» Teksty » Artykuły » Renesans slasherów

Renesans slasherów


wersja do druku

czyli morderca nie umiera nigdy

Redakcja: Joanna 'Senthe' Falkowska

Renesans slasherów
Powstanie pierwowzoru slasher horrorów datuje się na rok 1960 – to wtedy mistrz Hitchcock nakręcił swoją Psychozę i przetarł szlaki autorom filmów o psychopatycznych mordercach. Sławna scena pod prysznicem wprowadziła do kina podstawowe elementy gatunku: zabójca płci męskiej plus bezbronna ofiara – kobieta. Narodziny samego gatunku miały miejsce dopiero na przestrzeni kolejnej dekady – w 1974 roku Tobe Hooper nakręcił Teksańską masakrę piłą łańcuchową, a cztery lata później do kin trafił Halloween Johna Carpentera, które uchodzą za klasyczne slashery. Lata 80-te to seria Koszmar z ulicy Wiązów Wesa Cravena oraz Piątek 13-go Cunninghama – obydwa tytuły rozrosły się do rozmiarów serii, uchodzących za kultowe wśród fanów kina spod znaku maski i siekiery. W obiegowej opinii slasher to zwykle kino klasy "Z", w którym półnaga, wrzeszcząca blondynka ucieka przed mordercą po schodach na górę zamiast do drzwi wyjściowych, a jej przyjaciele palą w lesie blanty i dają się wyłapać jedno po drugim. Rzućmy nieco więcej światła na ten stereotyp.


Come to Freddy

Badacze gatunku (tak, tak, są tacy) definiują slashery jako filmy, w których centralną postacią jest działający w pojedynkę psychopatyczny morderca, który w niepokojącej atmosferze nieustannego zagrożenia poluje na grupkę ofiar (głównie kobiet), mordując je po kolei do momentu, w którym zostaje pokonany, najczęściej przez jedyną ocalałą ofiarę. To tzw. final girl – antagonistyczna postać, uosabiająca wszystkie te cechy, których nie posiada morderca, choć niekoniecznie musi to być postać żeńska. Morderca jest zwykle mężczyzną, choć nie zawsze w pełni – może być upośledzony psychicznie lub fizycznie, mieć traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Jest bądź to dewiantem (jak Freddy Krueger z serii Koszmar z ulicy Wiązów), bądź osobą chorą psychicznie/niedorozwiniętą umysłowo (jak Jason Vorhees z serii Piątek 13-go, Leatherface z Teksańskiej Masakry Piłą Łańcuchową czy Michael Myers z Halloween). W obydwu przypadkach morderca jest w pewien sposób "uwięziony" w swojej przeszłości, co w pewnym sensie stanowi jego słabość, ale przewagę nad ofiarami dają mu nietypowe, nieludzkie cechy. Zwykle ma więcej żyć niż kot (albo nie żyje wcale), siłę bawołu, szybkość tygrysa i umiejętności, jakich nie powstydziłby się Bear Grylls. Przy okazji bywa samotnikiem-socjopatą ze skomplikowaną sytuacją rodzinną (Jason, Michael, Leatherface).



He's after us in our dreams

Horrory z lat 60-tych i 70-tych, a więc pierwsze slashery, były często thrillerami z elementami gore, naszpikowanymi scenami rzezi i rozczłonkowania. Chcąc przyciągnąć młodą, żądną wrażeń publiczność do kin, twórcy stawiali na krwawe, często obrzydliwe sceny śmierci na prostej zasadzie – im więcej posoki, tym więcej chłopców zabierze swoje dziewczyny w weekend do kina, żeby je przytulać podczas jump scenes. Sukces slasherów z lat 70-tych stanowił wyraźny dowód marketingowego potencjału gatunku, który w latach 80-tych na dobre zadomowił się w popkulturze. Wykrystalizowały się także podstawowe cechy slasherów, jak przymioty mordercy i jego ofiar, postać final girl, atmosfera zagrożenia towarzysząca "polowaniu", sceny kolejnych ataków i nastrój napięcia, który można opisać prostym pytaniem: "Kogo teraz dopadnie morderca i jak ten ktoś zginie?". Trzy najważniejsze, powtarzające się w praktycznie wszystkich slasherach z tego okresu elementy to brutalne akty przemocy pokazane na ekranie ze szczegółami, ofiary płci żeńskiej ranione i mordowane przez zabójcę oraz zestawienie scen przemocy z erotyzmem. Erotyzm jednak nie tyle służył zachęceniu młodzieży do zakupienia biletu, ile raczej wywołaniu tym silniejszych emocji, gdy po romantycznym tête-à-tête następuje krwawa rzeź niedoszłych kochanków. Emocjonalna huśtawka, jaką twórcy fundowali widzom, przyciągała do kin tłumy dzieciaków żądnych wrażeń, a morderca stawał się tym straszniejszy, im bardziej był nieczuły i niewrażliwy na uczucia innych, im bardziej stawał się esencją czystego zła. Odczłowieczenie "czarnego charakteru" czyniło go jeszcze bardziej intrygującym i przyciągało fanów krwawych jatek niczym magnes.


This is the moment when the supposedly dead killer comes back to life...

Trudno powiedzieć, czemu złote czasy slasherów skończyły się wraz z nastaniem lat 90-tych. Być może rozwój technologiczny skłonił twórców kinowych do poszukiwania nowych sposobów straszenia – tym razem za pomocą efektów specjalnych. A może stwierdzono, że ten gatunek nie ma przyszłości. Może fanom przejadło się nieco kręcenie kolejnych części filmów – w końcu seria przygód Freddy’ego dobiła do 7 części, a Jasona – do 9 części. Trzeba było poszukać nowych pomysłów, bo gatunek zaczął w końcu zjadać własny ogon. Krótki renesans przyniosły lata 1996-1997, kiedy to Wes Craven podbił serca fanów horroru swoim Krzykiem, zresztą będącym pastiszem samego gatunku.



Rok później do kin trafił Koszmar minionego lata (ang. I Know What You Did Last Summer), a w roku 1998 – Ulice strachu (ang. Urban Legend), wytyczając kierunek dla tzw. teen slash movies, czyli slasherów, których fabuła rozgrywa się w środowisku nastolatków, a morderca zwykle pochodzi z ich grona i zostaje zdemaskowany pod koniec filmu. Slashery z lat 90-tych różniły się nieco od swoich poprzedników – były bardziej brutalne, sceny przemocy silniej eksponowano. Wbrew temu, co można sądzić, slashery z lat 90-tych zawierały znacznie większą liczbę scen przemocy niż klasyki gatunku z poprzedniej dekady, za to zredukowano sceny erotyczne. Dawniej erotyzm poprzedzał zwykle ataki mordercy, a obrazy nagości lub seksu występowały bardzo licznie. Lawina produkcji typu teen slash movies mimo powodzenia serii Krzyk nie spotkała się z aplauzem fanów, a kierunek, w którym poszli twórcy, okazał się ślepą uliczką.


You can't kill the boogeyman

Wydaje się, że twórcy, którzy współcześnie chcą kręcić slashery, postanowili zacząć od źródła i wrócili do sprawdzonych postaci, znanych tytułów i motywów. W modzie są obecnie uwspółcześnione wersje klasyków: w 2007 roku Rob Zombie nakręcił nową wersję Halloween, zbierając całkiem niezłe recenzje, dwa lata później do kin wszedł sequel, ale tym razem reżyser nie mógł liczyć na pochlebne opinie. W tym samym roku Marcus Nispel zaproponował widzom nową wersję Piątku 13-go, być może zachęcony komercyjnym sukcesem swojej wersji Teksańskiej masakry piłą łańcuchową z roku 2003 (w 2006 roku powstał prequel Teksańskiej…).



W 2010 roku Samuel Bayer postanowił zmierzyć się z postacią Freddy’ego, co przyniosło mu średnie opinie przy jednoczesnym komercyjnym sukcesie filmu zarówno w Stanach, jak i na świecie. Reanimacja trupa trwa w najlepsze – planowane są sequele Koszmaru.. i Piątku 13-go. I jeśli fani gatunku nadal będą chodzić do kina, nawet z ciekawości, to można oczekiwać kolejnych.

Jeden z krytyków w swojej recenzji ostatniej odsłony przygód Freddy’ego Kruegera napisał, że reżyser miał najwyraźniej nadzieję wywołać u widzów odruch Pawłowa. Bazując na sprawdzonym pomyśle, odświeżonym za pomocą błogosławieństw technologii cyfrowej i zaproponowanym odbiorcom, z których większość nie pamięta oryginałów, twórcy współczesnych slasherów próbują odcinać kupony od klasyków. I z pewnością będą jechać na tym wózku, póki na ich konta nadal będą spływać milionowe zyski. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że z szacunku dla "starych" fanów będą przynajmniej starali się trzymać jako taki poziom swoich produkcji. Bo jak pokazuje przykład doktora Frankensteina, reanimowany trup czasem lubi zwrócić się przeciwko swojemu twórcy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Hannibal
Empathy for the Devil
The Last Days on Mars
Space zombies
- recenzja
Zbaw mnie ode złego [DVD]
Nastolatki, morderca i… kompletna klapa
- recenzja
Oddział [DVD]
Johna Caprentera rozczarowujący powrót zza grobu
- recenzja
Dom 1000 trupów
- recenzja
Halloween
Mordować w biały dzień

Komentarze


Patryk Cichy
    Moja mała errata.
Ocena:
+5
Całkiem fajny artykuł, ale wkradło się do niego sporo psujących lekturę błędów i nieścisłości. Nie przekreślających jednak całości – tekst ogólnie mi się podobał.
Już wskazanie "Psychozy" jako prototypu slasherów wydaje mi się mocno naciągane. Wiem, że niejeden człowiek by się z tym zgodził, ale bez przesady – film określił podstawy gatunku, bo zabito w nim człowieka? Przed "Psychozą" zabijano w wielu dziełach, ale to nie znaczy, że miały coś do czynienia ze slasherami. To, co wymieniłaś, jest zbyt ogólne. O wiele trafniej byłoby tu wskazać "Black Christmas", bo film ten, choć jeszcze w pełni slasherem nie będący, zawierał o wiele więcej elementów charakterystycznych, pojawiających się w późniejszych horrorach tego typu. Zresztą, podobno kiedy Carpenter zabierał się do pisania scenariusza "Halloween", miał to być sequel "Czarnych Świąt", dopiero potem fabuła przerodziła się w coś bardziej suwerennego.
Dalej kolejny błąd (albo nieprecyzyjnie wyrażone subiektywne zdanie): "Teksaska masakra piłą łańcuchową" nie jest slasherem. Jeśli już podpinać ją pod jakiś podgatunek kina grozy, niektórzy używają raczej etykietki "survival horror" (choć kojarzy mi się ona bardziej z grami komputerowymi), która wyrasta między innymi z tego filmu. No i z kolejnego klasyka, "Wzgórza mają oczy", ale to już inna sprawa. Choć z drugiej strony, czy rzeczywiście inna? Jeśli wymienić "Masakrę…" jako prototyp slasherów, to czemu nie "Wzgórza…"? Przecież to filmy niemal tego samego typu, więc albo oba, albo żaden. A tak przy okazji: moim zdaniem jedyna część „przygód” Leatherface’a, którą od biedy można uznać za slasher, to trzecia. Także remake i jego prequel. Ale nie każdy musi się z tym zgodzić. Znów: subiektywizm.
„…seria "Koszmar z ulicy Wiązów" Wesa Cravena oraz "Piątek 13-go" Cunninghama…” – to brzmi tak, jakby obaj panowie nakręcili całe cykle, zamiast pojedynczych części. Chyba należałoby napisać „filmy "Koszmar…" Cravena i "Piątek…" Cunninghama”. Inaczej tworzy to kolejny błąd: „…obydwa tytuły rozrosły się do rozmiarów serii”. Czyli (w połączeniu z pierwszą częścią zdania) serie rozrosły się do rozmiarów serii?
„W obiegowej opinii slasher to zwykle kino klasy "Z"” – akurat ten gatunek zawsze był kojarzony z kinem klasy „B”, pod każdym względem jest wręcz jego kwintesencją. Klasa „Z” dotyczyła raczej takich radosnych twórców, jak Ed Wood, i dotyczyła filmów naprawdę dużo poniżej profesjonalnego poziomu. W zasadzie mógłbym uznać to stwierdzenie za przejaw Twojego poczucia humoru (które przewija się przez cały artykuł i jest właściwie fajne), ale mimo wszystko napisałaś, że to „obiegowa opinia” – wypadałoby to jakoś podeprzeć faktami, ja znam wielu przeciwników slasherów i się z taką opinią ani razu nie zetknąłem.
„…final girl – antagonistyczna postać…” – raczej nie. Antagonista nie jest po prostu rywalem kogoś tam (w tym przypadku mordercy), jest to zwykle postać negatywna. W przypadku slasherów antagonistą jest właśnie zabójca, final girl pełni funkcję protagonisty (-tki).
„…osobą chorą psychicznie/niedorozwiniętą umysłowo (jak Jason Vorhees z serii "Piątek 13-go", Leatherface z "Teksańskiej"… czy Michael Myers z "Halloween").” – co do Jasona i Leatherface’a się zgodzę, są oni upośledzeni, ale Michael – chory psychicznie? Skąd to wiesz? Przecież to jedna z tajemnic tej postaci – kim (albo czym) jest naprawdę. Psychopatą, diabłem wcielonym, a może jest po prostu zły (a raczej ISTOTĄ zła). Nawet doktor Loomis, który zajmował się nim przez całe lata, nie uważał go za chorego psychicznie. Ba, nie sądził nawet, że Myers jest istotą ludzką! Chyba, że miałaś na myśli, iż jest on również niedorozwinięty, jak dwaj pozostali, w co wątpię.
„Sukces slasherów z lat 70-tych” – wymień, proszę, slashery z tej dekady, nie będące "Halloween", i które odniosły sukces (domyślam się, że chodzi o sukces finansowy). Może jakiś jeden się znajdzie, ale prawdziwym początkiem lawiny takich filmów był rok 1980 (a może nawet raczej 1981).
„…prostym pytaniem: "Kogo teraz dopadnie morderca i jak ten ktoś zginie?"” – pytanie to składa się z dwóch części, a więc nie jest proste, tylko złożone. Wiem, wiem, czepiam się, ale taka jest prawda.
„…seria przygód Freddy’ego dobiła do 7 części, a Jasona – do 9” – "Piątek 13-go" ma jednak 10 części (o kilka za dużo, gdyby mnie ktoś pytał). Chyba, że chodziło Ci o to, iż nie Jason zabija w pierwszej części, a jego matka, przez co policzyłaś o jeden film mniej. Ale to z kolei prowadziłoby do kolejnej nieścisłości – nie zabija też w piątej, czyli należałoby zredukować tę liczbę do 8. Albo nawet do 7 – przecież w części dziewiątej zabijają kolejne osoby, jedynie opętane przez niego. Sama widzisz, że takie wyszczególnianie tylko komplikuje sprawę – lepiej policzyć 10. "Freddy vs. Jason", rzecz jasna, nie liczymy wcale. Ale i z tym ktoś mógłby się nie zgodzić.
„…do kin trafił "Koszmar minionego lata", a w roku 1998 – "Ulice strachu", wytyczając kierunek…” – opisany przez ciebie kierunek został jednak wytyczony przez "Krzyk". Te dwa filmy, niemal identyczne, są jego naśladownictwem. Przeczytaj zresztą swój własny opis tego trendu – nie przypomina pod każdym względem "Krzyku"?
„Rob Zombie nakręcił nową wersję "Halloween", zbierając całkiem niezłe recenzje” – no nie, ten film został przez większość krytyków zmieszany z błotem. Owszem, miał swoich zwolenników (bez tego nie byłoby kontynuacji), ale „niezłych recenzji” nie miał. A przynajmniej nie aż tyle, żeby można było tak generalizować. W końcu każdy, nawet najbardziej opluwany film, dostał gdzieś tam wysoką ocenę.
„Samuel Bayer postanowił zmierzyć się z postacią Freddy’ego, co przyniosło mu średnie opinie” – jak wyżej. Film został wyśmiany, jeszcze bardziej, niż remake "Halloween".
„…planowane są sequele "Koszmaru…" i "Piątku 13-go"” – to też mała nieścisłość. Kontynuacja remake’u "Piątku…" została zawieszona już jakiś czas temu (druga część "Koszmaru…" nadal w przygotowaniu). Miałaś prawo tego nie wiedzieć, tego typu sytuacje się powtarzają, czasami jest niby w pre-produkcji, innego dnia jest już skreślony. Trudno powiedzieć, co się wydarzy za chwilę – może właśnie, gdy piszę te słowa, ktoś gdzieś daje zielone światło temu filmowi.
Poza tym w podsumowaniu wypadałoby wspomnieć o "Krzyku 4" i o fakcie, że film ten nie odniósł spodziewanego sukcesu, co stawia pod znakiem zapytania powstanie części piątej. Pokrywa się to zresztą z Twoimi wnioskami – gatunek obumiera, jego tymczasowe wskrzeszenie okazało się ślepą uliczką etc. Bo skoro kolejna część tak popularnego cyklu nie spotyka się z większym aplauzem, świadczy to o szerszym zjawisku.
Jak napisałem na początku – artykuł naprawdę dobry, obszernymi partiami wręcz bardzo dobry, ale trochę się tych błędów nazbierało, a łatwo można było tego uniknąć, nieco lepiej się przygotowując. Znawcę gatunku mogą lekko zirytować, amatora wprowadzić w błąd. I przyznaję, że sporo w tych przyczepkach mojego subiektywizmu, więc też mogłem się nieco pomylić. Zazwyczaj jednak chyba mam rację. Ogólnie czytało się fajnie, no i miło, że tekst na taki temat napisała dziewczyna – nie spodziewałbym się czegoś takiego. Masz dobre pióro, fajne (i nienachalne) poczucie humoru, umiesz się zagłębić w temat, wyciągasz ciekawe wnioski – może zresztą właśnie przez tę głębszą analizę straciłaś z oczu niektóre powierzchowne fakty. Chętnie poczytam kolejne Twoje dzieła na Polterze. I mam nadzieję, że nie wydałem Ci się nazbyt złośliwy.
Pozdrawiam!
P.S. Mała uwaga co do trafności tytułu: rzeczywiście pisałaś o renesansie slasherów, czy też o korzeniach gatunku i jego rozkwicie, a potem zaniku? O odrodzeniu wspomniałaś dopiero bliżej końca. Bardziej pasowałoby „Powstanie i upadek slasherów”, czy coś podobnego.
P.P.S. A słowo "Teksańska" nie przejdzie mi przez klawiaturę. Nie ma takiego miasta "Teksań"! Choć w języku polskim obie wersje są poprawne... Bo po angielsku jest też słowo "Texan" i od niego pochodzi ta forma. Mnie się jednak nie podoba.
07-08-2012 13:57
Kassildah
    Znawca znawcy wyznaje:)
Ocena:
+2
Odnośnie upatrywania w "Psychozie" genezy gatunku odsyłam do badaczy anglojęzycznych. Jest to opinia przytoczona, wskazują oni na kilka elementów, na których następnie gatunek się oparł. To teza, którą oczywiście można podważać, jak każdą tezę. Chciałabym także podkreślić, że wymienione tytuły filmów ani nie pretentują do pełnego obrazu gatunku, ani też nie wyczerpują definicji. Jasne, że można dodać "Wzgórza...", tylko że wtedy definicja o samotnym mordercy już nie znajduje zastosowania.

Odnośnie klasy "Z", oczywiście jest to stwierdzenie humorystyczne i nie należy traktować go dosłownie:) Na takiej samej zasadzie należy podkreślić, że nie tylko blondynki są ofiarami morderców w slasherach, gdyby jakaś blondynka poczuła sie urażona;)

Dalej: "antagonistyczna" w sensie słownikowym - przeciwna. Nie wartościuję, czy dobra, czy zła. Można sprawę ująć od tej strony, od której Ty ją ujmujesz i nadać "final girl" status centralnej postaci, wtedy morderca stanie się jej antagonistą. Jednak to morderca jest centralną postacią w slasherach, przynajmniej tak przyjmują badacze, więc to bohater(ka) pozytywna staje się wobec niego antagonist(k)ą.

Odnośnie Michaela - przebywał w zakładzie psychiatrycznym, czy był niedorozwinięty czy może był psychopatą - nie wdaję się tutaj w analizę jego postaci. Można się tu spierać oczywiście, podział na dwie grupy przyjęłam z dużym uproszczeniem.

Slashery z lat 70-tych, które cieszyły się popularnością prócz "Halloween" to "Teksańska...", jeśli się upierasz to także "Wzgórza...". Jako, że gatunek się dopiero rodził, ich popularność pociągnęła za sobą boom w latach 80-tych. Dalej jesteśmy przy sporze, co możemy nazwać slasherem, a co nie, więc można tutaj dywagować do woli.

Odnośnie prostego pytania - jak sam napisałeś:) Chodzi o prostotę jego wymowy, a nie o typ zdania, to nie jest tekst z zakresu lingwistyki;)

Źle zrozumiałeś ilość części w seriach "Koszmaru..." i "Piątku" - zwróć uwagę, o czym traktuje akapit - mamy lata 90-te. Policz jeszcze raz ile części nakręcono w latach 80-tych lub do premiery "Krzyku", który rozpoczął nowy trend (nie pamiętam, jaką cezurę przyjęłam). Na pewno wtedy liczby się zgodzą.

Odnośnie "Krzyku" i kierunku - warto było podać kilka produkcji, skoro piszę o kierunku - nie uważasz? Na przełomie lat 90-tych/2000 i na początku nowego millenium powstało jeszcze kilka takich produkcji. Trend rozpoczął "Krzyk", który wymieniłam jako pierwszy. Również data premiery wskazuje, że poprzedzał kolejne produkcje.

Odnośnie recenzji filmu Zombiego - odsyłam do zapoznania się z nimi, faktycznie były niezłe, momentami nawet bardzo dobre. Zarówno w polskiej prasie, jak i zagranicznej. Zapraszam również do zapoznania się z recenzjami filmu Bayera, bo ponownie się mylisz. Wyśmiewanie na forach to nie recenzja. Źle rozumiesz także część o planowaniu - planowane są, czy zostaną nakręcone to inna kwestia. Zapewniam Cię, że śledzę owe plany. Zawieszenie planów nie jest równoznaczne z rezygnacją z nich.

Generalnie mam wrażenie, że czytałeś mój tekst zbyt dosłownie i jako znawca (oddaję honor, duża wiedza w temacie) wykazałeś się zbyt powierzchownym potraktowaniem pewnych kwestii. Liczyłam na to, że osoby zorientowane w temacie przeczytają tekst "między wierszami" i wyłapią subtelne niuanse, których rozwinięcie spowodowałoby pewnie stworzenie kilkudziesięciostronicowego elaboratu. Tekst miał przede wszystkim przybliżać gatunek i bawić, nie zaś wdawać się w kwestie definicyjne, proponować jedyną słuszną ocenę wymienionych produkcji czy omawiać je wszystkie. Ograniczenia objętościowe również nie pozwalają na poruszenie każdego wątku, jaki chciałoby się poruszyć, a i zanudzić by można kogoś, kto chciał przeczytać coś lekkiego, a nie zagłębiać się w zakamarki gatunku. Mam na koncie wiele tekstów naukowych z zakresu teorii filmu, jak również lekkich recenzji - zapewniam Cię, że każdy z nich dostosowuję do rodzaju odbiorcy i jego oczekiwań wobec tematu, o którym piszę:)

Absolutnie nie odczułam złośliwości w Twojej wypowiedzi, za to odczułam pewną myślową wspólnotę. Z pewnością napisałbyś ten artykuł inaczej, a ja z pewnością przyczepiłabym się do nieścisłych sformułowań, myślowych skrótów czy niejednoznacznych opinii;) Summa summarum cieszę się, że artykuł Ci się ogólne spodobał i czekam na Twoje komentarze pod kolejnymi tekstami mojego autorstwa, które wkrótce pojawią się w serwisie.
07-08-2012 20:27
Beamhit
   
Ocena:
+2
Wyłamię się trochę od powszechnie panującej opinii. Nowy Koszmar bardziej mi się podobał niż stary :P
08-08-2012 00:41
Kassildah
   
Ocena:
+1
Beamhit - ja jako (psycho)fanka Freddy'ego wychowana na wersjach z Englundem mam już po prostu swój obraz dzięki tamtym filmom, jak pewnie wiele osób. Ale ktoś, kto nie przepadał za "starym" Freddym albo nawet nie widział tamtych wersji, a nową obejrzy "na świeżo" może się świetnie bawić. Pamiętam larum, jakie się podniosło w trakcie adaptacji "Władcy Pierścieni", gdy fora "tolkienowców" wrzały od krytyki, że Legolas nie taki, że siedziba Galadrieli nie taka, że to, że tamto, że jak tak można... Obecnie uważa się, że to była dobra adaptacja. Dlatego warto zachować dystans i unikać skrajnych opinii, nie zamykać się na wstępie w swoich uprzedzeniach;)
08-08-2012 10:58
-DE-
   
Ocena:
+1
Tylko ze to byla wizualizacja ksiazki, a nie nakrecenie tego samego filmu na nowo. Zasadnicza roznica. Pierwszy to medium A do medium B, drugi to medium A do medium A. Zupelnie inna skala porownania.

Nawet pomijajac geniusz i przelomowosc oryginalu, nowy "Koszmar" byl filmem dennym sam w sobie, wyzutym zarowno z napiecia, jak i postaci, z ktorymi widz moglby sie utozsamic lub obdarzyc sympatia, do tego przesycony tandetnym CGI i z bezcelowym zwrotem akcji (a wiec jednak spalili go nieslusznie? A nie, mieli racje, co wszyscy widzowie z gory wiedzieli). Autorzy nie zrozumieli fenomenu oryginalu i samej istoty sennych koszmarow, ktore dla nich sprowadzaja sie do "duzo CGI i rozne chore akcje". Dla pocieszenia mozna dodac, ze nowy Jason byl jeszcze gorszy.

Czy Halloween Zombiego byl dobrze odebrany swego czasu, nie wiem, nie dysponuje wehikulem czasu, zeby to zweryfikowac, ale aktualnie film na Rotten Tomatoes ma zawrotna ocene 24%. Zaiste, kinowa perelka. Na "dwojke" litosciwie spuszcze zaslone milczenia.

Po tych dygresjach moje spostrzezenia na temat samego artykulu:

1. Ciekawe ze za protoplaste slasherow uwaza sie Psychoze, a nie Peeping Toma, ktory ukazal sie wczesniej i blizej mu bylo tresciowo do slasherow. Ale jak to znawcy kina, jesli cos nie jest arcydzielem, to nie ma prawa wywrzec wplywu na jakikolwiek gatunek czy tworce, nawet jesli mowa o kinie klasy B. Ciekawe tez ze za pierwszy slasher uznaje sie Halloween, a nie wspomniane kanadyjskie Black Christmas, ktore spelnia niemal wszystkie wymogi gatunku i jest swietnym filmem samo w sobie. Intrygujacy tez jest pomijanie wplywu kina typu sleaze z lat 60., exploitation z 70., oraz, bardziej konkretnie, wloskiego nurtu giallo, w ktorym umocnil sie motyw z postrzeganiem akcji z punktu widzenia mordercy, i ktory dal podwaliny slasherom. Niektorzy wrecz widza poczatek gatunku w Bay of Blood Mariego Bavy z 1971, czyli cale 7 lat przed dzielem Carpentera.

2. Masakra Pila to nie byl slasher, to byl protoplasta wspolczesnych survival horrow popularnych w latach 2000-2010 (mniej wiecej). Gdy wchodzil na ekrany, byl nieco bardziej artystyczna i oniryczna odmiana nurtu exploitation i/lub gore.

3. Jak juz zauwazyl moj przedmowca, slashery to nie kino klasy Z, to sztandarowe kino klasy B i takim mianem sie je okreslalo. Kino klasy Z to filmy krecone za grosze rzedu 100,000 dolarow. W latach 80. nie okreslalo sie slasherow mianem kina klasy Z, lecz wlasnie B.

4. Horrory z lat 60. i 70. to nie byly slashery, slasher to konkretny gatunek, a nie film o psychopacie urzadzajacym krwawa laznie. Jak kazdy gatunek, jego definicja jest dosc luzna, ale w zadnym razie nie mozna pod niego podpinac sleaze, exploitation, gore, czy gialli; slasher jest stosunkowo konkretny, wszak to jednak podgatunek. Jest to podstawowy blad wszelkiej masci domoroslych krytykow i recenzentow, ktorz jak tylko widza masowy mord na ekranie, to przylepiaja filmowi latke slashera. I stad mozna sie dowiedziec, ze np. taka Pila czy Hostel byly slasherami (!). Jeden geniusz okreslil swego czasu tym mianem Deathproof (!!).

5. Erotyzm jest prostym chwytem marketingowym (w pozniejszych i bardziej tandetnych slasherach obowiazkowy "boob shot"), ale byl standardem w kinie wloskim z lat 60.-80., miedzy innymi wlasnie w gialli, co potwierdzaloby teze (byc moze), ze slasher jest logiczna, amerykanska kontynuacja tego nurtu.

6. Czasy slasherow skonczyly sie w latach 90. z kilku prostych powodow, to nie jest wiedza tajemna. Po pierwsze, zywot kazdego nurtu to +/- 10 lat. To, co zaczelo sie pod koniec lat 70., MUSIALO zdechnac na poczatku 90. Po drugie, lata 90. to dekada filmow bardziej realistycznych i blizszych prawdziwemu zyciu. Horrory popadly wtedy w nielaske, pdoobnie jak fantasy i SF, ktore odrodzily sie dopiero okolo 2000, za to sukces odniosl tak szlachetne gatunki jak komedia romantyczna i thriller erotyczny (Basic Instinct et al). Mordowalo sie dalej, ale bardziej realistycznie i bez niezniszczalnych psychopatow.

7. Scream byl pastiszem slasherow, a nie slasherem wlasciwym. Cos tam bardziej powaznego w kolejnych latach powstawalo na fali sukcesu Krzyku, ale to byly raczej ostatnie podrygi i nieudana proba wskrzeszenia gatunku, zreszta tez mniej na powaznie a bardziej post-modernistyczno dekonstrukcyjnie. Swoja droga Urban Legends bardzo mi sie podobalo, ale ja jestem fanem miejskich legend :) Byl jeszcze Candyman, czy raczej dwa jego sequele, bo jedynka nie byla slasherem.

8. Wspolczesne "slashery" to nie slashery, lecz survival horrory. Roznica jest zasadnicza. W przewazajacej wiekszosci slasherow postaci nie zdaja sobie sprawy z tego, ze ktos grasuje po okolicy i morduje bogu ducha winnych ludzi az do drugiej polowy filmu, ponadto slasher jest zazwyczaj jeden. W survival horrorach po cichu zamordowana zostaje jedna, gora dwie postaci, po tym reszta holoty orientuje sie, ze ktos czyha na ich zycie, i zaczyna sie paniczna ucieczka zwienczona odwetem. Do tego mordercow czesto jest kilku i mozemy ich podziwiac w calej krasie, zdarza sie tez, ze torturuja bohaterow miast ich zabic na miejscu. Mniej jest napiecia, za to duzo flakow i niekiedy skrajnego epatowania przemoca i obrzydliwoscia. Ot, takie wspolczesne gore dla ubogich. W slasherach gore pojawialo sie stosunkowo niewiele. Jezeli juz pojawia sie jakis slasher, to zazwyczaj jest albo proba dekonstrukcji gatunku, albo pastiszem/parodia.

9. Od slasherow nie odcina sie kuponow dlatego, ze ktos chce wskrzesic gatunek (czy cus), ale dlatego ze aktualnie jest moda na remake'i i sequele klasykow z lat 80. Za 10 lat bedzie to samo, ale z filmami z lat 90. Takie zerowanie na nostalgii za dobrymi filmami. Na jakosc nie ma co liczyc, to tylko remake'i robione dla latwej kasy przy minimalnym marketingu. Jak to remake'i.

10. Bohaterem, czyli protagonista, wiekszosci slasherow nie jest sam slasher, ale zwykly czlowiek, final girl czy guy. To z jego perspektywy obserwujemy akcje. Logicznym wiec jest, ze antagonista jest wlasnie slasher. To, ze widzowie po ktoryms tam filmie z kolei kibicuja slasherowi, nie ma zadnego zwiazku z konstrukcja scenariusza. Jesli natomiast "antagonistyczna" mialo znaczyc "wroga slasherowi", to proponuje znalezc jakis synonim, bo antagonista w tekscie o dziele literackim czy filmowym ma konkretne znaczenie i definicje.

Jeszcze jedno na koniec. Myers nie byl chory psychicznie; umieszczono go w zakladzie, by zrozumiec, czym sie kierowal. Sam Loomis stwierdza, ze Michael "jest zlem wcielonym" (parafrazuje) i ze nie da sie racjonalnie wytlumaczyc jego zbrodni. Sam rezyser okreslil go mianem "The Shape". Niezrozumialosc jego czynow byla tym, co wywolywalo niepokoj w widzu, nie mozna bylo tego zrzucic na karb choroby psychicznej.
08-08-2012 12:54
Kassildah
   
Ocena:
+1
"Ciekawe ze za protoplaste slasherow uwaza sie Psychoze, a nie Peeping Toma, ktory ukazal sie wczesniej i blizej mu bylo tresciowo do slasherow."

Ciekawe, ale się uznaje. Być może autorzy tej teorii, którzy pisali w latach 80-tych uznali, że postać mordercy z "Peeping Tom" była zbyt złożona i trudną ją zestawić z Jasonem czy Leatherfacem.

"Ciekawe tez ze za pierwszy slasher uznaje sie Halloween, a nie wspomniane kanadyjskie Black Christmas, ktore spelnia niemal wszystkie wymogi gatunku i jest swietnym filmem samo w sobie."

Jak już napisałam w poprzedniej odpowiedzi, w artykule nie wymieniam wszystkich tytułów, które można przyporządkować do gatunku ani też nie omawiam wszystkich teorii na temat kina slasher. Cierpiącym z powodu braku poruszenia wielu istotnych w ich opinii wątków proponuję znalezienie sponsora - wtedy napiszemy wspólnie wielotomową książkę na temat kina slasher, splatter, gore, exploitation, sleaze, giallo, body horror etc. po której wydaniu będziemy pławić się w luksusie do końca życia:) I prowadzić długie dyskusje przy truflach i drogim szampanie.

"Intrygujacy tez jest pomijanie wplywu kina typu sleaze z lat 60., exploitation z 70., oraz, bardziej konkretnie, wloskiego nurtu giallo, w ktorym umocnil sie motyw z postrzeganiem akcji z punktu widzenia mordercy, i ktory dal podwaliny slasherom."

Nie ma w moim tekście żadnego odwołania do gatunków, które wywarły wpływ na ukształtowanie się gatunku slasher. Nietrudno zauważyć, że jest to zabieg celowy - tytuł artykułu to "Renesans slasherów" i krótkie wzmianki historyczne, zresztą bardzo pobieżne, mają jedynie na celu zasygnalizowanie wybranych problemów istotnych z punktu widzenia współczesnego kina luźno zaklasyfikowanego do tego gatunku lub inspirowanego tym gatunkiem.

"Masakra Pila to nie byl slasher, to byl protoplasta wspolczesnych survival horrow popularnych w latach 2000-2010 (mniej wiecej)."

Jedna z wielu teorii. Inne głoszą, że splatter, inne, że exploitation. Opinia krytyka z magazynu Time: "ustanowił nowy standard gatunku slasher". I definicja Clovera, jednego z badaczy gatunku, do którego "Teksańska..." pasuje: "The killer is the psychotic product of a sick family, but still recognizably human; the victim is a beautiful, sexually active woman; the location is not-home, at a Terrible Place; the weapon is something other than a gun; the attack is registered from the victim’s point of view and comes with shocking suddenness." Można się spierać, jak już pisałam, co do gatunku należy, co nie należy, ja sobie nie roszczę prawa do wszechwiedzy w temacie.

"Jak juz zauwazyl moj przedmowca, slashery to nie kino klasy Z, to sztandarowe kino klasy B i takim mianem sie je okreslalo."

Jak już odpowiedziałam przedmówcy - sformułowanie było żartem opartym o stereotypy myślowe na temat gatunku.

"Horrory z lat 60. i 70. to nie byly slashery"

Znów wdajemy się w dyskusje na temat definicji gatunku. Równie dobrze możemy dyskutować na temat tego, czemu Leatherface zabijał piłą, Michael - nożem, a Jason - maczetą.

"Erotyzm jest prostym chwytem marketingowym"

Ameryka odkryta:)

"[...], ale byl standardem w kinie wloskim z lat 60.-80., miedzy innymi wlasnie w gialli, co potwierdzaloby teze (byc moze), ze slasher jest logiczna, amerykanska kontynuacja tego nurtu."

Mocno wg mnie naciągana teoria. Ale ponownie - jedna z wielu.

"Czasy slasherow skonczyly sie w latach 90. z kilku prostych powodow, to nie jest wiedza tajemna."

Tajemna nie jest, ale powody można wymienić różne, co również robisz Ty. Ja także wymieniam kilka z wielu możliwych, możemy się kłócić, czyje powody są lepsze.

"Po pierwsze, zywot kazdego nurtu to +/- 10 lat."
"To, co zaczelo sie pod koniec lat 70., MUSIALO zdechnac na poczatku 90."

Skoro tak twierdzisz... Ciekawi mnie, jak mają się do tego inne gatunki filmowe.

"Po drugie, lata 90. to dekada filmow bardziej realistycznych i blizszych prawdziwemu zyciu."

Duuuuże uproszczenie. Do lat 90-tych nie kręcono filmów realistycznych ani bliskich prawdziwemu życiu? A potem?

"pdoobnie jak fantasy i SF, ktore odrodzily sie dopiero okolo 2000"

A to ciekawe, rozbawiłeś mnie:)

"Scream byl pastiszem slasherow, a nie slasherem wlasciwym."

Dokładnie to samo piszę w artykule, chyba jednak nie czytałeś go zbyt dokładnie.

"Wspolczesne "slashery" to nie slashery, lecz survival horrory."

Ponownie wracamy do dywagacji definicyjnych. Zauważ, że w ostatnich akapitach pisałam o remakach filmów uważanych za "klasyczne slashery" z lat 70-tych czy 80-tych. Wyłącznie o nich.

"Od slasherow nie odcina sie kuponow dlatego, ze ktos chce wskrzesic gatunek (czy cus), ale dlatego ze aktualnie jest moda na remake'i i sequele klasykow z lat 80."

Ponownie zachęcam do czytania ze zrozumieniem: "W modzie są obecnie uwspółcześnione wersje klasyków..." Skoro powtarzasz po mnie to chyba nie ma o czym dyskutować. A reżyserom w głowie nie siedzimy i nie wiemy, jakie mają zamiary (prócz oczywistego zamiaru zarobienia pieniędzy) i dręczy ich może pragnienie wskrzeszenia gatunku, czy też idą za modą.

"Jesli natomiast "antagonistyczna" mialo znaczyc "wroga slasherowi", to proponuje znalezc jakis synonim, bo antagonista w tekscie o dziele literackim czy filmowym ma konkretne znaczenie i definicje."

Antagonista ma też znaczenie zwyczajne, językowe. Na takiej samej zasadzie można się doczepić mnóstwa sformułowań i zwrotów, które mają różne znaczenie zależnie od branży, w której są używane, ale czy to mieści się jeszcze w ramach konstruktywnej krytyki?;)

"Myers nie byl chory psychicznie; umieszczono go w zakladzie, by zrozumiec, czym sie kierowal. Sam Loomis stwierdza, ze Michael "jest zlem wcielonym" (parafrazuje) i ze nie da sie racjonalnie wytlumaczyc jego zbrodni."

Tak, oglądałam "Halloween", naprawdę:) Jak już napisałam w odpowiedzi powyżej, podział na dwie grupy: dewiantów i psychicznie chorych/skrzywionych przyjęłam umownie i z dużym uproszczeniem. A artykuł nie jest poświęcony studium psychologicznym mordercy.
08-08-2012 15:07
-DE-
   
Ocena:
+1
Widze, ze autorka dyskusji nie chce, jedynie potwierdzenia swoich teorii na zasadzie "moje racje sa sluszne, bo sa moje". Wiec to po to sa te wszystkie skroty myslowe, ktore nie przystaja do faktow... W porzadku, w takim razie potwierdzam slusznosc artykulu i czekam na wiecej "prawdziwych faktow" na temat tego pieknego podgatunku horroru, jakim jest slasher.

Albo nie, mam czas, to sobie poklikam :)

1. Co to znaczy "uznaje sie"? Kto uznal? Ty? Ci wszyscy krytycy filmowi, ktorzy kino grozy oceniaja przez pryzmat Hitchcocka i i Friedkina? To, ze ktos sobie kiedys rzucil, ze Psychoza dala poczatek Halloween, nie czyni tego prawda, co najwyzej opinia, tak jak ta, ze Citizen Kane jest najlepszym filmem wszechczasow. Takie "teorie" sa czesto propagowane przez ludzi, ktorzy maja o mniej znanych, lecz rownie waznych filmach gorzy pojecie co najmniej blade. Wiec powolywanie sie na blizej nieokreslonych "ekspertow" jest kuriozalne.

2. Slaba ironia jest slaba. "Pisz lepiej albo nie krytykuj" EKSPERCI OD INTERNETA uznaja za trolling, wiesz o tym? A na powaznie - niewspominanie o pierwszym "prawdziwym" slasherze, Black Christmas, tylko dlatego ze malo kto o nim slyszal, poddaje w watpliwosc jakosc artykulu. Tyle. Zwlaszcza ze sama o tym tytule wiesz i go kojarzysz. Wiec dlaczego go pomijac i serwowac kolejny oklepany wstep do slasherow z dokladnie tymi samymi tytulami co zawsze? Moze czas zerwac ze stereotypowym mysleniem o slasherach i nauczyc czytelnikow nowych faktow, hmm? Czy wystarczy ci takie troche bicie piany i wywazanie otwartych drzwi?

3. Slowo kluczowe - wzmianki. Jakos wzmianka o Psychozie jest, a o gialli nie? Czemu? Gialli to niemalze wloskie proto-slashery, gdyby nie sleaze, nie byloby exploitation, a gdyby nie exploitation nie byloby slasherow. Slashery nie wziely sie z powietrza, kultura masowa zawsze z czegos wynika, oczywiscie trzeba sobie postawic punkt graniczny, ale nie wspomniec o gialli w tekscie przyblizajacym czytelnikowi slashery? To jest artykul dla kinomanow czy do Pani Domu? Brak wzmianek o gatunkach uporzednich jest wada artykulu, a nie zaleta. Swoja droga dlaczego w tytule jest renesans, skoro zaden renesans slasherow nie nastapil?

4. Biorac pod uwage, ze splatter (czyli gore), to podgatunek exploitation, to obie teorie sa sluszne. Jak juz pisalem, "mainstreamowi" krytycy filmowi czesto znaja sie na horrorze jak kura na pieprzu, a tekst o ustanawianiu nowych standardow w slasherach GDY SLASHER JESZCZE NIE ISTNIAL jest... zabawny. A przytoczona definicja, jak to kazda proba zamykania gatunku i tresci w ramach, jest z gruntu falszywa - istnieja bezsprzeczne slashery, w ktora role glowna gra mezczyzna; akcja moze jak najbardziej toczyc sie w teoretycznie bezpiecznym domu czy miejscu (Halloween!); slasher nie musi byc psychopata, moze nim kierowac zadza zemsty (The Burning). Do tego w TCM nie ma POV slashera (z tego co pamietam, moge sie mylic, ale ogladalem ostatni raz ten film pare lat temu).

5. Zart zartem, ale pytanie brzmi - o czym my mowimy? Bo faktem jest, ze w latach 80. kino klasy B przezywalo zloty okres i takim mianem sie slashery okreslalo! Definicja filmu klasy Z chyba nawet wtedy nie istniala, glowy nie dam, ale jest to produkt wspolczesny (jak kino klasy C). Po co macic czytelnikowi w glowie dla, posledniego sortu, zartu?

6. Jaki ma zwiazek bron slashera z tym ze w latach 60. i pierwszej polowie 70. slasher jako podgatunek nie istnial? To ze jest dzieckiem lat 80. to jest fakt. To tak jakby sie klocic, ze kino noir powstalo w latach 20. Bzdura.

7. Najwyrazniej ejdnak odkryta, bo w swoim tekscie dochodzisz do odmiennego wniosku, ze erotyzm mial sprzyjac budowaniu napiecia. I moze tak i bylo, ale byl to efekt uboczny - tansze (i gorsze) slashery zawieraly gole cycki tylko dlatego, ze to przyciagalo malolatow do kin. Tyle. Niemal w kazdym jest scena rozbierana, w niektorych jest to scena pierwsza, na dlugo, zanim pojawia sie slasher! Napiecie!!!

8. Biorac pod uwage gigantyczne podobienstwa miedzy gialli a slasherami, to chyba jednak nie tak bardzo naciagana. Ale krytycy amerykanscy w zyciu sie nie przyznaja, ze ich rezyserow mogli zainspirowac Wlosi, a nie Hitchcock, prawda? W kazdym razie nikt w glowie Carpentera nie siedzi i sie tego nigdy nie dowiemy. Mimo to podobienst nie mozna zbyc "ot, tak", bo mnie gialli nie interesuja.

9. Powody sa proste i je wymienilem. Przejrzyj sobie liste filmow nakreconych w latach 90. i bedziesz mial carno na bialym, jakie fabuly swiecily triumfy. Przy okazji tez zwroc uwage na budzety kina grozy i fantastycznego.

10. Ano maja, maja. Spaghetti western, wspomniane gialli, kino noir, kino exploitation i podgatunki, chambara, i inne podgatunki filmowe. Nie mowimy to o GATUNKACH, lecz podgatunkach, i przewazajaca wiekszosc podgatunkow byla w stanie przetrwac w dobrym zdrowiu 10, 15 lat. To jest fakt, a nie opinia. Tak samo bylo ze slasherami.

11. A kto mowi o przedtem czy potem? Oczywiscie, ze krecono. Mowimy o trendach, nie ekstremach i absolutach. W latach 90. prym wiodly filmy realistyczne i "nizsze" (czyli nie typu "high concept"), a fantastyka zeszla na drugi plan. W latach 80. zas fantastyka wszelkiej masci swiecila triumfy. Znowu - to nie jest opinia, takie wlasnie powstawaly filmy w tych dekadach.

12. Ano ciekawe, i milo mi, ze cie rozbawilem po raz kolejny stwierdzajac fakt. Kino SF i fantasy bylo skape w latach 90. A potem nastapil Matrix i LoTR, a przeciez nawet ten pierwszy nie jest wcale taki fantastyczny pod wzgledem swiata przedstawionego (Star Wars to to nie jest, predzej post-cyber).

13. Wiem, co napisalas, i sie zgadzam, ale nie zgadzam sie z przywolywaniem tych tytulow w tekscie o rzekomym renesansie slasherow. Pastisz gatunku nie czyni gatunku.

14. Roznica miedzy slasherem a survival horrorem jest widoczna golym okiem. No chyba mi nie wmowisz, ze taki Wrong Turn to slasher? Albo Timber Falls? Darkness Falls? Frontiers? High Tension? Eden Lake? House of Wax? W kazdym sa psychole ganiajacy za zwyklymi ludzmi z maczetami itp. Z tym ze to slashera nie czyni.

15. Pisz jasno, to bede rozumiec, co piszesz. W glowie nie siedzimy, ale twierdzic, ze chodzi o cos innego, niz zysk tanim kosztem, to naiwnosc. Patrzmy realnie, a nie przez pryzmat chciejstwa.

16. Protagonista i antagonista to podstawowe terminy w analizie tekstu literackiego. To ze maja znaczenia bardziej potoczne sprawia jedynie, ze tych znaczen obocznych nalezy unikac, w przeciwnym razie przekaz moze byc niezrozumialy. Tak jak wlasnie w tym przypadku. Byl jakis konkretny powod, dla ktoreog zastosowalas przymiotnik "antagonistyczna" zamiast "wroga"? Czy odpowiadasz z przekory na zasadzie "ja sie nie przyznaje do bledow"?

17. No to z uproszczeniem przestrzelilas. Jak najbardziej istnieli slasherzy nie bedacy ni dewiantami, ni psycholami. Troche smieszne, ze pomijasz drugi najpopularniejszy powod zabijania - zemste, a Myersa wrzucasz do worka psychopatow, choc najwazniejszym motywem filmu jest wlasnie to, ze jest zdrowy psychicznie (ew. jego psychiki nie da sie ujac w ludzkie ramy).
08-08-2012 16:35
Kassildah
   
Ocena:
0
"Widze, ze autorka dyskusji nie chce, jedynie potwierdzenia swoich teorii na zasadzie "moje racje sa sluszne, bo sa moje"."

Strzeliłeś sobie w stopę, gdyż to zdanie opisuje Twoją postawę, nie moją. Wyraźnie wielokrotnie podkreślałam, że nie roszczę sobie prawa do jedynej słusznej prawdy, przytaczam opinie, tezy, teorie i wybrane punkty widzenia, a jeżeli Twoim zdaniem próby wyjaśnienia nieścisłości, którym się oddaję z lubością w komentarzach, są wyrazem zamknięcia się na dyskusję - to ja nie mam więcej pytań:)

"Co to znaczy "uznaje sie"? Kto uznal?"

Uznawani badacze gatunku uznali. Masz internet, uznaję, że będziesz w stanie ich sobie wygooglać:)

"To, ze ktos sobie kiedys rzucil, ze Psychoza dala poczatek Halloween, nie czyni tego prawda, co najwyzej opinia"

Ponownie kłania się brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. Vide: moja pierwsza odpowiedź, przekleję Ci, dla ułatwienia: "Odnośnie upatrywania w "Psychozie" genezy gatunku odsyłam do badaczy anglojęzycznych. Jest to opinia przytoczona, wskazują oni na kilka elementów, na których następnie gatunek się oparł. To teza, którą oczywiście można podważać, jak każdą tezę."

"Wiec powolywanie sie na blizej nieokreslonych "ekspertow" jest kuriozalne."

To nie jest artykuł naukowy, toteż i nie posiada bibliografii. Każda średnio inteligentna osoba, która będzie chciała dotrzeć do tekstów naukowych na ten temat - dotrze. Proponuję się zastanowić jeszcze raz, dla jakiego czytelnika był przeznaczony. Podpowiedź: niekoniecznie dla profesora filmoznawstwa.

"A na powaznie - niewspominanie o pierwszym "prawdziwym" slasherze, Black Christmas, tylko dlatego ze malo kto o nim slyszal, poddaje w watpliwosc jakosc artykulu."

Chwała, oto jest wątpiący! Wiesz, pisząc ten artykuł nawet przez myśl mi nie przeszło, że trafi się ktoś, kto zwątpi w jego jakość;) Dla Ciebie jest kiepskiej jakości, trudno - będę musiała to jakoś przeżyć, postaram się nie popaść w depresję. Jak już wielokrotnie wspomniałam - wiele tytułów nie pojawiło się w tym artykule i każdy może się czepiać o brak jakiegoś dzieła, które wg niego jest niezwykle ważne.

"Moze czas zerwac ze stereotypowym mysleniem o slasherach i nauczyc czytelnikow nowych faktow, hmm? Czy wystarczy ci takie troche bicie piany i wywazanie otwartych drzwi?"

Artykuł nie miał na celu bicia piany, jest napisany z przymrużeniem oka i przeznaczony dla czytelnika, który potrafi w odpowiedni sposób odebrać takie teksty. Zarówno dla znawcy, jak i dla laika. Znawca się uśmiechnie, pokręci nosem nad pewnymi kwestiami i zajmie pracą nad własnymi rzetelnymi, bogatymi i wyczerpującymi temat tekstami. Laik jak poczuje potrzebę wpisze sobie w google "slashers 1970s" i wyskoczą mu i "Czarne Święta" i pewnie "Peeping Tom". Będę przewrotna - po co podawać wszystko na tacy?

"Slowo kluczowe - wzmianki. Jakos wzmianka o Psychozie jest, a o gialli nie? Czemu?"

Gdybym chciała wzmiankować o wszystkim, o czym by wypadało, tekst nie miałby 8 tysięcy znaków tylko 50, pewne ograniczenia objętościowe także są. Ponownie powtarzam - to nie jest tekst pretendujący do całościowego potraktowania kwestii związanych z tematyką slasherów, lecz LEKKI artykuł obrazujący pewien trend w obecnym kinie mainstreamowym, dyskutować można oczywiście, na ile trend istnieje i na ile moje jego ujęcie jest słuszne. Słowo kluczowe - lekki;)

"To jest artykul dla kinomanow czy do Pani Domu?"

"Pani Domu" musiała się mocno zmienić odkąd ostatni raz trzymałam w rękach egzemplarz jakieś 20 lat temu, skoro piszą w niej o takich rzeczach... Poza tym chętnie poznam Twoją definicję kinomana, bo chyba niekoniecznie jest zbieżna z moją. Chętnie poczytam także Twoje artykuły, nawet jeśli piszesz do CKM-a;)

"Swoja droga dlaczego w tytule jest renesans, skoro zaden renesans slasherow nie nastapil?"

Bo artykuł jest na temat tego, czy taki renesans nastąpił i pozostawia tę kwestię otwartą? To chyba jasne jak słońce, nie sądziłam, że ktoś może mieć tu jakiekolwiek wątpliwości. Każdy sądzi, jak mu się uwidzi, czy w jego opinii renesans nastąpił, czy może nie.

"Biorac pod uwage, ze splatter (czyli gore), to podgatunek exploitation, to obie teorie sa sluszne."

Tym razem sam zgadzasz się z tymi bliżej nieokreślonymi źródłami, za które mnie krytykujesz jako nierzetelne;) Teorie mają to do siebie, że tyle ich ilu badaczu, podobnie rzecz ma się z opiniami. Z pewnością znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że błądzisz.

"przytoczona definicja [...] jest z gruntu falszywa"

A jakie to są definicje fałszywe nie z gruntu?:D Zabawne, najpierw krytykujesz, potem wyrażasz opinie zbieżne z opiniami innych, potem znów krytykujesz... A wystarczy czytać ze zrozumieniem - teza to coś, to można obalić, definicji są dziesiątki, jedne mniej uznane, inne bardziej. Próbujesz podciągnąć teorię pod swoje widzimisię i odrzucasz wszelkie inne poglądy, bo się w nim nie mieszczą. A mnie za to krytykujesz. Ciekawe:)

"Zart zartem, ale pytanie brzmi - o czym my mowimy?"

Ponownie - o lekkim tekście nie pretendującym do bycia dysertacją naukową na temat gatunku slasher, czymkolwiek by on nie był?

"Po co macic czytelnikowi w glowie dla, posledniego sortu, zartu?"

No tak, lepiej mącić mu w głowie przekonując go, że "Teksańska..." wcale slasherem nie jest, choć badacze uznają, że jest, przekonując, że co druga definicja slasheru jest błędna, mieszać mu w głowie dywagacjami ontologicznymi na temat Michaela czy szukaniem źródeł gatunku jak najdalej od Hollywood, żeby tylko nie popaść w mainstream... To mu na pewno nie zmąci w głowie:)

"Najwyrazniej ejdnak odkryta, bo w swoim tekscie dochodzisz do odmiennego wniosku, ze erotyzm mial sprzyjac budowaniu napiecia."

Bo miał. To, że cycki miały przyciągnąć do kina to inny powód. Na pewno wiesz, że twórcy kinowi imają się wielu sztuczek i zabiegów, żeby widza zachęcić i przyciągnąć. Można też pójść w filozofię i zastanawiać się nad moralnym przekazem ilustrowanym śmiercią bohaterów tuż po odbytym stosunku, o czym zresztą była mowa w "Krzyku". I zbudować na tej podstawie teorię na temat głębokiego etycznego wymiaru kina slasher, który na pewno leży twórcom na sercu. Tylko po co, jakie to ma znaczenie dla samego artykułu? Że o czytelniku nie wspomnę?

"Biorac pod uwage gigantyczne podobienstwa miedzy gialli a slasherami, to chyba jednak nie tak bardzo naciagana. Ale krytycy amerykanscy w zyciu sie nie przyznaja, ze ich rezyserow mogli zainspirowac Wlosi, a nie Hitchcock, prawda?"

Zapytaj ich, na pewno Ci odpowiedzą:) Ponownie podkreślam, że celem artykułu NIE BYŁA dyskusja nad genezą gatunku, nie wiem już, jak mam to wyłożyć, żeby dotarło. Chcesz to napisz do mnie priva, z przyjemnością wspólnie z Tobą popełnię kilkudziesięciustronicowy tekst na temat genezy kina slasher, z bibliografią liczącą setkę pozycji. Możemy nawet spróbować to potem gdzieś opublikować.

"No to z uproszczeniem przestrzelilas. Jak najbardziej istnieli slasherzy nie bedacy ni dewiantami, ni psycholami."

Nie w filmach, które przytaczam, pomijając tego nieszczęsnego Michaela, którego kwestię już wyjaśniliśmy.

"Troche smieszne, ze pomijasz drugi najpopularniejszy powod zabijania - zemste."

Nie dyskutuję w tekście o powodach zabijania.

"Myersa wrzucasz do worka psychopatow, choc najwazniejszym motywem filmu jest wlasnie to, ze jest zdrowy psychicznie (ew. jego psychiki nie da sie ujac w ludzkie ramy)"

O ile mnie pamięć nie myli pozostali wymienieni chorzy/skrzywieni nie zostali w filmach wprost zdiagnozowani, więc jak pisałam - uproszczenie. Ponownie podkreślam, że nie prowadziłam studium psychologicznego postaci.

Wiesz, z Twoich opinii wyłania się przede wszystkim chęć krytyki dla samej krytyki, bo nie masz pojęcia, o czym właściwie wg Ciebie powinien być mój artykuł. Najpierw uważasz, że powinnam przedstawić analizę kina klasy B, potem że genezę horroru co najmniej od lat 60-tych, następnie że miałabym zobrazować wszelkie możliwe powiązania z innymi gatunkami i podgatunkami, dalej że powinnam zacytować dziesiątki różnych definicji, żeby obraz był pełny, dalej że powinnam przedstawić pogłębioną analizę krytyczną wszystkich dzieł filmowych zaliczanych przez różnych badaczy do kina slasher i obalić błędne przeświadczenia, następnie że powinnam zrobić analizę historyczną do roku bieżącego, a na koniec oczekujesz studium psychologicznego bohaterów pozytywnych oraz morderców wraz z wyszczególnieniem stopnia ich zdrowia psychicznego oraz motywacji. Nie za dużo wymagasz, mój drogi, może trochę dystansu do lekkiego tekstu na nienaukowym portalu?:)
08-08-2012 18:50
Neurocide
   
Ocena:
0
Pominięcie Giallo to błąd.
14-08-2012 21:36
Gerard Heime
   
Ocena:
+1
Rany Julek, wrzućcie na luz trochę. Zarówno oryginalny artykuł, jak i wasza dyskusja były ciekawe - do momentu, w którym dodawanie ciekawych uwag do tekstu zostało wyparte przez "moja racja jest mojsza, niż twojsza".

Nie idźcie tą drogą. Dywagacje na temat definicji, genezy gatunku naprawdę niewiele wnoszą, jeśli są uprawiane w takiej formie, w jakiej wy to czynicie.

Na marginesie, czytałem kilka opracowań naukowych na temat horroru (i antropologicznych, i filmoznawczych, i innych) i powiem wam, że to jest dopiero prawdziwy horror ;-) Powoływanie się potem na opinie tych badaczy (którzy widzą trzecie, czwarte i piąte dno we wszystkim co oglądają/czytają) jest trochę strzałem w stopę.

Warto samemu pooglądać i wyciągnąć wnioski. Potrzeba może... ilu? 20 godzin by zrobić przegląd przez prekursorów/klasykę i wyciągnąć wnioski? Naprawdę, jeśli uważamy, że coś jest/nie jest częścią gatunku, to lepiej to obejrzeć, a nie dyskutować w oparciu o zdania ludzi, którzy marnują swoje życia pisząc teksty naukowe na bezwartościowe tematy ;-)
28-09-2012 23:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.