» Recenzje » Powrót Karmazynowej Gwardii. Tom 2 - Ian Cameron Esslemont

Powrót Karmazynowej Gwardii. Tom 2 - Ian Cameron Esslemont

Powrót Karmazynowej Gwardii. Tom 2 - Ian Cameron Esslemont
Wielce irytujący jest zwyczaj wydawnictwa Mag, polegający na dzieleniu książek stanowiących integralną całość na dwie części i wypuszczanie ich w sporym odstępie czasowym. Nie wiem, co tłumaczy takie właśnie postępowanie – wolny proces przekładu oryginalnego tekstu czy też problem czysto techniczny, powstający gdy objętość każdego tomu zbliża się do tysiąca stron. Żadne argumenty nie zrekompensują rozżalenia czytelnika, którego cierpliwość zostaje wystawiona na ciężką próbę, gdy ma do wyboru: kupić dzieło niekompletne i przeczytawszy je, liczyć dni do ukazania się kontynuacji, snując w międzyczasie rozmaite rozważania dotyczące losów ulubionych bohaterów, albo czekać, aż ukaże się całość. Natomiast dla recenzenta, który otrzymuje ową połówkę i powinien na jej podstawie przedstawić własne wrażenia, jest to praca niemalże na miarę herkulesowych wyczynów, ponieważ musi oceniać niedokończone dzieło, nie wiedząc, czy wątki, które przypadły mu do gustu potoczą się w sposób, jaki nadal będzie budził jego zainteresowanie. Przed takim wyzwaniem stanęłam, sięgając po pierwszą część Powrotu Karmazynowej Gwardii Iana Camerona Esslemonta, a teraz mogłam się przekonać, otrzymując tom zamykający ową rozgrywająca się w świecie Malazańskiej Księgi Poległych − wykreowanym przez Stevena Eriksona − historię, jak dalece moje przewidywania zgodne były z wizją autorską.

Druga połowa tej opowieści jest spójniejsza fabularnie. W pierwszej części autor wprowadził mnogość wątków, toczących się w miejscach, zdawałoby się, nieco chaotycznie rozrzuconych na mapie Malazu, widzianych oczyma rozmaitych bohaterów. Teraz te historie splatają się ze sobą, znajdując ukoronowanie w monumentalnej, opisanej na kilkuset stronach bitwie. Jej nadejście było nieuchronne. Wszystkie naszkicowane wcześniej wydarzenia ukazywały słabość Imperium, niestabilność władzy cesarzowej Lassen, sieć spisków – zarówno rozgrywających się w podbitych częściach państwa, gdzie kolejne księstwa i prowincje próbowały wyzwolić się z kajdan władzy narzuconych im przez Malaz, jak i pośród najbliższych współpracowników Gburki, w samym sercu Imperium - Uncie. Powrót legendarnej kompanii najemników był katalizatorem tych wydarzeń, niczym pochodnia rozpalając tlący się jeno wcześniej stos. W obliczu wszystkich zagrożeń – tych przewidywalnych i zupełnie nowych – malazańska armia okazała się zdolną do zmobilizowania sił, których istnienia jej wrogowie nie przewidywali. Krok po kroku, potyczka po potyczce, stosując zarówno siłę miecza, jak i magii, wzywając na pomoc z dawna zapomniane moce, odpierają ataki plemienia Seti w Li Heng, gromiąc zjednoczone siły Ligi Taliańskiej, by wreszcie, po zawarciu sojuszu z jej niedobitkami, stanąć twarzą w twarz z głównym wrogiem – wiedzioną przez opętanego żądzą władzy Oprawcę – Karmazynową Gwardią. W jej szeregach dochodzi do konfliktu – nie wszyscy Zaprzysiężeni godzą się z planami swego wodza, a powrót ich dawnego dowódcy wywołuje bunt. Dochodzi do tytanicznego starcia, podczas którego trudno odróżnić przyjaciela od wroga, gdzie na polu bitwy spotykają się wojownicy, czarodzieje, istoty rodem z najgorszych koszmarów, gdy walka toczy się i na płaszczyźnie materialnej, i w Grotach, a wieńczy ją niespodziewany alians w obliczu zagrożenia, które pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie.

Poczynania ludzi obserwowane są przez bogów i Ascendenty. Nie pozostają oni bierni, angażując się po obu stronach konfliktu – choć czynią to w sposób dla siebie specyficzny, czy to manipulując i udzielając enigmatycznych rad (zachowanie typowe dla Ammanasa Tronu Cienia i towarzyszącego mu Kotyliona), czy też bezpośrednio ingerując w przebieg wypadków, co ma miejsce w przypadku Przykutego. Lecz tak naprawdę, toczą oni własną batalię, której i zasady, i cel pozostają dla śmiertelników owiane mrokiem tajemnicy.

Esslemont umiejętnie buduje nastrój, stopniowo zagęszczając atmosferę, zwiększając napięcie, przechodząc w miarę rozwoju fabuły do coraz bardziej dramatycznych wydarzeń, które kontrapunktuje momentami lżejszymi emocjonalnie, stanowiącymi dla czytelnika chwile oddechu, lecz i podkreślającymi siłę wyrazu sąsiadujących z nimi partiami tekstu. Niemalże do ostatniej strony pozostawia nas w niepewności, jak zakończy się snuta przez niego opowieść, a wydarzenia mające miejsce u samego jej kresu mogą zaskoczyć. Opowiada o procesie tworzenia historii (na przykładzie postępowania Mallicka Raela) – piszą ją zwycięzcy, dopasowując rzeczywiste fakty do wygodnego dla nich obrazu, oczerniając zazwyczaj i przeciwników, i swych poprzedników.

Interesująco przedstawiają się stworzeni przez Esslemonta bohaterowie. Znacznie mniej miejsca (w porównaniu do pierwszego tomu) zajmują wątki dotyczące Kyle'a – renegata z oddziałów Karmazynowej Gwardii, którego ścieżka zbiegła się z losami tajemniczego Wędrowca, i Ghelen, marionetkowej przywódczyni Ligi Taliańskiej – czyli najsłabiej wykreowanych postaci, których obecność w pierwszej części momentami mnie denerwowała, co bardzo korzystnie wpłynęło na fabułę. Właściwym protagonistą w Powrocie... są ludzie walczący po obu stronach konfliktu, przedstawieni w sposób wielce wyrazisty, budzący sympatię; co ciekawe, dzieje się tak zarówno w stosunku do tych teoretycznie dobrych, jak i złych. Charakterystyczny jest fakt, że nie ma tu czarno-białych podziałów – postacie są co najmniej charakterologicznie wieloznaczne. Zarówno Malazańczykom zdarza się postępować haniebnie, jak i Wickanom czy też Gwardzistom zachowywać honorowo. Udzielając głosu i dowódcom, i zwykłym żołnierzom, pisarz ukazuje brutalność oraz okrucieństwo wojny, szczególnie uwypuklone w momentach, gdy narrację przejmują prości szeregowcy, nie do końca rozumiejący skomplikowaną pajęczynę politycznych i militarnych knowań, wiedzący jedynie, że zapewne przyjdzie im w ich wyniku postradać życie. Autor nie oszczędza swoich bohaterów – giną często w najmniej spodziewanych momentach, a jedna z tych śmierci będzie dla wszystkich miłośników Malazu sporym szokiem. I dowodem na to, że twórca malazańskiego uniwersum udzielił Esslemontowi zgody na wykorzystanie jednego z kluczowych wątków swej historii.

Zresztą duch Eriksona unosi się nad całą powieścią. Do tego stopnia, że czytając pewne fragmenty miałam wrażenie, iż Esslemont dokonał świadomie stylistycznej mimikry, zupełnie jakby pisał pod dyktando twórcy Malazańskiej.... Może nie jest to proza dorównująca ostatnim częściom tamtej epopei, ale porównywalna z jej pierwszymi tomami. Specyficzny, nieco szorstki język, szybko tocząca się akcja, podzielona na krótsze partie rozgrywające się jednocześnie w różnych miejscach i mające za narratora kolejnych bohaterów. Do tego dochodzi zabawa z czytelnikiem, polegająca na podsuwaniu mu pewnych czy to obrazów, czy zwrotów zaczerpniętych z rozmaitych książek i filmów, nieco jedynie przerobionych. Te wszystkie, jakże typowe dla Eriksona rozwiązania warsztatowe pojawiają się w Powrocie..., co każdego fana Malazu na pewno ucieszy. Skłania to jednak do zastanowienia się nad Esslemontem jako pisarzem. Wszak każdy autor stara się stworzyć charakterystyczny dla siebie styl, który odróżniałby go od innych twórców; on natomiast zadowala się rolą cienia kreatora malazańskiego cyklu. Całkowity brak ambicji, czy też nieumiejętność wprowadzenia własnych, oryginalnych elementów do drobiazgowo już ukształtowanego świata? A może wynika to z braku zgody Eriksona, by takowe zmiany zastosować?

Nie można oceniać tej książki jako odrębnej całości, jest zbyt mocno osadzona w realiach Malazu – stanowi uzupełnienie wielowątkowej mozaiki, dopełniając pewne wątki i wyjaśniając niektóre nie do końca sprecyzowane przez Eriksona motywy. Po Powrót Karmazynowej Gwardii sięgną na pewno wszyscy miłośnicy Malazańskiej Księgi Poległych – i pośród nich znajdzie ona zapewne równie licznych admiratorów, jak i krytyków. Natomiast dla osoby, której nie dane było jeszcze wkroczyć w ów świat, będzie to pozycja zbyt hermetyczna i niezrozumiała.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.75
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Powrót Karmazynowej Gwardii (Return of the Crimson Guard)
Tom: 2
Autor: Ian Cameron Esslemont
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 4 grudnia 2009
Oprawa: miękka
Format: 115 x 185 mm
ISBN-13: 978-83-7480-149-2
Cena: 35,00 zł



Czytaj również

Komentarze


Chamade
   
Ocena:
0
Zachęcająca recenzja, wiem po co sięgnę, kiedy ponownie przeczytam ostatnie tomy " Malazańskiej księgi poległych". Tylko ta mimikra autora kładzie się bladym cieniem na wizji książki, poczytałby inne podejście do tego świata.
I jeszcze:
- " (..) sercu Imperium  Uncie." - brak mi tu myślnika
- "cieniea "- literki się poprzestawiały
10-02-2010 21:48
malakh
   
Ocena:
0
Kurde, z tym myślnikiem to znowu sprawka baczko! Jego WORD jest przeklęty i miesza nam w kodzie, przez co pojawiają się te dziwne znaczki.

Już poprawiam.
10-02-2010 22:02
Alkioneus
   
Ocena:
0
Szczerze polecam, zwrot w akcji kluczowy dla całej sagi malazańskiej, do tego naprawdę dobry kawałek eriksonowego pisania w innym wydaniu
10-02-2010 23:45
Vanth
   
Ocena:
0
Nie tylko Baczko ma przeklętego WORDA - mi ustawicznie poprawiał malazańską na maltańską.
11-02-2010 00:31

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.