» Artykuły » Felietony » O pożytkach z włóczki

O pożytkach z włóczki


wersja do druku

Zdrowy paraliż

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak

O pożytkach z włóczki
Kiedy siadam do planszówki, przy stole widzę dwa kłębki. Pierwszy z nich to ja – kłębek nerwów, buzującej adrenaliny i z trudem ukrywanego stresu. Drugi – to kłębek wełny. Moherowej, bo z niej wychodzą najlepsze czapki zimowe. Wiecie – takie "włochate" i "cieplutkie". Co łączy te dwa – pozornie odległe obiekty?

Pominąwszy to, że oba należą, mniej lub bardziej metaforycznie, do Ysabell, łączy je przede wszystkim paraliż decyzyjny. W momencie, gdy Ys. musi zbyt długo czekać na swój ruch, wpada w szał dziergania. Iskry trzaskają pomiędzy rozpalonymi do czerwoności drutami, kot zahipnotyzowany gapi się na wirujący kłębuszek włóczki, zaś Ezi (ergo ja) wie, że "jeszcze jedna analiza" a sam będzie grał w planszówkę.

Sam.

Na balkonie. W nocy. Bez herbaty.

Zanim jednak wylecę do krainy, gdzie jest "płacz i zgrzytanie zębów" mam jeszcze 15 sekund na wykonanie ruchu…


Opóźnienia


Czy jednak zbyt długie oczekiwanie na swoją kolej jest zawsze kwestią mechaniki? Na ile zjawisko paraliżu zależy od gry, a na ile od samych graczy? Co można zrobić, aby je zminimalizować? Czy zawsze warto z nim walczyć?

A źródła opóźnień mogą być różne:

1. Gram w planszówki dla satysfakcji intelektualnej. Dobry ruch ma dla mnie charakter estetyczny. Losowość i przypadkowość decyzji psują mi przyjemność z rozgrywki. Przeciągam swoją kolejkę, bo szanuję swojego przeciwnika i nie chcę psuć rozgrywki. Podobnie jak szachista, przyjemność czerpię z abstrakcyjnej elegancji ruchów.

2. Do gry usiadłem z niezbyt świeżym umysłem. Chcę się czymś zająć, zagospodarować stres, rozładować emocje po ciężkim dniu. Przeciągam swoją kolejkę, bo nie umiem skupić się na rozgrywce, mam gorszy dzień.

3. Planszówka jest dla mnie sposobem na spotkanie się z bliską osobą. Zagadałem się, nie zwróciłem uwagi na poprzednie ruchy – przeciągam swoją kolejką, bo wredna Ysabell założyła moją ulubioną bluzkę (tę z dekoltem).

4. Jestem pod wpływem silnego stresu. Za bardzo nakręciłem się na zwycięstwo. Za bardzo zależy mi na optymalizacji każdego ruchu. Jestem fabryką adrenaliny. Stres związany z rozgrywką utrudnia mi podjęcie decyzji. Jakiejkolwiek. Przeciągam swoją kolejkę, bo za bardzo chcę wygrać. A moja dziewczyna bawi się z kotem na podłodze dlatego, że przy stole panuje zbyt duże napięcie.


Zmęczenie


W punkcie drugim, głównym źródłem mojego lagowania (opóźnień) są problemy z koncentracją. Coś przeszkadza mi w skupieniu uwagi na grze. Ponieważ grywam zazwyczaj w mózgożerne tytuły, rozproszenie jednego z uczestników dość skutecznie przedłuża rozgrywkę. Kolejne tury wloką się coraz bardziej, oczekiwanie na swój ruch zaczyna przypominać pływanie w smole.

Nie wiem czy wiecie, ale przeciętny człowiek ma problemy z koncentracją na dłużej niż pół godziny. Po upływie tego czasu coraz trudniej skupić uwagę, coraz więcej czynników ją odciąga. Przedłużające się oczekiwanie na ruch może oznaczać, że jeden z graczy "zaczyna odpadać". Ziewanie udziela się wszystkim, a nawet najlepsza planszówka staje się przeraźliwie nudna. Może warto pomyśleć o zrobieniu przerwy na herbatę?


Spotkanie


Trochę inaczej sprawa wygląda w punkcie trzecim. Przerwy w rozgrywce są tutaj ważniejsze niż sama gra. Planszówka staje się pretekstem do spotkania z innymi, nie zaś wartością samą w sobie. Źródłem przyjemności nie jest zwycięstwo (jak w punkcie czwartym) czy redukcja stresów (jak w punkcie drugim). W tym wypadku przerwy w turach są wręcz pożądane – bo trudno poderwać dziewczynę swojego życia wyłącznie ustawiając elektrownie (Wysokie Napięcie).

Co ciekawe ten aspekt rozgrywki bywa włączany do mechaniki. Negocjacje w Game of Thrones, handel w Osadnikach czy Bohnanzie – tutaj przerwy na gadanie są wręcz niezbędne dla samej gry.


Napięcie


Zajmijmy się teraz ostatnim przypadkiem. Zdarza mi się usiąść do gry ze zbyt silnym pragnieniem zwycięstwa, paraliżuje mnie wówczas lęk przed błędną decyzją. Ysabell tego strasznie nie lubi, bo moje napięcie udziela się również jej. Istnieją gracze, dla których nadmiar możliwości i waga decyzji są przyczyną stresów. Atmosfera przy stole robi się bardzo napięta, powietrze aż kipi od interakcji – ja to lubię, moja dziewczyna niekoniecznie. Konflikty, manewry, paskudne triki – to co dla jednych jest esencją gry, dla innych jest czynnikiem zniechęcającym. Oszustwa i przenoszenie urazów z gry to efekt końcowy zbytniego zaangażowania.

Typową reakcją na nadmiar stresu jest właśnie paraliż decyzyjny. Zbyt napięta atmosfera rozgrywki, zbyt zażarta walka o zwycięstwo, nadmierna ambicja – i opóźnienia gotowe. Wyłączenie się z gry (choćby przez robótki ręczne) pozwala uniknąć frustracji i potencjalnego konfliktu.

Tutaj dochodzimy do pewnego paradoksu. Dowcipy i zajmowanie uwagi innymi rzeczami (oznaki dekoncentracji) mogą pomóc rozładować napięcie. To, co było oznaką zmęczenia w punkcie drugim, staje się w tym wypadku sposobem na pozbycie się zbyt dużych emocji. Paraliż decyzyjny (lagowanie, dowcipy etc.) pełni tutaj rolę zaworu bezpieczeństwa.


Nirvana


Na sam koniec zostawiłem punkt pierwszy. Występuje on najrzadziej, ponieważ dostrzeżenie estetyki w kolejnych ruchach wymaga cieplarnianych warunków. Wola zwycięstwa nie może być zbyt duża, umysł musi być stosunkowo zrelaksowany i wypoczęty, otoczenie nie może zakłócać przepływu Mocy (dobre feng-shui?) – wtedy pojawia się to, co cenię w planszówkach najbardziej: elegancja.

Czas mija niepostrzeżenie, ruchy na planszy są tylko odwzorowaniem idealnych posunięć robionych w głowach, zaś najlepsze planszówki pokazują swój pazur. To tutaj można uśmiechnąć się na myśl o nieudanym "gambicie skoczka", to tutaj radość sprawia właściwa decyzja przeciwnika. Zapadam się w grę tak bardzo, że świat zewnętrzny staje się drugorzędny.

Samo oczekiwanie na własny ruch jest nawet przyjemniejsze od jego wykonania. Bogactwo potencjalnych opcji jest bowiem znacznie ciekawsze niż jakakolwiek już obrana strategia. W głowie gracza tworzy się mandala złożona z różnych możliwości, zaś jej kontemplacja staje się niepostrzeżenie esencją gry. Moim "zen" jest kolejny ruch (zaś "zen" Ysabell - oczko prawe stylem francuskim).


Pożyteczny paraliż


Jak widać długie oczekiwanie na swoją kolejkę może mieć różne przyczyny i skutki. Czasami jego źródłem są gracze, czasem mechanika. Czasami warto w trakcie kolejki przeciwnika spróbować spojrzeć na planszę jego oczami, przewidzieć następny ruch, wymyślić elegancką kontrę. Czasami trzeba odpuścić i wypić swoją herbatę, rzucić dowcipem i rozładować zbyt napiętą atmosferę. Czasami, z kolei - po prostu polubić oczekiwanie na swój ruch.

Zwłaszcza, gdy się dostanie w zamian ciepłą czapkę!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Prezenty na Święta 2007
Planszówki od Mikołaja
Rzecz o ptakach w grach fabularnych
Skrzydlaci pomagierzy
Star Trek: Catan
Volcanie w Catanie
- recenzja
Osadnicy z Catanu
Zostań najlepszym osadnikiem
- recenzja

Komentarze


Ifryt
   
Ocena:
0
Tak, kobieta robiąca na drutach to cud! :)

Niestety mam to nieszczęście, że nigdy dotąd z taką nie grałem (to znaczy z Ys grałem na niejednym konwencie, ale wtedy nie miała przy sobie włóczki, chyba ;)

Na ogół niestety nie jest tak różowo. Po prostu są gracze, którzy zawsze długo myślą - niezależnie od okoliczności czasowych czy przestrzennych. Cóż, a ja do robienia na drutach jakoś nie mam zacięcia. :/
05-01-2008 10:04
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Szczerze mówiąc, zauważyłem kilka czynników (oprócz wymienionych powyżej), które w moim przypadku (i w przypadku moich znajomych) wpływają na paraliż decyzyjny.

1) problemy w komunikowaniu końca ruchu. Ktoś sobie siedzi i gada w najlepsze, i w pewnym momencie słyszy "ej, Twoja tura jest, graj". Zwykle ma to miejsce dobre parę minut po tym, jak poprzedni gracz skończył swój ruch. Po prostu nie powiedział tego, bądź zagadany adresat tej jakże ważnej informacji nie usłyszał.

2) planowanie kilka tur na przód. Trochę ma to wspólnego z Nirvaną - szukasz kombinacji ruchów, które umożliwą Ci zwycięstwo. Nie szukasz w nich elegancji, ale skuteczności. Nie masz problemu w podjęciem decyzji, musisz tylko najpierw przeanalizować wszystkie możliwości. I nagle, szybka partia Game of Thrones z 3 godzinnej zamienia się w 6 godzinną.

3) brak symultaniczności. W niektórych grach (GoT) symultaniczność znacznie przyspiesza rozgrywkę. Jednak w wielu grach, gdzie gracze zastanawiają się co wybudować, gdzie i za ile, muszą to robić każdy po kolei, a to niesamowicie wydłuża grę. W Starcrafcie udało się to ominąć, i zwykle przeskakujemy do tury nastepnego gracza, podczas gdy pierwszy szuka kart technologii/składa sobie talię do ataku/buduje budynki i jednostki.
05-01-2008 11:38
Ysabell
    Wstyd...
Ocena:
0
"moherowa wełna"?!
"oczko prawie stylem francuskim"?!

Nie pozostaje mi nic innego, jak stanowczo odciąć się od wszystkiego co pisze ten dyletant. Przynajmniej na temat robótek ręcznych... ;)

PS. To wstyd, że artykuł na tak niskim poziomie merytorycznym miał szansę ujrzeć światło dzienne na Polterze... Kto to w ogóle redagował? Kto to wrzucił?!
;)
05-01-2008 11:44
Słowik
   
Ocena:
0
W naszym malutkim planszówkowym gronie najczęściej dochodzą do głosu punkt pierwszy i trzeci.

Hex bardzo często wywołuje "abstrakcyjną elegancję ruchów". Kończy się zwykle na tym, że wszyscy gracze doradzają sobie nawzajem, jak najlepiej położyć żetony. Nieraz słyszy się teksty typu: "to jest najlepsze rozwiązanie, zadasz mi wtedy najwięcej obrażeń i jeszcze na dodatek..."

Jeśli planszówka jest pretekstem, to zwykle nikt nikogo nie popędza, chyba że wyczerpie się ciekawy temat do rozmowy.

A co do moheru... Może krótki kurs dziergania na Polterze, jako sposób na znudzenie/odstresowanie się podczas gry z maniakami planszówek, co Ysabell? :P
05-01-2008 12:57
Kitiara
   
Ocena:
0
i brawo, rewelacyjny, analityczny artykuł! :)
05-01-2008 13:27
Rastif
   
Ocena:
0
Bardzo przyjemnie mi się czytało.

Z racji, że najczęściej gram w planszówki w celach czysto towarzyskich, najgorszym typem paraliżu jest dla mnie sytuacja, kiedy jestem zmuszony/czuję wewnętrzne parcie na zmianę pierwotnego podejścia do gry. Przykład - spotykam się na bezstresową partię gry X, gdzie jest ona jedynie środkiem do porozmawiania, ale widzę, że współgracz przyszedł z założeniem skopania mi tyłka. Wtedy, czując ducha męskiej rywalizacji i nie chcąc przegrać, muszę wysilić swój umysł, do czego nie jestem psychicznie przygotowany. Sytuacja w sumie występuje dosyć często, szczególnie w większym gronie - widać, że pewni gracze przyszli raczej popić piwo, a inni niecierpliwią się, poganiają, bo interesuje ich bardziej gra.
05-01-2008 16:01
~Wiewiór

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dobry tekst, nie powiem. Zresztą wszystkie Twoje felietony, Ezechielu, dobrze mi się czyta ;-)
06-01-2008 10:13
Jeremiah Covenant
   
Ocena:
0
Rastif zwrócił tutaj uwagę na samo podejście do grania. W moim przypadku, jest to raczej chęć gry. Jeśli nie mam zbyt wielu okazji by się zmierzyć z moimi kompanami, wolę się skupić na grze. Pogadać będziemy mieli okazję zawsze. Z takiego założenia wychodzę. Oczywiście - nie neguje to w pełni przyjacielskich rozmów i tak dalej. Tym niemniej, istotniejsza dla mnie jest gra niż spotkanie jako takie.

A sam felieton interesujący.
06-01-2008 10:28
Szczur
    Ładny
Ocena:
0
felieton, choć z uwagi na niedoskonałości wspomniane przez Ys zasugerowałbym pobicie korektorki i autora za puszczenie czegoś takiego ;)

Co do tekstu - paraliż decyzyjny z tego co zauważyłem występuje zazwyczaj, tak jak napisał Gerard, przy zagadaniu, albo w momencie kiedy jest jakaś 'niesamowicie ważna tura' (w GoT na przykład) i wszyscy kminią ile mogą, żeby przewidzieć ruchy przeciwnika.
06-01-2008 13:13
nataniel
   
Ocena:
0
A dla mnie to troche takie tlumaczenie sie :-). Nie cierpie graczy, ktorzy przedluzaja kolejke - zamiast myslec w kolejce przeciwnika dlubia w nosie a gdy dochodzi do nich - nagle ich ruch staje sie najwazniejszy w zyciu. I mozdza, kombinuja, przeliczaja wszystkie kombinacje. Meczy mnie jezeli ktos np. w Agricoli na koniec liczy kilka minut - ktora karta da mu najwiecej punktow. Moze to dlatego, ze dla mnie rozgrywka to przede wszystkim spotkanie z przyjaciolmi. Oczywiscie - takze konfrontacja, zmaganie umyslow, ale nie zawody olimpiady matematycznej. Jeden gracz przeciagajacy w nieskonczonosc kazda swoja kolejke potrafi zepsuc rozgrywke pozostalym - chyba nie do konca o to chodzi, prawda?

Cenie sobie graczy, ktorzy graja intuicyjnie, decyzje podejmuja szybko. Co wiecej - cenie sobie takich ludzi w zyciu, kiedy czesto szybka, poprawna decyzja jest lepsza niz w nieskonczonosc odkladana ale najlepsza.
06-01-2008 17:16
neishin
    Nataniel
Ocena:
0
+1. Mam to samo. Sam często gram intuicyjnie, ale przynajmniej szybko. Przy szybkich grach mam zwyczaj krzyczeć na ślamazarnych ludzi, że to nie GoT:P.
08-01-2008 21:39
Ysabell
   
Ocena:
0
Słowik: Może krótki kurs dziergania na Polterze, jako sposób na znudzenie/odstresowanie się podczas gry z maniakami planszówek, co Ysabell? :P

Bardzo chętnie. Tylko raczej nie na Poltera, obawiam się. Aż tak fantastycznie nie dziergam... ;)


Szczur: (...) z uwagi na niedoskonałości wspomniane przez Ys zasugerowałbym pobicie korektorki i autora za puszczenie czegoś takiego ;)

Skoro taka jest wola czytelników... Ja zajęłam się pobiciem autora a Ezi obiecał, że przy najbliższej okazji dołoży korektorce ;)


Nataniel: Nie cierpie graczy, ktorzy przedluzaja kolejke - zamiast myslec w kolejce przeciwnika dlubia w nosie a gdy dochodzi do nich - nagle ich ruch staje sie najwazniejszy w zyciu.

Naucz się dziergać... ;)

A na poważnie - takich co myślą tylko w swojej kolejce, a w innych dłubią w nosie też nie lubię. Ale jak ktoś potrafi analizować planszę non-stop i jeszcze mu czasu nie wystarcza, to niech sobie myśli. Jamu się też coś od życia należy...
Chyba, że przeszkadza innym graczom, ale to już zupełnie inna historia, bo ja w większości wypadków gram w partie dwuosobowe. :)
12-01-2008 21:51
Beamhit
   
Ocena:
0
? ? ?

A miało być 12 nowych ilustracji, a jest link do starego felietonu...
27-03-2008 17:48
Ezechiel
    Tia
Ocena:
0
12 odnosiło się do liczby komentarzy. Szczegółowe wyjaśnienie na stronach działu...
27-03-2008 21:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.