można też poprosić o konsultacje fanów, tak jak uczyniła to ekipa odpowiedzialna za lokalizację gry Star Wars: Knights of the Old Republic.
Republika nie jest pozycją nieudaną, daje się jednak we znaki pewien przesyt – w końcu ile razy można zachwycać się wyczynami Anakina i Obi-Wana, skoro w Wojnach Klonów walczyły tysiące Jedi? Postać Tohno trochę urozmaica fabułę, wolałabym jednak przeczytać komiks, w którym w ogóle nie pojawiałaby się najsławniejsza para mistrz–uczeń sagi Gwiezdnych wojen. Dość łatwo można też domyślić się, jak cała historia się skończy, poza tym większość kadrów wypełniają sceny bitwy – owszem, efektowne, ale za bardzo przypominające to, co można zobaczyć w filmach.
Summa summarum: Republika wypada ciut słabiej niż Więzy krwi, ale zła nie jest. Fani Lucasa i tak opisywany komiks kupią, reszta raczej nie będzie zainteresowana.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Fabuła dotyczy misji wojsk wiernych Kanclerzowi na odległej planecie Zaadja, na której Geonosianie i separatyści wybudowali nowe centrum produkcyjne droidów bojowych. Do dwójki najsławniejszych bohaterów wojny: Anakina Skywalkera (jeszcze padawana) i Obi-Wana Kenobiego dołącza młodziutka, ale bardzo uzdolniona mistrzyni Jedi – Tohno. Owe szacowne trio dowodzi oddziałem klonów, który ma za zadanie zniszczyć wspomnianą już fabrykę droidów.
Całkiem ciekawie przedstawia się wzajemna relacja Anakina i jego mistrza. Obi-Wan wyraźnie nie ufa swojemu utalentowanemu podopiecznemu i jego umiejętnościom, z kolei Anakin za wszelką cenę pragnie udowodnić, że jest niezastąpiony. Zwraca uwagę również postać Tohno – mimo młodego wieku jest znakomicie wyszkolona, świadoma wagi swej misji i wszystkich jej możliwych konsekwencji.
Ładna, staranna kreska nie pozostawia wiele do życzenia. Kolorystyka jest utrzymana w stonowanych barwach (z wyjątkiem promieni laserów). Spoglądając na kadry, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że kiedyś już widziałam coś podobnego. Po chwili zrozumiałam, w czym rzecz: za rysunki w Republice odpowiada Brandon Badeaux, twórca szaty graficznej opisywanych poprzednio przez mnie Więzów krwi. Wprawdzie Anakin mógłby nieco bardziej przypominać Christiensena, a miecz świetlny nie zachowywać się jak pochodnia, ale możliwe, że to tylko moje fanaberie.
Wydaje się też, że Badeaux stworzył dwie wersje noszonego przez Tohno diademu i nie mógł się do końca zdecydować na jedną – w efekcie opaska raz jest prosta, a raz ozdobiona koralikami. Nie mam jednak zastrzeżeń co do samego wyglądu młodej Jedi – widać, że naprawdę "jest piękną dziewczyną".
Republika, podobnie jak inne komiksy z okresu Wojen Klonów, została w naszym kraju wydana przez Mandragorę. Niestety, tłumacz (Kacper Roch) na wyżyny swoich możliwości się nie wspiął i w tekście pojawiają się pewne "kwiatki". W jakim celu spolszczono "Geonosian" na "Geonozian"? (Analogiczna sytuacja miała miejsce w przypadku Więzów krwi – tam doskonale znany wszystkim Yoda został przerobiony na jakiegoś "Jodę".) W polskiej edycji Republiki drażni mnie też tytułowanie Tohno "mistrzem" – wszak jest ona niewątpliwie przedstawicielką płci pięknej, ergo: należy używać żeńskiej formy tego słowa, tj. "mistrzyni". Może warto przy tłumaczeniu komiksu sięgnąć po słownik języka polskiego? Zawsze można też poprosić o konsultacje fanów, tak jak uczyniła to ekipa odpowiedzialna za lokalizację gry Star Wars: Knights of the Old Republic.
Republika nie jest pozycją nieudaną, daje się jednak we znaki pewien przesyt – w końcu ile razy można zachwycać się wyczynami Anakina i Obi-Wana, skoro w Wojnach Klonów walczyły tysiące Jedi? Postać Tohno trochę urozmaica fabułę, wolałabym jednak przeczytać komiks, w którym w ogóle nie pojawiałaby się najsławniejsza para mistrz–uczeń sagi Gwiezdnych wojen. Dość łatwo można też domyślić się, jak cała historia się skończy, poza tym większość kadrów wypełniają sceny bitwy – owszem, efektowne, ale za bardzo przypominające to, co można zobaczyć w filmach.
Summa summarum: Republika wypada ciut słabiej niż Więzy krwi, ale zła nie jest. Fani Lucasa i tak opisywany komiks kupią, reszta raczej nie będzie zainteresowana.
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Star Wars: Republika
Scenariusz: Randy Stradley
Rysunki: Brandon Badeaux, James Raiz, Clement Sauve
Wydawca: Mandragora
Data wydania: maj 2005
Tłumaczenie: Kacper Roch
Liczba stron: 24
Format: 17x26 cm
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 5 zł
Scenariusz: Randy Stradley
Rysunki: Brandon Badeaux, James Raiz, Clement Sauve
Wydawca: Mandragora
Data wydania: maj 2005
Tłumaczenie: Kacper Roch
Liczba stron: 24
Format: 17x26 cm
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 5 zł
Tagi:
Brandon Badeaux | Forever Young | Randy Stradley | Star Wars Republic | Star Wars Republic #67