» Świat Mroku » Lokacje » Psychiatryk

Psychiatryk

Bad trip Joł! Ja jestem Jake, a ten ziom, który siedzi na kanapie to Pip. Nie chce mi się mówić, bo chyba za dużo już wykopciłem. Normalnie muszę trzymać makówę w łapach, bo inaczej chyba mi odpadnie. Normalnie mam dość. Fuck. Zawsze po trawie mam jazdę na przemyślenia, teraz też mnie dopada, zaczynam to czuć. Hm... I tak nie mam siły się bronić. To może powoli tym razem. Jestem Jake. Yyy. To już mówiłem. Chyba... Dobra. Studiuję na jakimś tam uniwerku, ale że są wakacje to siedzę u starej i dzień w dzień z Pipem palimy zioło i walimy browary. Fajnie jest, a dziś Pip załatwił jakiś nowy towar, a teraz siedzimy na jakieś melinie i jest fajnie. No. Towar jest podobno ekstra wyczesany, choć ja tam nie wiem, już mam problemy z siedzeniem prosto, a Pip jak zwykle coś odpierdala. - Jake? – Chyba jest w lepszym stanie niż ja. - No?... Co?... - Jeść... - No i? – Faktycznie coś odpierdala. - Jeść. Idziemy jeść! – Pip czasami tak ma, że wkręca mu się gastrofaza i musi coś pożreć. - Nie chce mi się... – Chyba wybełkotałem. Ten cholerny ćpun nic sobie z tego nie zrobił, chwycił mnie za rękę i podniósł. Ziemia się kręci. Tak... Wcześniej tylko o tym czytałem, teraz jestem tego bardzo pewny. - Idziemy jeść! – Wzruszyłem ramionami. Przynajmniej tyle, że do domu Pipa nie było daleko, a jego starzy byli gdzieś tam na jakimś urlopie. Nieważne. Gdy tylko podeszliśmy do jego chaty, siadłem na werandzie i próbowałem siedzieć prosto na huśtawce. Nie było to znowu takie proste, bo huśtawka za nic nie chciała się nie ruszać. Cały czas próbowała mnie zrzucić. Wredna huśtawka... Jest stara zasada: Żadnych odlotów w domu, jak trzeba to wpadamy tylko po żarcie i kasę, nic więcej. Nigdy. No. Pip się szybko wyrobił i wyniósł spory kawał smażonego mięsa, musiał to przygotować wcześniej, albo i nie? - Od kiedy to masz laser w oku? – Zapytałem próbując trzymać równowagę. - Laser to ja mam w dupie a nie w oku. – Chłopak zaczął obgryzać kuraka, rzucił mi udko i o mało co mnie przy tym nie zabił. Zdążyłem je jednak złapać i leżąc na ziemi pod huśtawką, spokojnie jadłem. - Ty... – Stwierdził z polotem. - No ja. – Odparłem polotniej. - Idziemy po browar, taki gość mi załatwił, mam adres – powiedział to tak jak Pip. Zapomniałem powiedzieć, że obaj możemy się dupczyć, ale nie możemy kupić piwa w sklepie. - Daleko? – Chciałem pić, ale nie chciałem iść. - Nie – zaczął kręcić głową. – Tu – pokazał ręką. - Masz jeszcze da grass? – Zapytałem z uśmiechem numer pięć. - No. Idziemy – wyjął skręta, zapalił i zszedł z werandy, leniwie poczłapałem za nim. Moje nogi były takie ciężkie, a stopy przyklejały się do podłoża. Zazwyczaj nie palimy na dworze, ale było już tak cicho i spokojnie, że nie mogliśmy się powstrzymać. Chyba nawet zaczęło się robić ciemno, przez chwilę odniosłem właśnie takie wrażenie, choć to mogła być jedynie jakaś krótka piosenka czy coś. Pip dzielnie nas prowadził krętymi uliczkami miasta, wzdłuż i wszerz, a nawet w górę i w dół. W końcu, po bóg jeden wie, jak długim spacerze, stanęliśmy przed jakimiś drzwiami. - Tu. – Stwierdził wciągając dym z resztki jointa. Chyba wcisnął jakiś przycisk, bo drzwi się same otwarły i tak po prostu weszliśmy do środka. Dziwny ten dom. Wchodzimy, a tam pusto i cicho. Jakieś krzesła stoją, człowiek się o nie potyka, prawie się zabijając. Wszędzie wiszą różnie zajefajne plakaty, choć nie wiem co na nich było dokładnie, ale na pewno było o jakimś UFO. Przynajmniej portier miał się fajnie, bo choć go nie było, to mogliśmy sobie obejrzeć jego miejscówkę. Gość się nieźle urządził, od obcych, czyli takich nas, oddzielała go gruba szyba, i co śmieszniejsze ta szyba miała normalnie takie dziurki, przez które mógł gadać. Oparłem się o ścianę, zaraz obok lokum portiera i czekałem na Pipa, bo ten się krzątał i chodził w kółko. - Ty! Gdzie teraz? – Krzyknąłem, bo chłopak nie umiał się skupić. - No... – Przeskanował otoczenie i wskazał na drzwi – tam. Drugie piętro – zaczęło mnie swędzieć ucho, więc zacząłem się drapać. - Masz jeszcze jakieś skręty? - No mam, chyba – zaczął szukać. Po chwili wyciągnął taki ładny papierowy bukiecik. Zapaliliśmy po jednym. Drzwi były uparte, widać lokalny cieć zawalił sprawę. Normalnie musieliśmy je otworzyć z buta i ładnie poszybowały na ziemię robiąc głośne „dup”. - He. He. Dup. He. He – Pip był bardzo rozbawiony. Za drzwiami był jakiś taki dziwny korytarz. Niby taki, jaki jest w każdym bloku, ale kurde coś mi nie pasowało. Może to przez te lampy, albo dziwne drzwi do melin, choć sam już nie wiem. Schody były zaraz po prawej, więc od razu się na nie wbiliśmy. Dwa piętra wyżej i kilkadziesiąt kaszlnięć później musieliśmy sobie zapalić dla spokojności, bo normalnie inaczej się nie dało. Jeszcze na dodatek coś światła szwankowały i robiły bieda-disco na korytarzu. Korytarz przypominał ten z parteru. Do każdego mieszkania prowadziły potężne, stalowe drzwi. Ludki z tego bloku musiały mieć jakąś taką całkiem porządną psychozę. Przynajmniej tak mi się zdawało, bo ja bym sobie takich drzwi nie założył, no może do schronu, ale na chatę? E, nie. Pip liczył drzwi i przed którymiś z kolei się zatrzymał. Zaczął grzebać przy klamce, ale jakoś nie potrafił otworzyć. - Kurwa. Coś się zjebało – zaklął, a Pip to generalnie spokojny ziomal jest, więc od razu podbiłem do drzwi, odpychając go na bok. Patrzę, a tam normalna zasuwa. Co za świr wstawia zasuwę, ale z zewnątrz? Wyraz mojej twarzy wyrażał wszystko. Odsunąłem ją i drzwi lekko się otwarły. Lookamy do środka i szok. Normalnie pusty pokój, wyłożony jakąś gąbką, stare łóżko po jednej stronie, po drugiej kibel, a w środku z sufitu zwisa koleś. Patrzymy na siebie z Pipem, zdziwieni. - Ty, to chyba nie ten adres – stwierdziłem po chwili namysłu, patrząc na dyndającego gościa. Facet miał wokół szyi owinięte prześcieradło, zawieszone na haku wystającym z sufitu. Bujał się lekko na wietrze. - No, musiałem coś pojebać. Zejdziemy na dół i poszukamy właściwego domu – odwracamy się a tam stoi zajebista laska i to w ubraniu pielęgniarki. Normalnie czad, no nie. Rude włosy, zielone oczy, duże cycki, miniówa i nogi do ziemi. Pip od razu zaczął się ślinić, za to ja podszedłem do niej poważnie. - Cze, maleńka – zagadałem jak do normalnej laski. - Panowie się zgubili? – Zapytała szczebiotliwym głosikiem. - Z tobą to się mogę zgubić wszędzie maleńka. Najlepiej gdzieś na jakimś łóżku. Ty, ja i prześcieradło – rzuciłem świetną nawijkę, ale chyba do niej nie dotarła. - Panowie pójdą ze mną – zajebiście się uśmiechnęła. – Nie będziemy rozmawiać na korytarzu... – Chwyciłem Pipa za fraki i zatargałem go do pomieszczenia, gdzie laseczka nas zaprowadziła. Tu było trochę więcej, bo stała nawet ładna kanapa, jakiś stary telewizor, szafka i dość prymitywna lodówka, taka jeszcze z czasów drugiej wojny. Pip nagle się ożywił. - Najpierw zrobisz to ze mną a potem z moim kumplem? Huh? – Pielęgniareczka podeszła do szafki i czegoś w niej szukała. - Tak... Najpierw zrobię to z tobą... – Patrzyłem na to lekko z byka, jakoś nie dałem się przekonać. Laseczka podeszła do Pipa. Ten już niemal skakał z podniecenia i gdy się tego ani trochę nie spodziewał wbiła mu nóż w ramię. - Stary, zrób coś! – Pip był w szoku. – Ta pizda mnie dziabnęła – zaczął się z nią szarpać. Jeszcze przez chwilę obserwowałem całe zajście, zastanawiając się nad sensem tego wszystkiego. W końcu zdecydowałem się zareagować i odrzuciłem ją na bok. Pomogłem Pipowi się wyprostować. Próbował wyciągnąć sobie nóż, ale za bardzo mu to nie wychodziło, więc zrobiłem to za niego. Lekko zaskomlał. - I jak? – Zapytałem. Chyba przez to, troszeczkę, nie dużo, ale zawsze, wytrzeźwiałem. On zdecydowanie bardziej wytrzeźwiał, powiedzmy tak, hm, całkiem. - Ta głupia... – Spojrzał mi przez ramię. – Ty... Gdzie ona jest? – Pytając się wyciągnął z kieszeni skręta i sprawną ręką zapalił. Pokój szybko wypełnił się słodkim dymem. – Wiesz co? Spierdalamy stąd i to jak najszybciej – nie mogłem się nie zgodzić. Wyjrzałem przez drzwi. Korytarz był pusty. - Można – stwierdziłem, wkręcając się w klimat szpiegowskiego filmu. Idąc starałem się czaić najbardziej jak tylko mogłem. Pip miał to gdzieś, bo krwawiące ramię bolało go coraz bardziej i z każdą chwilą głośniej na nie narzekał. Gdy doszliśmy do schodów spotkaliśmy kolejnego dziwnego zioma. Facet stał przy ścianie, w którą walił głową. Robił to tak mocno, że zostawiał na niej krwawe ślady. Patrzyliśmy na to obaj, stojąc jakby zahipnotyzowani. To, że koleś był w piżamie najmniej nas poruszało, bo coraz mocniejsze bryzgi krwi zaczynały do nas docierać. W końcu gość padł i jego mózg zaczął powoli wypływać ze zmiażdżonej czaszki. Pierwszy raz dzisiaj zaczęło mi się zbierać na wymioty. Ominęliśmy go bardzo szerokim łukiem, ale na schodach wpadliśmy jeszcze na innego kolesia. Ten z kolei był w lekarskim fartuchu, mocno zachlapanym krwią. - Panowie tutaj zaczekają chwilę – wskazał na schody. - Skończę z tamtym pacjentem i zaraz do panów przyjdę – wyciągnął z kieszeni piłę, podbiegł do martwego gościa i zaczął odpiłowywać mu rękę. Nie mogłem na to patrzeć, więc zacząłem spierdalać. Doktorek zaczął wołać pielęgniarzy. Pip biegł pierwszy, a ja tuż za nim. Gdy już mieliśmy uciec, przed wyjściem podbiło do nas dwóch kolesi z serii ABS, czyli absolutny brak szyi, co najgorsze też w kitlach. Jeden z nich chwycił Pipa za zakrwawione ramię i zaczął wykręcać mu rękę. Drugi próbował rzucić się na mnie, ale dosłownie cudem tego uniknąłem. Przypadkiem wyminąłem jego cios, przez co gość wpadł na schody i chyba lekko się obił, bo już nie wstał. Pip nie miał tyle szczęścia. Ten, który go trzymał był znacznie bardziej zdeterminowany. Szarpali się chwilę, ale to Pip zdecydowanie przegrywał Zaczął się drzeć. Kierowany nagłym przypływem adrenaliny, zorientowałem się, że wciąż trzymam nóż od tej pielęgniarki. Zrobiłem szybki wypad do przodu i w sumie bardziej dzięki przypadkowi niż jakimkolwiek umiejętnościom wbiłem gościowi nóż w gardło. Pip ledwo się trzymał, chwyciłem go pod ramię i wybiegliśmy przez frontowe drzwi. *** Nie lubię tego gdy jazda się kończy i zaczyna się dół, przeważnie zawsze wygląda to tak samo. Powoli otwieram oczy, próbując dojść do tego gdzie jestem, co robię i jaki jest dzień tygodnia. Nie inaczej było tym razem. Jest noc, o tyle dobrze, przynajmniej słońce nie wypali mi oczu. Siedzę oparty o jakąś ścianę. Powoli docierają do mnie wszystkie bodźce. Jedynym źródłem światła są uliczne latarnie, nieznacznie rozjaśniające kształt budynku, który mam przed sobą. Instynktownie łapię się szczegółów i powoli składam literki, na zrujnowanym logo. „Szpital psychiatryczny”... Taaa. Lewą ręką wycieram twarz z potu. Po chwili patrzę na dłoń... To nie pot, tylko krew. Pod prawą ręką czuję zimny dotyk stali... To nóż od pielęgniarki. Powoli wszystkie wspomnienia wracają, mam małe flashbacki z tego, co się działo wcześniej. Coś mnie kłuje w plecy. Z trudem, ale jednak, udaje mi się to wyciągnąć... Oddech zamiera mi gdzieś w piersiach. To głowa Pipa... Historia Teren, na którym stoi szpital należał kiedyś do rodziny Dubien. Na początku był to całkiem sporych rozmiarów pałacyk. O samej rodzinie niewiele jest wiadomo. Jedyna pewna informacja jest taka, że nie byli lubiani przez okolicznych mieszkańców, którzy uważali ich za pomiot zła. Była to na tyle silna niechęć, że aż została odnotowana w miejskich kronikach. Miejscowi próbowali pozbyć się Dubienów, ale nigdy nie zdobyto wystarczająco silnych dowodów. W 1833r. w rezydencji wybuchł pożar. Po oględzinach zniszczeń okazało się że płomienie strawiły jedynie wnętrza komnat, konstrukcję pozostawiając w większości nienaruszoną. Tylko północna cześć pałacyku uległa kompletnej ruinie. Jedyny ocalały członek rodziny, Anton Dubien, wystawił dom na sprzedaż i nie musiał długo czekać na chętnego kupca. Joachim Grocki, magnat ziemski, kupił mocno zrujnowaną posiadłość z błyskiem w oku, pewny, iż da mu ona w przyszłości spory zysk. Dużo zainwestował, ale już po kilku latach było widać, jakiego kształtu nabiera odnowiony pałacyk. Piękne, odnowione sanatorium zadziałało jak magnes na zmęczonych, zamożnych ludzi. Położone na uboczu miasta, z ładnym terenem wokół, było bardzo atrakcyjnym miejscem wypoczynku. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, co zdarzyło się kilkanaście lat później. Grocki wraz z bliskimi zamieszkał w sanatorium i pewnej nocy po prostu pozarzynał swoją rodzinę i zaraz po tym popełnił samobójstwo. Jego śmierć nie miała zbyt dużego wpływu na renomę sanatorium, więc miasto skorzystało z okazji i, po kilku miesiącach analizy prawnej, przejęło je na własność. Kuracjusze zjeżdżali się z całego kraju, gdyż - jak wieść niosła - sanatorium Świętego Józefa pozwalało leczyć zarówno umysł jak i ciało. Praktycznie wszyscy odwiedzający byli ludźmi zamożnymi, pośród nich znajdował się również Mojżesz Wildenbau, u którego lekarze zdiagnozowali obłęd. Po odpowiedniej opłacie zamieszkał w sanatorium. Jego syn, Sam, chciał być blisko ojca i mieć oko na jego leczenie, był to zresztą jeden z głównych powodów dla których studiował medycynę. Udało mu się załapać na stażnika w sanatorium, gdzie po dwóch latach stał się jednym z ważniejszych lekarzy. Sam cały czas pilnie obserwował ojca i gdy zauważył potężny regres jego choroby, natychmiast skonsultował to ze znanymi lekarzami. Po analizie akt dostrzegł też, że u większości pacjentów choroby psychiczne mają tendencję do zanikania, a nawet przeistaczania się w nowe cechy charakteru. Osoby chorobliwie nieśmiałe po wizycie w sanatorium stawały się przebojowe, ludzie z paranoją - niezwykle opanowani, a schizofrenicy - pewni swoich słów. Wszystkie odkrycia były dość zaskakujące i Sam, szybko korzystając z rosnącej fali popularności swoich metod, namówił miejscowego urzędnika do zmiany statusu z sanatorium na szpital. Wykorzystując koneksje w świecie medycznym i rodzinny majątek, udało mu się stworzyć placówkę o bardzo wysokim standardzie, zwłaszcza jak na ówczesne czasy. W międzyczasie ojciec Sama zdążył wyzdrowieć i wrócić do domu, a Sam został ordynatorem szpitala pod patronatem Świętego Józefa. Rosnącej popularności szpitala nie zagroziło nawet wydarzenie z 1875r., gdy grupa kuracjuszy, zaatakowała personel. Dziewiętnaście osób zginęło. Sam z początku był przerażony, ale gdy okazało się że po dwóch miesiącach już nikt nie mówi o wydarzeniach z czerwca, a nowi pacjenci ustawiają się w długie kolejki wrócił do swojej pracy. Sam był zafascynowany tym, co działo się w szpitalu, prowadził głębokie badania, które miały jednoznacznie wykazać, dzięki czemu tutaj tak łatwo ludziom jest wyzdrowieć psychicznie. Uwieńczeniem wielu lat pracy miała być jego książka pt.: „Przez szaleństwo do zdrowia. Tajemnica św. Józefa”. Niestety, w noc po premierze niemal wszystkie egzemplarze spłonęły w tajemniczym pożarze magazynów wydawnictwa, a Sam został brutalnie zamordowany i pożarty żywcem przez swoich pacjentów. W szpitalu wybuchł bunt i pożar, który zakończył się tak samo szybko, jak zaczął. Szpital jednak, ze względu na duże obłożenie i znikome braki w personelu (łącznie z Samem zginęły dwie pielęgniarki i jeden pacjent), działał dalej. Nawet kolejne tragiczne zdarzenia mające miejsce w szpitalu nie doprowadziły do jego zamknięcia, a jedynie zwiększyły jego renomę. Przez prawie dziewięćdziesiąt lat szpital działał nieprzerwanie, aż do roku, 1980 gdy lokalne władze, po kolejnym incydencie go zamknęły. Od tego czasu niszczeje i przyciąga margines społeczny, który dość rzadko żyje na tyle długo by opowiedzieć, co dzieje się wewnątrz murów św. Józefa. Prawda za fikcją Historia szpitala jest tyle mroczna, co skomplikowana. Po przeanalizowaniu jej widać pewną regularność. Co dwadzieścia jeden lat dochodzi tam do jakiegoś incydentu, który jednak błyskawicznie zostaje zapomniany. Poniższe kalendarium przedstawia najważniejsze daty związane ze szpitalem. Kalendarium:
  • 2 II 1812 - Philip Dubien odprawia rytuał Źródła.
  • 7 XII 1833 - Większa część rodziny Dubien ginie w wielkim pożarze. Jedyny ocalały członek rodziny, Anton Dubien, sprzedaje posiadłość Joachimowi Grockiemu, który postanawia odnowić ją i urządzić w niej sanatorium.
  • 10 V 1840 - Sanatorium Świętego Józefa zostaje oficjalnie otwarte
  • 13 VII 1854 - Grocki morduje swoją żonę i dziecko, po czym popełnia samobójstwo. Sanatorium zostaje przejęte przez państwo i, ku zdziwieniu wszystkich, jego popularność nie słabnie.
  • 20 II 1865 - Ojciec Sama, Mojżesz Wildenbau, staje się nowym pacjentem sanatorium, wkrótce Sam zatrudnia się w nim jako młody absolwent medycyny. W ciągu kilku lat odkrywa tajemnicze właściwości sanatorium i namawia miejskiego zarządcę na zmianę statusu placówki.
  • 10 V 1870 - Po 30 latach działalności sanatorium staje się szpitalem psychiatrycznym dla bardzo bogatych.
  • 11 VI 1875 - Podczas pewnej nocy dochodzi w szpitalu do starcia. Zamieszanie trwa do wschodu słońca. Po wschodzie okazuje się, że prawie dwadzieścia osób (w tym dwie pielęgniarki) jest martwych.
  • 21 XI 1895 - Dr Wildenbau publikuje książkę „Przez szaleństwo do zdrowia. Tajemnica św. Józefa”
  • 22 XI 1895 - W magazynie, gdzie przechowywano książki Sama wybucha pożar. Prawie wszystkie egzemplarze ulegają zniszczeniu. W tym samym momencie wybucha też niegroźny pożar w szpitalu, któremu towarzyszy bunt. Ofiary są głównie pośród personelu. Szybkie śledztwo ujawnia okrutnie uszkodzone ciała, a po kilku dniach okazuje się, że Sam Wildenbau został żywcem pożarty przez pacjentów.
  • 15 I 1896 - W szpitalu ma miejsce nietypowe zdarzenie. W czasie odwiedzin jeden z pacjentów gołymi rękami zabija żonę i córkę. Zamknięty w celi przegryza sobie język i wykrwawia się jeszcze tego samego dnia. Władze postanawiają zamknąć szpital, ale pod naciskiem medycznego lobby ponownie go uruchamiają zaledwie kilka miesięcy po zdarzeniu.
  • 2 IV 1917 - Do szpitala wpada młody żołnierz, którego starszy brat jest pacjentem. Zaczyna strzelać do pacjentów z karabinu. Gdy kończy mu się amunicja używa noża, a otoczony odbiera sobie życie.
  • 10 III 1938 - Jeden z najstarszych pacjentów przez cały dzień straszy innych nadciągającym mrokiem, a gdy nadchodzi noc w tajemniczy sposób opuszcza swój pokój i zabija kilku pacjentów. Zostaje odnaleziony przy stanowisku do elektrowstrząsów. Jest nieprzytomny i ma na ciele kilka śladów po elektrodach. Umiera dwa dni później, w wyniku powikłań po wstrząsie elektrycznym.
  • 9 IX 1959 - Jeden z lekarzy brutalnie morduje trzynastu pacjentów w czasie nocnego obchodu, po czym wstrzykuje sobie powietrze dożylnie. Według zeznań personelu, jego krzyk było słychać w całym budynku.
  • 29 X 1980 - Pewna staruszka, będąca dość długo pacjentką znika a w jej pokoju personel odnajduje skrajnie zmasakrowane zwłoki dwóch młodych pielęgniarzy. Jeszcze tej samej nocy jeden z pacjentów zauważa coś niezwykłego przy fladze. Okazuje się, że są to zwłoki tejże staruszki. Według zeznań personelu w szpitalu wybucha niemal ekstatyczna radość, co drugi pacjent przegryza sobie żyły i pije własną krew. Władze decydują się zamknąć szpital.
  • 11 IX 2001 - Grupa nastolatków urządza sobie głośną imprezę, na której są narkotyki, alkohol i seks. Następnego dnia zaalarmowana policja bada miejsce zdarzenia i odkrywa, że dokonano tam brutalnego mordu, ale nawet bardzo dokładnie śledztwo nie ujawnia, kto był sprawcą. Jedyną wskazówką są krwawe ślady prowadzące do miejsca, gdzie stały motocykle. Zgodnie z danymi jednego z nich brakuje. Zginęło dwunastu nastolatków.
Szpital i okolice Kiedyś szpital otaczał piękny park, ale teraz, zaniedbany, popadł w ruinę, podobnie jak sam budynek. Oryginalnie miał on kształt kwadratu z pustym środkiem, ale po pożarze w 1812, który doszczętnie zniszczył północne skrzydło, przebudowano go. Obecnie jest w kształcie dużej litery „U” otwartej na północ. Główne wejście znajduje się w południowym skrzydle, dwa mniejsze na szczycie obu boków. Szpital ma dwa piętra, parter i piwnicę. Na parterze były wszystkie ważne pomieszczenia socjalne, pokoje lekarzy i miejsca odwiedzin, od pierwszego piętra zaczynają się pokoje pacjentów. W piwnicy poza kotłownią znajdowały się kiedyś gabinety zabiegowe, sale do elektrowstrząsów a także łaźnia połączona z niewielkim basenem. Pokoje są ponumerowane według pięter i tak na parterze mają numery 1, 2, 3 itd, na pierwszym 101, 102 itp, na drugim 201, 202 etc. Pomieszczenia w piwnicy oznaczane są literą E (E1, E2...). Na wewnętrznym dziedzińcu stoi stara fontanna, otoczona kilkoma drewnianymi ławeczkami. Podążając mocno wydeptanymi kamiennymi ścieżkami można dotrzeć do niewielkiego parku, kiedyś będącego dumą szpitala, obecnie bardzo zaniedbanego. Z zewnątrz szpital pomalowany jest szarozieloną farbą, gdzieniegdzie odpada ona ukazując stare mury. O tym, że był to szpital informuje mała tabliczka zaraz nad drzwiami, a także niewielki kamienny posążek św. Józefa, stojący zaraz przed schodami do głównego wejścia. Wokół szpitala stoi niewiele domów, a większość z nich i tak jest niezamieszkana. Nieliczni mieszkańcy są raczej szarzy i niechętnie chcą rozmawiać z obcymi. Większość z nich snuje się po ulicach, często pokazując po sobie objawy depresji. Zwierzęta też sporadycznie tutaj zaglądają, ale to nie znaczy że ich nie ma. W parku za szpitalem jest ich całkiem sporo, ale też zachowują się dziwnie ospale i mało dynamicznie. W dzień szpital nie wygląda groźnie, ale w nocy brak prądu i cisza wywołują dreszcze. Budynek nie wtapia się w ciemność, ale z niej wystaje, emanując lekką poświatą szaleństwa, nieuchwytną dla zwykłego oka. Miejsca szaleństwa Piwnica:
  • E1 - Kotłownia
  • E2-4 - Izolatki
  • E5-7 - Gabinety zabiegowe (E5 - Elektrowstrząsy)
  • E8 - Łaźnia
  • E9 - Basen
Parter:
  • 1 - Stołówka/pomieszczenie dzienne
  • 2 - Kuchnia
  • 3 - Pokój widzeń
  • 4 - Magazyn
  • 5 - Dokumentacja
  • 6 - Recepcja
  • 7-10 - Gabinety lekarski
Pierwsze piętro:
  • 101-105 + 107-111 - Pokoje dwuosobowe.
  • 106 i 112 - Toalety
Drugie piętro:
  • 201-210 + 212-222 - Pokoje jednoosobowe
  • 211 - 223 - Toalety.
Zewnętrze
  • Fontanna
  • Maszt Flagowy.
Ciekawe miejsca:
  • E5 - Elektrowstrząsy
Pokój zabiegowy numer pięć był nielubiany przez większą część personelu. Wraz z rozwojem technologii zmieniały się też sposoby leczenia chorych, ale niechlubny toster, jak personel szpitala go nazywał, zawsze pozostawał najmroczniejszy. To pomieszczenie bardzo często nawiedza duch „Elektryk”, często doskonale bawiąc się przy pomocy starego i teoretycznie zepsutego urządzenia. Jest to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w całym szpitalu.
  • E8 - Łaźnia
Po wejściu do łaźni uderza dziwny zapach, jakby ktoś bardzo dawno temu wrzucił tutaj jajka, one zdążyły zgnić i się rozłożyć. Analiza powietrza nie jest w stanie niczego wykryć, coś jest po prostu nie tak.
  • E9 - Basen
Co dziwne, choć szpital został opuszczony jakiś czas temu, to jednak w basenie wciąż jest woda. Ktokolwiek wchodzi na jego teren czuje niezwykłe zimno w powietrzu, termometry pokazują tutaj niższą temperaturę niż w innych pomieszczeniach, a otoczenie przeszywa niezwykły chłód. Po dogłębnej analizie można zauważyć jakieś stare, wydrapane na ścianach, okultystyczne symbole. Ciężko jest dokładnie określić ich wiek, nie mają też żadnego konkretnego znaczenia, są jedynie chaotycznym zlepkiem paranoicznych wizji wywoływanych przez Źródło.
  • 4 - Magazyn
Jeżeli uda się wejść do magazynu (normalnie jest zamknięty na kłódkę), można w nim odkryć spore ilości, w większości już przeterminowanych, leków.
  • 5 - Dokumentacja
Kolejnym dowodem na to że w szpitalu dzieje się coś dziwnego jest to, że prawie cała dokumentacja została na miejscu. Nikt nic nie zabrał, co zresztą nie jest do końca zgodne z prawem. Więcej na temat informacji zawartych w dokumentach w części zawierającej wskazówki.
  • 6 - Recepcja
W recepcji często pojawia się duch Odźwiernego, który uważnie obserwuje wszystkich wchodzących.
  • 7 - Dawny gabinet Sama
Sam lubi przebywać w swoim dawnym biurze, stąd wydaje telepatycznie rozkazy innym duchom i może nawet obserwować wchodzących ludzi.
  • Fontanna
Tajemnicza fontanna jest jednym z istotnych elementów w układance i też jest opisana szerzej w części zawierającej wskazówki. Antagoniści Dr Sam Wildenbau Cytat: „Jesteś chory, zmęczony. Usiądź, odpocznij, zaraz ktoś się tobą zajmie.” Tło: Sam wybrał karierę medyczną ze względu na chorobę swojego ojca. Po wielu latach nauki, gdy jego ojciec dostał się do sanatorium św. Józefa, zatrudnił się w nim, by mieć na niego oko. Postępująca kuracja przyniosła zaskakujące efekty, dzięki którym ojciec Sama wrócił do swojego dawnego życia. Sam nie pozostawił sanatorium i poświęcił się badaniu tajemniczej mocy, która w nim tkwiła. Po głębokim śledztwie dotarł do żyjącego członka rodziny Dubien i po długich rozmowach udało mu się przekonać go do wyjawienia prawdy. Wykradł z jego dziennika ostanie cztery strony i użył ich w czasie badań Źródła. Ono niestety nie chciało się ujawniać i doprowadziło do śmierci doktora w 1895r. Stała się ona sławna w okolicy z kilku powodów, ale w prasie odnotowano to głównie, iż został żywcem pożarty przez trzech pacjentów. Za życia był wziętym psychiatrą, jednym z najlepszych w stanie. Teraz, po wielu latach ciągłego wpływu Źródła, jego swoista potrzeba uzdrowienia świata przekształciła się w patologiczną nienawiść do wszystkich chorych, z której korzysta Źródło. Gdy Sam terroryzuje kolejnego chorego człowieka, Źródło karmi się jego chorobą, a on wierzy, że w ten sposób może ją wyleczyć. Opis: Sam w momencie śmierci był sprawnym psychicznie i fizycznie pięćdziesięciolatkiem. Był całkiem przystojny jak na ówczesne standardy a także charyzmatyczny i pociągający. Rzadko, kiedy pokazuje się ludziom, raczej woli ich unikać i korzysta ze swoich duchów, by wpływać na nich na odległość. Gdy już ludzie go widzą, pokazuje się najczęściej jako zmęczony doktor w nieskazitelnym ubraniu, często w stroju zabiegowym. Porady dotyczące prowadzenia: Sam bezgranicznie wierzy w to co robi i to jest jego jedyna słabość. Właśnie przez to uległ Źródłu i to jest też jedyna metoda by go od niego uwolnić. Sam nie wie tak naprawdę, że służy Źródłu, wciąż wydaje mu się że jest „tym dobrym” tyle że zmienił metody. Jeżeli w jakikolwiek sposób udałoby się go przekonać, że tak naprawdę czyni źle, w akcie skruchy może przejść na stronę graczy. Jest to jednak niezwykle trudne zadanie. Do tej pory testował różne terapie, odkrył że najskuteczniejsza jest terapia szokowa i stara się ją stosować za każdy razem gdy wykryje chorobę. Attributes: Power 5, Finesse 4, Resistance 5 Essence: 16 Willpower: 10 Morality: 2 Virtue: Faith (Sam wierzy, że może oczyścić świat z chorych) Vice: Pride (Wzbudzanie strachu wśród innych przysparza mu radość) Initiative: 9 Defense: 5 Speed: 19 (species factor 10) Size: 5 Corpus: 10 Numina: Animal Control (dice pool 9), Compulsion (dice pool 9), Ghost Speech (dice pool 9), Possession (dice pool 9) Terrify (dice pool 9) Magnetic Disruption (no roll required), Telekinesis (dice pool 9), Phantasm (dice pool 9), Wchłonięcie duszy* (dice pool 9), Duchowa Domena* (30), Oko duszy* (dice pool 9) Anchor: Budynek szpitala Uwaga: Sam atakuje tylko tych, którzy mają przynajmniej 1 derangement. Opcjonalne Numina: Oko duszy: Sam, korzystając z kombinacji swoich dawnych zdolności medycznych i telepatii, potrafi wykryć w pacjencie chorobę psychiczną. Poziom trudności zależy od kilku prostych czynników:
  • +3 Obiekt dobrowolnie poddaje się badaniu Sama
  • +1 Obiekt jest w grupie, która nie jest świadoma obecności Sama
  • -1 Obiekt posiada atut Unseen Sense: Ghosts
  • -2 Obiekt jest sam.
  • -3 Obiekt aktywnie ukrywa swoją słabość przed towarzyszami
  • -4 Obiekt wie o Samie i aktywnie opiera się badaniu
Badanie jest zupełnie bezinwazyjne i polega głównie na obserwacji zachowania i lekkiej stymulacji telepatycznej. Jest bezbolesne i praktycznie niewyczuwalne, o ile ktoś nie jest medium lub telepatą. Poniższe dwa dary: Duchowa domena i Wchłonięcie duszy tak naprawdę nie są zdolnościami Sama, a jedynie cząstką mocy Źródła, które przez niego przemawia. W każdej chwili, gdy tylko byłoby to Źródłu na rękę, dary te mogą zupełnie zniknąć, a Sam nigdy nie zauważy, że cokolwiek stracił. Duchowa domena: Duch Sama niemal kompletnie włada szpitalem i jest w stanie przypisać duchom złapanym przy użyciu Wchłonięcia Duszy określone miejsca, tworząc im tam tymczasową kotwicę, która działa tak jak zwykła, ale może być przemieszczana. Może też dowolnie przemieszczać się po całym szpitalu, bez straty esencji na teleportację. Sam ma władzę nad 30 duchami, które zdążył wchłonąć. Wchłonięcie duszy: Za każdym razem, gdy ktoś umarł w obrębie szpitala, Sam próbował skonsumować jego ducha, oczywiście tylko tych którzy byli chorzy. W czasie śmierci, przy której Sam jest, musi rzucać Power + Finesse – Resistance celu. Każdy sukces to jeden punkt Siły Woli celu mniej. Sam może rzucać jego Power – Resistance celu razy. Gdy punkty Siły Woli celu dojdą do zera, Sam przywłaszcza sobie jego ducha i włącza go do swojej świty, nad którą ma bezwzględną kontrolę. Duch po takiej operacji jest w pełni świadomy, ale absolutnie posłuszny Samowi, jest zwykłym duchem, którego charakterystyki mogą się różnić, wszystko zależy do czego Sam chce go wykorzystać. Raz na dziesięć lat może próbować przeciwstawić się Samowi, walcząc z nim w zwykłym starciu, ale jeszcze żaden duch sobie nie poradził. Przykładowe duchy pod kontrolą Sama: Odźwierny Cytat: „Pan doktor kazał wam zostać i macie zostać!” Tło: Za życia nazywał się Frank Deed, był spokojnym i miłym portierem w czasach, gdy szpital działał jako sanatorium. Nie miał nigdy szczęścia w życiu, ale gdy udało mu się zdobyć tą pracę idealnie się w nią wpasował. Spokojnie mijały mu lata na stanowisku najpierw odźwiernego, a potem nocnego portiera. Nie zwracał zbyt dużej uwagi na to co działo się wokół, chyba że widział coś czego pragnął. Jego ukryte pragnienia czasami wypływały na powierzchnię i choć miało to miejsce rzadko, czasami drobiazgi z rzeczy bogatszych kuracjuszy po prostu ginęły. W sumie pośród wszystkich pracowników jedynie z Samem udało mu się nawiązać bliższą znajomość. Nie było to nic specjalnego, ale jak dla kogoś tak samotnego jak Frank to i tak dużo. Jako jedyny z duchów umarł śmiercią naturalna, dokładnie mówiąc zmarł na zawał na stanowisku pracy. Było to już po śmierci Sama. Zaraz w momencie jego śmierci, Sam go zauważył i częściowo przyłączył do swojej świadomości, dalej pozostawiając go na jego stanowisku. Opis: Gdy Odźwierny się materializuje wygląda jak starszy mężczyzna, tak około siedemdziesiątki. Mówi dość spokojnym i ciepłym głosem. Gdy odgrywa swoją rolę, ludzie nie obdarzeni talentem do widzenia duchów mogą uznać go za zwykłego portiera, gdyż w czasie manifestacji ubiera się w swój stary mundur. Porady dotyczące prowadzenia: Odźwierny wierzy że jego praca była stworzona dla niego, a gdy po śmierci dr Wildenbau zmusił go niejako do pozostania na tej posadzie, nie protestował, a nawet w duszy się cieszył. Teraz, po wielu latach służby dla Sama, działa praktycznie jak automat, często wyprzedzając jego rozkazy. Zgodnie z poleceniem Sama, odpowiada za nowych pacjentów. Jego zadanie jest proste, nim doktor kogoś zbada, lub gdy stwierdzi w nim chorobę on ma go nie wypuścić ze szpitala. Odźwierny często korzysta z pomocy dwóch pielęgniarzy, samemu oddziałując na umysł nowych pacjentów. Jako jedyny poza Samem czasami dostaje od Źródła odrobinę esencji, jednak nie rozumie czemu tak się dzieje i jest zbyt lojalny by cokolwiek z tym zrobić. Attributes: Power 4, Finesse 4, Resistance 3 Essence: 16 Willpower: 7 Morality: 4 Virtue: Temperance (Odźwierny uważa, że jego miejsce jest na jego stanowisku pracy) Vice: Envy (Za życia, podobnie jak po śmierci Odźwierny zawsze czegoś innym zazdrościł, pracy, pozycji, siły) Initiative: 7 Defense: 4 Speed: 18 (species factor 10) Size: 5 Corpus: 8 Numina: Ghost Speech (dice pool 8), Phantasm (dice pool 8) Anchor: Recepcja Dwóch młodych pielęgniarzy Cytat: „Hsss!!” Tło: Obaj pielęgniarze są, czy też raczej byli, braćmi. Zatrudnili się w szpitalu by dorobić trochę po przyjeździe do miasta. Wcześniej, zgodnie z rodzinną tradycją pracowali jako drwale, wyrabiając sobie przy tym potężną muskulaturę i groźny wygląd. Byli prostymi ludźmi, bez bardziej skomplikowanych problemów. Zginęli na tyle szybko, że nawet do końca nie zdali sobie z tego sprawy. Teraz służą głównie jako popychadła dla silniejszych duchów, Sam uznał że świetnie pomogą Odźwiernemu przy drzwiach. Opis: Ed i Ted byli do siebie bardzo podobni za życia a po śmierci stali się niemal identyczni. Każdy ma po dwa metry wzrostu, jest łysy i praktycznie nie ma szyi, tylko mięśnie. Gdy się pojawiają mają na sobie kitle najczęściej pobrudzone ich własną krwią. Porady dotyczące prowadzenia: Obaj bracia słuchają poleceń silniejszych od siebie, czyli prawie wszystkich duchów pod wpływem Sama. Starają się zawsze wypełniać zadania jak najlepiej, licząc na niewiadomo co dokładnie, ale zawsze maja nadzieję że stanie się coś dobrego dla nich. Attributes: Power 2, Finesse 2, Resistance 3 Essence: 6 Willpower: 5 Morality: 4 Virtue: Hope (Bracia wierzą ze kiedyś staną się lepsi, może nawet wyrwą się z tego potwornego miejsca) Vice: Wrath (Nawet za życia za często polegali tylko na swojej sile) Initiative: 5 Defense: 2 Speed: 14 (species factor 10) Size: 6 Corpus: 9 Numina: Terrify (dice pool 4), Telekinesis (dice pool 4) Anchor: Pokój 203; Czasowy Anchor - Recepcja Babcia Cytat: „Miau” Tło: Za życia Babcia była cichą, skrytą osobą, mieszkającą gdzieś na przedmieściach. Jej dzieci, a potem wnuki szybko się od niej odwróciły i została sama. Pogrążając się coraz bardziej w depresji i uzależnieniu od środków, w końcu upadła tak nisko, że trafiła do szpitala. Tutaj Źródło wybrało ją na kolejną ofiarę, a Sam przelał jej duszę. Opis: Babcia rzadko kiedy pojawia się ludziom, głównie ze względu funkcję jaką wyznaczył jej Sam. Ale jeżeli to robi to przeważnie pojawia się z kotem na rękach i starym swetrze, zupełnie jak zwykła babcia. Porady dotyczące prowadzenia: Dr Sam powiedział Babci, że ma, używając zwierząt, przepłaszać intruzów, a jeżeli podejdą do fontanny to nawet zaatakować. Attributes: Power 3, Finesse 3, Resistance 3 Essence: 6 Willpower: 6 Morality: 4 Virtue: Prudence (Babcia stara się pozostać bliska ideałom z życia, przynajmniej tak się jej wydaje) Vice: Envy (Ciężko jest się pozbyć starych nawyków, zwłaszcza, gdy te upraszczały podejście do życia - Inni mają łatwiej, innym jest lżej itd.) Initiative: 6 Defense: 3 Speed: 16 (species factor 10) Size: 6 Corpus: 9 Numina: Animal Control (dice pool 6), Anchor: Maszt flagowy; Czasowy Anchor - teren wokół fontanny. Elektryk Cytat: „Bzzzzzz” Tło: Wpływ Źródła na niektórych pacjentów był conajmniej zagadkowy. Tak właśnie było w tym przypadku. Imię Elektryk wymyśliły pielęgniarki po tym, jak odnaleziono go poparzonego w pokoju zabiegowym E5. Poparzony i w głębokim szoku trafił pod ścisłą obserwację, ale tak w zasadzie już nie żył. Był dla Sama jednym z trudniejszych przeciwników do wchłonięcia Opis: Elektryk praktycznie nie korzysta ze swojej ludzkiej formy, prawie zawsze porusza się na poziomie duchów elektronów i prądu elektrycznego. Jeżeli pojawia się to zawsze w postaci iskier i trzasków. Porady dotyczące prowadzenia: Doktor Sam każe ,ty robisz, a przy okazji się bawisz, strasząc innych. To jest zasada, według której Elektryk żyje i pracuje. Attributes: Power 3, Finesse 3, Resistance 3 Essence: 8 Willpower: 6 Morality: 3 Virtue: Fortitude (Nie ma rzeczy, której Elektryk by nie dał rady zrobić, a przynajmniej święcie w to wierzy) Vice: Lust (Elektryk skrycie pragnął nowych doznań, na każdym poziomie) Initiative: 6 Defense: 3 Speed: 16 (species factor 10) Size: 6 Corpus: 9 Numina: Fala elektryczna* (dice pool 6), Magnetic Disruption (no roll required) Anchor: Instalacja elektryczna w szpitalu. Opcjonalne Numina: Fala elektryczna - Elektryk w pewien sposób związał się z siecią elektryczną szpitala, dzięki czemu może wpływać na oświetlenie, jak i inne rzeczy napędzane energią elektryczną. Pula kości odpowiadająca za atak jest podana tylko do pokoju E5, w innych pomieszczeniach Elektryk nie może zaatakować w sposób bezpośredni. Za każdy metr od generatora elektrowstrząsów pulę należy zmniejszyć o 1. Sam ma pod swoją kontrolą około trzydziestu duchów i gdy jest taka potrzeba zmusza je do działania. Większość z duchów ma dość proste zadanie - przestraszyć intruzów, a chorych, wyznaczonych przez Sama, zatrzymać. Duchy, które można spotkać na zewnątrz mają tylko jedno zadanie - utrzymać gości jak najdalej od fontanny na dziedzińcu. Źródło wszelkiego zła Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, czym jest Źródło. Czy jest to uosobione ludzkie szaleństwo, a może chore pragnienia rodziny Dubien, które nabrały formy wraz z okrutnym zachowaniem i śmiercią Philipa Dubien lub też, przywołany przez niego, starożytny demon szaleństwa. Nie można wprost odpowiedzieć na to pytanie. Obserwując jego działanie i metodykę można mieć pewne przypuszczenia. Wpływ Źródła na wszystkie duchy i samą barierę miedzy światami jest tak duży, że każdy duch może zmanifestować się niemal na życzenie (dostaje modyfikator +5 do standardowego testu) i jeśli już to zrobi będzie miał wszystkie upragnione szczegóły swojego wyglądu, będzie niemal żywy. Metoda w szaleństwie Szpital św. Józefa cieszył się dużą renomą nie ze względu na warunki, ale przez skuteczność terapii. Niestety terapia ta nie była taka, jak mógłby sobie wymarzyć lekarz psychiatrii, lecz zawsze usuwała chorobę, choć wielkim kosztem. Za każdym razem, gdy chory człowiek przebywał w szpitalu przynajmniej przez miesiąc, jego choroba w niezwykły sposób zaczynała znikać, by następnie zniknąć całkowicie. Źródło żywi się chorobami ludzkiej duszy, efektem czego jest dosłowne wysączenie skażonego fragmentu. Człowiek, który przybył się wyleczyć, traci część siebie w zamian za wyleczenie. Systemowo jest to odzwierciedlone w następujący sposób: każdy derangement wymaga miesiąca odpoczynku w szpitalu, więc człowiek, który ma trzy derangementy musi odpoczywać przez trzy miesiące. Pod koniec każdego miesiąca może usunąć najniżej zanotowany derangement. Za każdym razem, gdy traci derangement traci też jedną kropkę Siły Woli. I dlatego większość mocno schorowanych ludzi, wychodząc ze szpitala jest w bardzo kiepskim stanie. Jest też pewien skutek uboczny „leczenia”. Np. Jeżeli ktoś panicznie, wręcz przesadnie bał się pająków, to tracąc fragment siebie który to robił, często odkrywa potem że kupił sobie pająka i regularnie się z nim bawi. Nowy efekt nie jest chorobą, a raczej małą skazą na charakterze, którą człowiek próbuje wypełnić lukę. Źródło jako żywa istota? Źródło dotyka wszystkich, którzy wchodzą na teren szpitala. Kiedyś jego wpływ był znacznie mniejszy niż obecnie, ale wiele lat karmienia się psychozami mieszkańców szpitala spowodowało jego wzrost. Przez wiele lat esencja Źródła powoli wyciekała poza teren szpitala, oddziałując na okolicznych mieszkańców. Wewnątrz Źródło żywi się duszami ludzi a na zewnątrz doprowadza ich do depresji i powolnego upadku. Źródło kieruje się głównie instynktem i dlatego zareagowało gwałtownie, gdy dr Sam Wildenbau zbliżył się do odkrycia prawdy o nim. Po tym jak przyłączyło jego duszę do siebie odrobinę zmieniło sposób żywienia. Choć wciąż wysysało z ludzi energię i życie, to jednak poprzez Sama zaczęło wzbudzać bardziej intensywne emocje. Taka dawka strachu wywołana przez moment jest równoważna dla Źródła ze zwykłą chorobą, więc w ostatnich czasach przestawiło się tylko i wyłącznie na taki tryb żywienia. Po tym co stało się parę lat temu, Źródło zdało sobie sprawę, że coś jest mocno nie tak w świecie żywych i choć go nie rozumie, to jednak chce w nim znowu zaistnieć. Stara się dotknąć wszystkich, którzy odwiedzają szpital. Nie jest świadome swojego wpływu na zewnątrz. Efektem tego wszystkiego jest tylko niewielkie zainteresowanie kilku ludzi, ale Źródło wyczuwa, że jak tak dalej pójdzie, to może uda mu się znów ściągnąć chorych do siebie. Genesis Źródło zaczęło istnieć, gdy Philip Dubien odprawił swoje bluźniercze rytuały i następnie wybudował fontannę w miejscu gdzie tego dokonał. Na początku było zaledwie czymś na krawędzi świadomości i utrzymywało kontakt ze światem jedynie przez fontannę i Philipa, powoli niszcząc jego umysł. Gdy jego młodszy brat, Anton, wrócił do domu z podróży i zauważył zmiany, zaczął dochodzić do tego co się stało. Dnia, w którym Philip przybliżył go do Źródła wpadł w depresję i poczuł jak wysysa ono z niego życie. W tamtej chwili Anton postanowił oczyścić swoją rodzinę. Wymordował wszystkich, ale nie był w stanie zniszczyć książki, z której Philip wziął rytuał przyzwania. Miał nadzieję, że uda mu się odwrócić rytuał. Zmarł wciąż szukając metody. Gdy Anton mordował swoją rodzinę, Źródło wchłaniało ich dusze, stając się bardziej inteligentne i nabierając pewnego ludzkiego aspektu. Kilkadziesiąt lat później zaczęło odczuwać, że nowa, silna świadomość zbliża się do niego. Zareagowało natychmiast i gdy doprowadziło do śmierci Sama, tym razem nie wchłonęło go całkiem, ale tylko częściowo przyłączyło. Teraz staje się coraz bardziej inteligentne, a z każdą kolejną fiestą zyskuje więcej świadomości... Diabelna fiesta Co dwadzieścia jeden lat Źródło ma dość energii i siły, by wchłonąć kolejne ludzkie dusze. Robiąc to czasami zostawia poszczególne duchy, tak by Sam miał kogoś do pomocy. Niemal zawsze wiąże się to z gwałtownymi mordami i dużą ilością przelanej krwi. W noc Fiesty ludzie w okolicy śnią najgorsze koszmary, mogą mieć halucynacje, a co bardziej wrażliwi zapadają w katatoniczny sen, próbując odciąć się od krzyku pożeranych dusz. Klucze do tajemnicy Gracze mogą na kilka sposobów dotrzeć do prawdy o szpitalu i Źródle jako takim.
  • Fontanna
Po dokładnym zbadaniu fontanny (wyjątkowy sukces na teście okultyzmu) można zauważyć dyskretnie wplecione w nią mistyczne symbole. Po bardzo dokładnym przeszukaniu fontanny (modyfikator -4, -1 gdy postacie wiedzą że szukają małego schowka u podstawy fontanny), mogą odnaleźć książkę z rytuałem przyzwania. Książka ta jest napisana w starofrancuskim i zawiera wspomnienia jakiegoś magnata. Na samym końcu jest tylko mała notatka jak odprawić rytuał.
  • Rodzina Dubien
W mieście, jak najdalej od szpitala, mieszka jeden z ostatnich przedstawicieli rodzinny Dubien. Jest to Simon Dubien, jego syn, Lavrence wyjechał, postanawiając zerwać z rodzinną tajemnicą. Simon w akcie skruchy, o ile tylko podejdzie się do niego dość delikatnie, chętnie zrzuci z siebie ciężar i opowie o czynach swojego przodka. Udostępni też dziennik Antona w którym brakuje trzech kartek, opisujących zdarzenia z pożaru. Jest ostatnia strona, na której napisane jest tylko: ”Niech Bóg mi wybaczy to, co zrobiłem.”
  • „Szaleńcy”
Szukając byłych mieszkańców szpitala, postacie mogą odkryć w ich wspomnieniach tajemnicze podszepty i sny o tajemniczym źródle w głębinach. Korzystając z tej wiedzy i własnych zdolności medytacji i pojęcia o parapsychologii mogą ew. dotrzeć do prawdy.
  • Medium
Żadne rozsądne, szanujące się medium nie podejmie się współpracy, jeżeli tylko zbliży się do szpitala. Ludzie bardziej wrażliwi wyczuwają, że za wszystkim, co dzieje się w szpitalu, czai się coś niezwykłego i bardzo silnego, z czym raczej sami sobie nie poradzą.
  • „Książka sekretów”
Gracze mogą mieć kontakty w różnych środowiskach okultystycznych, albo też w grupach kolekcjonerów. Kilka egzemplarzy książki Sama Wildenbauma „Przez szaleństwo do zdrowia. Tajemnica św. Józefa” przetrwało pożar i do dzisiejszego dnia są w rękach prywatnych kolekcjonerów na całym świecie. Ich lektura może bardzo ułatwić zrozumienie wszystkiego, co się dzieje. Sam opisał rytuał, Źródło, a także wpływ Źródła na pacjentów szpitala. Ludzka Drama Gracze mogą pojawić się w szpitalu na kilka sposobów:
  • Kilka dużych firm developerskich zainteresowanych jest ponownym otwarciem renomowanej placówki i wysyła tam swoich ludzi, by ci mogli zbadać jak duże będą ewentualne koszty remontu i uruchomienia. Miastu, które sprzedaje teren, jest obojętne, kto przebywa na terenie szpitala o ile nie łamie prawa.
  • Sekretne stowarzyszenie „Kryształowego zmierzchu” zainteresowało się niezwykłymi zdarzeniami, które miały miejsce w szpitalu i postanawiają wysłać tam kilku swoich adeptów by przyjrzeli mu się z bliska.
  • Ostatni z rodziny Dubien, Lavrence zebrał grupę swoich znajomych, których poprosił o wyjaśnienie sprawy związanej ze szpitalem, niewiele więcej mówiąc, pokazał gdzie jest szpital i obiecał zapłatę za wyjaśnienie problemów dotykających miasto.
  • Co jakiś czas ktoś popełnia w szpitalu samobójstwo. Ostatniego dokonał członek pewnej bogatej rodziny, która wynajęła detektywów, by ci wyjaśnili, co tak naprawdę się stało w szpitalu św. Józefa.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


arro
   
Ocena:
0
Jak czytalem ten tekst to odrazu mialem przed oczami szpitalne korytarze z Sillent Hill 2. Te pelne krwi korytarze... Az lezka sie w oku kreci ;). A wracajac do tekstu to kawal dobrej roboty i oby tak dalej.
Mam jednak kilka uwag pytan.
1. Czy w psychiatrykach naprawde sa pokoje dwuosobowe?
2. Przy opisie pokoju 5 - Dokumentacja pojawia sie stwierdzenie, ze bedzie ona opisana szerzej pozniej. Czy przeoczylem ten opis czy jego faktycznie nie ma?
3. Martwi mnie troche power level. Duchow (a raczej Zjaw) jest naprawde duzo i nie sa one slabe.
4. Zauwazenie mistycznych symboli dyskretnie wplecionych w fontanne jest praktycznie nie mozliwe (wyjatkowe sukcesy zdarzaja sie bardzo rzadko). W zwiazku z tym mam pytanie po czym postacie moga poznac/od kogo sie dowiedziec, ze fontannie trzeba sie lepiej przyjrzec. Boje sie troche, ze tej ksiegi moze nikt nie znalezc.

Na koniec jeszcze raz podkresle, ze tekst bardzo mi sie podobal i mam nadzieje, ze na polterze bedzie sie pojawialo wiecej opisow lokacji lub bohaterow niezaleznych.
04-10-2007 23:37
~Lord Raziel

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Arro:
ad 1) W miejscach gdzie jest też forma sanatorium tak, należy pamiętać że do szpitala psychiatrycznego trafiają ludzie którzy niekoniecznie są niebezpieczni dla otoczenia, a jedynie potrzebują odpoczynku - via depresja.
ad 2) Mea culpa, nie powinno być tego fragmentu, zapomniałem go usunąć, gdyż ten pokój miał zawierać pewne wskazówki, które jednak na końcu usunąłem. Korekta tego nie zauważyła, ja też nie, to powinno zostać usunięte.
ad 3)Power level zjaw jest duży tylko i wyłącznie z powodu źródła, gdyby ono zniknęło to samo stanie się ze zjawami. Źródło wykorzystuje je jako zasłonę dla własnych działań. Przynajmniej w pewnym sensie. Co najważniejsze skutecznie odciągają uwagę od niego.
ad 4)Całe otoczenie dosłownie przesycone jest niezwykłymi rzeczami, poziom tła jest niezwykle wysoki i przy całym chaosie wokół ciężko wypatrzyć małe szczegóły, które zostały z premedytacją ukryte. Fontanna stoi dokładnie w środku budynku, tam gdzie był odprawiony rytuał i jest punktem skupienia się energii, postawił ją tam Philip i była jedynie kilkukrotnie odnawiana od tamtego momentu
05-10-2007 00:37
arro
   
Ocena:
0
ad 4) Troszke sie rozminelismy. Zdaje sobie sprawe z czego wynika tak trudny test (jak najbardziej zgadzam sie z argumentami, ktore przytoczyles). Jednak problem jest innego typu - informacje w przygodzie sa po to zeby gracze mogli je otrzymac, a ta (moim zdaniem) ma z tym problem. Prowadzac przygode z Ghost Stories mialem wlasnie z czyms takim problem (szczegolnie, ze tamta informacja byla dosyc kluczowa dla fabuly). Gracz nie zdal testu i musialem odpowiednio pokierowac NPC'ami, zeby mogl ta informacje uzyskac. Mam wrazenie, ze w tym przypadku jest ten sam problem. Co prawda tutaj przedmiot nie jest kluczowy (choc tez dosc wazny) dla fabuly, ale tez by sie graczom przydal. Chyba, ze cos przeoczylem i mozna sie skads dowiedziec o tym, ze nalezy szukac skrytki w podstawie fontanny (Sam IMHO odpada - skoro jest pod kontrola zrodla to nic nie powie).
05-10-2007 10:02
Lord_Raziel
   
Ocena:
0
O fontannie można dowiedzieć się od:
- Ostatniego z rodziny Dubien, on chce wyznać grzechy przodka
- Książki Sama
- Dr Sama jeżeli gracze potrafią rozmawiać z duchami
- Od byłych pacjentów szpitala
- W wizji
- Ze szczątków szpitalnych akt
- Szukając wskazówek mogą dokładnie zbadać fontannę i w rezultacie zrobić wydłużoną akcję, więc wygenerowanie takie sukcesu będzie w miarę proste, zwłaszcza gdy mg powie graczom że z fontanną jest coś dziwnego a kilka duchów chce ich z pod niej wypędzić
05-10-2007 10:35
~~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Coś mi sięten cały artykuł skojarzył z takim horrorem "dom na strasznym wzgórzu" (wybaczcie, że porównuję te wątpliwe dzieło do tego tekstu). Z tamtego psychiatryka wyszli tylko ci, którzy byli w miarę normalni. A tutaj zjawy atakują (dobrze mówię?) tylko tych ze skrzywieniami psychicznymi (jeżeli dobrze zrozumiałem).
08-10-2007 06:38
Lord_Raziel
   
Ocena:
0
Tak jak najbardziej, Źródło w pewnym sensie zaakceptowało obsesję Sama na punkcie leczenia chorych, ale że jego metody częściej prowadzą do pogłębienia się stanów chorobowych, jest zadowolone. W końcu żywi sie energią płynącą z rezonansu choroby psychicznej. Sam raczej by nie powiedział że atakuje kogokolwie, chce go jedynie 'wyleczyć'...
08-10-2007 22:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.