» World of Warcraft TCG » Talie » Realm Qualifiers 2012-2013: Sealed

Realm Qualifiers 2012-2013: Sealed

Realm Qualifiers 2012-2013: Sealed
Jeśli chodzi o formaty limited, można śmiało napisać, że Aftermath był jednym z najlepszych Blocków do draftowania w historii WoW TCG. Status ten zawdzięcza przede wszystkim pojawieniu się frakcji Monster i mocy Empower, które bardzo urozmaiciły doświadczenia związane z tym formatem. Frakcja Monster w Aftermath dawała możliwość stworzenia wyjątkowo silnej monsterowej talii za cenę rezygnacji z posiadania ally'ów z innej frakcji, co powodowało, że było to bardzo wymagające zadanie, ale dające przy okazji również wiele satysfakcji. Wybranie ally'ów z Empower, takich jak np. Baxtan, Herald of the Flame czy Grumdak, Herald of the Hunt zachęcały gracza do zwrócenia uwagi nie tylko na samą siłego danego ally'a, ale również to do jakiej klasy należy. Tak, draftowanie Blocku Aftermath z pewnością było dla mnie i wielu innych graczy miłym doświadczeniem.

Czasy Aftermath są już jednak za nami. Nadszedł czas na Block Timewalker i pierwszy dodatek, który wyszedł kilka tygodni temu. War of the Ancients będzie teraz jednym z dodatków, które w najbliższym czasie będą służyć do gry formatach limited na wszelkich turniejach lokalnych i międzynarodowych.

Właśnie teraz znajdujemy się w środku okresu pierwszego etapu Realm Qualifiers, czyli serii lokalnych turniejów, poprzez które można uzyskać kwalifikację do Realm Championship. W przypadku Polski, większość polskich graczy będzie rywalizowała o tytuł mistrza regionu o nazwie Estearn Plaguelands. Kwalifikacje zostaną rozegrane w trzech nastepujących po sobie formatach: Sealed z dodatku War of the Ancients, Core i Contemporary. Aktualnie znajdujemy się teraz na etapie formatu Sealed.


Jako fan WoW TCG oraz formatów limited, postanowiłem spróbować swoich sił w jednym z turniejów rozgrywanych w Sealed. Brak wcześniejszych dogodnych okazji do gry dodatkiem War of the Ancients spowodował, że moje doświadczenia związane z tym dodatkiem były czysto teoretyczne. Dłużej już nie miałem ochoty zwlekać, więc wracając z Warszawy do Wrocławia, postanowiłem przedłużyć swoją podróż i wstąpić do Częstochowy, gdzie został rozegrany jeden Realm Qualifier w formacie Sealed z War of the Ancients.

Na tym częstochowskim turnieju skończyłem z wynikiem 2:2. W dzisiejszym tekście nie zamierzam opisywać przebiegu wszystkich pojedynków, a przegrane wynikały głównie ze słabości mojej talii. W pierwszej grze, którą przegrałem, popełniłem też jeden lub dwa błędy, które spowodowały, że przegrałem szybciej niż musiałem. Gdyby nie one, możliwe, ze gra by się inaczej potoczyła. Narzekania nie są jednak celem tego artykułu i na tym przestanę. Chciałbym przede wszystkim podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat puli kart, jaką otrzymałem w trakcie turnieju. Opiszę to, co mnie skłoniło do złożenia poniższej talii oraz wymienię jakie były jej mocne i słabe strony. Zacznijmy od przyjrzenia się kartom rare, które znalazły się w moim zestawie. Oto one:


Nimanda, Tessa Black, Elemental Echo, Guardian Spirit, Tortolla, Kiss of Death





Wymieniłem powyżej karty rare, bo to one na samym początku skupiają uwagę gracza. Każdy ma nadzieję, ze wśród tych rzadszych kart znajdzie potężne sztuki, które same swoja mocą będą w stanie wygrywać za nas gry. W praktyce nie zdarza się to zbyt często. Dodatkowo, nawet jeśli otrzymamy taki potężny rare, to jeszcze nic nie zostało przesądzone. Ta jedna potężna karta może się okazać niczym, jeśli reszta naszej talii będzie kiepsko złożona. Dlatego po pierwszych paru sekundach ekscytacji związanych z poszukiwaniem kart epic i rare, warto jak najszybciej zabrać się do przeanalizowania najliczniejszej grupy kart, jaką gracz będzie posiadać w trakcie formatu Sealed, czyli kart uncommon i common. Tak też zrobiłem.

Pierwszą decyzją, jaką musiałem podjąć, był wybór frakcji. Frakcję Monster odrzuciłem prawie natychmiast. Miałem zbyt małą ilość dobrych monsterowych ally'ów, by móc dodatkowo odrzucić ally'ów z innych frakcji. Tortolla nie jest kartą, która przekona mnie do gry zieloną frakcją, szczególnie, gdy mam do wyboru mocniejszych ally'ów z innych frakcji.

Balansowałem zatem między Horde i Alliance. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie powinienem mieć takiego dylematu skoro w swojej puli miałem Tessa Black, która z pewnością jest jedną z tych kart, które mogą dać nam zwycięstwo. Otóż, jak już wspomniałem, posiadanie jednej mocnej karty w formacie limited jest czymś drugorzędnym. Jeśli moja talia nie byłaby w stanie przetrwać w dobrym stanie do tej 6 tury, z Tessy Black nie byłoby jakiegokolwiek pożytku. Jeśli frakcja Horde dawałaby mi możliwość idealnego dopasowania kart do ilości resource'ów w każdej kolejnej turze jeszcze przed 6 turą (tak zwany curve), to bez wahania wybrałbym czerwoną stronę ponad Tessa Black i zestaw pozostałych niebieskich ally'ów, które byłyby o wiele słabsze niż ich horde'owe odpowiedniki. Prosto pisząc, by talia miała szansę wygrywać z każdym, wszystkie 30 sztuk kartoników w talii, a nie tylko jedna, muszą być grywalne i odpowiednio dopasowane do rodzaju talii.


Po dłuższym przyjrzeniu się kartom z frakcji Horde, okazało się jednak, ze wybór tej strony jest tylko z pozoru rozsądnym wyjściem. W puli miałem dwa Blood and Thunder oraz kilka ally'ów z Bloodrush. Dla tych, którzy jeszcze tego nie wiedzą, przypomnę, że Block Timewalkers skupia się wokół 4 ras ze świata Azeroth - taurenów, orków, ludzi i nocnych elfów. Im więcej zdoła się zebrać ally'ów z tej samej rasy, tym lepsza powinna być, ponieważ istnieje wiele synergii między kartami należącymi do tej samej rasy. Gdy rozważałem wybór Horde, myślałem, że zdołam złożyć przyzwoity, rushowy deck, który skupiałby się wokół orków, które z siłą Ferocity miażdżyłyby szybko kolejnych przeciwników. Ten plan okazał się jednak nierealnym, ponieważ znów posiadałem zbyt mało ally'ów, które pasowałyby do takiej agresywnej talii. Wiele moich tańszych kart składało się z takich ally'ów jak Mulgore Guardian, które są zupełnym przeciwieństwem agresywnego ally'a. Nie miałbym nic przeciwko temu, by grać kontrolną talią opartą na taurenach, jednak znów pojawiła się w związku z tym planem ogromna wada. Nie miałem silnych sojuszników na późniejsze tury, które usprawiedliwiałyby kontrolny styl gry. Byłem w stanie obronić się przed potencjalnym atakiem wroga na początku pojedynku, ale grając Hordą nie miałbym prawie zupełnie jak wygrywać gry, co w ostateczności kończyłoby się w ten sposób, że przeciwnik zwyczajnie mógłby wykazać się cierpliwością i pobić mojego bohatera trochę później.

Wybrałem zatem Alliance, który dawał mi największe możliwości. Z kart, które posiadałem, mogłem stworzyć zjednoczoną armię elfów i ludzi z dużym wsparciem monsterowych ally'ów. Dzięki Alliance mogłem stworzyć w miarę solidny curve. Wybór ten pozwalał mi również grać Tessa Black, która była jednym z moich czempionów.


Kolejny wybór, jakiego musiałem dokonać, to wybór klasy. To zadanie było już o wiele łatwiejsze. Wahałem się między Roguem, Death Knightem i Warlockiem. Jeśli chodzi o wybór klasy, to najbardziej sobie cenie te, które oferują mi możliwości niszczenia przeciwnych ally'ów lub jakąś inna formę kontrolę nad nimi. Deach Knight oferował mi jeden Death's Decree, Rogue jeden Hidden Strike, a Warlock Nimanda'ę. Wybrałem Warlocka, ponieważ zdecydowałem, że to succubus będzie miał szansę najczęściej odwrócić losy gry. Ten seksowny demon jest szczególnie dobry, gdy uda nam się przejąć wrogiego Protectora. W taki sposób zwiększamy szanse Nimanda'y na przeżycie dłużej niż turę.

Brałem również pod uwagę Shamana. Elemental Echo jest tego rodzaju kartą, która może przynieść ogromne korzyści. Jest jednak też kartą, która stawia przed nami wiele warunków. Bez odpowiedniego ally'a, karta ta jest bezużyteczna, a przecież nie chcemy jej też łączyć ze słabym sojusznikiem o koszcie 1 lub 2. Ta niepewność co do korzyści z tej karty spowodowało, że odrzuciłem wybór Shamana.


Oto jak wyglądała mój ostateczny spis:

Hero: Medivh the Corrupted

Allies:

1x Stormwind Summoner
1x Teldrassil Tracker
1x Lady Bancroft
1x Timewalker Lightsworn
1x Tarwila Gladespring
1x Frenzied Felhound
2x Northshire Cleric
2x Timewalker Guard
1x Hugh Mann
2x Furbolg Firecaller
1x Corrupted Furbolg
1x Delinar Silvershot
2x Darkshire Deathsworn
2x Void Terror
1x Nimanda
1x Trogg Earthrager
1x Lexie Silverblade
1x Stella Bellamy
1x Tessa Black
1x Jadefire Soulstealer
1x Shadowglen Stalker

Equipment:

1x Stormwind Tabard

Quests:

2x The Path of the Dragon Soul
1x The Well of Eternity


Gdy ostatni raz jeszcze przyjrzałem się swojej talii przed pierwszą rundą turnieju, nie byłem ani wielce zachwycony tym, co udało mi się mi się złożyć, ani nie uważałem, żebym miał bardzo złą talię. To moje neutralne odczucie chyba dobrze odzwierciedla właśnie mój wynik 2:2. Talia ta posiadała swoje mocne i słabe strony i te 4 gry ukazały je wszystkie.

Mocną stroną tej talii była solidna ilość ally'ów z kosztem 4, 5 i 6, które mogły spokojnie przeważyć na polu bitwy w późniejszych turach. Jeśli tylko udawało mi się przetrwać do tych tur, to moja szansa wygrania partii znacznie wzrastała.

Przy odpowiednim dobraniu kluczowych kart, mogłem również wywrzeć pewien nacisk na przeciwnika już od samego początku gry. Teoretycznie byłem w stanie zagrać człowieka w każdej turze. Dzięki temu mogłem liczyć na efekty ally'ów z Unity oraz wykorzystać do maksimum możliwości Hugh Manna, który jest niezwykle silnym ally'em, jeśli tylko mamy jednego lub dwóch innych ally'ów z tej samej rasy, co on.


Kluczowym połączeniem zagrań była również Tarwila Gladespring w drugiej turze, by w kolejnej zagrać Delinar Silvershot, który mógł zadać śmiertelne obrażenia któremuś z ally'ów przeciwnika. Takie udane zagranie dawało mi wielką przewagę już na początku gry. Ogólnie Tarwilla Gladespring zagrana w drugiej turze była jednym z zagrań, które chciałem wykonać w każdej swojej grze. Jeśli przeciwnik nie był w stanie odpowiedzieć na nią w przeciągu kolejnych dwóch tur, to gra kończyła się moim zwycięstwem, ponieważ byłem w stanie zagrywać coraz to większych ally'ów o turę wcześniej niż było to możliwe. Nie mając samemu takiej możliwośći, ally'e przeciwnika padały od ciosów, które zadawały szybciej wprowadzeni np. Corrupted Furbolg i Void Terror.


Kolejną moją ulubioną kartą w talii był sam bohater. Medivh the Corrupted jest bardzo przydatnym w grze kartonikiem i nie służy tylko jako bezużyteczny awatar tego, co nasz przeciwnik ma pokonać. Przypadła mi do gustu szczególnie pierwsza moc Medivha. Dzięki taniej możliwości zerknięcia przeciwnikowi do kart w jego dłoniach, już nawet w pierwszej turze miałem dokładną wiedzę na temat tego, co mi może zagrażać oraz jakie są moje szanse wykonania własnego planu. Dzięki tym informacjom mogłem zawsze przygotować się najlepiej do tego, co rzuci w moim kierunku przeciwnik. Przykładowo, dzięki użyciu mocy bohatera już w pierwszej turze na jednym z moich przeciwników, wiedziałem, że ma on jednego Frenzied Felhound, który z łatwością mógł zniszczyć Tarwila Gladespring zanim zdążyłbym jeszcze wykorzystać jej moc. Dzięki tej wiedzy mogłem zmienić swoje plany na drugą turę i nie stracić bezsensownie karty na rzecz tego demona.

Druga moc bohatera na odwrocie karty również jest przydatna, ale wymaga ona o wiele większego wysiłku, by mogła przynieść realne korzyści. Wyszukanie ally'a z talii jest przydatnym narzędziem, szczególnie jeśli się ma takie sztuki jak Nimanda czy Tessa Black, jednak trzeba pamiętać, że użycie tej mocy pozbawia nas możliwości uzyskania pewnej przewagi na stole. Dlatego kluczowe jest zapewnienie sobie silnej pozycji na polu bitwy jeszcze zanim użyjemy drugiej mocy Medivha. Użycie jej w momencie, gdy przeciwnik będzie miał na karku jeszcze naszą aktywną armię na stole jest doskonałym sposobem na to, by jeszcze bardziej zwiększyć przewagę, która ostatecznie zapewni nam zwycięstwo.


Mimo kilku zalet, talia, którą grałem w Częstochowie, miała jedną wielką wadę. Był nim brak tak zwanego potocznie twardego removalu, czyli umiejętności, które pozwoliłby mi po prostu niszczyć szybko ally'ów. Frenzied Felhound i Delinar Silvershot to było stanowczo za mało na tę talię. Brak chociaż jednego Blitz strasznie mi dokuczał w trakcie całego turnieju. Brak możliwości niszczenia ally'ów we wczesnych turach powodowało, że przeciwnik często mógł mnie pokonać szybką serią ataków tanich ally'ów. Przykładem na to jest jedna z moich przegranych rund, w których przeciwnik zaczynał i zagrywał w pierwszej turze Rampaging Furbolg, by w drugiej turze zagrać Vorgo, Timewalker Stormlord. Bez Blizt lub Nightfall nie byłem w stanie powstrzymać Vorgo przed staniem się już w 3 turze ally'em 4/4. Takich i podobnych przypadków, gdy potrzebowałem szybkiego źródła niszczenia było jeszcze kilka. Doskwierał mi również brak efektu zadawania obrażeń na obszarze. Przez to w jednej grze Jarod Shadowsong był dla mojego bohatera nieuniknionym wyrokiem śmierci.


Mimo braku zajęcia wysokiego miejsca, bardzo dobrze grało mi się w trakcie tego Realm Qualifiera. Skoro Sealed przypadł mi do gustu, jestem pewien, że również Draft będzie dla mnie dobrą rozrywką. Tam będę miał większy wpływ na to, co będę miał w swojej talii. Z pewnością wykorzystam swoje pierwsze doświadczenia w Sealed w kolejnej rozgrywce w formacie limited. War of the Ancients jest dodatkiem, który zachęca do tego. Uważam, że mechaniki związane z nocnymi elfami, ludźmi, orkami i taurenami są godnym następcą tego, czego mogliśmy doświadczyć w Aftermath. Kolejne 2 dodatki tylko wzbogacą to doświadczenie
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


~Lague_Reywander

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fajny artykuł i w pełni się zgadzam. Grałem ostatnio Sealda, fakt że w dość wąskim składzie (4 osoby). Ale było naprawdę przednio. Co nas zaskoczyło, troje z nas wybrało właśnie Przymierze.

Jedyny czerwony czyli DK na discardzie z:
1xEbon Plague
2xFestering Disease
Był potworną zmorą ale przy dobrym curve do przeskoczenia. Myślę że głównie dlatego że zabijać miał orkami z bloodrushem których miał w talii 3 xD.

Sam grałem właśnie niebieskim Warlockiem. Jego pierwszy flip pozwala nie tylko obejżeć rękę przeciwnika ale pozbawia gracza problemu niedostatku wyględnych ally`ów na pierwszą turę z którym to się borykałem. Kolejną podstawą do wybrania warlocka było to że wśród monsterów wypadło mi całkiem sporo demonów, a i Gaktai był zbyt kuszący.
Talia głównie stanęła na Elfach i kilku ludkach jako protektorów, szczególnie że miałem wśród kart Virgil, Timewalker Marshal który sprawiał że nie musiałem się przejmować i walić protektorami po przeciwnym herosie.

W moje rączki miała przyjemność wpaść lokacja: Zin-Azshari, która to w połączeniu z elfką Shandris Feathermoon została moją wykańczarką. I tu właśnie pojawiła się świetna sposobność wykorzystywania drugiego flipa mojego bohatera. Gdy przeciwnik bronił się zażarcie przed moim curvem bądź poprostu miał lepszy a ja po prostu nie mogłem dociągnąć Shandris mogłem w szóstej turze użyć mocy która mi ją wyciągała z talii. Siup i z lokacją przy pustym stole po 9 dmg po hero bądź czyszczenie co problematyczniejszych ally przeciwnika.

Na prawdę świetnie się grało :D
01-12-2012 15:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.