Piła V
W 2004 roku miało miejsce wydarzenie, którego znaczenie dla historii kina nie wszyscy potrafią jeszcze docenić. Chodzi o premierę Piły Jamesa Wana, nakręconego w osiemnaście dni thrillera, który początkowo miał trafić prosto na rynek VHS/DVD, a ostatecznie pomógł stworzyć podgatunek horroru nazywany dzisiaj gorno (połączenie gore i porno). Przypadek Piły nie jest wyjątkowy dzięki wizualizacji brutalności – ta była już wcześniej, wielokrotnie podana dosadniej. Film jest punktem zwrotnym, ponieważ nie pojawił się na obrzeżach kinematografii, do których zaglądają tylko najbardziej zagorzali fani gore, lecz w samym środku kina mainstreamowego. Ultra-realistyczna przemoc zademonstrowana w Pile spodobała się masowej widowni. Ludzie Zażądali więcej swoimi portfelami i kartami kredytowymi, dostali kolejne Piły, Hostele, Turistas, Frontière(s) i inne (w tym polską podróbkę - Pora mroku). Minęło kilka lat, a popyt nie maleje, gorno wciąż zdobywa swój rząd dusz. Nie jestem teoretykiem filmowym, ale wydaje mi się, że nie będzie bezzasadnym stwierdzenie o post-piłowym kinie rozrywkowym.
Sednem tej recenzji jest kolejna, piąta już część serii. Wstępniak miał mocno i wyraźnie zaakcentować efekt jaki Piła wywarła na kino rozrywkowe. Efekt, który dziś trudno docenić, bowiem każda kontynuacja udowadnia, że można pomysł wyjściowy zmaltretować jeszcze bardziej. Każda kolejna część zbiera sporą widownię i posiada również coraz gorszy i głupszy scenariusz. Od dwójki poziom serii spada, a od czwórki ten spadek nabrał dramatycznego przyspieszenia. Kolejne sequele Piły służą twórcom za pole treningowe: do jakich nonsensów mogą się posunąć, jakie tortury wymyślić, żeby sprzedać swój produkt na światowym rynku, bezpiecznie na nim zarobić i nie stracić zapotrzebowania na kolejny, jeszcze gorszy i głupszy scenariusz, który znowu będzie testował cierpliwość widowni.
Tym razem psychopatyczny Jigsaw, choć już nie żyje, kontynuuje swoją misję uświadamiania złym ludziom ich błędów poprzez wszelakiego rodzaju tortury i psychiczne udręki. Piątka jest bezpośrednią kontynuacją czwórki, z której ostało się dwóch policjantów – Hoffman i Strahm. Pierwszy jest bezpośrednim następcą Johna Kramera, jego padawanem, drugi, przypadkowo uchodząc z życiem, trafia na trop Hoffmana, choć nie wie, że to akurat jego ściga. To jeden wątek. Drugi to typowy motyw piłowy, czyli kilka osób (w tym przypadku pięć) uwięzionych w posępnym lochu i poddawanych serii makabrycznych testów na przetrwanie (i odkupienie win). Oba wątki stanowią o fabule i wzajemnie się uzupełniają (przynajmniej w teorii). W tle zaś kolejne retrospekcje wyjaśniające motywacje i poczynania oryginalnego Jigsawa-Kramera. Jednym słowem: nuda.
Co więcej, nuda, która jest boleśnie przewidywalna i nie pokazuje nic nowego. Wszystko obraca się wokół sprawdzonego schematu. Żaden z elementów Piły V nie jest interesujący. Nawet makabra bardziej śmieszy niż przeraża. Znieczulica, która ogarnia człowieka oglądającego serię jest zaiste przerażająca. Czego już nie widzieliśmy: pokazywano sceny, w których postaci były dosłownie rozrywane na strzępy, była trepanacja czaszki czy nawet bardzo obrazowo pokazana sekcja zwłok. Pytam sam siebie, czy można posunąć się jeszcze dalej? Naiwnie odpowiadam sobie, że nie, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i pomyśli nad solidnością scenariusza zamiast skupiać się na wymyślności sposobów na wykorzystywanie czerwonej farby. A za rok i tak mi udowadniają, że się mylę.
Piła V to nużąca, przewidywalna i wyprana z emocji kupa skleconych ze sobą scen gore i sztywnych dialogów, która jednak – o zgrozo! - ciągle się sprzedaje. Dopóki tak będzie, dopóty będą powstawać kolejne nużące, przewidywalne i wyprane z emocji części. Piątka nie zmienia w serii niczego, a jeśli coś otwiera – to furtkę do co najmniej kolejnych trzech odsłon. Nie angażuje, nie pobudza – ogłupia. Sponsorowana przez bezsens strata czasu i pieniędzy. Piła VI już się kręci.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Sednem tej recenzji jest kolejna, piąta już część serii. Wstępniak miał mocno i wyraźnie zaakcentować efekt jaki Piła wywarła na kino rozrywkowe. Efekt, który dziś trudno docenić, bowiem każda kontynuacja udowadnia, że można pomysł wyjściowy zmaltretować jeszcze bardziej. Każda kolejna część zbiera sporą widownię i posiada również coraz gorszy i głupszy scenariusz. Od dwójki poziom serii spada, a od czwórki ten spadek nabrał dramatycznego przyspieszenia. Kolejne sequele Piły służą twórcom za pole treningowe: do jakich nonsensów mogą się posunąć, jakie tortury wymyślić, żeby sprzedać swój produkt na światowym rynku, bezpiecznie na nim zarobić i nie stracić zapotrzebowania na kolejny, jeszcze gorszy i głupszy scenariusz, który znowu będzie testował cierpliwość widowni.
Tym razem psychopatyczny Jigsaw, choć już nie żyje, kontynuuje swoją misję uświadamiania złym ludziom ich błędów poprzez wszelakiego rodzaju tortury i psychiczne udręki. Piątka jest bezpośrednią kontynuacją czwórki, z której ostało się dwóch policjantów – Hoffman i Strahm. Pierwszy jest bezpośrednim następcą Johna Kramera, jego padawanem, drugi, przypadkowo uchodząc z życiem, trafia na trop Hoffmana, choć nie wie, że to akurat jego ściga. To jeden wątek. Drugi to typowy motyw piłowy, czyli kilka osób (w tym przypadku pięć) uwięzionych w posępnym lochu i poddawanych serii makabrycznych testów na przetrwanie (i odkupienie win). Oba wątki stanowią o fabule i wzajemnie się uzupełniają (przynajmniej w teorii). W tle zaś kolejne retrospekcje wyjaśniające motywacje i poczynania oryginalnego Jigsawa-Kramera. Jednym słowem: nuda.
Co więcej, nuda, która jest boleśnie przewidywalna i nie pokazuje nic nowego. Wszystko obraca się wokół sprawdzonego schematu. Żaden z elementów Piły V nie jest interesujący. Nawet makabra bardziej śmieszy niż przeraża. Znieczulica, która ogarnia człowieka oglądającego serię jest zaiste przerażająca. Czego już nie widzieliśmy: pokazywano sceny, w których postaci były dosłownie rozrywane na strzępy, była trepanacja czaszki czy nawet bardzo obrazowo pokazana sekcja zwłok. Pytam sam siebie, czy można posunąć się jeszcze dalej? Naiwnie odpowiadam sobie, że nie, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i pomyśli nad solidnością scenariusza zamiast skupiać się na wymyślności sposobów na wykorzystywanie czerwonej farby. A za rok i tak mi udowadniają, że się mylę.
Piła V to nużąca, przewidywalna i wyprana z emocji kupa skleconych ze sobą scen gore i sztywnych dialogów, która jednak – o zgrozo! - ciągle się sprzedaje. Dopóki tak będzie, dopóty będą powstawać kolejne nużące, przewidywalne i wyprane z emocji części. Piątka nie zmienia w serii niczego, a jeśli coś otwiera – to furtkę do co najmniej kolejnych trzech odsłon. Nie angażuje, nie pobudza – ogłupia. Sponsorowana przez bezsens strata czasu i pieniędzy. Piła VI już się kręci.
Tytuł: Saw V
Reżyseria: David Hackl
Scenariusz: Patrick Melton, Marcus Dunstan
Muzyka: Charlie Clouser
Zdjęcia: David A. Armstrong
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 24 października 2008
Czas projekcji: 88 min.
Reżyseria: David Hackl
Scenariusz: Patrick Melton, Marcus Dunstan
Muzyka: Charlie Clouser
Zdjęcia: David A. Armstrong
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 24 października 2008
Czas projekcji: 88 min.