» Dodatki i podręczniki » Zagraniczne » Pathfinder Roleplaying Game: Bestiary 5

Pathfinder Roleplaying Game: Bestiary 5


wersja do druku

Piąte koło u potwornego wozu?

Redakcja: Tomasz 'Radnon' Cybulski, Matylda 'Melanto' Zatorska

Pathfinder Roleplaying Game: Bestiary 5
Bestiariusze, przynajmniej pozornie, wydają się jednymi z najłatwiejszych erpegowych podręczników do stworzenia – w końcu co może być prostszego niż zebranie w jednym tomie zestawu monstrów?

A jednak pośród ukazujących się każdego roku potwornych kompendiów do rozmaitych systemów znaleźć możemy zarówno interesujące, oryginalne pozycje, niejednokrotnie w bardzo twórczy sposób podchodzące do, wydawałoby się, ogranego tematu potworów, jak i do bólu wtórne suplementy zapełniane kolejnymi zastępami przeciwników niebudzącymi u czytelnika najmniejszych emocji lub – co gorsza – wywołującymi jedynie uczucia irytacji lub zażenowania.

Mimo że twórcy z Paizo, opracowujący kolejne rozszerzenia do systemu Pathfinder, jak na razie nie zbliżyli się do drugiego krańca powyższego spektrum, a niektóre z ich bestiariuszy są wręcz kapitalne (jak nagradzane NPC Codex i Monster Codex), przy późniejszych wydawnictwach dawało się już dostrzec pewne zmęczenie materiału. W Bestiary 4, obok naprawdę ciekawych potworów znalazło się także niemało zapychaczy, stanowiących czy to wariacje na temat znanych już monstrów, czy też nowe rodzaje zwierząt, dinozaurów albo golemów – w najlepszym przypadku przykłady rzemieślniczej roboty, pozbawionej jednak krzty polotu czy oryginalności.

Dlatego sięgając po wydany w listopadzie 2015 roku tom opatrzony tytułem Bestiary 5, pełen byłem obaw, których bynajmniej nie uciszały zamieszczane na stronie wydawcy przecieki ani okładka podręcznika, na której ponury żniwiarz zamierza się kosą nad głowami lovecraftowskiej istoty z głębin i wielkookiego obcego-szaraka niczym z Roswell.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Recenzując poprzednią odsłonę pathfinderowego Bestiariusza, wyrażałem obawy, czy i w kolejnej autorzy także nie wykorzystają prostych (by nie powiedzieć – prostackich) sposobów na stworzenie nowych monstrów przez zwykłe zwiększenie rozmiaru (i Skali Wyzwania) znanych już potworów, zmieniając klasyczne golemy w kolosy albo niepozorne robactwo w gigantyczne bestie. Niestety, moje przewidywania sprawdziły się co do joty – do znajomych już żelaznych czy cielesnych kolosów dołączył drewniany i wariant kamiennego o kształcie sfinksa, szeregi monstrualnych insektów zasiliły między innymi mrówki, gąsienice, skarabeusze i termity, nie zabrakło też nowych zwierząt i dinozaurów, ale jak zwykle najliczniejszą grupę nowych istot stanowią różnego rodzaju przybysze. Mimo że nie jestem specjalnie pozytywnie nastawiony do tej kategorii stworzeń, to akurat je oceniam stosunkowo najlepiej spośród rezydentów tego bestiariusza. Plusują nie tylko różnorodnością, ale także dobrym wsparciem osób wykorzystujących podręczniki Mythic Adventures i Occult Adventures. Chociaż ten drugi doczekał się odrębnego bestiariusza, to z pewnością Mistrzowie Gry wykorzystujący na sesjach wprowadzone w nim reguły docenią nowe – i ciekawe – potwory stworzone z użyciem tych zasad. Mimo że nie wszystkie mityczne i okultystyczne monstra (jak choćby ezoteryczne smoki i zbyt liczna, jak dla mnie, reprezentacja mieszkańców innych planet) przypadły mi do gustu, to akurat te fragmenty podręcznika oceniam pozytywnie. Na plus policzyłbym także, choć to już kwestia moich osobistych preferencji, przełożenie na pathfinderową mechanikę kolejnych istot zaczerpniętych z historii Howarda Philipsa Lovecrafta, jak zamieszczone na okładce istoty z głębin czy ghoule z Leng.

Szkoda, że na ich tle jeszcze gorzej wypadają te istoty, które wydają się stworzone na siłę i bez pomysłu. Kolejna wersja King Konga, chowańce przekraczające granice zdrowego rozsądku i śmieszności (kurczak, pingwin albo trylobit), nie mówiąc już o losowych zlepkach paszcz, macek i innych elementów potwornej anatomii. W czasach drugiej edycji AD&D podobne kreatury były bezlitośnie wyszydzane, w trzeciej odsłonie D&D twórcy początkowo odeszli od nich, by w schyłkowej fazie funkcjonowania systemu powrócić do dawnych grzechów, i mam nieprzyjemne wrażenie, że Pathfinder także podąża drogą swego poprzednika.

Kolejnym zarzutem, jaki trzeba postawić piątemu Bestiariuszowi, jest zaskakująca wręcz ilość błędów, które zdołały przedostać się przez sito korekty. Źle zliczone premie, obrażenia niezgodne z rozmiarem stworzenia, odmienne bronie wymienione w ekwipunku potwora i przy jego ataku – aż trudno uwierzyć, że podręcznik przeszedł profesjonalną redakcję. Część z tych błędów jest stosunkowo prosta do wychwycenia, inne łatwo można przeoczyć, i choć część z nich nie ma znaczącego wpływu na użyteczność danego monstrum (jak brak informacji o jego wartości mierzonej pedekami, którą łatwo sprawdzić, znając SW stwora), to inne są już znacznie poważniejsze (choćby brak opisu specjalnej zdolności wymienionej w rozpisce potwora).

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ostatnim mankamentem, o którym nie sposób nie wspomnieć, jest fakt, iż sporą część stworzeń przedstawionych w Bestiary 5 stanowią przedruki istot opisanych już we wcześniej wydanych podręcznikach. O ile nie mam nic przeciwko temu, by podobny zabieg stosować wobec monstrów pochodzących z oficjalnych przygód, o tyle byłem naprawdę zaskoczony, widząc także potwory znane już z Inner Sea Bestiary. Przenoszenie potworów między bestiariuszami to praktyka, jakiej Paizo dotąd nie stosowało, i mam nadzieję, że to jednorazowy wypadek przy pracy – liczę, że w nadchodzącym Bestiary 6 nie zobaczymy podobnych "powtórek z rozrywki".

Ogółem muszę stwierdzić, że piąty z serii pathfinderowych bestiariuszy to najsłabsza część cyklu potwornych kompendiów. Tym bardziej dziwi mnie uhonorowanie jej nagrodą ENnie w kategorii Best Monster / Adversary – odnoszę jednak wrażenie, że był to raczej wyraz uznania fanów dla systemu jako całości, Pathfindera jako takiego, a nie tej konkretnej pozycji, gdyż Bestiary 5 wykazuje już bowiem oznaki zmęczenia materiału i pewnej zadyszki. Trzymam kciuki, by kolejny tom przyniósł powiew świeżości na miarę tego, jaki wniósł NPC Codex – już wkrótce przekonamy się, czy autorzy z Paizo znajdą sposób na odświeżenie formuły pathfinderowych bestiariuszy.

 

Dziękujemy wydawnictwo Paizo Publishing za udostępnienie podręcznika do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.5
Ocena recenzenta
5.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
Tytuł: Pathfinder Roleplaying Game: Bestiary 5
Linia wydawnicza: Pathfinder
Okładka: twarda
Ilustracja na okładce: Wayne Reynolds
Wydawca oryginału: Paizo Publishing
Data wydania oryginału: 18 listopada 2015
Miejsce wydania oryginału: USA
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda
Format: A4
ISBN-13: 978-1-60125-792-5
Numer katalogowy: PZO1133
Cena: 44,99 USD



Czytaj również

Pathfinder Roleplaying Game: Book of the Damned
Piekielne kompendium
- recenzja
Pathfinder Roleplaying Game: Bestiary 6
Jeszcze więcej potworów
- recenzja
Pathfinder Roleplaying Game: Villain Codex
Co dwóch łotrów, to nie jeden...
- recenzja
Pathfinder Roleplaying Game: Ultimate Intrigue
Nie do końca intrygujący podręcznik
- recenzja
Pathfinder Roleplaying Game: Occult Adventures
Sekrety ukryte w tajemnicach
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.