» Film » FanFilmy » Pink Five

Pink Five

Pink Five
Unicestwienie Gwiazdy Śmierci uczyniło z Luke’a Skywalkera, farmera z dalekiej prowincji, bohaterem. Ale nie tylko on ryzykował swym życiem, by doprowadzić do zniszczenia tej potężnej stacji kosmicznej – także inni piloci... często siedzący pierwszy raz w kokpicie myśliwca. Jednym z nich jest Stacy, znana jako "Różowa Pięć", która leci do bitwy, nie mając bladego pojęcia, co się wokół niej dzieje...

Zazwyczaj nie piszę recenzji fanfilmów z gatunku pastiszu lub parodii – te drugie zresztą najczęściej omijam bardzo szerokim łukiem – ale postanowiłem zrobić wyjątek dla jednego z nich, laureata nagrody George Lucas Selects z Fan Film Awards w 2003 roku: czterominutowej produkcji pod tytułem Pink Five. Dodatkowym powodem, by przedstawić swoje wrażenia z tego króciutkiego seansu jest fakt, że główna postać fanfilmu, Stacy, trafiła do kanonu Star Wars w powieści Posłuszeństwo Timothy'ego Zahna. Zagrała tam epizodyczną rólkę, ale mimo wszystko jest to pewien ewenement. Nigdy dotąd bowiem bohater(ka) fanowskiego dzieła nie stał(a) się częścią oficjalnego kontinuum. A to o czymś świadczy. Dla porządku dodam, że sukces Pink Five był na tyle spektakularny, że jego twórcy postanowili nakręcić nie jeden, ale aż dwa sequele – każdy oparty na innym epizodzie klasycznej trylogii, tak jak Pink Five na Nowej nadziei.

Film jest prosty jak budowa cepa. Przez cztery minuty przyglądamy się tytułowej bohaterce, która siedzi w kokpicie X-winga i w czasie, gdy na zewnątrz toczy się przełomowa bitwa o Yavin, rozmawia – czy może raczej plotkuje – ze swoim droidem astromechanicznym, odstawiając typową amerykańską nastolatkę. Powiecie: co w tym niezwykłego albo śmiesznego? Wykonanie. Trzeba naprawdę mieć talent, by prosty pomysł zrealizować w taki sposób, aby widz pokładał się ze śmiechu przez większą część trwania filmu. Tak właśnie jest, bo jak tu się przynajmniej nie uśmiechnąć, gdy Stacy odbiera rozmowę na komórkę od Hana Solo i umawia się z nim na randkę, na chwilę przed tym, jak nasz kanoniczny bohater rzuca się ze swym "Sokołem Millennium" na pomoc Luke'owi? Albo, gdy bohaterka opowiada R2 o tym, że "leci" na "tamtego nowego chłopaka z Tatooine"?

Oczywiście ten humorystyczny show nawet by nie istniał, gdyby nie fantastyczna gra aktorska Amy Earhart, czyli Stacy. Komicy często mówią, że rozśmieszenie kilkudziesięciu ludzi naraz to wbrew pozorom niezwykle trudne zadanie – Earhart udaje się to niczym wytrawnej profesjonalistce. Co więcej, swoim sposobem zachowania i mówienia, gestami, mimiką, a nawet wyglądem zaprzecza stereotypowi fanfilmowego aktora: drewnianego, brzydkiego i całkowicie pozbawionego talentu. Mimo, iż to "tylko" niedługi pastisz, gdybym komuś miał wróżyć szybką karierę na deskach teatru albo na srebrnym ekranie, byłaby to właśnie Amy Earhart. Ta dziewczyna robi po prostu świetne wrażenie. Aż szkoda, że to jedynie perełka pośród morza bezbarwnych otoczaków.

W Pink Five pojawia się bardzo interesujący, chociaż krótki, kilkunastosekundowy motyw przewodni dla całej trylogii fanfilmów z udziałem Stacy, który sprawia, że od razu wczuwamy się w klimat tej – i następnych – produkcji. O ile jednak muzyka w Pink Five to sprawa trzeciorzędna, o tyle sytuacja z dźwiękiem przedstawia się już diametralnie inaczej. Niestety, gdyż ten element, w związku z oparciem całej fabuły na monologu, jest niezwykle ważny, a został potraktowany po macoszemu – albo zainwestowano w sprzęt audio zbyt mało dolarów. Dźwięki bowiem nie są czyste, często słychać w tle różne zakłócenia, niekiedy zaś trudno zrozumieć, co mówi aktorka. Jest to o tyle problematyczne, że, aby móc się naprawdę cieszyć filmem, konieczna jest dobra znajomość języka angielskiego.

Moje wrażenia po czterech minutach wpatrywania się w niewielką ramkę z ruchomymi obrazkami na ekranie monitora są bezsprzecznie pozytywne. Chociaż strona audio mocno szwankuje, psując odrobinkę przyjemność z oglądania Pink Five, to jednak w pełni rekompensują to: błyskotliwa komediowa aktorka, muzyczny motyw przewodni, no i rzecz jasna dialogi, a dokładniej jeden długi, naprawdę zabawny monolog. Nawet efekty specjalne – bo te również są tu obecne, chociażby w postaci "Sokoła Millennium" – prezentują się ładniutko. Summa summarum, wszystkie te części składowe sprawiają, że Pink Five jest godnym polecenia fanfilmem i zarazem świetnym zaczątkiem trylogii o przygodach Stacy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
8.75
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Pink Five
Reżyseria: Trey Stokes
Scenariusz: Trey Stokes
Obsada: Amy Earhart
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2002
Data premiery: czerwiec 2002
Czas projekcji: 5 min.
Strona internetowa: www.pinkfive.com/



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.