» Recenzje » Pierwszy krok - Adam Przechrzta

Pierwszy krok - Adam Przechrzta


wersja do druku

Słówko o pewnym potknięciu

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Pierwszy krok - Adam Przechrzta
Pierwszy Krok Adama Przechrzty wygląda imponująco. Szarobrunatna okładka: ziemia, woda, zasnute chmurami niebo i majaczący gdzieś w oddali zamek. Na tym tle jeździec w cromwellowskim hełmie siedzi na bojowym koniu. Duże wrażenie robi też objętość książki: 510 stron. Cegła.

W tej rozległej przestrzeni papieru mamy do czynienia z równie rozległą historią. Oto mianowicie epoka przypominająca może schyłek XV, może początek lub połowę XVI wieku w starej dobrej Europie, która jednak wygląda trochę nieswojo. Cesarstwo Rzymskie przetrwało i ma się nieźle, choć zostało okrojone przez oderwanie się Francji. Ponadto powietrze nad naszym europejskim podwórkiem aż skrzy się od magii. Trzeba przyznać, że pomysł jest bardzo prosty, i zarazem ciekawy – niewiele chyba istnieje tak dobrych rezerwuarów wątków do książek fantasy, jak historia powszechna. Jak pokrótce prezentuje się ta historia według Przechrzty? Otóż we Francji rządzi niepodzielnie rodzina de Sarnac, a w Cesarstwie jej krewniak, którego de Sarnacowie posadzili na tronie po wygraniu ostatniej wojny. Bohaterem tego konfliktu był niejaki pułkownik Adam de Sarnac, mistrz miecza i magii, którego przygody będziemy śledzić przez następne 500 stron. (Chciałoby się rzec: czyli do znudzenia).

Wspomniane przygody jawią się następująco: Adam wraz ze swoimi dzielnymi żołnierzami odpiera atak demonów i nieumarłych na zamek swojej rodziny. Adam usiłuje rozwiązać zagadkę tożsamości napastników, a ślady prowadzą na terytorium Cesarstwa, z którym przecież Francja ma sojusz. Zatem Adam płynie do Rzymu, gdzie urządza sobie towarzyskie pogaduchy z cesarzem i zostaje ciężko pokiereszowany (ha, a jednak!) w pojedynku. Podczas kuracji Adama pałac cesarza atakują demony, nieumarli, czarni agenci i autor jeden wie co jeszcze. Adam, mimo że śmiertelnie ranny, idzie jednak do boju z legendarnym sztandarem Oriflamme w dłoni (ten sam był w Pieśni o Rolandzie) i podnosi ducha francuskich wojowników i cywilów, dzięki czemu odpiera atak. No bardzo ładnie.

Ale widmo krąży nad Europą. Adam wie, że wróg nie śpi, że znów uderzy i jeżeli ktoś szybko czegoś nie wymyśli, Stary Kontynent wpadnie w łapy demonów. Adam, zdając sobie sprawę z niedostatków swojej mocy (no niemożliwe), udaje się do Otchłani, gdzie przeżywając katusze, wielokrotnie potęguje swoją moc. Od tej pory opowieść przenosi się w inne wymiary i inne światy. Dzięki treningowi Adam może bez przeszkód podróżować np. do Chin (w jakim celu, nie zdradzę). W końcu Adam, ponarzekawszy sobie na swój los jedynego odpowiedzialnego za losy Europy i świata, lokalizuje siły wroga i organizuje wyprawę – do Egiptu.

Gdzie tu potknięcie? Książka jest wszak napisana przystępnym językiem, dialogi są prowadzone z humorem, można się nawet wzruszyć przy niektórych epizodach. Postacie są wyraziste, a cały świat sprawia wrażenie przemyślanego, szczególnie od strony militarnej. Nic tylko wziąć i czytać (choć fabuła nie grzeszy oryginalnością i jest miejscami irytująca). A czyta się łatwo i przyjemnie, bo rozdziały są rozbite na krótkie fragmenty. Przy tym te ostatnie są zróżnicowane pod względem fabularnym: w jednym mamy nieźle opisaną scenę walki, a zaraz potem dowiadujemy się, że garnizon rzymski w Paryżu został oddelegowany do ochrony dziewięcioletniej księżniczki Alijah, bo tak chciała i już.

Potykamy się o nadmiar, np.: "Chroniony przed pociskami i magią uniform [koszula – przypis mój] nadal spoczywał na stole. Wzmocniony cienkimi jak nici splotami czarnej stali i ochronnymi runami czekał na kogoś, kto go wypróbuje". Czy to nie wygląda na lekką przesadę? Ile można ułatwiać postaciom życie? Dalej. Kim jest Adam de Sarnac? Książę, bohater wojenny, obiekt kultu żołnierzy, świetny mag i doskonały szermierz. Do tego czyta wszystko: traktaty astronomiczne, książki o technice wojennej i hydraulicznej, magiczne księgi, poezje i traktaty filozoficzne. Niby cynik i maruda, ale o złotym sercu dla uciśnionych i kochający tę jedyną, chociaż tyle kobiet wokoło. I jakby tego było mało, dzięki pobytowi w Otchłani staje się prawie bogiem. Nie za dużo?

Maciej Parowski w recenzji Pierwszego kroku w Nowej Fantastyce (fragment na okładce książki) pisze: "Nawet czwórka muszkieterów, ba nawet Geralt Sapkowskiego nie mieli tylu cnót i nie byli tak, jak de Sarnac, już na starcie skazani na przychylność dzielnych kobiet". Rzeczywiście, wspomniani panowie nie mieli tylu cnót, bo byli bardziej ludzcy (nawet Geralt, a porównanie de Sarnaca z wiedźminem to prawie bluźnierstwo).

Ostatecznie Pierwszy krok to książka niezła. Ale wolałbym, żeby bohaterowie robiący następne kroki nie byli Skrzetuskimi. Geralt wystarczy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.5
Ocena recenzenta
6.66
Ocena użytkowników
Średnia z 16 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Pierwszy krok
Autor: Adam Przechrzta
Autor okładki: Michał Karcz
Autor ilustracji: Jarosław Musiał
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 25 stycznia 2008
Liczba stron: 512
Oprawa: miękka
Format: 125 × 195 mm
ISBN-13: 978-83-60505-92-2
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Sługa honoru
Jak alchemik został mistrzem sztuk walki
- recenzja
Sługa krwi
Olaf Rudnicki powraca w wielkim stylu
- recenzja
Cień
Alechemik znowu ratuje Polskę
- recenzja
Namiestnik
Polityk mimo woli
- recenzja
Adept
Magia i alchemia pod rosyjskim zaborem
- recenzja

Komentarze


~MaTi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mała uwaga- Oriflame to coś co rozprowadza kosmetyki, zaś sztandar o który zapewne chodzi pisze się przez podwójne "m". No chyba że tak napisano w książce, to wycofuję zarzut.
Ocena odstrasza, ale treść recenzji est zachęcająca, ciekawi mnie porównanie bohatera do Skrzetuskiego, więc książki poszukam ( no i 4 muszkieterów w 1, doprawdy zastanawiające).
16-02-2011 22:43
~boratek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie wykluczam, że nazwę sztandaru powinno się pisać przez dwa "m". Z tego co pamiętam w owym znakomitym dziele ta nazwa była spolszczona, z jednym "m".
Co do Skrzetuskiego, chodziło mi raczej o jakąś "chrystusowatość", nieskazitelność, do zamaskowania której nie wystarczą cyniczne komentarze bohatera. Innymi słowy, chodzi o sposób konstrukcji postaci, a nie zwrócenie uwagi na jakieś zależności literackie (chociaż, kto wie?).
Mimo powyższego polecam, gdyby nie było nic innego pod ręką do czytania.
16-02-2011 22:52
Zalmoksis
   
Ocena:
0
Trochę nie rozumiem tej recenzji. Niby "rzecz o pewnym potknięciu", ale z treści nie wiadomo za bardzo o jakim. Trzy akapity na streszczanie, a subiektywnej oceny jak na lekarstwo... Oczywiście lektura recenzji mnie przekonała, że nie przeczytam tej książki, więc niby dobrze, ale mam poczucie, że czytam między wierszami, zamiast dowiedzieć się rzeczy wprost od autora recenzji.
17-02-2011 00:33
~Coyote

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Widać, że osoba pisząca oczekuje drugiego Tolkiena, albo Simmonsa (Hyperion) wśród polskich pisarzy. Nie jest to oczywiście złe podejście:). Kiedy czytałem tę książkę jakiś czas temu bardzo mi się podobała. Któż nie chciałby mieć takiej mocy jak Adam, podchodzić do życia jak on (problemy chowa 2 metry pod ziemią czy coś w tym stylu), mieć TAKĄ kobietę przy swoim boku... Powiedzmy sobie szczerze - Adam może nie jest Geraltem, zabijaką, szukającym swojego miejsca na świecie. Jest księciem. Dlatego dobrze walczy, dlatego jest dobrym magiem, czyta książki itd. Wymagają tego od niego. W dobrym świecie, takie osoby powinny być na takich stanowiskach. A Geralt? Nie ubliżając największemu bohaterowi polskiej fantasy - jest (prawie) zwykłym zabijaką. Każdy ma problemy na swoją miarę. Adam jak pokonać najmniejszym kosztem armie demonów, a Geralt jak wyjść cało z bijatyki z potworem i zainkasować trochę złota.

Książkę mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto lubi sporo akcji, humoru, magii i wojny. Zawsze można wypożyczyć i wyrobić sobie własną opinie a nie jechać na recenzji raczej mocno subiektywnej.
17-02-2011 10:10
Lord Koniu
   
Ocena:
+2
@Coyote - wykształcenie i umiejętności bohatera daleko wykraczają poza to, czego możnaby oczekiwać od osoby na wysokim stanowisku (dla mnie, bo przecież ta granica jest płynna). Adam de Sarnac jest niepokonany bo rzuca zaklęcia jak oddział magów, fechtuje jak oddział rycerzy i ma gadkę jak oddział dyplomatów. Nawet jego miecz jest tak epicki, że - choć dwuręczny - to lekki jak kawałek drewna.
A recenzja zwykle jest subiektywna, bo inaczej nie byłaby recenzją, czyż nie?
17-02-2011 11:37
Scobin
    @Zalmoksis
Ocena:
0
Niby "rzecz o pewnym potknięciu", ale z treści nie wiadomo za bardzo o jakim.

W recenzji pojawiają się słowa "Gdzie tu potknięcie?", a potem "Potykamy się o nadmiar". :-)

Istotnie, pewne rzeczy nie zostały powiedziane wprost, ale wydaje mi się, że mimo to są czytelne. Na przykład fragment, który opisuje fabułę, zawiera jednocześnie – w moim odczuciu – dość wyraźną jej ocenę.
17-02-2011 11:55
~Tzar

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
zdając sobie sprawę z niedostatków swojej mocy (no niemożliwe), udaje się do Otchłani, gdzie przeżywając katusze, wielokrotnie potęguje swoją moc
Teraz pewnie "it's over 9000!" ;)

Korektor powtórzenia w cytowanym zdaniu nie zauważył. A i nieumarli raz są pisani z dużej litery, a raz z małej, więc też chyba przeoczenie.
17-02-2011 12:25
~MaTi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Podobnie jak z pisownią nieumarłych jest tez z pisownią słowa "cesarstwo", raz z małej, raz z dużej.
E, dla mnie Skrzetuski nie był nieskazitelny, za to bohater recenzowanej książki na takiego wygląda ( człowiek renesansu, a i obronić się potrafi). Za to to Oriflame... Jeżeli tak napisał autor, to już wiem, co na pewno w książce mnie zirytuje.
17-02-2011 12:44
Scobin
   
Ocena:
0
Usterki poprawione, dzięki za wskazanie.
17-02-2011 13:33
~Tzar

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ogólnie nie lubię luzackieo stylu w recenzjach od czasu tego potworka: http://www.literatura.gildia.pl/tw orcy/steven_erikson/krwawy_trop/rece nzja

Tutaj od początku autor daje upust swojej krytyce, zapewne słusznej, ale nadal uważam o za nie profesjonalne.
Co do Geralta, toż to Judym z mieczem.
17-02-2011 14:51
earl
   
Ocena:
0
Do tego czyta wszystko: traktaty astronomiczne, książki o technice wojennej i hydraulicznej, magiczne księgi, poezje i traktaty filozoficzne.

A czyta erotyki w stylu Boccaccia?
17-02-2011 19:09
~MaTi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Owszem, pisownia Oriflamme podana w linku uchodzi, aczkolwiek chodzi zapewne o konkretny sztandar, jak w wyjaśnieniu słownikowym napisano, związany z historią Francji ( mniemam, że idzie o ten sam, skoro jest w tekście Pieśni o Rolandzie). Stąd pisownia właściwa nazwie firmy kosmetycznej jest średnio na miejscu.Ponadto, w tekście nie napisano "oriflama", jak to wyjaśnia link. :)
17-02-2011 21:58
Moteuchi
   
Ocena:
0
W książce pisownia wygląda tak, jak powinna, czyli "Oriflamme". :)
17-02-2011 23:20
Scobin
   
Ocena:
0
Zmieniłem na "Oriflamme". ;-)
18-02-2011 11:54
Zalmoksis
   
Ocena:
+1
@Scobin
I tylko po co wcześniej opis okładki, streszczenie noty od wydawcy i dwa akapity spojlera? Nie mówiąc już, że jak czytam o potknięciu to wyobrażam sobie to jakoś bardziej dramatycznie tzn. w taki sposób, którego wyjaśnienie zajmie autorowi recenzji trochę więcej tekstu i ujawni nieco więcej zaangażowania emocjonalnego.
PS. Streszczanie książki w recenzji to w ogóle dość nieprzyjemny zwyczaj.
21-02-2011 23:12
Scobin
   
Ocena:
0
I tylko po co wcześniej opis okładki, streszczenie noty od wydawcy

1. To niejedyne wcześniejsze elementy recenzji.
2. Nie widzę nic dziwnego w tym, że takie elementy się w recenzji pojawiają. :)


Nie mówiąc już, że jak czytam o potknięciu to wyobrażam sobie to jakoś bardziej dramatycznie tzn. w taki sposób, którego wyjaśnienie zajmie autorowi recenzji trochę więcej tekstu i ujawni nieco więcej zaangażowania emocjonalnego.

Potknięcia dotyczą trzy akapity (no dobrze, dwa i pół), dla mnie to wystarczająco dużo. Jeśli chodzi o zaangażowanie emocjonalne – przyjmuję do wiadomości, że mamy rozbieżne stanowiska. I tyle, to jest kwestia mocno subiektywna, więc chyba niewiele więcej tu można powiedzieć.


PS. Streszczanie książki w recenzji to w ogóle dość nieprzyjemny zwyczaj.

1. Skoro kilka innych osób nie zwróciło na to uwagi, to wydaje mi się, że nie jest to zbyt poważny problem. Zwłaszcza że fabuła książki jawi mi się jako strasznie schematyczna (sam jej nie czytałem) i nie sądzę, żeby ramowy przebieg wydarzeń był dla czytelników specjalnie zaskakujący.

2. Co więcej, to streszczenie jest jednocześnie krytyką – powtarzalność słowa "Adam" jest nieprzypadkowa!

3. Ale mimo wszystko zgadzam się, że spoilerów jest trochę za dużo. Obciąża to przede wszystkim mnie jako redaktora, postaram się mieć to na uwadze przy pracy nad kolejnymi tekstami. Dzięki za spostrzeżenie.
22-02-2011 00:49

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.