» Recenzje » Ostatni egzorcyzm. Część 2

Ostatni egzorcyzm. Część 2


wersja do druku

Jeszcze jeden ostatni egzorcyzm

Redakcja: Martyna 'Saya' Urbańczyk

Ostatni egzorcyzm. Część 2
Zrealizowany przed trzema laty horror Ostatni egzorcyzm, wbrew temu, co sugerował jego tytuł, nie okazał się wcale ostatnim. Według słów Eliego Rotha, producenta obrazu, sukces oryginalnego filmu był na tyle znaczący, że wywołał falę gorących próśb o powstanie kontynuacji. Filmowiec postawił jednak jeden warunek ‒ aby projekt w ogóle doszedł do skutku, potrzebna jest historia równie dobra, co ta znana z pierwowzoru. Choć podobne deklaracje w Hollywood zazwyczaj są rzucane bez żadnego pokrycia, w tym wypadku coś rzeczywiście musiało być na rzeczy. Wchodzący właśnie na ekrany Ostatni egzorcyzm. Część 2 to kino grozy przewyższające swojego poprzednika właściwie pod każdym względem.

Zacznijmy jednak od tego, że zapewnienia Rotha o rzekomej wysokiej jakości pierwszego obrazu są co najmniej przesadzone. Mimo, że dochody, jakie przyniosła produkcja, wielokrotnie przewyższyły jej skromny budżet, prawdziwych powodów sukcesu należy doszukiwać się przede wszystkim w ‒ bardzo modnej dziś ‒ stylistyce found footage wykorzystanej w filmie. Na tle innych, podobnych propozycji repertuarowych z kilku minionych sezonów, Ostatni egzorcyzm nie prezentował niestety niczego wartego szczególnej uwagi, a zaprawionych w najstraszniejszych filmowych koszmarach i złaknionych mocnych wrażeń widzów mógł wręcz nużyć. Na szczęście sequel nie powiela tych błędów, a to za sprawą radykalnie odmiennego podejścia do sposobu opowiadania historii.

Twórcy całkowicie porzucili estetykę found footage na rzecz tradycyjnej narracji. Zwrot ten uzasadniony jest jednak kierunkiem, w który zmierza fabuła kontynuacji. Tym razem w centrum wydarzeń ‒ zamiast znanego widzom z oryginału kaznodziei ‒ postawiona zostaje ofiara opętania, czyli występująca w "jedynce" jako postać drugoplanowa Nell Sweetzer. W konsekwencji obraz przestaje podążać ścieżkami wydeptanymi już przez kultowego Egzorcystę oraz jego lepsze i gorsze klony, a oferuje historię z gatunku tych, w jakich przed laty specjalizowały się tuzy pokroju Dario Argento czy Wesa Cravena.

Podobnie jak w najlepszych filmach wspomnianych klasyków, główna bohaterka Ostatniego Egzorcyzmu to nastolatka nękana przez siły nieczyste ostrzące sobie zęby na jej niewinną duszę (i ciało). Dziewczyna, doświadczona traumatycznymi wydarzeniami mającymi miejsce w finale pierwowzoru ‒ z których zresztą jako jedyna wyszła żywcem ‒ zdaje się być całkiem podatna na niegodziwe ingerencje mrocznych istot z zaświatów. Towarzystwo koleżanek z ośrodka wychowawczego dla nieletnich, do którego trafia ‒ dorastająca dotychczas w izolacji ‒ Nell Sweetzer, tylko pozornie stanowi remedium na problemy osamotnionej protagonistki. Z biegiem czasu prześladujące bohaterkę demony przeszłości nabierają coraz bardziej materialnych kształtów.

Chociaż produkcji oczywiście daleko do poziomu nowatorskich i przełomowych horrorów sprzed lat, w sposób umiejętny korzysta ona ze spuścizny pozostawionej przez mistrzów gatunku. Oldschoolowa historia o nawiedzeniu, biblijnych demonach i... dojrzewaniu opowiedziana została pewną ręką osoby, która potrafi sprawić, że nawet typowe dla opowieści grozy tanie chwyty po raz kolejny wzdrygną widzem doceniającym specyficzny typ emocji towarzyszących pulpowym dreszczowcom. Zwłaszcza, że drugi Ostatni Egzorcyzm przynajmniej pod jednym względem dorównuje obrazom, którymi się inspiruje. Wcielająca się w główną rolę Ashley Bell, z jej niecodzienną, kadaweryczną wręcz urodą, po prostu urodziła się po to, by grać w tego rodzaju filmach, a każda sekunda jej obecności na ekranie dodatkowo legitymizuje odważną, lecz słuszną decyzję twórców kontynuacji o wysunięciu bohaterki na pierwszy plan.

Szkoda jedynie nie w pełni wykorzystanego potencjału kryjącego się za intrygującym krajobrazem, w którym osadzona została historia opętanego dziewczęcia. Południowo-zachodnia Ameryka, po brzegi wypełniona najrozmaitszymi wierzeniami, sektami i przesądami, jest dla filmowców materiałem na tyle wdzięcznym i nośnym, że aż dziw bierze, w jak niewielkim stopniu został on tu wyeksploatowany. Kto pamięta jeszcze wręcz pławiącego się w folklorze z tamtego regionu Harry'ego Angela, doskonale zdaje sobie sprawę, o czym mowa. W Ostatnim Egzorcyzmie motywy te służą niestety niemal wyłącznie jako przyprawa do zupy, która nie ma właściwie żadnego wpływu na konsystencję ani smak gotowej potrawy.

Mimo, że film nie ma pretensji do bycia czymkolwiek ponad godną polecenia rozrywkę dla wielbicieli gatunku, w czasie seansu nietrudno było wyczuć autentyczną pasję, z jaką twórcy podeszli do realizacji swego dzieła. Pozostaje tylko mieć nadzieje, że podobną postawą wykażą się oni także przy produkcji ewentualnego kolejnego Ostatniego egzorcyzmu, zaś idealistyczne obietnice Eliego Rotha okażą się posiadać długi termin ważności.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: The Last Exorcism 2
Reżyseria: Ed Gass-Donnelly
Scenariusz: Damien Chazelle, Ed Gass-Donnelly
Muzyka: Michael Wandmacher
Zdjęcia: Brendan Steacy
Obsada: Ashley Bell, Julia Garner, Spencer Treat Clark, David Jensen, Tarra Riggs, Louis Herthum, Muse Watson, Erica Michelle
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2013
Data premiery: 22 marca 2013
Czas projekcji: 88 min.
Dystrybutor: Kino Świat



Czytaj również

Pierwszy człowiek
Wielki skok Goslinga
- recenzja
La La Land
Musical wciąż żyje
- recenzja
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
Magia kina
- recenzja

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Bóg prosi
Szatan każe"

powinno chyba być:

Bóg każe
Szatan kusi

komuś się chyba religie pomieszały ^^
31-03-2013 14:35
~trollaas

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
lepiej se poczytać cos o faktycznych egzorcyzmach autorstwa wandy pratnickiej. z filmu nie wiele wynika
03-04-2013 16:28

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.