» Recenzje » Przynieście mi głowę wiedźmy - Kim Harrison

Przynieście mi głowę wiedźmy - Kim Harrison

Przynieście mi głowę wiedźmy - Kim Harrison
Po Przynieście mi głowę wiedźmy Kim Harrison zdecydowałem się sięgnąć ze względu na opis przedstawiony przez wydawnictwo MAG. Świat zamieszkiwany na równi przez ludzi, wampiry i wilkołaki, dotknięty tajemniczym wirusem mutacyjnym – efektem ubocznym tajnych badań. Brzmi ciekawie, jednakże gdy już zagłębimy się w lekturze nagle okazuje się, że podstawowe informacje zostały przekręcone, a autor powyższego streszczenia prawdopodobnie nie do końca zapoznał się z samą powieścią.

Okazuje się bowiem, że wcale nie żaden tajemniczy wirus stoi za pojawieniem się różnego rodzaju łaków czy wampirów. One od zawsze żyły wśród nas. Jego atak spowodował jedynie znaczną redukcję ludzkiej społeczności − przy okazji także elfie − bez wpływu na innych Inderlanderów. Właśnie owa zmiana struktury społecznej spowodowała, że zdecydowali się oni ujawnić i ukazać światu swe istnienie. Oczywiście, nie wszyscy ludzie przyjęli to z jakąś specjalną radością. Ze względu na mniejsze możliwości na pewno nie mogło dochodzić do pogromów względem nie-ludzi, ale codzienne przypadki międzyrasowej niechęci stały się czymś powszechnym. W efekcie obie społeczności zaczęły się od siebie odgradzać, budując swoiste getta. W Przynieście mi głowę wiedźmy przenoszeni jesteśmy właśnie do takiego miejsca − Zapadliska, czyli getta Inderlanderów na przedmieściach Cincinnati.

Świat poznajemy z perspektywy Rachel, głównej bohaterki, próbującej usamodzielnić się byłej agentki spec-służb. Jej partnerami w nowym interesie są wampirzyca Ivy oraz pixy Jenks − niewielki latający specjalista od zadań rozpoznawczych. Chociaż raczej należałoby powiedzieć − Jenks wraz z naprawdę dużą rodziną.

Cała historia rozgrywa się wokół śledztwa prowadzonego przez owych byłych agentów. Dotyczy ono zamieszania jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych osób w mieście w działalność przestępczą. Nie zabraknie więc tego wszystkiego, co lubimy najbardziej – adrenaliny, pościgów, scen walki i nagłych zwrotów akcji. Od książki naprawdę nie można się oderwać; nie uważam się za osobę szybko czytającą, ale tę powieść wręcz pochłonąłem w niecałe dwa dni.

W trakcie lektury miałem nieodparte skojarzenia z kilkoma innymi dziełami i muszę powiedzieć, że porównanie to wypada na korzyść Kim Harrison. Przede wszystkim chodzi tu o książki Mileny Wótowicz - Załatwiaczkę, a zwłaszcza Podatek.Tam również główna bohaterka, a dokładniej bohaterki są kobietami o specyficznych, nadnaturalnych umiejętnościach. Łączy je również humorystyczne spojrzenie na zbiurokratyzowany świat czarownic, łaków i wampirów. Jednak tak jak u Wójtowicz całość jest mocno banalna, drażniąca niskim poziomem, tak u Harrison jest wręcz odwrotnie – kompozycja jest po prostu idealna.

Drugim skojarzeniem, nawet zdecydowanie bliższym, jest cykl o Owenie Yeatsie EuGeniusza Dębskiego. Ten sam styl prowadzenia narracji w pierwszej osobie, podobna, detektywistyczna tematyka i takie samo nagromadzenie wydarzeń, czyniące lekturę niezwykle wciągającą. Dodanie wątków nadnaturalnych tylko uatrakcyjniło tę formułę, choć zauważyć trzeba, że do dialogów Dębski ma jednak większy talent.

Dodam jeszcze, że sam opis powieści sugerował pewnego rodzaju podobieństwa do cyklu o Patrolach Siergieja Łukjanienki. Jednak ze względu na warstwę humorystyczną i pewne luźniejsze spojrzenie na tematykę innych ras wśród ludzi, stwierdzić należy, że książki te są zupełnie od siebie różne.

Kończąc wspomnę jeszcze tylko o jednym delikatnym zgrzycie, który w trakcie lektury odnotowałem. Chodzi o dziwne podejście autorki do czytelnika, jako osoby w pełni zorientowanej w uniwersum jej świata. Od samego początku jesteśmy rzucani na głęboką wodę, przez co dopiero po przeczytaniu kilkudziesięciu stron zaczynamy w pełni orientować się, co się wokół nas dzieje. Najmocniej zabrakło mi w początkowej części jakiegoś delikatnego wprowadzenia do realiów Cincinnati czy przybliżenia Inderlanderów jako takich.

Wydawnictwu MAG udało się więc wydać książkę naprawdę wartą przeczytania. Postacie są ciekawie dobrane i opisane potrzeba takim stopniu, że za bardzo nie zwalniają pędzącej opowieści; akcja wciska w fotel i nie pozwala choćby na chwilę oderwać się od lektury. I najważniejsze – perspektywa kolejnych części przygód głównych bohaterów. Czy można chcieć czegoś więcej?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
7.14
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Przynieście mi głowę wiedźmy (Dead Witch Walking)
Cykl: Trylogia Zapadlisko
Autor: Kim Harrison
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 23 września 2009
Liczba stron: 608
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7480-147-8
Cena: 39,00 zł



Czytaj również

Komentarze


~kawoy

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Po recenzji mam ochotę zapoznać sie z tą książką. Mam tylko jedna uwagę jak się wytyka kilka nawet drobnych ale do książki to się nie daje maksymalnej oceny troszeczkę umiarkowania drogi Panie recenzencie. Ale ogólnie recenzja OK.
26-09-2009 12:33
vanderus
   
Ocena:
+2
Zastanawiałem się mocno nad tym, czy nie dać trochę niższej. Ale biorąc pod uwagę, że nie jest to jakiś zarzut, który można by obronić, ale po prostu moje subiektywne odczucie, postanowiłem jednak pozostać przy 10 - bo po prostu książce się należy.
26-09-2009 13:35
malakh
   
Ocena:
0
Podczas redakcji zwróciłem vandowi uwagę na tę ocenę. Odpowiedział mi podobnie, jak w komentarzu poniżej.

I to mi wystarczyło. Skoro, świadomy istnienia pewnej wady, mimo wszystko wystawił najwyższą ocenę, znaczy to po prostu tyle, że była to usterka na tyle drobna, że została całkowicie przyćmiona przez zalety.
26-09-2009 16:40
~senmara

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Właśnie mi sie przypomniało,że chyba nie zawsze zgadzałam się z Twoją opinią :P Co prawda za późno, bo ksiażkę już mam, ale sądziłam, ze 10/10 to coś wartego uwagi.
Rety, Vand! Ja mam teraz mocno okrojony czas, a czuję, że zainwestowanie w tą książkę nie było dobrym pomysłem. Bardzo męczą mnie dziwacznie zbudowane opisy, częste powtórzenia, jakieś takie rozdrobnienia akcji i niepotrzebne wtręty wyskakujące ni z gruszki ni z pietruszki.
Co do opisów i powtórzeń - nie mam pojęcia, czy to wina autorki czy tłumaczenia, ale co do niektórych zdań nie mam pojęcia, czego mają dotyczyć i po cholerę obrosły w tyle zaimków.
"Mam na imię (...) - skłamałam patrząc obok niego na Ivy" - czy tylko dla mnie to dziwacznie brzmi?
Co prawda jestem dopiero na 66 stronie, ale już mnie denerwuje fakt, że autorka musi opisywać wszystko, krok po kroczku, męcząc czytelnika przesadną wizualizacją bohaterki. No i jak dla mnie za dużo tego dziergania opowieści, przydałyby się solidne cięcia przynudzeń, książka zyskałaby na dynamice a i czytelnik nie miałby poczucia, że twórca nie wierzy w jego inteligencję.
Argh... Holly Black robiła to dużo lepiej.
07-10-2009 21:20
~katika

Użytkownik niezarejestrowany
    po skończonej lekturze
Ocena:
0
Właśnie skończyłam lekturę tej książki. Bardzo przyjemnie się czytało ;)
Świat bohaterów ukazany w ciekawy sposób, postaci fajnie przedstawione, brak zbędnych i przeszkadzających wątków, akcja nie ciągnie się jak gumka od majtek, ale trzyma w przyjemnym napięciu.
Lektura godna polecenia :)
10/10
20-11-2009 20:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.