» Recenzje » Portobello Market

Portobello Market


wersja do druku

Thomas na tropach Thurn und Taxis...

Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Portobello Market
Towar nieważny – liczy się lokal. Nie ma znaczenia, że handlujesz srebrem, jeśli robisz handel w najciemniejszym kącie dzielnicy biedoty. W takim miejscu łatwiej zarobisz kosę pod żebra niż funta. Nawet na erpegach można zbić majątek, jeżeli tylko rozstawisz stragan niedaleko ruchliwej ulicy, odwiedzanej przez zamożnych klientów z wyższych sfer. Sprawa jest prosta - szary plebs płaci mniej niż różowa arystokracja, lub dystyngowany, czarny lord. Walka o miejsce na ruchliwym targowisku przypomina wojnę. Najpierw drobny podarek dla stróża prawa, aby przygotować grunt. Potem szybki desant straganów na najlepsze miejsca. Na końcu zabezpieczenie pozycji poprzez przyciągniecie bogatych klientów. Słońce nad Portobello świeci tylko dla cwaniaków.

Thurn und Taxis jest dla mnie synonimem nowoczesnej gry planszowej. Nowoczesnej ergo szybkiej, dynamicznej i miodnej. Tematyka rozgrywki jest mniej ważna niż błyskawiczna, napakowana adrenaliną akcja. 10 minut na naukę zasad, reszta godziny na rozrywkę. Subtelną niczym szachy, agresywną niczym poker, taktyczną niczym brydż. Mało losowości, dużo myślenia i mało spowalniania.

Dobre wykonanie, łatwe w nauce zasady i duża dynamika rozgrywki przyniosły Thurn und Taxis zasłużone miejsce w panteonie zdobywców Spiel des Jahres. Urokliwa grafika i duża ilość możliwych strategii sprawiły, że przez długi okres nie schodził on z mojego stołu. Nie zszedłby zapewne z własnej woli, gdybym nie poznał Portobello Market.

Na pierwszy rzut oka oba tytuły dzieli przepaść. Thurn und Taxis to pozycja strategiczna, ze stosunkowo dużym elementem losowym. Portobello Market to raczej gra logiczna, w której czynnik losowy został zminimalizowany. Autorem pierwszej jest znane małżeństwo Karen i Andreas Seyfarth, drugą zaprojektował debiutant – Thomas Odenhoven. TuT opisuje powstanie i rozwój poczty w XVI w. Niemczech, Portobello Market przenosi nas do 1921 r na targowisko Portobello w Londynie. Pierwsze podobieństwa zauważamy w trakcie oglądania planszy do PM. Starannie wykonana, obfitująca w szczegóły, tętni życiem niczym międzywojenny targ. Rzut okiem na stopkę i tajemnica ujawniona. Oprawę graficzną obu gier projektował ten sam rysownik – Michael Menzel.

Celem gry jest zarobienie jak największej ilości pieniędzy (czyli punktów), poprzez rozkładanie straganów handlowych w atrakcyjnych miejscach. Każdy z graczy otrzymuje określoną liczbę stoisk, roletę podsumowującą punktację, oraz trzy zegary, reprezentujące ilość możliwych do wykonania akcji. Uczestnicy gry rozmieszczają swoje stragany na alejach targowiska, dbając o to,aby zajmowały one jak najlepsze miejsca. Bliskość Big Bena, Picadilly Circus, czy nowego kina – wszystko co przyciąga bogatych klientów jest cenne. Atrakcyjność lokalizacji stoiska zależy od jego wartości punktowej, oraz od tego, jacy klienci stoją na placach zamykających aleje. Stoiska mogą być rozstawiane jedynie w miejscach patrolowanych przez londyńskiego policjanta – sławnego "bobbiego". Rozstawienie straganów i wylosowanie klienta to akcje, których ilość zależy od decyzji gracza. Ruch policmajstra nie wymaga akcji, za to generuje koszta (bakszysz?), jeżeli tylko przekracza aleję, na której dany gracz nie posiada większości straganów. Ostatnią możliwością zdobycia punków jest poświęcenie kolejki i zagranie żetonu punktacji.

Choć pierwotne zasady Portobello Market opowiadały o rozwoju kolei, podobieństwo do Ticket to Ride jest pozorne. Długość szlaków jest mniej ważna niż ich końce, zaś wartość tych ostatnich zmienia się z każdą grą, w zależności od posunięć graczy. Zdarzyć się może, że wartościowe miejsca handlowe nie zostaną zajęte, z powodu małej atrakcyjności klienteli. Szarzy obywatele mają znacznie mniej pieniędzy niż szlachcice. Najbardziej atrakcyjnym klientem jest Lord, dostawiany na planszę na końcu. Losowanie klientów to jedyny element losowy gry, nie burzy zanadto równowagi, zwiększa za to żywotność, pozwalając na uniknięcie schematyczności TuT'a.

Gra jest szalenie dynamiczna, sytuacja na planszy nieustannie się zmienia. Policjant szaleje po planszy, stragany błyskawicznie się kończą, punktacja mocno się waha. Jedno dobre posunięcie, zakończone wysokim punktowaniem, może zadecydować o zwycięstwie. Efekt kuli śnieżnej nie występuje, każda przewaga jest jednak możliwa do odrobienia, bo większość błędów nie eliminuje uczestnika z walki o zwycięstwo. Czas jednej partii waha się od 30 (dwie osoby dobrze znające grę) do 60 minut (czterech nowicjuszy). Dynamika rozgrywki upodabnia grę do TuT'a, dużą rolę odgrywa umiejętność narzucenia tempa przeciwnikowi. PM ma jednak znacznie większą "głębię taktyczną", istnieje więcej ścieżek prowadzących do zwycięstwa. Skalowalność gry jest wręcz modelowa, dzięki zróżnicowaniu ilości straganów, rozgrywki czteroosobowe nie różnią się wiele od tych dwuosobowych.

Szybkość rozgrywki jest jednocześnie największą piętą achillesową gry. Choć zasady są stosunkowo proste, to ilość możliwych strategii może prowadzić do paraliżu decyzyjnego. Gracz przeliczający wszystkie możliwe kombinacje potrafi skutecznie zepsuć przyjemność z wartkiej rozgrywki. Z drugiej strony duża zmienność sytuacji na planszy utrudnia oszacowanie sytuacji, czasami wygrywa osoba pozostająca w cieniu lidera przez całą rozgrywkę. Niezależnie od wyniku, porażka w Portobello Market nie wywołuje irytacji, przyjemność z rozgrywki nie zależy od zajętego miejsca. Abstrakcyjność rozgrywki może przeszkadzać osobom nie lubiącym umowności stosowanej konwencji. Miłośnicy rozbudowanej fabuły i epickich opowieści mogą być rozczarowani stricte logicznym charakterem rozgrywki. Tematyka gry jest drugorzędna wobec zastosowanej mechaniki.

Portobello Market to jeden z moich ulubionych tytułów, godny następca na miejscu zajmowanym dotychczas przez Thurn und Taxis. Dzięki nowatorskiej mechanice powinien spodobać się wszystkim miłośnikom gier logicznych i stategicznych. Gatunek gry określiłbym jako nietypową "kontrolę obszarów", stąd też miłośnicy Ticket to Ride, lub Osadników z Catanu powinni wypróbować grę przed zakupem. Nie każdemu do gustu przypadnie subtelna interakcja, pozbawiona bezpośredniego wpływu na przeciwnika. Brak bezpośredniej agresji sprawia jednak, że Portobello Market sprawdzi się jako pozycja familijna. Ilość możliwych do zastosowania w grze strategii i dynamika rozgrywki, przyciągną zarówno wyjadaczy jak i początkujących.

Gdybym miał opisać idealną grę w kilku słowach powiedziałbym: familijna, głęboka, dynamiczna, logiczna, estetyczna. Ten sam opis ujęty w krótszej wersji brzmi: Portobello Market.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8.17
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Typ gry: logiczna
Ilustracje: Michael Menzel
Data wydania oryginału: 2007
Wydawca polski: Hans um Gluck
Liczba graczy: od 2 do 4
Wiek graczy: od 8 lat
Czas rozgrywki: ok. 35 minut
Cena: 99.95 zł



Czytaj również

El Grande
Planszowy dziadek
- recenzja

Komentarze


~Pancho

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bardzo dobra recenzja. Przy okazji wielkie zaskoczenie, że Portobello Market nie został nominowany do Spiel des Jahres, a nawet nie otrzymał rekomendacji jurorów.
27-05-2007 23:03
Saise
   
Ocena:
0
Ano, Portobello wyglądało jak pewniak do SdJ. I chyba dlatego odpadł - Jurorzy mogli uznać, że gra została stworzona specjalnie pod ich "gusta". Bo w istocie tak wygląda ;) Co nie zmienia tego, że gra jest doskonała, i takie "niedocenienie" jej jest okrutną karą.
28-05-2007 00:08
kaduceusz
   
Ocena:
0
Nie czytałem recenzji, bo zainteresowany byłem tylko werdyktem, ale chciałem jako laik zwrócić uwagę na jedno - temu tekstowi brakuje zdjęć gry. To chyba ważny element decydujący o zakupie tej czy innej planszówki, hum?
30-05-2007 01:14
Ezechiel
    Ok
Ocena:
0
Dzięki za radę Duce, poprawię, gdy siostra zrobi zdjęcia rozgrywki. W PM jest okazja zagrać na większości konwentów, na jakich możecie spotkać mnie i Ysabell. PM zawsze mamy ze sobą.
30-05-2007 09:12
~geko

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A mnie PM nie rzucił na kolana. Owszem, gra to kilka dobrych zasad, ładnie wszystko chodzi ale dla mnie zdecydowanie zbyt logiczne. Ot, dobre jako przerywnik. Do TuTa w moim odczuciu nie ma co porównywać, bo to inne buty.
31-05-2007 23:08

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.