» Artykuły » Inne artykuły » Podsumowanie 2011 – Michał Cetnarowski

Podsumowanie 2011 – Michał Cetnarowski


wersja do druku

Rok skromny, ale czy chudy?

Redakcja: lemon

Podsumowanie 2011 – Michał Cetnarowski
Poproszony o kilka słów podsumowania czytelniczego roku 2011, porządkując w głowie zeszłoroczne tytuły warte w mojej opinii uwagi, z niejakim zdziwieniem zdałem sobie sprawę, że nie był to wcale taki chudy rok, jak można by sądzić po braku "głównych nazwisk" na księgarskich półkach. Choć to nie za sprawą ilości tekstów, co raczej jakości tych paru mocnych, które się ukazały. Jeśli dorzucimy do tego tłumaczenia z zagranicy, także warte co najmniej paru chwil lektury, okaże się, że i było co czytać, i jest o czym tu napisać. Poniższe résumé to oczywiście tylko subiektywny quasi-przewodnik po publikacjach, które w 2011 zwróciły moją uwagę.

Z zagranicy wciąż na pewno warto śledzić kolejne pozycje ukazujące się w Uczcie Wyobraźni – żeby mieć rozeznanie, na jakie sposoby pisze się dziś fantastykę na Zachodzie (niestety, tylko tam), należałoby w zasadzie zapoznać się z każdym tytułem z tej serii. Obok UW mocno przypomniał o sobie Rebis, wydając wspaniałą reedycję Dzieł Zebranych Philipa K. Dicka; nie wiem, czy to nie jest w ogóle najlepsze przedsięwzięcie wydawnicze z zeszłego roku. Podobnie przyjemnie zapowiada się zresztą także edycja oryginalnych Conanów, otwarta Conanem i pradawnymi bogami. Solaris wznowił pamiętne Rakietowe szlaki i planuje kontynuować cykl, co – biorąc pod uwagę jakość ich sztandarowej antologii, jaką są Kroki w nieznane (w tym roku też godne uwagi) – wróży przedsięwzięciu co najmniej dobrze. Nie wiem, jaką frajdę mają z tych tekstów najnowsi, młodsi czytelnicy, którzy fantastykę poznawali raczej za sprawą filmowych Matrixów i gier komputerowych, a nie "serii z glizdą" czy jej poprzedników, ale dla starszych – o ile zdążyłem się zorientować – taka wycieczka retro to w większości przednia zabawa.

Z rzeczy lżejszych z ciekawością przyglądam się próbie zbudowania nowej serii książkowej wokół Nowej Fantastyki przez Prószyńskiego – byłoby to działanie mające na celu utworzenie u nas mocnego przyczółka "fantastyki środka": tekstów z gruntu rozrywkowych, ale tu i tam niepozbawionych "wartości dodanych". To na takich książkach stoją zagraniczne rynki i na podobnym podglebiu mogą rosnąć (i znajdować czytelnika) rzeczy "bardziej ambitne". Podobnie zresztą może zadziałać planowane na przyszły rok wydanie Crisis: Legion Petera Wattsa w Fabryce Słów – przekonując czytelnika, który po książkę sięgnie, że poza adaptacjami gier komputerowych też bywa ciekawie. Kto wie, może następnym krokiem będzie sięgnięcie po Rozgwiazdę, Wir, a potem po Ślepowidzenie? Bez bólu w nowej serii NF czytałem zwłaszcza Królewską krew. Wieżę elfów Sullivana i zaskakująco dobrą, uderzającą w poważniejsze tony Jak przeżyć w fantastycznonaukowym wszechświecie Charlesa Yu. Oraz oczywiście Wydrążonego człowieka. Muzę ognia Dana Simmonsa, głównie tytułową minipowieść. Spaceoperowy kosmos podbity przez obce cywilizacje, wątki gnostyckie i sztuki Szekspira jako spiritus movens akcji stanowią mieszaninę co najmniej interesującą.

Z polskich tekstów rozrywkowych na uwagę w moim odczuciu zasługuje Andrzej W. Sawicki i jego Nadzieja czerwona jak śnieg, głównie za komiksowo-rozrywkowy pomysł i popularne ostatnio sięgnięcie do XIX-wiecznej narodowej rekwizytorni. Niezła była Księga wojny, też z Runy, z kilkoma co najmniej wyróżniającymi się tekstami, która jednak, wydaje się, przeszła trochę z boku i bez większego rozgłosu. Z kolei z tekstów "poważniejszych" zdecydowanie warto zaglądnąć do Mirażu Zbigniewa Wojnarowskiego – tyle że wydana przez NCK książka (zbiór połączonych tematycznie opowiadań, w których jak na filmowym ekranie przegląda się gorzko w fantastycznym zwierciadle ostatnie kilkadziesiąt lat historii Polski) kompletnie przepadła w dystrybucji i jako taka nie miała większych szans trafić do czytelników. Wojnarowskiemu, inaczej niż Parowskiemu czy Twardochowi, nie pomogło też nazwisko, i książka przeszła bez echa. Szkoda.

Skoro już o przekraczaniu gatunkowych szufladek mowa. Najciekawsze w zeszłym roku wydają mi się książki, które w zasadzie nie należą już do fantastyki (rozumianej właśnie jako literatura gatunkowa): Dumanowski Wita Szostaka czy Tak jest dobrze Szczepana Twardocha, zbiór otwierający Kontrapunkty, kontynuowany niezłym i też pozaszufladkowym W odbiciu Jakuba Małeckiego. Ten pierwszy to tylko pozornie humorystyczna i nieskomplikowana dekonstrukcja polskich mitów romantycznych; ten drugi – zbiór dociążonych egzystencjalnie tekstów z pogranicza mistery tales, w których prawdziwy horror to to, co rozgrywa się w duszach zagubionych ludzi. O Powergraphie niezręcznie mi zresztą mówić, bo z nim współpracuję. Zaryzykuję jednak posądzenie o kumoterstwo – jakkolwiek fałszywie to niektórym zabrzmi, bom przy tych książkach pracował i być może nie jestem obiektywny – ponieważ to był dla wydawnictwa naprawdę udany rok, zwłaszcza w drugim półroczu: fenomenalna Teoria diabła Janusza Cyrana pozwoliła mi odkryć tego autora-weterana na nowo (że też Rzym nie był nawet swego czasu nominowany do Zajdla!); ze swojego skromnego wkładu w dwie pokaźne antologie, Głos Lema i Science Fiction, jestem po prostu dumny; a Obywatel, który się zawiesił przyjemnie przypomniał, że Rafał Kosik pisze nie tylko poczytne bestsellery młodzieżowe, ale i elegancko oldskulową, opartą na wyrazistym pomyśle science fiction dla starszych czytelników.

Rodzicom kupującym książki dla pociech zwróciłbym uwagę na książkowego Thorgala. Dziecko z gwiazd Amélie Sarn, dopowiadającego losy bohatera znanego kolejnym pokoleniom z kart komiksu. Najpierw myślałem, że to dobra rzecz dla dzieci chcących zanurzyć się w świat bohaterów znanych z komiksu, ale teraz wydaje mi się, że wektor jest odwrotny: by przez książkę (nieco odmienną od kanonicznej wersji z komiksów) wchodzić i uzupełniać świat, który później można poznawać i eksplorować w wieku nieco starszym.

Z rzeczy niefantastycznych zaś, ale w jakiś sposób naskórkowo kojarzących się z fantastyką (przez pomysł, rozmach wizji), do których mi zresztą ostatnio chyba najbliżej, nie sposób przegapić Marzenia Celta Llosy i Bladego ognia Nabokova (którego dalekie echo dźwięczy fragmentami w Science Fiction Dukaja); osobną sprawą jest zaś świetna inicjatywa WL-u, wydającego po kolei następne teksty McCarthy'ego (najnowszy – Suttree). Z pozycji non-fiction – takim fantastycznym must read byłyby Listy Lema i Mrożka oraz Dlaczego toniemy, czyli jeszcze nowsze Średniowiecze, zbiór felietonów Lecha Jęczmyka, może nazbyt jednoperspektywicznych, ale na pewno stawiający pytania ważne i skłaniający do poszukiwania odpowiedzi. Z ciekawością zapoznałem się też z Mitologiami Andrzeja Sapkowskiego – opublikowaną wersją pracy magisterskiej Elżbiety Żukowskiej, znanej m.in. z łamów Czasu Fantastyki. W ogóle cała mocno niszowa seria Anatomia Fantastyki, w której ukazała się ta praca, i która jest wydawana przez Gdański Klub Fantastyki, zasługuje na uwagę wszystkich tych, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o fantastycznych kontekstach kultury – i kulturowych fantastyki.

A że – jak chyba nie do końca intencjonalnie uczy Jęczmyk – koniec to jednocześnie nowy początek, w zbliżającym się roku już czekam na Widma Łukasza Orbitowskiego, nową książkę Anny Brzezińskiej opartą na rosyjskim folklorze (tyle że nie wiem, czy planowaną już na 2012 rok), kolejny tom cyklu R.M. Wegnera, tym razem nie zbiór opowiadań, ale pełnoprawną meekhańską powieść, czy cyberpunkujący Holocaust F Czarka Zbierzchowskiego. Wit Szostak kończy też ponoć kolejny tekst, domykający "trylogię Chochołów"…

Słowem, wydaje się, że jest na co czekać.


Michał CetnarowskiHistoryk, redaktor, pisarz, krytyk, tłumacz. Współpracownik Czasu Fantastyki, Nowej Fantastyki, e-zinu Creatio Fantastica; artykuły popularyzatorskie i okołoliterackie publikował także m.in. w Polityce, Wiedzy i Życiu, Focusie: Historii, Odkrywcach, Archeologii Żywej. Redaktor-selekcjoner antologii Nowe idzie, próbującej odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda młoda polska fantastyka A.D. 2008, i Głosu Lema, zbioru na 90. rocznicę urodzin Stanisława Lema. Szef działu z literaturą polską w rodzimej edycji magazynu Fantasy & Science Fiction. Autor zbioru opowiadań Labirynty.

Źródło: Powergraph
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Poszukiwacze z Drzewoświata
Niepełny obraz świata
- recenzja
Gnoza
Duch i materia walczą o kosmos
- recenzja
Słoneczna loteria
Taki los
- recenzja

Komentarze


Bleddyn
   
Ocena:
0
Conan Północnik rządzi.:)
09-01-2012 22:28
earl
   
Ocena:
0
O takie właśnie notki o autorach mi chodziło. Dzięki wielkie dla Redakcji za uwzględnienie mojej prośby.
09-01-2012 22:32
~Marcin

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wspaniałe podsumowanie, przyjemnie lekki styl - dziękuję.
13-01-2012 06:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.