» Blog » Przeczytane luty 2015: Graves, Aaronovitch, Moorcock
12-03-2015 00:25

Przeczytane luty 2015: Graves, Aaronovitch, Moorcock

W działach: książki | Odsłony: 68

Przeczytane luty 2015: Graves, Aaronovitch, Moorcock

Luty był miesiącem nieco lepszym niż styczeń. W prawdzie był krótszy, jednak tym razem byłem zdrowy. Uzyskany tym sposobem czas wykorzystałem czytając aż jedną książkę więcej. Napocząłem dwie, przy czym jedna to niestety problem dyżurny, czyli Fionnowarski Gobelin, z którym zmagam się najmniej od października, z postępami nieznacznymi. Drugą były Wyprawy Wikingów, które prawie udało mi się skończyć na czas (książka padła ostatecznie 1 marca).

Prócz tego wystartowałem z akcją czytania komiksów. „Fables” czyli „Baśnie na wygnaniu” mam w swoich zbiorach już od jakiegoś czasu i czytam obecnie trzeci raz. Powód ku temu jest podwójny. Mianowicie: na początku miesiąca przyszła do mnie paczka z brakującymi mi do kolekcji tomami i postanowiłem sobie odświeżyć lekturę. Po drugie: w tym roku mają wyjść dwa ostatnie zeszyty serii. Trzeba więc przypomnieć sobie o co w niej chodziło, by móc ją godnie pożegnać.

Niewolnictwo

niewolnictwo

Ocena: 8/10 (+1 jeśli olewacie nowożytność)

Czyli pierwsza w tym miesiącu książka (popularno)naukowa, napisana przez wybitne małżeństwo historyków. Tym razem bierzemy na tapetę wymarły już zwyczaj, który towarzyszył ludzkości od jej zarania: niewolnictwo oraz zmiany jakim podlegał na przestrzeni wieków.

Naszą przygodę z tym systemem rozpoczynamy w czasach starożytnych, a dokładnie w jego największym momencie rozkwitu: w czasach Cesarstwa Rzymskiego. Następnie przechodzimy do średniowiecza, gdy niewolnictwo rzekomo przeżywało swój schyłek (co, jak okazuje się z książki nie jest do końca prawdą), oraz czasów nowożytnych i niesławnego niewolnictwo amerykańskiego. Poznajemy też społeczne i ekonomiczne zmiany, jakie zaszły w postrzeganiu procederu.

Okresom tym poświęcono nierówną ilość uwagi. Tak więc niewolnictwo starożytne i średniowieczne otrzymują po około 40% objętości książki. Proceder nowożytny natomiast został potraktowany po macoszemu. Może to wydawać się dziwne, jednak patrząc na specjalizacje autorów (Izabela Małowist była starożytniczką, a jej małżonek mediewistą) nie dziwi. Zwyczajnie nie musieli przecież znać się na wszystkim.

Mi osobiście to nie przeszkadza. Dla mnie historia kończy się bowiem w XVI wieku, by zacząć ponownie po I wojnie światowej. Tak więc książka poruszała najważniejsze w moich oczach aspekty zjawiska.

Negocjator

negocjator

Ocena: 8/10

Kolejna biografia faceta, który wsławił się posiadaniem oryginalnego, niebezpiecznego zawodu dostępnego wyłącznie dla nielicznych twardzieli. Tym razem naszym bohaterem jest lekarz-psychiatra, który jednocześnie zawodowo zajmuje się negocjacjami z porywaczami.

Książki tego typu bywają różne: czasem trafiamy na człowieka, który rzeczywiście ma wiele do opowiedzenia i potrafi to w zajmujący sposób zrobić. Czasem natomiast na gościa, który, mimo, że spędził życie na niebezpieczeństwach potrafi jedynie nudzić. Tym razem trafia się nam pracoholik, który z jednej strony sypie anegdotami o swojej pracy jak z rękawa, co czyni tą książkę jedną z ciekawszych przedstawicielek swojego gatunku.

Z drugiej natomiast jest to bardziej maszyna do rozwiązywania cudzych problemów, niż osoba żyjąca na własny rachunek. Bardzo niewiele dowiadujemy się o jego życiu prywatnym. Tylko czasem z jego ust padają pojedyncze urywki o tym temacie. Żona, dzieci, rozwód: te kwestie praktycznie dla niego nie istnieją.

Cóż, widać, że są różni ludzie...

Dla tego akurat faceta całym życiem jest negocjowanie z terrorystami.

Rzeki Londynu

rzeki-londynu

Ocena: 7/10

Urban Fantasy czas jakiś temu zrobiło się popularnym gatunkiem, czemu nie powinniśmy się dziwić, łączy w sobie bowiem stylistykę i najlepsze cechy przynajmniej trzech, bardzo nośnych gatunków: fantasy, powieści kryminalnej (lub sensacyjnej, zależnie od wydania) oraz miejskich legend. Jest więc zarówno czym zainteresować czytelnika, jak i o czym pisać.

Tym razem przenosimy się do Londynu, gdzie poznajemy młodego, ambitnego policjanta, który odkrywa w sobie magiczne moce. Pod opieką czarodzieja-mentora musi on poznać nadprzyrodzone sekrety brytyjskiej stolicy i rozwiązać tajemnice brutalnych zbrodni.

Ogólnie rzecz biorąc książka ta jest takimi Aktami Dresdena, w wersji o ton słabszej, o ton mniej zabawnej i o tyle samo mniej fatalistycznej. Daleko jej od literackiego geniuszu, jednak żywe pióro i lekki styl sprawiają, że bez większych oporów przyswajałem akcje, a całą książkę niemal pochłonąłem. Jeśli więc lubicie urban fantasy, to polecam wam tą pozycję z całego serca.

I reszta oczywiście na Blogu Zewnętrznym.

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.