» Recenzje » Płomień i krzyż. Tom 1 - Jacek Piekara

Płomień i krzyż. Tom 1 - Jacek Piekara


wersja do druku
Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Płomień i krzyż. Tom 1 - Jacek Piekara
Do nowej książki pana Piekary podchodziłem z bardziej niż tylko lekkim dystansem. Kolejny zbiór opowiadań o świecie, w którym Jezus zszedł z krzyża i wybił pół Jerozolimy tworząc tym samym pełną okrucieństwa i cierpienia rzeczywistość, nie przemawiał do mnie zbytnio mniej więcej od początku wiedziałem, czego mogę się spodziewać. W głębi duszy żywiłem jednak lekką nadzieję, że tym razem zostanę przez autora miło zaskoczony czymś nowym, wybitnym i wyjątkowym. Niestety po raz kolejny spotkał mnie przykry zawód i teraz - w chwili, gdy piszę te słowa - jestem już w pełni przekonany, iż nowa książka wydana przez Fabrykę Słów nie ma do zaoferowania niczego, co mogłoby przyciągnąć bardziej wymagających czytelników.

Jednak po kolei. Zbiór Płomień i krzyż jest pierwszym tomem prequelu serii o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie, chociaż w tej części nie nacieszymy się jego obecnością. Za to fabuła prowadzona jest przez nową postać, inkwizytora o tajemniczej przeszłości, Arnolda Lowefella, który niestety jest nieco bezpłciowy. Nie posiada charyzmy głównego bohatera poprzednich zbiorów, ani nie zapada tak jak on w pamięć. Wygląda raczej na kopię Mordimera, do tego niezbyt dobrze wykonaną. Jedyna ciekawa rzecz z nim związana to jego przeszłość, ale to pojawia się dopiero pod koniec książki i właściwie nie zmienia negatywnego wrażenia, jakie pozostaje po jej skończeniu.

Książka, mimo górnolotnych założeń wykreowania świata w odwróconych zasadach chrześcijaństwa, jest wykonana wyjątkowo mało ambitnie. Świetny pomysł, który można by wykorzystać w znacznie lepszy sposób, sprowadza się do prezentacji wszechobecnego cierpienia, wszechwiedzących inkwizytorów - których możliwości zdają się nie mieć końca - oraz brutalnego i wulgarnego seksu obecnego zwłaszcza w pierwszym opowiadaniu. Motywy tortur, niszczenia ludzkiego ciała, palenia go, szarpania lub zadawania mu bólu w dowolny sposób nudzi się bardzo szybko, zwłaszcza, gdy ma się już za sobą lekturę pozostałych czterech tomów. Po dwusetnej stronie całość po prostu zaczyna nudzić.

Co do reszty fabuły, to jest ona czasami dość ciekawa, ale tylko czasami. Raczej nic specjalnego. Otrucie biskupa świecą (dobry pomysł, przyznaję), wyrwanie dziecka z buntu chłopskiego, którego opisy na odległość pachną Ogniem i mieczem, pomieszanymi z wszechobecnymi torturami, cierpieniem i zezwierzęceniem ludzi, czy poszukiwanie prawdy o przeszłości Mordimera, to wszystko jest dość interesujące. No i prawdopodobnie nie byłoby w połowie tak "ciekawe" gdyby nie fakt, że dotyczą znanego z poprzednich części bohatera, do którego czytelnik mógł się już w pewien sposób przywiązać. Czy jest w tej książce coś wyjątkowego w porównaniu do pozostałych części cyklu inkwizytorskiego? Zdecydowanie nie. Do tego w pewnej chwili pojawia się przykra tendencja (zwłaszcza w drugim opowiadaniu) do omijania ważnych scen. Nie wiem dlaczego pan Piekara z nich zrezygnował, ale często miałem wrażenie, że brakuje kilku dłuższych fragmentów. Przykładem może być brakujący opis bitwy, której uczestnikami są obaj inkwizytorzy. Niestety, takie skracanie wcale nie wpływa dodatnio na jakość książki i sprawia wrażenie niedopracowania.

Cóż więc jest tu dobrego? Połączenie ze sobą opowiadań i pojawianie się osoby Mordimera rzeczywiście jest ciekawe. Kiedy nagle okazało się, że chłopak występujący przez całe opowiadanie to nasz znany bohater, byłem naprawdę mile zaskoczony. Elementy całej książki splatają się w miarę zgrabnie i szkoda tylko, że całość jest tak toporna i mało atrakcyjna już na samym początku. Cóż… jeśli ktoś lubuje się w czytaniu o krwi, monotonnych torturach i wulgarnym seksie, to może mu się spodobać ta pozycja. Reszta czytelników powinna trzymać się od niej z daleka, bo będzie to dla nich strata czasu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
Tytuł: Płomień i krzyż
Tom: 1
Autor: Jacek Piekara
Autor okładki: Dominik Broniek
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 8 sierpnia 2008
Liczba stron: 424
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-001-1
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Płomień i krzyż. Tom 1 - Jacek Piekara
Inkwizytorium bez naszego uniżonego sługi
- recenzja
Necrosis. Przebudzenie
Zło zwycięży
- recenzja
Zło budzi się
Necrosis. Przebudzenie
- recenzja
Ja, Inkwizytor. Głód i Pragnienie.
Niezawodny inkwizytor wkracza do akcji
- recenzja
Ani słowa prawdy
Trudno być magiem
- recenzja

Komentarze


Mandos
   
Ocena:
0
że całość jest tak toporna i mało atrakcyjna już na samym początku.

?

06-01-2009 14:09
Sayonara
    Nie jest tak źle
Ocena:
0
Książka jest znacznie lepsza niż poprzednia z cyklu o Mordimerze. Ja dałbym 7 :)
08-01-2009 11:05
aniaposz
   
Ocena:
0
A dlaczego brak opisu bitwy miałby być mankamentem? Patrząc w ten sposób, można zarzucić tekstom cokolwiek, bo zawsze komuś czegoś może brakować, zależnie od indywidualnych upodobań czy wyobraźni. Sednem tego opowiadania nie są przecież działania wojenne, stanowią one tylko tło wydarzeń. Nie wiem co do fabuły wniósłby opis bitwy (zresztą opisy bitew w ogóle wiele nie wnoszą, chyba że z założenia jest to proza militarystyczna), a tekst był i tak solidnie rozciągnięty (jak na mój gust zresztą zbyt solidnie ;)).
11-06-2009 10:48
~Joshe

Użytkownik niezarejestrowany
    Krytyk od siedmiu boleści ...
Ocena:
0
hahahhahha - Krytycy literaccy.... najczęściej zostają nimi ludzie którzy być nimi nie powinni jestem wiernym fanem twórczości pana Jacka i muszę przyznać ze tak jak "Alicja" (pierwszy tom) i "Charakternik" są eksperymentami ( To godne jest pochwały bowiem autor nie zamyka się w ciasnych ramach ale próbuje czegoś nowego ) mogły wypaść średnio tak wszystkie pozycje dotyczące Mordimera są rewelacyjnie opisane i przedstawione jeśli ktoś tego świata nie potrafi zobaczyć i zachłysnąć się jego prawdziwością ten jest po prostu niegodny czytani takiej prozy - czyż ludzie nie są podli , fałszywi , małostkowi ,zazdrośni , czyż nie kradną nie gwałcą ( fizycznie i mentalnie) proponuje zapoznać się z odpisami kar i wyroków z VXI, XVII i XVIII wieku albo poczytać jak wyglądały londyńskie prostytutki po spotkaniu z "Kubą rozpruwaczem"... bo podejrzewam ze na tym się wzorował pan Piekara ...mało orginalne ? A co dziś jest przełomowe, nowe - nic! Nawet nowo wypromowani przez fabrykę słów autorzy opierają się na prozie Sienkiewicza ... w taki sposób panie krytyk to ja się do każdego mogę przyczepić.

Czytając fragment opublikowanego opowiadania "Dziewczyny rzeźnika" chciałem czytać dalej...więc oszczędź se pan tego ignoranctwa ...
04-01-2010 13:41
~Masquerade

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Aż nie wiem, co napisać... Nie jestem do końca pewna, czy Pani Recenzentka dobrze czuje się w tych klimatach. Bo jeśli ktoś lubuje się w romansidłach (nie twierdzę, że tak jest, a jedynie, że być może), to w tego rodzaju tworach się nie odnajdzie.

Zgodzę się z Joshe. Czytając tę książkę, idzie się po prostu zachłysnąć prawdziwością, ale ja zachłystuję się za każdym razem, czytając Piekarę, bo to, jak zręcznie operuje swym piórem przechodzi moje pojęcie. Owszem, jest wielu naprawdę godnych podziwu pisarzy, ale do tej pory nikt nie wywołał we mnie aż takiego.

"Płomień i krzyż" to moim zdaniem perełka całego cyklu. Wszystko tak ładnie wpasowuje się w całą resztę. Naprawdę zazdroszczę talentu... Bo podejrzewam, że wiele rzeczy nawet z własnych historii się zapomina, a tu nie dość, że trzeba sobie poprzypominać, to jeszcze trzeba to umieć ubrać w słowa. Za co biję Piekarze pokłony.
Jednak książkę najlepiej przeczytać po przeczytaniu czterech "głównych" tomach z cyklu. Wtedy "Płomień" nabiera takiego smaczku - "my wiemy, co stanie się potem, a oni (bohaterowie) jeszcze nie".

No i sam Mordimer... Niebywale inteligentny, sarkastyczny, z osobliwym poczuciem humoru. Postać jak żywa, wnikamy w jej życie poznajemy ją, czujemy, jakbyśmy byli z Madderdinem na "ty".

Za to Piekarę uwielbiam. Każda jego postać jest "głęboka".

(Trochę rozwlekłam i w sumie wiele napisałam nie na temat. Wybaczcie.)
04-02-2010 22:32
~Kato

Użytkownik niezarejestrowany
    krytyk
Ocena:
0
krytyk to taki co sam nic nie potrafi napisać, ale wszystkie rozumy zjadł.
Do woli może swoją własną impotencję twórczą wyładowywać na innych. Ot, wujek robotę załatwił więc mi wolno. A obecny przypadek świadczy o zupełnej ignorancji tematu, do tego pisane w tonie bardzo emocjonalnym, niestety emocje nie udzielają się czytającemu.
Moja krytka Krytyka 2/10 :-)
02-09-2010 21:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.