» Artykuły » Uniwersum » Perły Miragliano - część I

Perły Miragliano - część I

Perły Miragliano - część I
Wśród narodu tileańskiego istnieje wiele legend i podań, zrodzonych jeszcze w zamierzchłych czasach. Dotyczą one zarówno wielkich dokonań, niezwykłej waleczności i niezmierzonego bohaterstwa Tileańczyków, jak i niezwykłych odkryć, przypadków i wydarzeń. Zakorzenione w historii kraju, przez setki lat były ubarwiane, wzbogacane i przekazywane następnym pokoleniom. Żadna jednak nie jest opowiadana z takimi wypiekami na twarzy, jak historia Ambry – pierwszej miragliańskiej kurtyzany. Nie ma się zresztą co dziwić. Jak wszystko, co związane z tematem owianych sławą najlepszych kochanek Starego Świata – kurtyzan - budzi głębokie emocje.

Ci, którym było dane gościć w Miragliano, Perle Tilei, i którzy choć raz zakosztowali przyjemności przebywania w towarzystwie kurtyzan, noszą to wspomnienie w pamięci przez całe swoje życie. Nigdzie bowiem poza Miragliano mężczyzna nie poczuje się już tak ważny, tak dobry i tak zadowolony. Jednak życie tych cudownych istot, u których stóp klęczą najwięksi i najmożniejsi, pełne jest zarówno blasków jak i smutnych cieni.

Legenda o Ambrze

Historia ta zaczyna się w czasach, gdy Królestwa Tileańskie dopiero się rodziły, a życie tętniło głównie na ziemiach urodzajnego wybrzeża, obmywanych przez ciepłe wody Morza Tileańskiego. Władzę nad olbrzymim obszarem sprawowały wtedy bliźnięta Lucan i Luccina, cierpliwie i z rozmysłem budując podwaliny Imperium Remańskiego. Gdy Księstwo Luccini rosło w potęgę, zdawało się, że nic nie może już zagrozić zrodzonym z jednej matki władcom. Rozszerzali swoje wpływy, obejmując nimi praktycznie cały obszar, jaki dziś nazywamy Tileą. Nadszedł jednak dzień, w którym mądra Luccina zauważyła cień, mogący niechybnie położyć się na silnym rodzie. Obserwując poczynania brata - mężczyzny wprawionego w bojach, sztuce dyplomacji i negocjacji - ze smutkiem dostrzegała jego słabą stronę. Istniało tylko jedno zagrożenie, z jakim w jej opinii Lucan nie potrafiłby sobie poradzić – kobieta. Wyrósł już z okresu przygodnych miłostek i Luccana obawiała się, że kolejna kobieta, która pojawi się w jego życiu stanie się niezwykle ważna, przez co zyska nad nim kontrolę i władzę. A na to zapobiegliwa królowa nie mogła pozwolić. Było tylko jedno rozwiązanie – znaleźć taką kobietę, dla której Lucan straci głowę i która będzie lojalnym sługą królowej.

Luccana wysłała swoich ludzi w najdalsze zakątki Tilei, do największych i najmniejszych miast, by szukali najpiękniejszej kobiety. Wysłannicy wypełnili swoją misję i do pałacu królowej sprowadzono równo sto cudownej urody tileańskich panien. Umieszczono je w najlepszych komnatach pałacu Luccini, zapewniono im służbę, wszelkie zbytki i sporządzone z najdelikatniejszych materii suknie. W głównym salonie, w którym mogły przebywać wybranki zgromadzono wszystkie znane muzyczne instrumenty, bogato ilustrowane pergaminy i mapy, aby umilić im pobyt. Zapowiedziano im, że jedna z nich, wybrana osobiście przez królową, będzie w takim dostatku żyła już do końca swych dni. Jednak królowa nie zjawiła się ni razu, by je zobaczyć.

Po tygodniu Luccina zawezwała do siebie opiekuna sprowadzonych kobiet i rzekła: Odpraw wszystkie, które mocno tęsknią za domem. Nie potrzebuję tych, które nie potrafią kroczyć własną ścieżką. Opiekun posłusznie wykonał polecenie i pałac opuściło dwadzieścia kobiet. Gdy minął kolejny tydzień, królowa znów zawezwała opiekuna i rzekła: Odpraw wszystkie te, które siedzą samotnie i nie znalazły koleżanek wśród współtowarzyszek. Nie potrzebuję tych, które nie dbają o bliskość. Tym razem pałac znów opuściło dwadzieścia Tileanek. Po kolejnym tygodniu opiekun znów zjawił się przed obliczem królowej, a ta zawyrokowała: Odpraw wszystkie, które ani razu nie zajęły się muzykowaniem, śpiewem bądź studiowaniem pergaminów. Nie potrzebuję tych, które nie mają zainteresowań. Zasmucony opiekun i to polecenie wykonał posłusznie a bogate komnaty pałacu opuściło trzydzieści kobiet.

Gdy upłynął tydzień, znów udał się do królowej, ale tym razem nie usłyszał od władczyni żadnych rozkazów. Sytuacja powtórzyła się jeszcze trzy razy. A po miesiącu królowa zawezwała do siebie opiekuna i spytała: Doradco, ile z naszych wybranek głośno narzekało na brak działań z mojej strony?. Opiekun, który zdążył już mocno polubić wszystkie pozostałe w pałacu dziewczęta, nie odpowiedział. Królowa zmierzyła go badawczym spojrzeniem i spytała ponownie: Doradco, ile dziewcząt dopytuje się o swój los albo głośno wyraża niezadowolenie z sytuacji oczekiwania?. Tym razem opiekun nie miał wyjścia. Pokłonił się nisko i odrzekł zgodnie z prawdą, że aż osiem kobiet uskarża się na przedłużające się milczenie królowej. Luccana rozpromieniła się, klasnęła w dłonie z radości i rzekła: W takim razie przyprowadź przed moje oblicze tych osiem kobiet, a pozostałe odpraw do domu. Nie potrzebuję stada uległych kóz. Zaskoczony opiekun wykonał i to polecenie.

Tak oto ze stu najcudowniejszych kobiet Tilei w pałacu Luccini pozostało osiem wybranek. Wszystkie odświętnie wystrojone przybyły na wezwanie królowej. Czekał na nie suto zastawiony stół w najprzedniejszej komnacie. Zapowiedziano im, że sama królowa spożyje kolację wraz z nimi. Podekscytowane ale i mocno zdenerwowane robiły wszystko, co w ich mocy by, jak najlepiej zaprezentować swoje osoby. Nie wiedziały jednak, że podejmuje je zaufana dwórka królowej, a nie sama władczyni. Gdy poczęstunek dobiegł końca, królowa wezwała do siebie swoją dwórkę i spytała: Czy naprawdę są tak piękne, jak mówił opiekun?. Dwórka potwierdziła. Królowa zamyśliła się przez moment, a potem rzekła: Wskaż opiekunowi te, które miały odwagę spojrzeć ci w oczy i swobodnie rozmawiać. Resztę niech odprawi do domu. Nie potrzebuję tych, które nie znają swojej wartości.

Po tym wyroku w pałacu Luccini pozostały tylko trzy najcudniejszej urody Tileanki. Zostały ponownie zawezwane przed oblicze królowej i znów jej rolę pełniła zaufana dwórka. Luccana zaś obserwowała je z galerii nad salą. Z radością stwierdziła, że opiekun mówił prawdę. Wszystkie trzy zachwycały urodą, manierami i zachowaniem. Nie mogąc zadecydować tylko na podstawie wdzięku, królowa postanowiła poddać je ostatniej próbie. Sięgnęła po podstęp i w przebraniu najniższej rangą służki spędziła jeden dzień z każdą z wybranek. Następnie zawezwała do siebie opiekuna i rzekła: Jest cienka granica pomiędzy znaniem własnej wartości a zwyczajnym zadufaniem. Nie potrzebuję tych, które nie potrafią jej odróżnić.

Z pałacu odprawiono jedną kobietę, a pozostałe dwie przyprowadzono przed oblicze królowej. Tym razem podjęła je osobiście, w asyście swojej wiernej dwórki. Opiekun wprowadził je do sali i przedstawił Luccanie. Obie były zaskoczone tą przedziwną zamianą królowych, ale tylko jedna z nich dała to po sobie poznać. Wtedy to właśnie Luccana podjęła ostateczną decyzję. Odprawiła zaskoczoną i rzekła: Jak zwą tą, którą wybrałam jako jedyną ze stu najpiękniejszych kobiet?. Nazywam się Ambra, o najszlachetniejsza królowo – odrzekła wybranka. Królowa przyglądała jej się z uwagą, doceniając delikatne rysy twarzy, jasność cery i długie włosy koloru bursztynu, miękko opadające na zgrabne ramiona. Uśmiechnęła się zadowolona z wyboru i spytała: Gdzie jest twój dom, Ambro?. Miragliano jest mym domem, o najszlachetniejsza – z szacunkiem odrzekła kobieta. Miragliano… To miasto od dziś będzie już dla Tilei oznaczać dom najpiękniejszych kobiet. Ale nie twój, Ambro. Twój nowy dom to Luccini. Pokochaj go jak Miragliano, a już nigdy w życiu niczego ci nie zabraknie.

Wierzcie bądź nie, ale takimi słowami królowa Luccana przyjęła na służbę Ambrę, zrodzoną w Miragliano najpiękniejszą Tileankę. Nim przedstawiono ją Lucanowi, szkolili ją najlepsi książęcy nauczyciele. A gdy opanowała już sztukę śpiewu, muzykowania, recytowania poezji, tańca, etykiety i zabawiania słuchaczy rozmową, królowa wyznaczyła najlepsze nałożnice by zdradziły Ambrze wszystkie sekrety i tajniki sztuki miłosnej. Tak oto zrodziła się pierwsza miragliańska kurtyzana, kobieta będąca spełnieniem marzeń każdego mężczyzny. A kto nie wierzy, niech uda się do Miragliano i spotka z jedną z dam, które do dziś pielęgnują nauki Ambry.

Szczypta historii

Są takie profesje, o których mówi się, że istniały od zawsze. Jednakże Miragliańczycy wyraźnie podkreślają, że w przypadku kurtyzan było inaczej. Tradycje tej profesji zrodziły się bowiem, zgodnie z legendą, na początku formowania Imperium Remańskiego, czyli około 1 roku KI. Jeśli wierzyć tym legendom, pierwszą kurtyzaną była Ambra, która została wybrana spośród stu najpiękniejszych Tileanek, a następnie odebrała wszechstronne wykształcenie od najlepszych nauczycieli księstwa Luccini. Została ulubienicą księcia Lucana, a w krótkim czasie nazywano ją jego oficjalną metresą. Podobno Ambra nigdy nie służyła innemu mężczyźnie, a według opinii co bardziej romantycznych Tileańczyków, pokochała księcia prawdziwie i żyli razem w szczęściu i dostatku. Bardziej racjonalni badacze historii są zaś zdania, że Ambra do końca pozostała wierną sługą królowej, informując ją na bieżąco o wszystkich ważniejszych sprawach z życia Lucana i co ważniejsze, mając realny wpływ na jego decyzje. Niestety, do czasów obecnych nie pozostały żadne kroniki ani zapiski, które mogłyby tę legendę potwierdzić.

Bez względu na to, powszechnie uznano za prawdę, iż po śmierci Lucana Ambra została zwolniona ze służby. Z olbrzymim majątkiem powróciła do swojej ojczyzny, Miragliano. Tam cieszyła się niebywałą sławą i szacunkiem, a w końcu osobiście wybrała kilka dziewcząt, którym przekazała swoją wiedzę i doświadczenie. Ich nazwiska zostały dużo później wpisane do Spisu Kurtyzan Miragliańskich, tuż pod legendarną Ambrą. Obecnie najważniejsze miragliańskie szkoły kurtyzan wywodzą swoją historię właśnie od tych kobiet. W momencie objęcia władzy nad szkołą, matrona przyjmuje nazwisko patronki, a uczennice często używają go jako własnego, o ile szkoła wyda na to stosowne pozwolenie.

Historia miasta pamięta wiele zażartych sporów o prawo do używania nazwiska, do których prowadzenia niektóre szkoły wynajmowały uczonych historyków, genealogów a nawet jurystów. Zmęczony taką sytuacją książę Cosimo di Ferrato w roku 2005 KI wydał edykt stanowiący, iż żadna miragliańska szkoła nie ma praw do używania w swojej nazwie imienia Ambry. Za to każda miragliańska kurtyzana ma prawo nazywać się córą bądź siostrą Ambry, pierwszej kurtyzany. Złośliwi do dziś twierdzą, że takie rozwiązanie podsunęła księciu właśnie jedna z cór Ambry, kończąc tym samym wojnę, która mogła zagrozić pozycji jej szkoły.

W okresie nazywanym złotym wiekiem Tilei profesja kurtyzany zyskała jeszcze większą rangę. Okres dobrobytu i rozwoju sprzyjał otwarciu się portów na handel z innymi krainami Starego Świata. Do kupieckiego Miragliano zaczęły ściągać liczne poselstwa i przedstawiciele gildii. A im lepiej goście bawili się w mieście, tym chętniej nawiązywali z nim dobre umowy handlowe. Sprytni władcy i możniejsze rody pilnowały zaś, aby o dobre wspomnienia ewentualnych kontrahentów dbały najlepsze miragliańskie kurtyzany. Interes kwitł, a pozycja jaką w tych latach zyskały kurtyzany nie osłabła do dziś.

Zdarzały się jednak lata lepsze i gorsze. W 2321 roku KI zmutowane przez skaveny myszy zniszczyły zmagazynowaną w całym kraju żywność, co spowodowało wybuch paniki, a w kolejnych latach dotkliwe epidemie. W Miragliano, tak jak w całej Tilei, zapanował kryzys. Wiele kurtyzan zginęło wtedy z rąk rozwścieczonych mieszkańców, którzy w ich urodzie i dostatku, w jakim żyły, upatrywali śladów Chaosu. W 2324 roku KI swoją działalność zamknęło siedemnaście spośród dwudziestu trzech szkół kurtyzan, a pozostałe czyniły wszystko co w ich mocy, by przetrwać ciężkie czasy. Podobno urodziwa i młodziutka matrona Domu di Fiammetta, Letizia, osobiście wyjaśniła władcy Martino di Ferrato, jak ważny dla odbudowy spokoju miasta jest powrót do życia sprzed wybuchu epidemii, a do tego niezbędne są kurtyzany. Książę szybko, ale i wyjątkowo brutalnie, stłumił wybuchające w mieście rewolty, zadbał też o niezbędne transporty żywności. Choć do dziś zarzuca mu się, że stosował rządy terroru, to jednak sprawiedliwie należy oddać, iż zaprowadził w Miragliano spokój i pomógł księstwu przetrwać najgorszy okres. A co za tym idzie – pomógł kurtyzanom odzyskać ich pozycję i możliwość wykonywania zawodu. Córy Ambry twierdzą, że była to głównie zasługa Letizii di Fiammetta, która w tym samym roku została oficjalną faworytą księcia.

Z pogromu kurtyzan, jaki towarzyszył zamieszkom, podniosło się tylko siedem szkół. Odbudowa ich potęgi wymagała pewnych zmian, choćby w ograniczeniu ilości uczennic. Gdy na ulicach pojawiało się coraz więcej ladacznic, a prosty lud zapomniał o urazach i powrócił do nawyku korzystania z ich usług, ilość kurtyzan bawiących na salonach zmalała. Niektórzy widzieli w tym jedynie efekt wewnętrznych, finansowych problemów Domów. Prawda zaś była zupełnie inna.

Matrony czterech największych i najsilniejszych Domów – di Fiammetta, di Marietta, di Ravenna i di Santuzza – zawarły układ. Choć ubolewały nad smutnym losem, jaki spotkał wiele spośród miragliańskich kurtyzan, dostrzegały też dobre strony pogromu. Bowiem już od roku 2313 KI pań zajmujących się tą szlachetną profesją było po prostu w mieście za dużo. Nowe szkoły pojawiały się praktycznie z miesiąca na miesiąc, a ich uczennice zapełniały salony możnych i dostojników. A jak w przypadku każdego kosztowanego towaru – nadmiar i łatwa dostępność sprawiają, że to co ekskluzywne staje się powszechne. Zaś powszechność to ostatnie, co może pasować do kurtyzany. W ciągu tych przeszło dziesięciu lat coraz większa liczba adeptek nowych domów więcej miała wspólnego ze zwykłymi ladacznicami, niż z wyedukowanymi córami Ambry. Taka sytuacja nie mogła prowadzić do niczego dobrego. Narastający problem, którego rozwiązanie wydawało się nie istnieć, zniknął w czasach niepokojów, zamieszek i zaraz. Wielkie Domy nie chciały jednak, aby podobna sytuacja miała jeszcze kiedyś miejsce. Matrony sięgnęły po sprawdzone, kupieckie sposoby kontrolowania rynku. W ten sposób powstał cichy sojusz Domów, oparty o zasady funkcjonowania innych cechów gildyjnych. Aby zaś mieć pewność, że ich ustalenia rzeczywiście będą egzekwowane, kobiety postanowiły odwołać się do mocy prawa.

Letizia di Fiammetta przekonała księcia o konieczności odnowienia starej tradycji Spisu Kurtyzan Miragliańskich. Od tej pory miały być wymienione w nim nie tylko najsłynniejsze i wręcz legendarne, ale wszystkie kobiety posiadające odpowiednie wykształcenie odebrane w najlepszych Domach oraz umiejętności i cechy, dzięki którym mogły godnie wykonywać najsłynniejszą w mieście profesję. To zapewniało Domom kontrolę nad ilością kurtyzan, a także umacniało ich pozycję – opłacalne stawało się pobieranie nauki tylko w wybranych szkołach, które mogły zapewnić swoim uczennicom wpisanie nazwiska do rejestru. Książę dostrzegł też inne zyski płynące z umocnienia tradycji Spisu Kurtyzan. Łatwiej było w ten sposób kontrolować napływające do miejskiego skarbca podatki, jakie córy Ambry muszą uiszczać na rzecz Miragliano.

Umocnienie Spisu Kurtyzan poprzez nadanie mu prawnie rangi jedynego potwierdzenia możliwości wykonywania profesji kurtyzany szybko doprowadziło do ustabilizowania sytuacji w mieście. Liczba kurtyzan zmalała, ale za to wszystkie używające tego miana kobiety potrafiły udowodnić, że odebrały najlepsze wykształcenie. Z salonów zniknął uliczny chichot, zastąpiony przez pełen kobiecego wdzięku śmiech. Możni bardzo szybko przypomnieli sobie, jaka powinna być prawdziwa miragliańska kurtyzana i powrócili do dobrej tradycji zabiegania o wdzięki najpiękniejszych z Tilei.

Ten podział przetrwał do dziś i Domy dbają, by podkreślać go za każdym razem. Jak pokazała historia, już królowa Luccana szukała w kandydatce na faworytę brata tylko tej najlepszej, o konkretnych cechach charakteru i umiejętnościach. Dzięki temu profesja ta stała się znakiem Miragliano, nie tracąc na znaczeniu przez setki lat.

Szczypta plotek, szczypta faktów

O kurtyzanach, zwłaszcza w Miragliano, nie można mówić obojętnie. Jedni je kochają, rzucając im do stóp drogocenne podarki i zabiegając o chwilę spotkania, doceniają ich niebywały charakter i status. Drudzy ich serdecznie nienawidzą, wyklinając od najgorszych. We wszystkich jednak kurtyzany budzą silne emocje i każdy ma na ich temat jakieś zdanie. Czasem są to tylko plotki, szeptane z wypiekami na twarzy, innym razem najprawdziwsze słowa. Niestety, bardzo trudno odróżnić jedne od drugich.

Wrogowie
Najzacieklejszymi wrogami kurtyzan są inne kobiety, szczególnie zamężne. Ze świecą szukać takiej, która pogodziłaby się z tym, iż mąż zabiega o wdzięki innej kobiety, dwoi się i troi by tylko zechciała na niego spojrzeć. Z drugiej strony, jeśli mąż nie potrafi zapewnić sobie wdzięków najlepszych kurtyzan, znaczy dokładnie tyle, że jego osoba nie liczy się w mieście. Zdarza się więc i tak, że pragnąca umocnić pozycję swojej rodziny żona osobiście udaje się do znanej kurtyzany i zabiega o jej przychylność. Można bowiem żywić nienawiść do kobiet parających się tą profesją, ale nie można ignorować ich wpływów i możliwości. Odpowiednia kurtyzana niejednego Miragliańczyka uczyniła już znaczącym i jeszcze bardziej zamożnym.

Kolejnym po żonie wrogiem kurtyzany jest druga kurtyzana. Choć panie te zazwyczaj żyją w przyjaźni i często pojawiają się w licznym gronie na tych samych balach i zabawach, to jednak zawsze będą rywalkami. Gdy jedna zyskuje sławę, inne schodzą w jej cień. Na szczęście, mężczyzn jest tak dużo, że nawet bycie w cieniu nie oznacza utraty wysokich dochodów. Zdarzają się jednak przypadki, gdy zazdrosna konkurentka posuwa się do nieczystych zagrań, by oczernić inną kurtyzanę. Słowo bywa silniejsze od miecza, a wyszeptane do odpowiednich uszu potrafi zniszczyć niejedną karierę.

Plotki i pomówienia są jednak stosowane w ostateczności, bo zawsze istnieje ryzyko, że ktoś odwdzięczy się tym samym. A los wyrzuconej poza ramy społeczności kurtyzany oznacza zarówno koniec dochodów jak i kariery. Niestety, bardzo często oznacza też próbę zdobycia pieniędzy w jedyny znany sobie sposób, ale wśród o wiele gorszej klienteli. W wielu Domach nauczycielki wykorzystują tę bolesną prawdę do wpojenia zasad solidarności i etyki współzawodnictwa młodym adeptkom. Dziewczęta zabierane są na krótką przejażdżkę gondolą do ubogich dzielnic bądź portu, a nauczycielki dyskretnie zza aksamitnej kotarki wskazują upierścienioną dłonią krzykliwie odziane, wychudłe ladacznice, opowiadając jakimi dobrze zapowiadającymi się kurtyzanami były dawniej. Widok ten bardzo szybko tłumaczy, gdzie można skończyć, jeśli się nie przestrzega zasad i nie używa rozumu.

Przyjaciele
Najlepszym przyjacielem kurtyzany są pieniądze i kosztowności. Jeśli ma ich odpowiednio dużo, znaczy, że jest odpowiednio dobra. Dlatego mieszkania przy najlepszych kanałach, wyłożone arrasami komnaty, pięknie ozdobione loggie i strojne gondole, podobnie jak najmodniejsze suknie i biżuteria stały się wyznacznikiem statusu ich właścicielek. Aby jednak zdobyć majątek, kurtyzana musi najpierw zaprzyjaźnić się z wieloma innymi osobami. Zacząć jednak musi od samej siebie, bo niczego nie osiągnie, jeśli nie pomogą jej w tym posiadani od urodzenia druhowie – rozum i uroda. Pierwszy musi rozwijać i słuchać jego wskazówek, drugą pielęgnować i umiejętnie prezentować. Tylko z takimi kompanami kurtyzana może liczyć na sukces. Po rozumie i urodzie, które niechybnie zapewnią jej zyski, najlepszymi przyjaciółmi kurtyzany są (w kolejności dowolnej i zależnej od danej sytuacji): Dom bądź nauczycielka, bogaty bądź wpływowy adorator, gondolier, krawiec, medyk bądź zielarka, lichwiarz i najemnik.

Dom bądź konkretna, jedna mentorka to korzenie kurtyzany. Im lepszą odbierze naukę i im lepsze osoby wprowadzą ją na salony, tym jej szansa na odniesienie sukcesu jest większa. Renomowane Domy dbają o swoje podopieczne, ułatwiając im odpowiedni start. Nie warto zadzierać z Domem, lepiej żyć z nim w przyjaźni. W ten sposób można tylko zyskać.

W kwestii zamożnego adoratora (a najlepiej adoratorów) zbyt wiele tłumaczyć nie trzeba. Zapewnia on kurtyzanie bliską obecność najlepszych przyjaciół – złota, klejnotów i kosztowności. Im lepszy adorator, tym lepszą pozycję zajmuje kurtyzana, chadza na lepsze bale i zabawy oraz kojarzona jest z otoczeniem tego konkretnego człowieka. Dlatego mądra kurtyzana powinna bardzo uważnie obserwować swojego adoratora. Gdyby nieszczęśliwie powinęła mu się noga i stracił znaczenie, majątek, szacunek bądź poważanie w mieście (będąc bliską mu osobą, ma szansę zorientować się w tym niechybnym upadku wcześniej niż reszta towarzystwa), powinna ona jak najszybciej wymazać z ludzkiej pamięci ich wspólny obraz. Najlepiej w tym celu wykorzystać nowego adoratora, który akurat nie spada w dół drabiny społecznej.

Gondolier to druga po kurtyzanie najbardziej znana profesja Miragliano. Ta dwójka wprost nie może bez siebie żyć. Dobre, sowicie opłacane układy z tymi przewoźnikami wystarczą, by na pytanie obcokrajowca o najlepszą z tych panien przywieźli go pod odpowiedni adres. Do tego każda szanująca się kurtyzana powinna mieć własną gondolę i własnego gondoliera, a przynajmniej stale wynajmować. Taki gondolier to pomocnik na wagę złota. Zawsze ma być i ma dopłynąć we wskazane miejsce na czas. Punktualność i umiejętności manewrowania łodzią schodzą jednak na drugi plan, gdy w grę wchodzi dyskrecja - prawdziwa miara dobrego gondoliera. Ale najlepsi z nich to nie tacy, którzy zawsze są dyskretni, tylko tacy, którzy wiedzą kiedy należy przestać być dyskretnym. Gdy kurtyzana potajemnie spotyka się z bardzo wpływowym mężczyzną, czasem wystarczy szepnąć o tym słówko, ot tak, po pracy, kielichem wina. Najczęściej nim minie kilka dni, do drzwi pracodawczyni pukają nowi, żywo nią zainteresowani klienci. I niby nikt nie powiedział głośno z kim ostatnio bywała, a apetyt wzrósł…

Krawiec, jak nikt inny, zna prawdziwy wymiar życia kurtyzany. Krawiec jest dla córy Ambry niczym płatnerz dla rycerza – odpowiada za jej rynsztunek i przygotowanie do walki, jaką jest salonowa rywalizacja o adoratora. Dobrze dobrana suknia, doskonale skrojony gorset, idealnie dopasowana kolorystyka – bez krawca upilnowanie tego wszystkiego byłoby trudne. Krawiec – przyjaciel zapewnia też bezpieczeństwo. Gdy szykuje się ważny raut i niezbędna jest nowa suknia, on nigdy nie zignoruje zlecenia albo nie oznajmi, że akurat ma wiele innych klientek. Zadba też o to, by wychodzące spod jego ręki kreacje były zgodne z najnowszą modą, nawet tą zamorską, a jak jest naprawdę dobry, to o to, by same stały się wyznacznikiem nowej mody.

Profesja kurtyzany bywa niezwykle męcząca i wyniszczająca. Dlatego medyk bądź zielarka to kolejne osoby, z którymi kurtyzana powinna żyć w zgodzie. Po całonocnych zabawach tylko maść sporządzona z ziela świetlika pozwoli uniknąć opuchniętych, podkrążonych oczu. Olejek z lawendy, wtarty w skronie, pomoże się zrelaksować i zasnąć nawet w środku dnia. Na skołatane nerwami serce pomoże tylko przyrządzony przez zaufaną osobę wyciąg z rozmarynu, zaś złe humory uleczy napar z dziurawca. Świeży oddech zapewni pasta z liści mięty i kardamonu, jasną cerę maść cynkowa, lśniące włosy kąpiel w skrzypie… Można tak wymieniać i wymieniać środki upiększające, bez których nie może funkcjonować żadna szanująca się kurtyzana. Istnieją też ziołowe mikstury pomagające zdobyć wdzięki wymarzonego adoratora. A co najważniejsze, istnieją leki na wiele nieprzyjemnych dolegliwości, które mogą nie tylko uprzykrzyć kurtyzanie życie, ale i zniszczyć karierę. Czasem szybka interwencja zaufanej zielarki to jedyny sposób na wyzdrowienie bądź spędzenie wszelkich problemów. I musi się z tym liczyć każda kurtyzana.

Lichwiarz staje się dla kurtyzany ważny, gdy zaczyna jej brakować przyjaciela numer jeden, czyli majętności. Jeśli zdobyła wcześniej odpowiednią sławę i pozycję, ma sporą szansę na zaciągnięcie dobrej pożyczki. Bo jeśli towarzystwo salonowe zorientuje się, że kurtyzana nie ma w co się ubrać i wyprzedała zdobione arrasy by mieć za co opłacić służbę, nie wróży to nic dobrego. Jedynym rozwiązaniem takiej pechowej sytuacji jest pożyczka na dobry procent, która pozwoli kurtyzanie żyć na odpowiednim poziomie dopóki nie pojawi się wystarczająco zamożny klient. Utrata możliwości zachowania pozorów majętności niechybnie oznacza też utratę całej ciężko zapracowanej pozycji, a tym samym, możliwości spotkania odpowiedniego adoratora. A na taki scenariusz żadna kurtyzana nie może sobie pozwolić.

Na zakończenie wypada też wspomnieć o najemniku kurtyzany, zwanym też ochroniarzem. Różni się on bardzo od najemnika wojskowego, czy zwykłego rębajły. Wymagane jest by dobrze wyglądał u boku swojej pani i aby potrafił się odpowiednio zachować. Musi być dyskretny, jak gondolier i zaufany, jak brat. Najemnik to ktoś, kogo kurtyzana musi polubić, gdyż będzie z nim spędzać bardzo dużo czasu. Wszelkie samotne przechadzki po mieście jej nie przystoją. Gdy udaje się na spotkanie, najemnik już samą swą obecnością przypomina klientowi, że nikt nie będzie tolerował braku szacunku dla damy. Gdy adorator odwiedza ją w domu, najemnik dyskretnie przypomina, że gości też obowiązują pewne zasady. A co najważniejsze – najemnik stanowi zabezpieczenie dla majętności kurtyzany, które wielu złodziejaszków i oprychów chciałoby sobie przywłaszczyć. Bardzo często taki ochroniarz służy u jednej pani wiele lat i tak naprawdę jest jedynym człowiekiem, który dobrze ją zna. Ogląda ją nim jeszcze zdąży się przeobrazić w barwnego ptaka przed popołudniowym spotkaniem. Jest tym, który wzywa medyka, gdy pani zachoruje i tym, który pilnuje by mimo złego samopoczucia zjadła coś ciepłego. Odbiera ją nieprzytomną z huczniejszych balów i bezpiecznie odstawia do domu. Dość rzadko, ale jest też tym, z kim kurtyzana może naprawdę szczerze porozmawiać. Zresztą, nie musi nawet nic mówić. Może się po prostu wypłakać w jego ramię. Najemnik zna ją od lat i doskonale rozumie, co dzieje się z jego panią. Jednym słowem – najemnik jest ostatnią osobą, którą kurtyzana wymieni głośno jako przyjaciela. Dlatego można śmiało założyć, że w świecie zawiści, zazdrości, emocji i intryg najemnik jest jej jedynym prawdziwym przyjacielem.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

WFRP: To twój pogrzeb
Timor mortis conturbat me
- recenzja
WFRP: Zestaw Startowy
Wesołe życie gwardzisty
- recenzja
WFRP: Ciężkie Dnie i Niespokojne Noce
Z uśmiechem przez Stary Świat
- recenzja
Młot na obłąkanych
Crossover WFRP i ZC - część trzecia

Komentarze


Młodszy
   
Ocena:
0
Wow!! No tego się nie spodziewałem :) Artykuł bardzo ciekawy, czyta się go świetnie. Całe szczęście, że to dopiero część 1 bo to wspaniały temat, który można rozwinąć na wiele sposobów. Czekam na część drugą :)
26-04-2009 15:44
~Aes na uczelni w roli tyldy :D

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Naprawde ciekawe. Najbardziej podobała mi się legenda :D

Pozdrawiam
Aes
26-04-2009 18:48
E_elear
   
Ocena:
0
Mnie też zaciekawił, szczególnie Legenda.
Wielki plus za ilustracje bardzo dobra.
26-04-2009 19:11
Tancred_de_Beauville
   
Ocena:
0
Czekam na kolejną część;).
27-04-2009 15:09
~Thrall

Użytkownik niezarejestrowany
    Już to gdzieś widziałem....
Ocena:
0
Cóż.... Powiem tak: rzetelne opracowanie sytuacji doskonale wykwalifikowanej kurtyzany....ale niestety dla mnie nic nowego. Już po pierwszych linijkach miałem przed oczami Fedrę no Deluaney z trylogii Kusziela. Mimo to miło zobaczyć ulubiona ksiażkę w świecie młotka. Dzięx i pozdrawiam
07-06-2009 18:53

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.