» Blog » Prezent w PEDEEFIE. THE NOBODY
20-04-2014 23:28

Prezent w PEDEEFIE. THE NOBODY

W działach: komiks, wspomnienia | Odsłony: 208

Prezent w PEDEEFIE. THE NOBODY

W 2010 roku pierwszym raz w swoim życiu spędziłem samotnie święta, rodzice w tym czasie pojechali do babci. Ja ze względu na obowiązki które miałem w mieście zostałem sam, dokładnie sam bo nie miałem wtedy nawet drugiej połówki. Ja i pies, oraz uczucie bycia już dorosłym Kevinem. Planem na wieczór nie było objadanie się lodami z dodatkami resztek słodyczy, czy skakaniu po łóżku rodziców. Chciałem zrobić sobie drinka, usiąść przy kominku, zawołać psa i oddać się jakieś lekturze czy filmie na DVD. Zaplanowałem sobie że filmem będzie "W imię ojca"  Sheridana.

W wigilie wracając do domu otwarłem spokojnie zamek, otwarłem drzwi i uściskałem rzucającego się na mnie psa. Poszedłem do kuchni, usiadłem spokojnie, i nawiązując do słynnej sceny z filmu Constantine odpaliłem papierosa. Siedziałem tak patrząc przez okno jak dzieci rzucają się śnieżkami, a ich matki urządzają pogaduchy o wigilijnej kolacji. Moją kolacją była flaszka absolwenta zero-siben, paczka cameli, słone przekąski oraz dziesięć puszek jakiegoś taniego napoju energetycznego. Rzuciłem psu michę gotowego żarcia z puszki, dolewając wody do metalowej miski i zapalając kolejnego papierosa z popielniczką w dłoni zaszedłem do mojego pokoju. Usiadłem w swoim skórzanym fotelu, uderzając palcem u nogi w duży przycisk na obudowie komputera "power". Zaczekałem aż zastartuje system xp, który wtedy gościł w moim starym komputerze którego teraz pociechę ma dzieciak sąsiadki. Oczywiście klient poczty i pomiędzy reklamami na potencje które mnie dobijały stanem samotności, przez nowe kredyty, ubezpieczenia oraz promocje, zauważyłem coś o temacie "Prezent na święta drogi przyjacielu" od poznanego dość dawno kolegi. Poznałem do na pewnym małym forum skupiających fanów fantastyki oraz gier RPG, forum postało z wyrzutków z innych for, ich znajomych, znajomych admina jak to się ma do jakiś odłamów i for na darmowych serwerach. Był człowiekiem uwielbiający komiksy, a jego zabawą było szukać komiksu pasującego do osobowości znajomego, sam rzuciłem mu wyzwanie. Kompletnie też o tym zapominając, zapominając na tym małym forum które było żywe miesiąc czy dwa, o tym człowieku z którym wypisałem setki postów, przegadałem godziny na skype oraz pisałem na gadu gadu. Był przyjacielem, kimś kogoś potrzebowałem, ja byłem też tym dla niego. Znaliśmy nasze największe sukcesy i porażki, największe bóle, radości a nie znaliśmy miasta ani nazwiska. Zawsze byliśmy nickami z darmowego generatora for, które było impulsem na początku. W mailu znajdowały się życzenia na święta i sylwestra, opowiadał co u niego i jego córeczki, oraz trzy postscriptum. W pierwszym znajdowało się zakończenie forumowej zabawy w dopisywanie opowieści, którą prawdę mówiąc tylko my się bawiliśmy gdy reszta wolała bawić się w proste skojarzenia. Drugim znajdował się osobisty list że kończy wszystkie osobiste znajomości, że chce odejść zapamiętamy dobrze jako internetowy kolega/przyjaciel. Trzecim był link do serwisu hostingowego rapidshare, z dopiskiem że to jest odpowiedz na pytanie o komiks dla mnie.

Ściągnij, poczekaj ograniczenia, i jest na dysku. Plik PDF zatytułowany TheNobody, bardzo mnie zaskoczyło co to za komiks, bo jako laik znałem superbohaterów za oceanu, Kajko i Kokosz, Asterixy oraz komiksu mojego taty o Conanie ( To był Thorgal). Otworzyłem i zacząłem oglądać/czytać po wszystkim z suchymi ustami poszedłem do kuchni, nalazłem sobie wody i wypiłem. Czytanie zajęło mi tyle czasu że zapomniałem o wszystkim, o całym świecie, filmie, wrzuciłem komiks na laptopa i usiadłem przy kominku razem z nim. Zacząłem jeszcze raz oglądać, zastanawiać, dumać, kręcić się, palić kolejnego papierosa. Jak on na to wpadł? Komiks pasował do mnie, mało tego opisywana w historii dziewczyna Vickie... Tak bardzo przypominała moją była, osobę o drobnej posturze która lubiła poznawać ludzi innych od wszystkich, takich co jest jeden na dziesięć. Lubiła ludzi dziwnych, ludzi kreatywnych, ludzi których wierzą w to co robią. Czytając czułem sceny kiedy się poznaliśmy, kiedy to na kimś zlocie w parku zainteresowałem swoimi opowiadaniami przy ognisku, kiedy byłem tym innym w całym tłumie, kiedy kokietowałem mową jak paw swoim piórami. Widziałem też siebie jako główną postać całej opowieści, człowiek pod bandażami, naukowiec a jednak ktoś ubrany jak mumia. To też w pewnym sensie ja, człowiek który ubiera się raczej na sportowo, niż pasujący do nerda opis koszulki z popkultury, jeansów na miarę i trampków. Ucieczka też jest w mojej charakterystyce, też uciekam od tego co jest dla mnie zbyt nieznane... 

Co do samego komiksu... Jeff Lemire wykonał kawał świetnej roboty, od scenariusza po strefę graficzną. Trzy kolory użyte powodują świetny klimat, którzy buduje od samego początku aż do końca. Wbudowanie człowieka widmo po za oklepane laboratoria i wielkie miasta był strzałem w sedno, rzuceniem świeżego mięsa na patelnie Gordona Ramsey'a. Małe rybackie miasteczko, typowa wiocha w której każdy o każdym wie, której musisz być jak my albo jesteś NIEBEZPIECZNY lub NIEOBLICZALNY. Witamy w Large Mouth!!

Sama fabuła opowiada historie przybycia Johna Griffena do miasteczka Large Mouth, nic takiego a jednak. John jest pokryty od góry do dołu bandażami i ma czarne gogle. Szybko zbudza zainteresowanie mieszkańców, zaczynają się tworzyć się niesamowite historie na jego temat, jedynie Vickie uważa przybysza za kogoś ciekawego w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Co dalej? Zachęcam do przeczytania.

Pozdrawiam Kultysta.

PS. Był to mój pierwszy komiks, po nim zacząłem się interesować tematyką.

PPS. Dziękuje Ci Przyjacielu.

Zdjęcie użyte: Okładka komiksu The Nobody.

Komentarze


Gniewko
   
Ocena:
0

TL;DR

A formatowanie też po coś wymyślono.

22-04-2014 13:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.