Napiszcie, jak się podoba. Napiszcie czego więcej, czego mniej... Przez najbliższe tygodnie będę zamieszczał tu kolejne wersje tego tekstu. Ciekawe jak nam pójdzie szlifowanie opisu Kary.
Oczywiście mówimy o opisie państwa w podręczniku podstawowym - ma to swoje wymogi. Skierowane dla graczy i MG, nie zbyt duże objętością, bo przecież w podręczniku trtzeba opisać wiele państw, lecz na tyle obszerne, by dać MG i graczom narzędzie do gry. Oto pierwszy szkic - jak wspomniałem nieukończony w żadnym razie, pierwsza godzinka zabawy z opisem Kary...
Kara
Bóg jest surowym Panem.
Karę trawi choroba. Jej oznaki były widoczne już wieki temu, kiedy na zachód ruszały hufce rycerstwa, a kraj był silny. Wtedy, w czasach pierwszych krucjat nie było odważniejszych oddziałów od Karskiego rycerstwa. Nie zdarzył się Karyjczyk, który cofnąłby się przed naporem pogan, ani rycerz, który wydałby rozkaz odwrotu. Kara walczyła na wielu frontach, w każdej bitwie występując w obronie Dominium. Nikt nie podważał znaczenia Karskiego wojska, papież zaś nie skąpił słów uznania i pochwały. Była Kara symbolem siły Dominium, jego zbrojnym ramieniem, które dumnie i nieustępliwie napierało na niewiernych. Nikt wtedy jeszcze nie dostrzegał tego, co działo się wewnątrz państwa, oto gromiąc grzeszników i zło, stała się Kara sama obiektem ataku, zdradzieckiego, skrytego. Nie dostrzegł tego papież, nie dostrzegła szlachta, nikt chyba.
Kto miał temu zapobiec? Szlachta na swych ziemiach jest pochłonięta swoimi sprawami, sprawy państwa oddając w ręce Kardynała. Nadane przed wiekami przywileje pozwalają żyć godnie i spokojnie, nie ma więc wielu, którzy kierowaliby swe głowy ku stolicy. Czego tam szukać, skoro u siebie na włościach wszystkiego dostatek. Nie ma chyba innego państwa w świecie, gdzie dobrze urodzeni mieliby tyle władzy. Czasem, będąc w pielgrzymce, czy w zwykłej wędrówce napotkasz ziemie, w których życie zależy od słowna jednej osoby. Pozycja szlachty zawsze była silna, z latami jakby się umacniała. Dziś jedno nieodpowiednie słowo przyniesie chłostę, czyn zaś śmierć nawet. Służba, chłopi, mieszczanie nawet nie mają żadnych już chyba praw.
(...)
Dawniej Urząd Inkwizycyjny nie był tak silny i nie miał takiej władzy, jaką ma obecnie. Dziś kupiec, szlachcic, baron nawet nie podniesie głosu i nie spojrzy w oczy Inkwizytora. Nikt na głos nie wypowie słowa sprzeciwu. Czarny Pałac, siedzibę Inkwizycji zaczęto wznosić w 376 roku, wiosną, w czasach Kovaciva VI, nazwanego późnej Sprawiedliwym. Zapisy, które pozostały do dziś dowodzą, że Inkwizycja działała już wcześniej, ale jednak dopiero po zakończeniu budowy pałacu jej władza została uprawomocniona. Wznoszone przez niemal dziesięć lat mury Urzędu niewiele są skromniejsze od tych, na których opierają się kopuły Katedry Pokory, największej świątyni w całej Karze. Obie budowle wzbijają się w niebo, będąc tylko o krok tylko od Jedynego. Trudno uwierzyć, by Stwórca nie dostrzegał tych budowli, i by nie docierały doń modły wiernych zgromadzonych w Katedrze. Na pewno słyszy.
Do stolicy codzień docierają pielgrzymki, msze w Katedrze Pokory znane są w całym Dominium. Nie ma wiernego w Karze, który nie ruszyłby do stolicy wyznać swe grzechy. Niewielu jest w całym Dominium tych, którzy o tej świątyni nie słyszeli. Jeśli ruszać na pielgrzymkę to do papieża, do Santii lub do Raisiji, stolicy Kary. Szerokie ulice, domy pielgrzymów i msze w Katedrze Pokory, z tego słynie stolica wśród mieszkańców Dominium. Wśród Karyjczyków częściej wspomina się Czarny Pałac, siedzibę Inkwizycji. Jak to się stało, iż dziś więcej myśli się o Inkwizycji, niż Kościele? Bywa, że błagania o litość kieruje się do Inkwizycji, nie do Jedynego.
(...)
Jedyny musi też słyszeć płacz i cierpienie więzionych w Czarnym Pałacu oraz, co dalece straszniejsze dostrzegać fałsz w Karskich sercach. Trudno orzec kiedy wiara w Jedynego przestała być szczera, a ludzie zaczęli bać się Inkwizycji bardziej niż Jedynego. Uwierzyli, iż krzyż jest drogą ku zbawieniu. Nie życie, nie czyny, lecz właśnie krzyż nad drzwiami i modlitwa co dzień rano, jak wiersz, jak piosenka, powtarzana, wiecznie ta sama.
(...)
Mieszkańcy Dominium mają Karyjczyków za fanatyków religijnych, ogarniętych obłędem, płonących wiarą szaleńców. To prawda, jest w nich i obłęd i płomień wiary, przemawia przez nich szaleństwo. Płomień trawi cały naród i wszystkich, z którymi się styka. Ostatnie dziesięciolecia to niekończący się wyścig w służbie Jedynemu, kolejne katedry, kolejne krzyże, msze, kazania, modlitwy. Każdy rok, każde pokolenie to nowe wyzwania, nowy wróg, którego trzeba wyplenić, kolejny grzech, który trzeba wyplenić z życia wierzących. Karyjskie świątynie są niezwykłą kroniką dziejów tego narodu. Kolejne wieki przynoszą coraz to okrutniejsze, bardziej przerażające i osobliwe budowle, bardziej już dziś poświęcone grzechowi, niż Jedynemu. Więcej tam znajdziesz nauk i przestróg, więcej symboli zła i występku, niż obrazów Stwórcy, pełne są dowodów słabości człowieka i jego miałkości, tego, jak złą i grzeszną jest istotą. Ktoś, kto nie wychował się tu, przerażony ucieknie ze świątyni. Nigdy nie uwierzy, iż wzniesiono ją ku chwale Jedynego.
(...)
Karą włada Kardynał. Jest tak od setek już lat.
(...)
Nie znajdziesz w Dominium innego miejsca, gdzie los zwykłych ludzi znaczyłby tak niewiele. Jedno złe słowo, podszept, czy skarga kończą tu życie szybciej nawet niż w Cynazji. Tu w Karze szuka się słabych wiarą, adeptów czarostwa, grzeszników i kłamców, tu szuka szpiegów Valdoru i sług w mocy demonów. W ciemnych wioskach rozrzuconych pośród lasów stosy płoną z każdą wizytą Inkwizycji. W miastach każdego tygodnia odbywają się kaźnie. Każdego dnia mają miejsce aresztowania.
Kara nie jest dobrym miejscem do życia. Nikt nie może tu być bezpieczny. Nikt, prócz Inkwizycji.
Skąd więc ta siła, dlaczego godzi się na nią Kardynał, dlaczego papież nie wypowiedział się w jej sprawie? Jak to możliwe, iż powstała siła, która zyskała taką władzą i potęgę? Przed czym broni Karyjczyków? Czego dokładnie szuka?
Nie byłoby Inkwizycji, gdyby nie siły ciemności. Nie byłoby śledztwa i płomieni, ognia i procesów, gdyby w Karze życie toczyło się zwyczajnym torem. Nie toczy się jednak. Nie przypadkowo Jedyny na tą ziemię skierował ten naród, nie bez przyczyny ludzie obdarzeni tak silną wiarą i wolą rozbili swój dom na tym półwyspie. Jest to ziemia przeklęta, zła od czasów zaprzeszłych, oddana ciemności i mocom demonów. Tu, w Karze siły ciemności przybierają realny kształt. Mnisi mówią, iż to ludzie swymi lękami, swym poszukiwaniem i nienawiścią do zła powołują je właśnie do życia. Nie było tu Karyjczyków, gdy kryło się tu zło, nie było Inkwizycji, gdy prostych ludzi pętały demony, nie było mnichów, gdy magia Valdoru wdzierała się i chwiała wiarą w Jedynego. To nie ludzie, to ziemia. To z niej rodzi się lęk, zdrada i fałsz. Tu w Karze zło nie kusi, nie mami, zło działa. Żyjący w dalekiej Matrze, czy Kordzie krótką modlitwą odgonią złe myśli i sny. W Karze modlitwa nie moze być krótka, a nawet i ona bez wsparcia silnej wiary i siły nic nie zdoła. Zło nie jest tu li tylko symbolem.
Wojska Valdoru przesunęły granicę o setki mil na wschód. Pierwszy raz w swej historii Kara graniczy z wrogiem, od lat przecież bezpiecznie sąsiadując z Agarjią. Nowa sytuacja może wiele zmienić, obrończyni Dominium może ostatecznie upaść, trawiona wewnętrzną chorobą, zaatakowana przez pogan, może Kara spłonąć w swym ogniu. Może jednak ogień wojny oczyścić państwo, ostatnie miesiące to wyraźne osłabienie pozycji Urzędu Inkwizycyjnego, zawiązanie Rady Wojskowej, zażegnanie kilku spośród wielu sporów pomiędzy Karskimi Zakonami. Rycerstwo szykuje się do wojny i obrony granic, a taki obowiązek zawsze budzi w ludziach szlachetną stronę. Tu, broniąc swych granic nie będzie miejsca na fałsz, na tropienie słabości i poszukiwanie podszeptów ciemności. Czeka Karę wojna i śmiertelna walka. Kara zapłonie świętym ogniem. Spłonie w nim doszczętnie, lub oczyści się i wyjdzie z tej walki zwycięska...