» Pawilon herbaciany » Recenzje » Opowieść o 47 roninach

Opowieść o 47 roninach

Opowieść o 47 roninach
Każdemu chyba kiedyś o uszy obiła się historia o legendarnej zemście czterdziestu siedmiu roninów. Nawiązania do tego wydarzenia są obecne nie tylko w kulturze japońskiej, ale i zachodniej, chociażby w znanym filmie Ronin z Robertem de Niro i Jeanem Reno w rolach głównych. Ronini, obok samurajów i ninja, są najwdzięczniejszym tematem japońskich opowieści. Pozbawieni pana, czasami na skutek pokrętnych kolei losu, a czasami z własnej woli, często byli tymi, którzy wymierzali sprawiedliwość i bronili uciśnionych.
Opowieść o 47 roninach to próba złożenia tej historii w spójną całość i ukazania jej w nowym świetle. Zacznijmy jednak od początku...

Wiosną 1701 roku władca prowincjonalnej dzielnicy Ako, daimyo Asano Takumi-no-Kami Naganori, został wezwany na dwór szoguna Tokugawy Tsunayoshi'ego. Wraz z innym daimyo miał towarzyszyć wysłannikom cesarskim w trakcie ich pobytu w Edo. Kira Kozuke-no-Suke Yoshinaka, pełnił w tym czasie na dworze szoguna funkcję koke – urząd o charakterze dyplomatycznym, niższy rangą od daimyo. Kira Kozuke-no-Suke miał pouczyć przybyłych władców odnośnie obowiązującej etykiety, żądał jednak za to sporej łapówki. Asano, jako jedyny, sprzeciwił się temu, przez co wszedł w ostry konflikt z koke - Kira nie omieszkał przy byle okazji znieważać niezłomnego daimyo, aż wreszcie czara goryczy się przelała i Asano zaatakował Kirę mieczem na terenie zamku szoguna. Tym samym popełnił dwa przestępstwa: próbował zabić człowieka w gniewie oraz obnażył ostrze w siedzibie Tokugawy, co było surowo zakazane. Jeszcze tego samego dnia został zmuszony wyrokiem szoguna do popełnienia seppuku. Cały dobytek jego rodu skonfiskowano, a samuraje pozostający w jego służbie zostali roninami. Czterdziestu siedmiu z nich rok po śmierci swego pana dokonało krwawej zemsty na Kirze.

Powieść Johna Allyna opowiada nie tylko o zajściach w zamku szoguna i o zemście wasali, ale poświęca dużo miejsca życiu bezpańskich samurajów podczas rocznego oczekiwania na dogodny moment do odwetu. Miałam nadzieję, że ktoś wreszcie postara się odtworzyć wiernie tą pasjonującą historię i ubierze ją w prawdziwie japoński klimat - niestety rozczarowałam się. Opowieść o 47 roninach to mieszanka legendy spisanej przez Mitforda, sztuki kabuki Chūshingura oraz mitów nagromadzonych przez wieki, z drobnymi urozmaiceniami autora. Niestety pomysły na uczynienie powieści oryginalną nie były trafione. Autor wprowadził fikcyjną postać córeczki pana Asano, której w żaden sposób nie wykorzystał w budowaniu historii. Dziewczynka pojawia się na początku, potem znika tylko po to, by znów się zjawić w jednym z ostatnich rozdziałów. Główni bohaterowie zostali oddzieleni grubą kreską: na tych dobrych i złych. Po jednej stronie mamy więc daimyo Asano, odpowiedzialnego i mądrego władcę, czułego męża i ojca, oraz Oishi Kuranosuke Yoshio, honorowego dowódcę roninów; czarnymi charakterami są zaś skorumpowany Kira oraz zdziwaczały szogun Tsunayoshi. Osobiście żałuję, że autor nie przełamał tego schematu. O ile prawdą jest, że rządy Tokugawy Tsunayoshiego doprowadziły Japonię do kryzysu i był on jedynym szogunem w całej historii, którego śmierć publicznie świętowano, o tyle Asano Naganori, jak podają źródła historyczne, wcale nie odznaczał się nieskazitelnym charakterem i honorem, a jego zachowanie podyktowane było egoizmem i uporem. Asano, jak opisują świadkowie wydarzenia, zaatakował sześćdziesięcioletniego wówczas Kirę, zadając mu cios od tyłu. Wykazał się tym samym zupełnym brakiem samodyscypliny, oraz żenującym poziomem umiejętności władania mieczem. Mimo odniesionej jeszcze rany głowy, obrażenia Kiry nie były poważne. Historyczne przekazy mówią, że byli tacy spośród czterdziestu siedmiu, którzy mieli wątpliwości, czy należy pomścić człowieka, który swoim brakiem opanowania i samokontroli doprowadził swój klan do zagłady. Byli również tacy, którzy seppuku daimyo uznawali za ostateczne zamknięcie całej sprawy. Czyż patrząc na całe wydarzenie z tej perspektywy, nie uświadamiamy sobie, jak dramatyczna musiała być ostateczna decyzja samurajów o dokonaniu zemsty, jak silne oddanie względem klanu?

Styl powieści jest dość prosty i nierówny. Mierzi wykorzystywanie w tekście zwrotów typu "żłopanie herbaty" czy "zarąbanie kogoś". Bohaterowie stanowią powielenie stereotypów o klasie samurajskiej, powszechnych na Zachodzie. Dylematy moralne bushi zostały potraktowane bardzo powierzchownie - zamiast przejmującego dramatu otrzymaliśmy lukrowany placek bez smaku. Zabrakło zupełnie dramaturgii w najważniejszych scenach: samobójstwo Asano zostało przedstawione w bardzo oszczędny sposób, zaś seppuku roninów przywodzi na myśl raczej suchą notatkę prasową niż scenę wieńczącą całą powieść. Odwzorowanie realiów życia w Japonii na przełomie XVII i XVIII wieku również pozostawia sporo do życzenia. Niewiarygodne jest zupełnie to, by Yoshio było stać na wynajęcie najbardziej renomowanej kurtyzany w Kioto, o wykupieniu jej kontraktu nawet nie wspominając. Gejsze (damy do towarzystwa) zostały wrzucone do jednego worka z oiran (renomowane prostytutki) a samuraje w rzeczywistości nigdy nie podawali sobie rąk i nigdy nie wymieniali przyjacielskich uścisków - podobnych potknięć w tekście jest dużo więcej. Na sam koniec mojego narzekania dodam tylko bardzo drobny szczegół, który mnie osobiście przyprawił o silną irytację – słowo daimyo w całym wydaniu pisane jest przez podwójne "i"(daimio).

Książka ta warta jest polecenia osobom, które chciałyby się odprężyć przy niezobowiązującej lekturze. Tym jednak, którzy pasjonują się tematyką feudalnej Japonii nie polecałabym tej pozycji. Nie wnosi ona praktycznie nic nowego do historii roninów, nie może być także źródłem rzetelnej wiedzy o obyczajach samurajów ze względu na ogromną ilość przeinaczeń, a sposób jej napisania nie wydźwignie jej spośród "samurajskiej" literatury, która się ukazała do tej pory.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Jigoku
Piekło w Szmaragdowym Cesarstwie
Oczy i uszy Lwa
Zwycięska praca w konkursie Opowieść z Rokuganu
Legend of the Five Rings Core Rulebook
Samuraje na nowo
- recenzja
Legend of the Five Rings: Sword and Fan
Wojna i pokój
- recenzja
Legend of the Five Rings: The Book of Void
Łączy wszystko ...
- recenzja
Legend of the Five Rings: The Book of Water
Kropla drąży skałę
- recenzja

Komentarze


Podtxt
    Błąd w tytule
Ocena:
0
"ronianch"?
11-12-2009 15:29
~Atanazy

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przez pomylke podwiesil Wam sie ten artykul w dziale RPG...
14-12-2009 15:21
~samurai z Kyoto

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
O silną irytację to mogą przyprawiać nas ludzie nie znający zasad transkrypcji obcych słów na język polski, którzy zachwaszczają nasza mowę transkrypcją angielską.
15-12-2009 11:59
Yuhime
   
Ocena:
0
Dlaczego zatem nie piszemy Tokugała ale Tokugawa? Oishi a nie Oiszi? Wakizashi a nie łakizaszi?

Transkrypcja nie ma tu nic do rzeczy - sporo ma do rzeczy romaji - latynizacja języka japońskiego, specjalnie stworzona do tego, by słowa japońskie można było zapisywać w sposób zrozumiały dla świata zachodniego.

Wytykasz mi moją irytację a sam żeś się podpisał "samurai", pomimo że w języku polskim stosuje się spolszczenie samuraj. Tak samo jak stosuje się spolszczenie nazwy Kioto (w romaji Kyoto), analogicznie jak Tokio ( w romaji Tokyo). I co, Kolego Poirytowany? Sam sobie zaprzeczasz.
31-12-2009 11:33
~samurai z Kyoto

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jesli chodzi o transkrypcje, to utrzymuje swoje zdanie. Krytykowanie zastosowania poslkich zasad uzytych w jezyku polskim (jat Ty to zrobilas) jest istna schizofrenia.
Naprawde tak trudno zrozumiec, ze moj nick (pisany po "angielsku") jest koronnym argumentem przemawiajacym za tym, ze nie masz racji czepiajac sie transkrypcji "daimio"?
Przeczac sobie, przecze Tobie. Zrozumialas? Czy mam jeszcze wyrazniej napisac?
20-01-2010 11:31
~Math

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
samurai z Kyoto- zalosne.
15-08-2011 10:21

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.