» Blog » Przeczytane w sierpniu 2016: Rommel, Williams, Zelazny
06-09-2016 21:59

Przeczytane w sierpniu 2016: Rommel, Williams, Zelazny

W działach: książki | Odsłony: 132

Sierpień pod względem lektury był dość udanym miesiącem, padło w nim bowiem w walce równo pięć pozycji, udało mi się też nadgryźć szóstą. Nie wszystko przebiegało jednak dobrze, przykładowo walka ze „Z mgły zrodzonym” stanęła w miejscu, nie przeczytałem chyba ani jednej strony.

W zasadzie istnieje książka, którą powinienem dopisać jako numer sześć na tej liście, bowiem zdążyłem ją przeczytać w zeszłym miesiącu i to z pięć razy. Jest to jednak tajny projekt, o którym (żeby nie zapeszyć) opowiem dopiero, gdy jego sytuacja się ustabilizuje (jeśli się ustabilizuje).

Ale zajmijmy się sukcesami:

Piechota atakuje:

Ocena: 9/10

__b_9788364185861

Książka jest pamiętnikiem Erwina Rommla, jednego z najsłynniejszych, niemieckich dowódców z okresu II Wojny Światowej. Treść dotyczy jednak jego wspomnień z walk jako młodego oficera z okresu I wojny światowej.

Muszę powiedzieć, że była to wyjątkowo ciekawa lektura i to na kilku poziomach. Po pierwsze: Rommel analizuje w niej przebieg licznych starć, w których brał udział. Charakteryzuje się on lekkim piórem, dzięki czemu opisy te nie są nudne, a żywa narracja sprawia, że Piechotę czyta się jak najlepszą powieść military fiction, dosłownie z wypiekami na ustach.

Po drugie: pozwala rzucić okiem na konflikt z innej strony, niż zwykle jest on przedstawiany, tak pod względem strony (tzn. z punktu widzenia Niemca, bowiem pamiętać należy, że w tej wojnie Niemcy jeszcze nie byli tymi jednoznacznie złymi) jak i wydźwięku. Typowe przedstawienie konfliktu jest bowiem podyktowane pod narrację brytyjsko-francuską, wychwalającą imperialistyczne zamierzenia tych krajów (które w tej wojnie wcale nie były moralnie lepsze od Niemieckich), ganiąc jednocześnie nieudolność ichnich oficerów. Rommel pokazuje natomiast konflikt jak dynamiczny i żywy, daleki od typowego obrazu walk w okopach.

Lektura jest ciekawa także pod względem psychologicznym. Z jednej strony czytamy bowiem o dokonaniach młodego, dzielnego żołnierza, który siłą rzeczy budzi nasz podziw. Bo powiedzmy sobie szczerze: Niemcy krzyży rycerskich za darmo nie rozdawali. Tym bardziej, że Rommel zachowuje się dość skromnie, nie wkłada też w swoje usta samochwalstwa. Wręcz przeciwnie, jeśli już się chwali, to najczęściej cytując notki gratulacyjne, wystawione przez przełożonych opinie i inne dokumenty, które potwierdzają jego odwagę.

Z drugiej strony: wiem przecież kim był ten odważny człowiek: karierowiczem, który odbił się dzięki łasce Adolfa Hitlera.

Ciekawostka:

Wartość anegdotyczną ma opowieść o walkach Rommla na froncie włoskim. Opisuje on tam, jak całe oddziały się przed nim poddają, nieprzyjacielscy żołnierze witają go kwiatami, sami aresztują swoich dowódców, zapłakani oficerowie złamani są zdradą podkomendnych, strzelających z radości na wiwat i krzyczących „Viva Germania!”

Rozdział kończy stwierdzeniem, że „ dziś Armia Włoska należy do jednych z najlepszych na świecie i takie rzeczy są już nie do pomyślenia” oraz, że „Gdyby mógł, to chciałby walczyć u jej boku”.

Dziesięć lat po napisaniu tych słów Rommel miał okazję.

Ciekawe, czy swoją opinię podtrzymał?

zaspac-na-sad-ostateczny-_bn44721

Zaspać na sąd ostateczny:

Ocena: 8/10

O ile o „Szczęśliwej godzinie w piekle” miałem raczej chłodną opinię, tak moim zdaniem w trzecim tomie otrzymujemy solidny powrót zarówno do korzeni jak i wysokiej jakości. Nasz bohater anioł Doloriel, zwany też jako Bobym Dollarem nie otrząsnął się jeszcze ze skutków swojej wizyty w piekle, a już musi zmierzyć się z nowymi przeciwnikami, zarówno ziemskiego, jak i piekielnego oraz niebiańskiego autoramentu. Na pomoc przyjdą mu też nowi sojusznicy.

Powieść należy do modnego ostatnimi czasy gatunku Urban Fantasy. Jak to często w przypadku tego typu twórczości mamy do czynienia z połączeniem książki kryminalnej z powieścią akcji dodatkowo wzmocnioną o zjawiska nadprzyrodzone. Prócz tego otrzymujemy romans, sporo wybuchów, wartką akcję i kilka trupów. Całość przyprawiona została do smaku gnostyckim sosem.

Słowem: bardzo porządna literatura rozrywkowa.

Spostrzeżenie własne:

Znajoma twierdzi, że książka jest tak dobra dlatego, że nie ma w niej prawie w ogóle Cas.

Byłbym skłonny podtrzymać tą opinię. Postać Cassimiry zupełnie mi nie pasuje: jest w niej coś fałszywego. Z jednej strony to potężna, piekielna arystokratka, a z drugiej jest zupełnie słaba i bezwolna. Nie zdziwiłbym się, gdyby w następnych tomach (których raczej nie będzie, wydaje mi się, że to zamknięty cykl) okazało się, że to jednak jakiegoś rodzaju kobieta-modliszka.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.